O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

wtorek, 17 grudnia 2013

Nareszcie wrócili

Rodzinkę mam już w domu. Przyjechali w sobotę. Kilka dni nie widziałam synka a ledwo go poznałam! Tak bardzo zmienił się w tak krótkim czasie! Przyjechał cały przesiąknięty tym szpitalem....
W pierwszym dniu, Filipkowi było bardzo trudno odnaleźć się w domu. Był bardzo zagubiony. Starałam się pokazać mu wszystko, przypomnieć, jednak on na nic nie zwracał uwagi! Usiadł tylko koło zabawek i siedział tak cicho, spokojnie. Zupełnie jak nie nasz syn!!! W ogóle nie miał w sobie życia, energii. I te przeraźliwe piski... Jeśli coś nie spodobało mu się to głośno piszczał, jak w jakimś horrorze! Do tej pory to nie zdarzało się.  
Ale nie ma, co się dziwić. Tyle, co ten chłopczyk przeszedł. Półtora tygodnia w szpitalu. Codziennie badania, ukłucia, ból, płacz, gorączka. Leżał podłączony do kroplówek. Przez tydzień nic nie jadł. Pierwsze trzy doby tylko spał, niczego nie świadomy. Wybudzany był tylko do badań. Później, gdy ocknął się, leżał taki wyczerpany, bez życia i patrzał tylko w jeden punkt. Sporo nasłuchał się też krzyków i płaczu innych dzieci. Pobyt w szpitalu niewątpliwie bardzo odbił się na jego psychice. Na naszej też. Widok własnego dziecka w takim ciężkim stanie... a ja nic nie mogłam zrobić! W żaden sposób nie mogłam uśmierzyć jego bólu!
Filipek tak bardzo schudł, że patrzeć na niego nie mogę: sama skóra i kości. Można policzyć mu wszystkie żebra. Gdy złapał mnie za ręce, bo chciał, żebym zaprowadziła go do pokoju, przeraziłam się, że rączki i paluszki też ma takie drobne, kościste. Wszystkie ubranka na nim wiszą. 
Jednak, z dnia na dzień jest coraz lepiej. Filipek powoli odzyskuje siły i radość. Znów zaczyna interesować się wszystkim dookoła. Już dawno, ubraliśmy choinkę, żeby sprawić mu radość a on dopiero dzisiaj zachwycił się nią. 
Rok, 1 miesiąc, 3 tygodnie, 2 dni

piątek, 13 grudnia 2013

Znowu w szpitalu!!!

Nasza radość z powrotu do domu nie trwała długo. Ze szpitala wyszliśmy w sobotę a już w niedzielę stan zdrowia Filipka zaczął znacznie pogarszać się. W poniedziałek znów byliśmy na izbie przyjęć w szpitalu. Okazało się, że Filipek zaraził się bakteriami ze szpitala!!!
W niedzielę, 8.12.13., Filipek zaczął wymiotować. Cokolwiek zjadł zaraz wymiotował. Gdy zrobił łyczek wody zwymiotował dwie szklanki wody. Po kilku godzinach wyciągał rączki do jedzenia i płakał, bo był już bardzo głodny. 
Na drugi dzień, w poniedziałek, było to samo. Pojechałam więc z rodzicami na prywatną wizytę do lekarza. Tam okazało się, że wyniki Filipka nie są wcale takie dobre jak nas zapewniano w szpitalu. Lekarka, po wynikach Filipka, zorientowała się nawet, jakie ja miałam niedobory witamin w ciąży. Przepisała nam jednorazowo kropelki, żeby Filipek nie wymiotował a potem kazała wypić mu prawie litr kroplówek. Wypisała nam również skierowanie do szpitala. Na początku, Filipek miał ogromne pragnienie, bo przecież prawie drugi dzień był bez picia, ale potem zamykał usta i nie chciał pić. Był bardzo słaby. Cały czas chciał tylko spać. Gdy Romek przyjechał z pracy od razu zaczęliśmy pakować torby do szpitala i pojechaliśmy. Filipek od razu przeszedł masę badań. Pielęgniarki próbowały pobrać mu krew, ale gdy wbiły wenflon okazało się, że nie można pobrać krwi, bo jest zbyt gęsta! Więc kłuły go w paluszki i  stamtąd pobrały krew do trzech fiolek. Filipek był taki wyczerpany. Cały spocony od krzyku i płaczu. A ja nic nie mogłam zrobić, aby ulżyć mu w cierpieniu!!! Na noc Filipek został podłączony do kroplówki. I tak spał pod kroplówkami trzy doby!!! Był tylko wybudzany po to, aby pobrać materiał do badań. Cztery dni nic nie jadł. Filipek zawsze był taki pogodnym i energicznym chłopcem a teraz leżał taki osłabiony, wyczerpany chorobą. Bardzo schudł. Rączki ma takie sine od ukłuć. Czasami otworzył oczka na chwilę i patrzał tylko w jeden punkt. Na nic nie reagował. Obecny tylko ciałem, ale nie duchem. Znowu gorączkował. Potem Filipek dostał strasznej biegunki. Nie nadążyliśmy wymieniać pieluszek ani go przebierać. Tyle tego było, że pieluszka nie mogła wszystkiego utrzymać. Był brudny po pachy. Cały czas czuwaliśmy przy nim z Romkiem. 
W środę wieczorem nagle ja opadłam z sił. Zaczęłam czuć się coraz gorzej i bardzo mnie mdliło. Pielęgniarka stwierdziła, że musiałam zarazić się od Filipka. W nocy przyjechali po mnie rodzice i zabrali mnie do domu. Mam grypę. Teraz Romek jest sam z naszym synkiem. Zapewnia mnie, że Filipek wraca do zdrowia. Mówił, że Filipek już wczoraj zaczął interesować się kroplówkami. Ponoć Romek musiał dwie godziny stać przy łóżeczku Filipka i pilnować go dopóki nie ściekną kroplówki, bo Filipek cały czas ciągał te kabelki od kroplówki. Lekarze jeszcze nic nie mówią o tym, kiedy Filipek będzie mógł wrócić do domu. 
A mieszkanie bez męża i syna jest takie straszne, takie puste. 
Tylko oni są moją radością i nadają sens mojemu życiu. 
Rok, 1 miesiąc, 2 tygodnie i 5 dni

sobota, 7 grudnia 2013

Filipek w szpitalu!!!

Przez ostatnie dni, tak bardzo bałam się o mojego synka... 

We wtorek, 3.12.13., kiedy Filipek obudził się po południowej drzemce, był bardzo gorący. Myślałam, że za mocno okryłam go kołderką i dlatego zgrzał się. Zaczęliśmy bawić się, ale Filipek nie był sobą. Był rozdrażniony, każdą zabawką zaczynał  nudzić się po kilku sekundach. Nie mógł znaleźć sobie miejsca. Marudził i stale przytulał się do mnie. Poszliśmy więc do kuchni i zaczęłam dawać mu posiłek. Kiedy pocałowałam go w czoło, poczułam, że coś jest nie tak, że w dalszym ciągu jest gorący. Zmierzyłam mu temperaturę i okazało się, że ma 39, 5 stopni gorączki! Nieźle wystraszyłam się. Podałam mu czopek i położyłam Niunię spać. Od razu usnął. Obudził się po 3. nad ranem z płaczem. Podeszłam pogłaskać go po czółku a on był gorący jak piekarnik. Był bardzo spocony. Jego ciałko niemalże rozpływało się. Nie da się tego opisać. Wystraszyła się. Szybko wzięłam go do siebie na łóżko i zmierzyłam temperaturę. Termometr pokazał ponad 39. stopni gorączki. Dałam Filipkowi ponownie czopek i pić. Był bardzo spragniony. Wypił pół kubka wody. I leżeliśmy razem u mnie w łóżku, czekałam, aż poczuję, kiedy temperatura zacznie spadać. Kiedy główka zrobiła się trochę chłodniejsza, troszkę uspokoiłam się i położyłam go do łóżeczka. 

W środę, o 7. rano,  znów Filipek był bardzo gorący.  Jednak nie zmierzyłam temperatury, bo nie miałam czasu, tylko dałam mu czopek i szybko pobiegłam z nim do lekarza. Lekarka stwierdziła, że Filipek ma lekko zaczerwienione gardło więc przepisała antybiotyk i kazała w dalszym ciągu zbijać temperaturę. Stosowałam się do jej zaleceń. Jednak nic Filipkowi nie pomagało, nawet antybiotyk! Wręcz przeciwnie. Wcale nie można było zbić tej wysokiej gorączki!!! Pod wieczór, Filipek leżał taki blady, siny pod oczami, bezwładny. Próbował raczkować, ale nie dał rady!!! Nie miał siły!!!! Podniósł tylko lekko główkę i za chwilę ją opuścił. Zmierzyłam mu temperaturę. W kilka sekund, na termometrze pokazało się 40,3 stopni gorączki!!! Byłam przerażona! Spanikowałam. Nie wiedziałam, co robić. Dla Filipka musiałam być silna, więc ukrywałam przed nim swój strach i łzy. Szybko podaliśmy mu z Romkiem czopek i położyliśmy zimny okład na czoło. Filipek leżał dalej bezwładny i blady. Oczka miał takie spuchnięte i sine. Po jakimś czasie, poczuliśmy że rączki robią się chłodniejsze, położyliśmy więc go do łóżeczka a on zaraz usnął. Ledwo minęły 2-3 godziny od podania czopka a on dalej miał ponad 40 stopni gorączki! Nie wiedziałam co robić, gdyż następny czopek można podać po co najmniej sześciu godzinach a tu zaledwie minęły może 3 godziny. Tak bardzo bałam się. 
Całą noc stałam koło łóżeczka i głaskałam go, modląc się, aby było już rano, bo chciałam jak najszybciej znowu pójść do lekarza. 

W czwartek, 5.12.13, dostaliśmy skierowanie do szpitala. Do szpitala zawiózł mnie tata z mamą. Romek, gdy tylko dowiedział się, że jedziemy do szpitala, urwał się szybko z pracy i przyjechał do nas. Kiedy lekarze zaczęli badać Filipka, oglądać go i dotykać Filipek bał się i płakał. A to był dopiero początek. Lekarz stwierdził, że Filipek powinien zostać, że trzeba zrobić badania... Zaczęło się: liczne ukłucia, pobieranie krwi, badanie uszów, moczu itd. Filipek przeraźliwie płakał. Łzy leciały mu po rozpalonych policzkach a mi serce pękało, ale musiałam być silna dla niego. Trzymałam go za rączkę, głaskałam po główce, całowałam po czółku. Potem Filipek, już na sam widok białego fartucha, albo gdy go tylko kładliśmy go, reagował płaczem, bo już wiedział, co go czeka. Do badań, zawsze przecież musiał leżeć. 
Dobrze, że w tym wszystkim Romek był razem z nami. Na pobyt w szpitalu  zupełnie nie byłam przygotowana. Nie wzięłam ze sobą najpotrzebniejszych rzeczy: ani talerzyka, sztućców, ani niczego do jedzenia dla Filipka, ani dla siebie. Romek poszedł do miasta i wszystko dla nas kupił. Sama nie mogłabym przecież ruszyć się, wyjść nawet na chwilę, bo gdy tylko Filipek zaczynał tracić mnie z oczu, od razu zanosił się płaczem. Zresztą nie mogłabym zostawiać Filipka samego, w tym obcym miejscu. Wszystkie wyniki badań wychodziły dobrze, więc nie wiadomo było, co jest Filipkowi. A synek leżał taki smutny, wycieńczony. Tak mi żal go było, że taki malutki a już tak musi cierpieć i walczyć. Romek był z nami do wieczora a potem pojechał do domu. Noc była koszmarna. Filipek jest nauczony, że zawsze ma ciszę jak śpi a w szpitalu było bardzo głośno... Wszystko go budziło. Pielęgniarki głośno gadały na korytarzu i przez to budził się co chwilę i płakał. Potem ktoś kichnął i Filipek obudził się taki wystraszony i płakał bardzo głośno. Długo nie mógł się uspokoić. Potem na sekundę przysnął i zaraz znów w płacz, bo serduszko jego jeszcze mocno biło wystraszone. Potem jakieś dziecko płakało, albo ja usiadłam na skrzypiący fotel i znów to samo. Masakra. Zarówno ja jak i Filip oka nie zmrużyliśmy.

Rano, w piątek, byłam wyczerpana. Miałam strasznego doła.  Marzyłam, aby w końcu wyjść do domu, bo miałam wrażenie, że Filipek tu nie dojdzie do zdrowia. W dalszym ciągu nie wiedziałam co jest Filipkowi. Dalej miał gorączkę, ale już nie taką wysoką. I zwątpiłam w Romka, w to, że on do nas przyjedzie. Zadzwoniłam do niego a tu... głucha cisza. Myślałam, że będę z tym wszystkim sama, że będzie miał nas w d... Ledwo powstrzymywałam się od płaczu. Martwiłam się, jak ja odgrzeję obiad Filipkowi, jak ja ruszę się z sali, przecież nie zostawię go tam samego. Po jakimś czasie zadzwonił, że jest w drodze! Był u nas przed 8. rano. Romek wziął z domu ubrania na przebranie, owoce dla Filipka, dla mnie zrobił pyszne bułeczki, wziął herbatę. Potem wyskoczył kupić dla nas obiad na mieście. Bardzo pomagał mi przy Filipku. Czytał z nim książki, nosił, usypiał. Cieszyłam się, że w tak trudnych chwilach jest z nami.  Było mi raźniej i Filipkowi na pewno też. Filipek czuł się coraz lepiej. Raz miał gorączkę, ale już nie 40 stopni, raz nie miał. Kiedy temperatura była mniejsza, prawie na całym oddziale  było słychać Filipka. Był zadowolony, skakał po całym łóżeczku i tylko wołał: "tata, tata" a gdy Romek odszedł na chwilę złościł się na niego. Z łóżeczka zaglądał przez szybę do innych dzieci. Zaczepiał je, pukał do nich w szybę, robił im papa. Tego dnia zwolniło się miejsce w bursie szpitalnej, więc tam  przenieśliśmy się i Romek mógł zostać z nami na noc. Na szczęście, Filipek nie miał już gorączki i było już zdecydowanie ciszej, więc synek przespał całą noc. Usnął o 19. a obudził się dopiero przed 8. rano.

Kiedy, w sobotę, synek dostał wysypkę na brzuszku, lekarze byli pewni, że Filipek przeszedł tzw. "trzydniówkę". Trzydniówka charakteryzuje się wysoką temperaturą, ale zazwyczaj trwa trzy dni. W naszym przypadku trwała aż pięć dni. Przed południem dostaliśmy wypis ze szpitala i szczęśliwie wróciliśmy do domu. Filipek jeszcze nie doszedł do siebie, jeszcze jest rozdrażniony i przemęczony, ale już śpi w domku, w swoim bezpiecznym łóżeczku. 

Mój mąż w najczarniejszych chwilach w moim życiu nigdy mnie nie zawiódł. Zawsze był  przy mnie i mnie wspierał. Wykazywał się czułością, troską i oddaniem. 

W szpitalu dojrzałam mały wierzchołek, prawej, dolnej dwójki. To już siódmy ząbek! 
Rok, 1 miesiąc, 1 tydzień i 6 dni

czwartek, 28 listopada 2013

Słodycze

Niedawno mama obchodziła urodziny. Pojechaliśmy więc do niej z życzeniami i małym upominkiem. Kiedy, na chwilę, wyszłam z kuchni, mama chciała dać Filipkowi... ptasie mleczko! Za moimi plecami!!! Myślała, że Romek pozwoli jej na to.
Bardzo zawiodłam się na niej. Czytam dużo książek m.in. o macierzyństwie, o zdrowym odżywianiu i ona dobrze wie, jak bardzo zależy mi na tym, aby Filipka zdrowo odżywiać. Chcę, 
aby moje dziecko nabrało zdrowych nawyków żywieniowych. Tymczasem słodycze nie mają żadnych właściwości odżywczych tylko zbędne kalorie, które prowadzą do otyłości a u dzieci także do próchnicy. No i słodycze też uzależniają...
Kiedyś byłam baaardzo gruba. Nie da się opisać jak bardzo źle się czułam w swoim ciele i jak cierpiałam z tego powodu. Wiele wysiłku, potu i łez kosztowało mnie to, żeby schudnąć. Nie chcę, aby mój syn musiał przez to przechodzić. Nie chcę też, aby musiał stale patrzeć na wagę i wszystkiego ciągle sobie odmawiać. Jeśli słodycze nie będą na porządku dziennym to dziecko nie będzie się tego domagać. Wybierze jakąś inną, zdrowszą przekąskę. Oczywiście, jak będzie starszy, od czasu do czasu, pozwolę mu zjeść coś słodkiego, ale nie codziennie, jak to było w moim, rodzinnym domu. 
Nie wiem, dlaczego mama to zrobiła. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie potrafi przyznać się do błędu tylko wini Romka, że mi powiedział o tym. Co ona sobie myśli?!! Że będzie durnia ze mnie robić i za moimi plecami dalej chciała paść go słodyczami?!!
Nie chce pomagać mi w opiece nad Filipkiem to niech przynajmniej mi nie szkodzi. 

wtorek, 26 listopada 2013

Pierwsze kroki

Od kilku dni, Filipek coraz śmielej stawia kroki. Puszcza się kanapy i próbuje przyjść do mnie na nóżkach. Samodzielnie! Gdy udaje mu się zrobić kilka kroczków, tak śmieje się on z tego, że traci równowagę i gdybym go nie złapała to upadłby :) Na razie nie są to jakieś wielkie odległości, ale z pewnością do świat będzie już biegał po całym mieszkaniu. 
Rok, 1 miesiąc i 2 dni

sobota, 16 listopada 2013

Pierwszy bunt

Do tej pory Filipek był grzeczny jak aniołek a teraz zaczął przejawiać pierwsze objawy buntu :) Wyraźnie pokazuje, kiedy coś mu się nie podoba, protestuje. Pewne rzeczy zaczął wymuszać złością i płaczem. Wcześniej tak nie było. Gdy zabieram go od kuchenki, głośno krzyczy a po drodze, jakby na złość, musi jeszcze coś nabroić: a to szybko przekręcić przyciski od piekarnika, a to szturchnąć psa nogą, a to usiłuje kucnąć, by nie iść dalej i sprawdza mnie, czy jednak pozwolę mu jeszcze tam zostać i bawić się kuchenką. A jego ulubionym słowem jest: "nie". Czasami wygląda to zabawnie, bo on taki malutki a już chce być samodzielny i zaczyna walczyć o swoją niezależność. Na szczęście złość szybko mija, wystarczy pokazać Filipkowi nową, ciekawą rzecz :)
Ubieranie Filipka na spacer jest dla mnie prawdziwą męczarnią. Szczególnie teraz, kiedy na dworze jest zimno i trzeba ubrać kilka warstw ubranek. Przez cały czas złości się, krzyczy, wyrywa mi się, ucieka, ściąga te ciuszki, które już udało mi się mu założyć. Nim zdążę go ubrać jestem już cała mokra. 
Ciągle mnie mój syn zadziwia. Jestem w szoku, jak on szybko uczy się. Wystarczy raz, albo dwa razy, coś pokazać, czy powiedzieć, a on już wszystko wie. Ostatnio nauczył się puszczać oczko, albo raczej oczka, bo zamyka dwa na raz :) Często łapie się rączkami za główkę i pokazuje, jak dużo ma kłopotów. Umie pogrozić pieskowi paluszkiem, gdy ten nie chce podać mu piłeczki. Pokazuje języczek. Dmucha w balonik. Stoi niczego nie trzymając się a po chwili kuca. Wsiada sam na swój samochodzik i schodzi z niego. Wdrapuje się na kanapę. 
Ostatnio pojechaliśmy do miasta na zakupy. W galerii handlowej jest już mnóstwo dekoracji i ozdób świątecznych. Jednak one, wcale nie zachwyciły Filipka, gdyż z bardzo dalekiej odległości dostrzegł to, co najbardziej go interesuje: samochody! I w ogóle, te samochody, były w zupełnie innym kierunku, niż szliśmy a on jakoś je dostrzegł i wychylał się za nimi z wózka. Jakim jest on bystrym chłopczykiem! I jak szybko poznał  rozkład galerii, choć byliśmy tam z nim zaledwie kilka razy :) Oczywiście, jazda tym samochodem sprawiła mu dużo frajdy. Wiedział jak kręcić kierownicą, gdzie zatrąbić.A kiedy kupiliśmy mu nowe książeczki, świata nie widział poza nimi. Żadne sklepy go nie interesowały. Siedział w wózku i zachwycał się obrazkami :)
Rok, trzy tygodnie i dwa dni

środa, 13 listopada 2013

Strach

Boję się o swoje życie, o swoje bezpieczeństwo. On jest nieobliczalny.
Moje małżeństwo to jedna, wielka porażka. Kolejna.

sobota, 9 listopada 2013

?

Przyjechali do nas w odwiedziny teściowie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byli u Filipka z własnej inicjatywy. Chyba latem...
Nie da się opisać, jak Filipek ryczał na widok babci i dziadka! Płakał chyba z 10 minut a ja nie mogłam go uspokoić! Po jakimś czasie, gdy przestał płakać, postawiłam go na dywan i wtedy podeszła do niego teściowa a on znowu wybuchnął płaczem. Tuliłam go i tuliłam a on nie przestawał płakać, aż musiałam wyjść z nim z pokoju do kuchni, żeby ich nie widział. Dopiero tam się uspokoił. A teściowa udawała głupią. Sugerowała, że on może tak płacze, bo jest śpiący, albo CHYBA, dlatego, że dawno ich nie widział. A za chwilę zaproponowała mi, że jak chcę to, żebym poszła sobie do sklepu a ona z nim zostanie. I ona jest mądra?! Mam zostawić dziecko z obcą dla niego osobą! Filipek, zapłakałby się! Nieźle strachu by się z nią najadł! A poza tym, ona miałaby okazję, żeby pooglądać mi kąty.
I teraz ujawnia się, ile warta jest ich filozofia życiowa i głupie tłumaczenia, że nie odwiedzają go JESZCZE, bo on jest mały, bo nic nie rozumie, bo nie mówi! Naprawdę tak jest? Nic on nie rozumie? 

Pewnie martwię się na zapas, bo na pewno dopiero za miesiąc, albo za dwa, teściowie będą chcieli spotkać się z Filipkiem, ale już teraz zastanawiam się, co mam robić?
Nie wiem, czy narażać Filipka na takie nerwy i stresy i pozwalać "spotykać się" z dziadkami, czy odczekać jakiś czas??? Dziadkowie "szybko" sobie o nim przypomnieli, po roku, a teraz on ma z tego powodu denerwować się i bać się? Jeśli boi się czegoś, jakiegoś hałasu, czy jakiejś rzeczy to izoluje go od tego. Nie pozwalam mu się bać. A w tej sytuacji, co powinnam zrobić? Może ktoś, coś doradzi?

Dopisek:
Dodam, że Filipek reaguje tak tylko w stosunku do teściów. Innych, obcych ludzi, nie boi się. Na początku jest trochę onieśmielony, ale potem poda rączkę, uśmiechnie się, zrobi pa pa. Myślę, że on wyczuwa, kto naprawdę lubi dzieci a kto robi to na przymus, bo tak wypada. Spotkania z teściami są sztuczne, nienaturalne, atmosfera napięta, bo teściowie pomimo, że mają troje wnucząt, wcale nie mają pojęcia, jak zająć się dzieckiem. Wnuki wcale ich nie interesują.
Filipek nie widział mojego taty pół roku, bo tata był za granicą. Jednak, po paru minutach, poszedł do niego na ręce. Wyczuł, że dziadek szczerze ucieszył się na jego widok i bardzo się za nim stęsknił.  

Rok, dwa tygodnie i 2 dni

sobota, 2 listopada 2013

Co potrafi Filipek

Filipek ma mnóstwo zabawek, ale w zasadzie uwielbia tylko dwie: duży, czerwony samochód i książki. Codziennie pokazuje, gdzie samochód ma koła, gdzie jest kierownica, gdzie jest licznik, gdzie światełko. Pod siedzeniem samochodu, chowa myszkę a potem ją wyciąga. Paluszkiem pokazuje, gdzie myszka ma nosek, oczy a gdzie uszy.
Filipek uwielbia oglądać książki. Jest wtedy taki ożywiony i radosny. Wytrzeszczy swoje małe oczka
 i z ekscytacją pokazuje paluszkiem różne rzeczy. Numerem jeden jest: "Murzynek Bambo", "Lokomotywa", "Stefek Burczymucha","Kotek", "Moja droga do szkoły", "Obrazki dla niemowląt", "Życie na wsi", "Okulary", "Pranie", "Piesek Łatek", "Lisek Rudi". Bez problemu wskaże w książce: misia, liska, myszkę, kotka, pieska, biedronkę, piłkę, drzewa, kwiaty, grzyby, zegarki, ptaki, słonko. Pokaże dzieci, panią, pana, samochód, rower, lwa, wieloryba itd. Zna też niektóre owoce i warzywa.
Wie, gdzie w kuchni są szafki, kuchenka, gdzie jest lodówka, okno, grzybki. Wie, gdzie jest stół i krzesło Filipka. Apetycik synkowi dopisuje. Wszystko co ugotuję zjada ze smakiem. Czasami wydaje mi się, że ugotowałam dużo, że Filipek będzie miał obiad na dwa dni, ale zdarza się, że Filipek w jeden dzień wszystko zje :)
W pokoju Filipek wskaże, gdzie jest szafa, gdzie jest lampka, gdzie są obrazki, żyrafa, słonie, wiatraczek, gdzie wisi Pan Jezus, gdzie są kwiatki. Umie włączyć telewizor. Na paluszkach dosięgnie tego przycisku co trzeba, choć natychmiast wyłączam telewizor z gniazda, bo nie pozwalam mu oglądać.
Ostatnio, Filipek stał się strasznym przytulaskiem. Przerywa zabawę, aby podejść do mnie na chwilę, tylko po to, żeby mnie przytulić, położyć główkę na moich piersiach i zaraz znowu wraca do zabawy. Jakie to cudowne uczucie! A gdy zapytam się Filipka, jak mocno kocha mamusię odpowiada takim grubym, "męskim",  głosikiem: "aaa". Albo, gdy mu smakuje jakiś posiłek też mówi "aaa".
Synek potrafi zrobić pa-pa i kosi-kosi, pokaże, że ma całą główkę kłopocików :) Mówi: "mama", "tata", "baba", "ogon", "aga". Zapytany, jak robi piesek, kotek, czy krówka odpowiednio odpowiada: "hau", "miau", "muuu". 

Filipek lubi zabawy z naszym psem. Bierze piłkę psa do ręki i podnosi ją wysoko tak, aby pies ją dojrzał i mu rzuca. Za chwilę piesio przynosi mu piłkę z powrotem i tak w kółko. A gdy piłka wpadnie pod komodę lub pod kanapę, Filipek szybko maszeruje na czworakach i razem z psem tak śmiesznie pochylają się, aby dojrzeć piłkę i razem próbują ją dosięgnąć. Filipek ma malutkie rączki, które wszędzie się zmieszczą i zawsze wyciągnie i poda psu piłeczkę :) Często wstawia się za pieskiem. Broni go, gdy ten coś przeskrobie. Kiedy psu pozwolę na coś więcej to szybko się rozbestwia i zapomina, gdzie jest jego miejsce. Wtedy trochę krzyknę na psa i każę mu iść do legowiska. No ale Filipek jest tak zżyty z psem, że kiedy tamten leży w legowisku, na korytarzu, to on z pięćdziesiąt razy będzie szedł do psa. Tak, jakby wstawiał się za nim. Chce, żeby pies bawił się z nim w pokoju. No i muszę wtedy ulec, gdyż mam już dość ciągłego chodzenia po Filipka i wołam psa z powrotem do pokoju. No i Filipek i Dzióbek są zadowoleni :)
Filipcio zasypia samodzielnie. Kiedy jednak, nie może usnąć a jest już taki półprzytomny śmieje się z tej swojej bezsilności i ostatkiem sił jeszcze zaczepia mnie, dotyka mojej nogi i robi mi gili-gili i w głos śmieje się. Albo tysiąc razy wyrzuca pieluszkę z ręki i smoczka, bo wie cwaniaczek mały, że zaraz przyjdziemy mu podać. 
Kiedy tak z mężem stoimy nad jego łóżeczkiem i patrzymy, jak on słodko śpi, rozpiera nas duma i ogromna radość, że mamy jego. Nieraz nam zakręci się łezka w oku ze szczęścia. 
Wciąż jeszcze czekamy na pierwsze, samodzielne, kroki. 
Rok, 1 tydzień i 2 dni

niedziela, 27 października 2013

Dzień za dniem

Gdy wstajemy, ostatnio po godzinie 7., najpierw Filipek je cyca a potem zasuwa na czworakach do okna zobaczyć, czy na parkingu stoją samochody. Z radości popuka rączką w szybę. Później ubieram synka a następnie z wielkim trudem usiłuję ogarnąć mieszkanie i ugotować Filipkowi obiad. Filipek jest moim ogonkiem- tam, gdzie jestem ja musi być i on. Kręci mi się między nogami, otwiera szafki, wszystko wyciąga i rozrzuca, włącza piekarnik na 250 stopni, rusza psa miski i rozlewa wodę. Filipek potrafi bawić się samodzielnie, ale muszę być z nim w pokoju, bo gdy tylko wyjdę, zaraz podąża za mną. Kiedy ugotuję obiad, je śniadanko a potem mamy jeszcze jakąś godzinę zabawy, ponieważ między 10. a 11. Filipek ucina sobie drzemkę. Kiedy śpi, idę z psem na spacer, robię sobie śniadanie i odpoczywam. Niestety, Filipek śpi BARDZO czujnie. Gdybym zaczęła coś robić, jak on śpi, zaraz obudziłby się. 

Gdy wstanie je obiad i idziemy na spacerek. Podczas spaceru Filip ma mnóstwo wrażeń. Zachwyca się samochodami, koparkami, zegarem na gminie, kwiatkami, drzewami, zwierzątkami. Często odwiedzamy babcię i dziadka. 


Po powrocie, Filipek znowu coś je, troszkę się jeszcze bawimy i synek ponownie udaje się na drzemkę, ale to nie zawsze. Potem znowu jest czas zabawy i powoli oczekujemy powrotu taty. Kiedyś, podczas zabawy, powiedziałam jemu, że jeszcze trochę i tatuś wróci z pracy a on zaraz zostawił swoje zabawki i na czworakach poszedł do swojego pokoju, stanął koło łóżka i próbował dostać się do okna, gdyż chciał zobaczyć, czy tata już jedzie czy nie. Jak on dużo już rozumie... 


Później jest czas zabawy z tatą, kolacja i kąpiel. Odkąd Filipek skończył dwa tygodnie, kąpiemy go wspólnie z mężem :) Tatuś mocno go trzyma w wanience, bo synuś uprawia w wodzie przeróżne akrobacje, a ja go myję. Razem go też suszymy, ubieramy w piżamki i kładziemy do łóżeczka. Do snu włączamy Filipkowi piękne kołysanki. Nie minie chwila a on słodko śpi. I tak mija nam dzień za dniem...

Rok i 3 dni

czwartek, 24 października 2013

Roczek Filipka!!!

Rok temu, o godzinie 11.04,  przyszedł na świat nasz synek! Nie mogę uwierzyć, jak to szybko zleciało. Mamy wielkie szczęście, że ten Skarb jest z nami! Codziennie rozświetla nasze życie, swoim uśmiechem, swoimi grymasami, pomysłami, zabawą, tańcem, śmiechem, swoim byciem.

Pamiętam, kiedy leżałam na porodówce, z boku, koło mojego łóżka uszykowano miejsce dla Filipka. Pomimo to, że odczuwałam bolesne skurcze nadal nie wierzyłam w to, co się dzieje!!! Nie mogłam uwierzyć, że za chwilę będzie z nami mała Istotka. Filipek był tak długo wymarzony, upragniony i z taką tęsknotą oczekiwany.

Dzieciątko przewróciło nasze życie do góry nogami. Początki były najtrudniejsze. Długo byliśmy z mężem sami,  prowadziliśmy zupełnie inny tryb życia, mieliśmy inne nawyki a tu trzeba było całkowicie oddać się dziecku. Być na każde "zawołanie", o każdej porze dnia i nocy. A ja najbardziej marzyłam o tym, aby spokojnie zjeść, wykąpać się, czy wyspać się, ponieważ wszystko musiałam robić w biegu, gdyż synek cały czas domagał się piersi. Na początku, nawet nie potrafiłam trzymać takiej małej Kruszynki w ramionach. Bałam się zostać z nim sama, bo nie byłam pewna, czy będę wiedziała, czego Maleństwo potrzebuje, czy będę umiała zająć się nim, czy sobie poradzę :)

Trudny był to rok, ale zarazem piękny. Intensywny, pełen nowych wyzwań: nieustająca opieka nad synkiem, mało snu, zero czasu dla siebie, zmęczenie. Ale co najważniejsze, był to rok przepełniony nowymi doznaniami, wrażeniami, uczuciami - takimi czystymi, niewinnymi i bezbronnymi. Godzinami mogłam wpatrywać się w taką malutką, bezbronną twarzyczkę synka, gdy tak słodko spał w łóżeczku... Życie bym za niego oddała! Pierwszy spacer, pierwsza kąpiel, pierwszy uśmiech, pierwsza gorączka, pierwszy domowy posiłek, ząbek i... pierwsze urodziny! 

Od narodzin bardzo dużo się zmieniło. Mój synek to już duży, bardzo samodzielny chłopczyk. Wie, czego chce i  umie to pokazać, wyrazić. Jest bardzo pogodnym, radosnym dzieckiem. Nigdy nie ma złego humoru. Jest spokojny. Grzecznie bawi się samochodzikami lub ogląda swoje książeczki. Z zaciekawieniem obserwuje to, co dzieje się w około i bardzo dużo już rozumie. Ma poczucie humoru. Wie, kiedy coś jest śmieszne i kiedy można się z tego pośmiać :) Uwielbia się przytulać! Często przerywa zabawę, aby tylko podejść na chwilkę do mnie, przytulić się i pójść dalej bawić się. Uwielbiam te chwile! Gdy wieczorem pójdę na spacer z psem, nie ma mnie zaledwie 10 minut, a gdy przychodzę, Filipcio zasuwa szybko do mnie na czworaka i kładzie główkę na moją klatkę piersiową.
Naprawdę, czasami bywało ciężko, ale uśmiech i uścisk synka wszystko wynagradza. Co wieczór, gdy zasypiam, mam przed oczami tę małą, blond główkę wtuloną we mnie:))) Niczego więcej do szczęścia mi nie potrzeba. 


Urodziny wyprawiliśmy w sobotę. Był pyszny tort a na nim jedna świeczka. Była najbliższa rodzina i radosna atmosfera. Gdy przyszli goście, Solenizant jeszcze spał a gdy wstał i zobaczył tyle ludzi, był zakłopotany, nie wiedział co się dzieje. Każdemu uważnie przyglądał się. Ale niedługo Misiu rozkręcił się. Zaczął mówić coś po swojemu, uśmiechać się, paluszkiem pokazywał wszystko w około, a to portret "małego Filipka,"a to świeczki, a to kłopociki. Był zachwycony prezentami. Od dziadków dostał m.in. książkę z samochodami. Oglądał ją na krzesełku i zaraz rączką pokazywał na balkon, bo tam za oknem, też przecież stoją samochody. Jak ta maleńka główka wszystko potrafi skojarzyć. Dostał także podusie, spodnie, kubek niekapek i pieniądze. Filipcio przez cały czas grzecznie bawił się swoimi zabawkami, jakby dziecka nie było. 

Kocham Cię Synku nad życie! 

Wczoraj pojawił się kolejny ząbek: górna, lewa dwójka. Mamy więc już sześć ząbków: dwie górne jedynki i dolne oraz górne dwójki :)

sobota, 12 października 2013

Dwadzieścia minut

Nie lubię, nie cierpię, nie znoszę moich teściów. Zupełnie nie wiem, jak mam z nimi rozmawiać. Oni w ogóle nie słuchają tego, co do nich mówię, totalnie lekceważą mnie. Można im tysiąc razy albo i więcej coś tłumaczyć a oni dalej robią po swojemu. A potem są zdziwieni, że coś jest nie tak, nie rozumieją, co źle zrobili i widzą tylko swoją krzywdę. Nie wiem, czy są tacy ciemni, czy tylko udają. 
Teściowie mówią, że teraz nie odwiedzają Filipka, ponieważ nie mają pojęcia o której godzinie mogą do nas przyjeżdżać, bo nie wiedzą, kiedy Mały śpi a kiedy nie. Jednak prawda jest zupełnie inna - nie przyjeżdżają, bo Filipek ich wcale nie interesuje. Wcześniej tłumaczyli się, że nie przyjeżdżają, bo on jest za mały i nic nie rozumie. Tymczasem, ostatnio teściowa poprosiła mnie, żebym do nich zadzwoniła, kiedy mogą przyjechać, wtedy oni od razu przyjadą. To kilka dni temu, tak zrobiłam. Zadzwoniłam.
Była godzina 8 rano. Filipek był wyspany, wypoczęty i zadowolony. Myślałam, że fajnie będzie bawił się z dziadkami. Podczas rozmowy telefonicznej, poinformowałam teściową, że przed 10. Filipek pójdzie spać. I czekamy na nich, czekamy a ich nie ma. Myślałam, że już nie przyjadą. Kładłam właśnie Filipka spać, gdy dojrzałam przez okno, że oni przyjechali. Była 9.45!!! Przecież wyraźnie prosiłam, żeby nie przyjeżdżali przed 10! Wyszłam więc do nich na dół i zaczęłam mówić, że Filipek zasypia, ale oni mieli to w dupie. Wcale mnie nie słuchali. Teściowa, wyprzedziła mnie na klatce schodowej i jak jakaś głupia biegła do mieszkania. Wpychała się siłą!!! I to nie pierwszy raz!!! Ona nie rozumie, że Filip jest zmęczony, zasypia, że potrzebuje snu. Przyjechała, więc musi wejść. Na nic nie patrzy. Kiedy inni goście przychodzą do nas, kiedy właśnie usypiam Filipka, rozumieją to i szanują. Nikt nie wpycha się siłą do mieszkania. Inni wiedzą, że dobro dziecka jest najważniejsze. Teściowa ma z tym jakiś problem, nie wie o tym, nie rozumie. A przecież Filipek jest jeszcze taki malutki.

Kto ma dziecko, ten wie, jak jest. Kiedy dziecko zasypia potrzebuje ciszy i spokoju, bo kiedy tylko usłyszy jakiś hałas, czy głos kogoś innego i zobaczy nową twarz to od razu rozbudza się, ponieważ jest ciekawe, co się dzieje. I już jest po spaniu.  Milion razy im to tłumaczy się a do nich nic nie dociera.
Gdy wepchali się do mieszkania, teściowa zaraz wzięła Filipka na kolana. On był zaspany, drętwy, siedział grzecznie ze spuszczoną główką. Przywieźli mu bębenek i zaczęli uderzać w ten bęben i bawić się z Filipkiem zabawkami. Jednak coś tam w głowie teściowej świtało, że Filip ma spać i po 15. min. zapytała mnie się: "może ja go nie będę rozbudzać"?!!!!! K...przecież już dawno to dawno zrobiła!!! Filip już dawno zainteresowany był zabawą!!!  Za chwilę macha ręką i do mnie:"no to już go kładź"! Myśleli, że ja pójdę do pokoju obok go usypiać a oni będą mi kąty oglądać. Całe 20 minut nabawili się z wnukiem i pojechali a potem i ja i Filip cały dzień mieliśmy zepsuty, bo nie spał i był marudny a ja nie mogłam nic w domu zrobić, ani ugotować obiadu, ani wyjść z psem na spacer, choć ten piszczał już pod drzwiami, bo chciał wyjść. 
Po dwóch godzinach dzwonię do niej, żeby powiedzieć jej, że przez nich Filip jeszcze nie śpi a ona wielce zdziwiona, że jeszcze nie usnął. Jak miał usnąć?! Przecież oni go oszukali! Był czas ciszy i snu to oni przyjechali, zaczęli hałasować, bawić się z nim zabawkami. Zburzyli mu rytm dnia. Wprowadzili dziecko w błąd i myślą, że on zaraz tak sobie uśnie. Wcale nie słuchają tego, co się do nich mówi a potem wszystkim jest nieprzyjemnie i przykro. 
Przez 8 miesięcy widzieli moje dziecko tyle, co przypadkiem spotkali na mieście. Przez rok czasu, teściowa wzięła wnuka 4 razy na spacer. Ostatnio (w sierpniu) , gdy go brała, Filip wybuchnął płaczem. Nie chciał z nią iść. I załzawionymi oczkami oglądał się za mną. Myślałam, że serce mi pęknie! Dlatego więcej nie dałam jej go na spacer. A teraz, tak nagle, zależało im na spotkaniu. Nie uwierzę... Za dwa tygodnie będą urodziny Filipka, więc może chcą nadrobić ten stracony rok, żeby nie było obciachu przy innych gościach, jak Filipek zacznie płakać na ich widok.  Nie wiem...

środa, 9 października 2013

Przespane noce. Odstawianie od piersi

Nareszcie Filipek zaczął przesypiać całe noce. Synek idzie spać po godzinie 19. i śpi nawet do 7.30!!! Czasami zdarza się, że obudzi się w nocy z płaczem, ale pogłaszczę go po główce i znów zasypia. A ja czuję się już zupełnie inaczej. Przedtem,  już ok. godziny 15. byłam padnięta i tylko spoglądałam na zegarek i nie mogłam doczekać się godziny 18. Nie mogłam doczekać się, kiedy mąż przyjedzie z pracy i mnie trochę odciąży. I szłam spać, zaraz po Filipku, koło 20. Natomiast teraz, zdecydowanie więcej mam siły i energii. Fajnie bawimy się z Filipkiem i zanim się obejrzę, zbliża się godzina 18. :)
Powoli, chcę odstawić Filipka od piersi. Do tej pory nie było to możliwe, ponieważ Filipek w nocy budził się co dwie godziny, bo chciał do cyca. Dlatego teraz, kiedy już synek przesypia całą noc, chcę spróbować. Chcę to robić stopniowo. W dzień i tak już mało razy dostawał pierś, może 2-3, za to w nocy nadrabiał. Teraz, daję mu już pierś tylko raz dziennie, tuż po przebudzeniu. Mam nadzieję, że do urodzin, wcale nie będzie chciał cyca. Cieszę się, że odstawienie go od piersi, nie będzie żadną rewolucją dla małego, tylko ten proces następuje stopniowo i spokojnie.  
Chcę przestać karmić go piersią, aby móc się dobrze przygotować na... kolejną ciążę:)  Z mężem od samego początku planowaliśmy, że o drugą dzidzię zaczniemy starać się, gdy Filipek skończy rok. Nie chcemy robić dużej różnicy wieku między rodzeństwem a i nam będzie o wiele łatwiej, pod wieloma względami. Jednak, gdy pomyślę, że ten czas zbliża się wielkimi krokami, jestem przerażona. Zastanawiam się, jak dam sobie radę z dwojgiem dzieci :) W takich momentach, dziękuję Bogu, że mieszkam w rodzinnej miejscowości, że jakby co, to rodzina jest pod ręką, choć wcale nie proszę ich o pomoc. Jednak, gdy tak myślę, czuję się troszkę lepiej :)
Jestem pewna - chcę mieć drugie dziecko! Nie wyobrażam sobie, żeby Filipek był jedynakiem.

11 miesięcy, 2 tygodnie i 1 dzień

środa, 2 października 2013

Ciii...

Ciiiiiiiicho, żeby nie zapeszyć! Mój synek, CHYBA, zaczyna przesypiać całe noce :) To już czwarta noc! Mam nadzieję, że tak już zostanie.
Filipek zaraz skończy rok a do tej pory, budził się do cyca, co dwie godziny, czasami częściej. Gdy rano wstawałam, byłam już bardzo zmęczona. Maruda doradziła mi, żeby w nocy dać dziecku do picia wodę zamiast cyca. Wtedy dziecko stwierdzi, że na wodę to nie opłaca się budzić i będzie spać. Na początku byłam sceptyczna, bo on czasami w nocy bardzo dużo jadł i bałam się, że jak mu nie dam piersi to będzie głodny. Jednak wyczytałam, że już 8-miesięczne niemowlę, nie potrzebuje karmienia w nocy. Dziecko powinno przesypiać całe noce a przynajmniej 5-6 godzin ciągiem. Zaczęłam więc działać.
Za pierwszym razem, Filipek wypił prawie pół butelki wody! Pomyślałam - był głodny a ja dałam mu wodę! Kiedy obudził się ponownie, znowu dałam mu wodę, ale on nie dał się już nabrać. Wiedział, że to nie ciepły cycuś mamy tylko butelka. Rączkami ją odtrącał, płakał, nie chciał jej. Wtedy dałam mu smoczka i szybko położyłam do łóżka. Płakał jeszcze, ale za chwilę usnął. Następnym razem było podobnie. Pomyślałam, że to są tortury dla niego, że koniec już z tym. Jednak dzieci i ich natura są o wiele mądrzejsze od nas :) Nie ma obaw, że dziecko będzie spało głodne. Gdy będzie głodne, będzie budziło się do skutku, dopóki nie dostanie jeść. I kiedy, Filipek budził się za pierwszym razem na karmienie, podawałam mu wodę a gdy ponownie obudził się jeszcze szybciej niż zazwyczaj oznaczało to, że faktycznie jest głodny i dawałam mu pierś. No i zaczął się budzić coraz mniej... co trzy godziny :) Kiedy zobaczył, że nie ma cyca tylko jest woda płakał, ale gdy go tylko położyłam do łóżeczka od razu zasypiał. Wtedy wiedziałam, że nie jest głodny, tylko chce się przytulić do cycusia. 
Gdy zachorował, zaczęłam podawać mu tylko pierś, ale i tak Filipek dużej spał. Myślałam, że to przez gorączkę. Jednak teraz, Filipek jest zdrowy jak rybka i nadal śpi. Po 19. zje kolację, ok 23. obudzi się, weźmie łyka wody i budzi się dopiero o 5 rano!!!! Ale wtedy daję już mu cyca, bo 10 godzin bez jedzenia to i tak bardzo dużo.
Teraz ja mam problem. Synuś śpi a ja nie mogę. Organizm mój przyzwyczaił się do nocnego wstawania i chcąc nie chcąc, często budzę się w nocy i czuwam, czy wszystko ok. Hihihi :)

Tydzień temu, pojawił się nowy ząbek- prawa dwójka. To już piąty!  

poniedziałek, 30 września 2013

Wątpliwości

Powoli zaczynam żałować decyzji o przeprowadzce na wieś. Pod względem mieszkaniowym, mamy o wiele lepiej niż tam, ale poza tym... Jestem rozczarowana. Sama nie wiem, czego oczekiwałam, czego spodziewałam się. Pomimo, że to moja rodzinna miejscowość, czuję się tutaj wyobcowana, nie pasuję tutaj. Tutaj jest prawdziwy zaścianek mentalny i w ogóle cywilizacyjny. Najpierw, pięć lat żyłam w dużym mieście, kolejnych pięć w dużym miasteczku a teraz tu. Przez okres studiów żyłam jakimiś wzniosłymi ideałami a tutaj to wszystko zderzyło się z rzeczywistością i nie ma żadnego znaczenia. Nauka, kultura, sztuka, co to w ogóle jest? Nie łatwo mi się tu odnaleźć.
Tu niczego nie ma. Nie ma gdzie wyjść, nie ma żadnych imprez kulturalnych, nie można niczego kupić. Nawet głupiego, mojego ulubionego jogurtu, czy sałatek warzywnych. Wszystko muszę kupować przez internet. Raz na jakiś czas, jedziemy do miasta, ale gdy jedziemy z dzieckiem, to tylko po najpotrzebniejsze rzeczy, bo nie chcemy Filipka męczyć i ciągać po sklepach. 
Boję się, że rozwój intelektualny Filipka, skierowaliśmy na porażkę. A on jest takim bystrym, mądrym chłopczykiem. Uwielbia oglądać swoje książeczki. Tymczasem tutaj, nie ma żadnego koła zainteresowań, żadnych zajęć pozalekcyjnych ani organizacji czasu wolnego. Kiedy miałam praktyki w szkole, w mieście, tam uczniowie w ciągu trzech tygodni, omówili dwie lektury, natomiast tutaj omawiają dwie w ciągu roku!!! Sama uczyłam się tu więc wiem, jak jest. Nauczyciele nie dają dobrego przykładu uczniom, nie zarażają ich swoją pasją, nie inspirują, nie motywują. Tutaj, nauczycielka wychowania fizycznego przychodzi na lekcje w jeansach, rzuca tylko piłkę i mówi: "róbta, co chceta" a sama przez cały dzień siedzi na ławce i pije kawę. W mieście, nauczycielka zawsze na w-f przebierała się w dresy i z nami ćwiczyła, starała się nas czegoś nauczyć. I dopiero w liceum, nie tutaj, zaraziłam się pasją i miłością do książek. I zupełnie gdzie indziej, pokochałam sport. Stąd nie wyniosłam niczego. Boję się, że Filipek zmarnuje tutaj swój talent. 
Jednak z drugiej strony, tam nie było możliwe, życie na czwartym piętrze. Tam bylibyśmy wiecznie sami. Tutaj mamy rodzinę.
Sama nie wiem. Biję się z myślami. Zastanawiam się, czy dobrze zrobiliśmy. 

niedziela, 29 września 2013

Nienawidzę go! I siebie!

Nienawidzę go! I siebie za to, że nie potrafię stworzyć synkowi szczęśliwej, kochającej się rodziny. Za to, że musi patrzeć na okropne rzeczy i wszystkiego słuchać. Jak go nie ma, jestem zupełnie inną osobą, inną mamą. Jestem wtedy spokojna, uwielbiam bawić się z synkiem, uśmiecham się, choć dusza boli. Dla niego jestem śmieciem, nikim i tak też się czuję.

piątek, 27 września 2013

Samochód Filipka. Czekamy na tatę. Choroba

Kupiłam Filipkowi duży samochód taki, na który można go posadzić, z różnymi przyciskami, z melodyjkami i schowkiem pod siedzeniem. Z żadnej zabawki Filipek nie cieszył się tak bardzo, jak z tego samochodu! Najpierw, chyba przez godzinę, tylko siedział koło auta z wytrzeszczonymi oczkami, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi przed sobą. Paluszkiem pokazywał auto i podziwiał. Aż w końcu zabrał się do zabawy. Filipek ogląda swój samochód z każdej strony, przewraca go na bok i patrzy, co samochód ma pod spodem, kręci kołami. Przy tym jest taki skupiony, taki przejęty. A w schowek, chowa swoją maskotę-myszkę a potem ją wyciąga. I w ten sposób bawi się pół dnia. Włączy melodię i sobie nuci pod noskiem, śmiesznie tańczy. Jaki on jest zachwycony tą zabawką!
Naprawdę zadziwia mnie ten chłopczyk. Jest bystrzejszy od swojej mamy :)
Codziennie, wypatrujemy z Filipkiem w oknie, kiedy tata przyjedzie z pracy. Romek zawsze pomruga Filipkowi światłami w samochodzie a on jest przeszczęśliwy. Kiedyś, czekaliśmy na Romka, na ulicy, przed blokiem. Zauważyłam, że daleko jedzie jakiś samochód, ale nie byłam pewna, czy to Romek, czy nie, więc nie mówiłam nic synkowi. Natomiast Filipek nie miał żadnych wątpliwości. Od razu usłyszałam pełne radości: "e,e,e". On pierwszy dojrzał, że jedzie taki samochód, jak ma tatuś. Filipek doskonale wie, że tata ma czerwony samochód i w mieście pokazuje paluszkiem, wszystkie czerwone auta :)
Wieczorem, kiedy bawiliśmy się z Filipkiem w pokoju, na dywanie, on podszedł na czworakach do balkonu i nagle usłyszałam: "e,e,e". Wiedziałam, że chce mi coś pokazać, więc podeszłam do balkonu. Filipek wypatrzył tatę spacerującego z naszym pieskiem.
Pogoda nie sprzyja spacerom, ale mimo to nie siedzimy w domu. W chłodniejsze dni, Misiu śpi na dworze nawet 3 godziny. Schodzę się wtedy tyle, że aż nogi bolą, ale chcę, aby dobrze się wyspał, ponieważ w domu, śpi średnio pół godziny-godzinę. Podczas spacerów nieraz zmarzłam, aż zaczęło boleć mnie gardło. I niestety, zaraziłam Filipka. Rano, zaczął kichać, aż pojawił się wodnisty katar. Po południu, czułam, że jest cieplejszy niż zazwyczaj, ale myślałam, że zgrzał się zabawą. Natomiast w nocy byłam przerażona. Filipek był gorący, jak piekarnik, miał już 39,5 stopni gorączki. Dałam mu czopek i co chwilę lulałam w ramionach, bo nie mógł spać, nie mógł swobodnie oddychać, bo wszystko miał zatkane. Pojękiwał. Czopek pomógł. Na następny dzień poszliśmy do lekarza. Ja mam antybiotyk i Filipek jakieś leki. W aptece zostawiłam 200 zł. I teraz siedzimy w domu. Całe dni sami. Romek właśnie rozpoczął już naukę w szkole, w domu jest o 21. Synka będzie teraz mało kiedy widział, bo on już dawno śpi i my praktycznie też nie będziemy widywali się, ponieważ o 21. ja idę spać, bo całą noc wstaję, żeby nakarmić Filipka. I we wszystkie soboty i w niedziele też ma być w szkole. Nie wiem, jak to będzie z nami, z naszą rodzinką. 

To już 11 miesięcy i 3 dni!

niedziela, 8 września 2013

Buziaczek od synka!

Jakiego fajnego mam synka! On jest już takim dużym i mądrym chłopczykiem. Codziennie zaskakuje nas nowymi umiejętnościami. Zwraca uwagę i pokazuje nam takie rzeczy, których my z Romkiem w ogóle nie zauważylibyśmy i przeszlibyśmy obojętnie obok tego. Wszystko obserwuje, wszystkim zachwyca się. Na spacerze pokazuje ptaszki, drzewa, kwiatki, samochody. W sklepie dojrzy ukochane zegarki i mało z wrażenia z wózka nie wypadnie i krzyczy te swoje: "e,e,e". Podczas kąpieli, gdy z wanny poleci gdzieś bańka mydlana przez całą łazienkę, on ją dojrzy i pokazuje nam paluszkiem. Filipek najbardziej uwielbia zegarki i światełko. Wie też, gdzie są obrazki, gdzie mamusia ma kwiatki, gdzie jest portret taty, Filipka i misia. Na czworakach, podejdzie do okna i obserwuje dzieci bawiące się na placu zabaw, czy ptaszki. Kupiliśmy Filipkowi sporo zabaweczek popularnej firmy a Filipek wcale się nimi nie bawi. On uwielbia swoje książeczki! Weźmie książkę do rączek, położy się na pleckach, nogi zadrze do góry, żeby przytrzymać książeczkę i ogląda ją. Albo siada w rozkroku, książeczkę ma między nóżkami i skupiony ogląda obrazki. Większość dnia spędza z książkami. Poza książkami, Filipek lubi maszerować po naszym mieszkaniu i zwiedzać wszystkie kąty, otwierać szafki, szuflady, bawić się drzwiami. Uwielbia też zabawy z naszym psem. Gdy tylko zobaczy piłkę psa od razu po nią idzie, bierze ją w rączki i podnosi do góry lub stuka nią o ziemię i obserwuje naszego piesia. A wtedy Dzióbek jest tuż obok niego i próbuje odzyskać swoją piłkę, ale robi to bardzo ostrożnie i delikatnie. A gdy piłeczka wyślizga się Filipkowi z rąk on wykorzystuje okazję, łapie piłkę i z nią ucieka. A wtedy Filipek podąża za nim.
Filipcio już nie pełza, już raczkuje. Bystro wstaje, przytrzymując się kanapy, czy mebli. Już nie upada, na prostych nóżkach na pupę, tylko klęka, najpierw na jedną nóżkę, potem na drugą i siada. Potrafi także zrobić papa i... dać buziaka!!!! Filipek nieśmiało nachyla się do mnie, otwiera buźkę tak jak karp i dotyka mojego policzka :))) Buziaczek od synka- najsłodszy na świecie.
10 miesięcy, 2 tygodnie, 1 dzień


sobota, 31 sierpnia 2013

Wszędzie pełno jest Filipka

Przez ten urlop, Romek tak zżył się z Filipkiem, że aż w pracy chciało mu się płakać z tęsknoty za synkiem :) W pierwszy dzień, kiedy wracał z pracy, wyszliśmy z Filipkiem mu na powitanie. Gdy Filipek zauważył tatę, szybko wyprostował się w wózku. Od razu oczka mu się rozjaśniły i ogromne dołeczki pojawiły się w policzkach. Zaczął wyciągać paluszka w stronę Romka, krzyczeć swoje: "e,e,e" i zerka na mnie, czy ja widzę jego tatę. O, jak się cieszył na widok tatusia. Śmiał się w głos i podskakiwał w wózku. Romek mocno wyściskał synka.
Chyba muszę nauczyć się prosić o pomoc. Mama nigdy by mi niczego nie odmówiła, kiedy ją o coś poproszę a przecież ma prawo nie wiedzieć, czego potrzebuję. Gdy zadzwoniła, że zaraz przyjedzie do mnie na kawę, powiedziałam jej, że może wzięłaby Filipka na spacer a ja w tym czasie posprzątam trochę w domu. Nie było żadnego problemu. Obiecała, że co jakiś czas będzie zabierać Filipka na spacer. Teraz ona sama dzwoni i proponuje, że weźmie Filipka na spacer. A ja już byłam sfrustrowana tym, że w domu miałam taki bałagan a nic nie mogłam zrobić. O dziwo, teściowa również zaoferowała swoją pomoc. Zaproponowała, że dwa razy w tygodniu, będzie zabierać Filipka. I stał się cud. Po pięciu miesiącach, w końcu wzięła Filipka na obiecany spacer. Zobaczymy, jak dalej będzie. 
Kocham mojego synka, uwielbiam zajmować się nim, ale czasami, gdy tyle rzeczy nazbiera się do zrobienia a ja nie mam jak się za to zabrać, jestem wkurzona. Potrzebuję wytchnienia, złapać duży oddech.  Chcę czasami zająć się czymś innym a potem jeszcze z większą radością, mogę oddać się Filipkowi, poczytać mu książeczki, pozwiedzać z nim mieszkanie, czy pospacerować po mieście. 
A Filipka wszędzie jest pełno. Otwiera wszystkie szuflady, szafki, opiera się o meble i sam wstaje. Główkę ma trochę poobijaną. Teraz nawet strach zostawić go samego w łóżeczku, bo cały czas wstaje. A jaki jest mądry. Wiedzę chłonie jak gąbka. Umie pokazać, gdzie są książeczki, gdzie jest piłeczka, gdzie jest Pan Jezus, gdzie mamusia ma kwiatki itp. W okienku balkonowym wygląda i obserwuje, jak bawią się dzieci, patrzy, czy są ptaszki. Moja mama była w szoku, ponieważ, kiedy spacerowała z nim w mieście, on pokazał jej drzewo z jarzębiną. On wie, jak wygląda to drzewko, bo często dotykał jarzębinę u mamy w ogrodzie. I gdy dostrzegł w mieście, wyciągnął paluszka w kierunku jarzębiny i krzyczał: "e,e,e" :)
Filipcio ma już cztery ząbki. Wszystkie jedynki :)
10 miesięcy, 1 tydzień

środa, 21 sierpnia 2013

Czasami bywa ciężko

Urlop, urlop i po urlopie... Nie wiadomo, kiedy minął. Dużo było oczekiwań a wyszło jak zawsze. Zero odpoczynku, zero leniuchowania, mało snu. Niedawno przeprowadziliśmy się tutaj, więc mnóstwo rzeczy było jeszcze do zrobienia w domu: położyliśmy w kuchni płytki i malowaliśmy ją, trzeba było poobrabiać okna, pomalować balkon i jeszcze było sporo innych, pracochłonnych, rzeczy do zrobienia. Więc Romek robił a ja zajmowałam się synkiem. Kiedy skończył, on spacerował z Filipkiem a ja prałam, sprzątałam ten syf, gotowałam. I tak minęło...
Teraz Filipkowi wychodzą kolejne ząbki, cierpi w nocy, nie śpi i ja też. W nocy wstaję tak często, że nie raz mam wrażenie, że zegarek zepsuł się i stoi w miejscu.
Tak gadałam na teściową, że wcale wnukiem się nie zajmuje, że nie weźmie go na spacer ani w niczym nie pomoże, ale moja mama jest taka sama. Owszem, przyjedzie do niego, posiedzi godzinę albo dwie a potem idzie. Jednak, odkąd tutaj mieszkamy, też ani razu nie wzięła go na spacer, żebym sobie posiedziała sama w domu i trochę odpoczęła. Jeśli spacerujemy to w trójkę i zawsze wtedy, kiedy przypadkowo spotkamy się na mieście. Gdybyśmy z Romkiem nie jechali trzy razy do miasta, po zakupy, to wcale nie miałaby okazji pospacerować z wnukiem.
Co to za różnica, czy mieszkamy tutaj, czy tam jak w wychowaniu syna jestem skazana tylko i wyłącznie na siebie?! Od rana do nocy i przez całą noc!!!!!!!! Tylko doradców jest mnóstwo. Przeprowadziliśmy się, bo rzekomo miało mi być lżej a nie jest!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Przemęczona

Filipek nie ustaje w swoich zmaganiach. Cały czas pełza, wszędzie zagląda, wszystkiego musi dotknąć. Nie ma ani jednej sekundy, żeby usiadł sobie i odpoczął. Nie wiem, skąd on ma tyle siły i energii. Ciągle bawi się drzwiami, zamyka je i otwiera, szuflady również. Muszę uważać, żeby nie przyciął sobie paluszków. Gdy zabieram go od mebli on potrafi ze sto razy tam powracać, aż do skutku. Jest bardzo wytrwały w swoim dążeniu do celu a ja czasami nie mam już siły. Kupiliśmy różne zabezpieczenia na meble, ale i tak trzeba uważać. Filipek cały czas próbuje wstawać a ja muszę być przy nim, żeby czasem nie rozjechały mu się nóżki i żeby nie upadł. Naprawdę, pilnowanie go i bieganie za nim jest bardzo męczące. Ubieranie go albo zmienianie pieluszki też jest prawdziwym wyzwaniem. Filipek kręci się na łóżku w jedną stronę i w drugą, potem szybko przekręci się na brzuch i ucieka. Chwilkę odpocząć można jedynie wtedy, gdy śpi, ale to zaledwie dwa razy dziennie po godzinie. Mogłabym włączyć dziecku telewizor i mieć spokój, ale nie chcę uczyć go bezmyślnego wpatrywania w ekran. Z tego byłoby więcej szkody niż pożytku. Mój synek do tej pory nie widział telewizji na oczy. I całą noc wstaję do karmienia, co dwie godziny. Filipek ma ustawiony jakiś wewnętrzny, biologiczny zegar, bo zawsze budzi się o stałych porach: 21., 23., 1.w nocy, 3., 5., i o 6. rano zaczynamy dzień. Nie wspomnę już o tym, że wcale nie mam czasu dla siebie. Filipek zasypia po 19., ale wtedy jestem tak zmęczona, że już nic mi się nie chce, na nic nie mam siły. 
Jestem przemęczona a od września wszystko zapowiada się jeszcze gorzej... Prawdopodobnie, Romek będzie miał szkolenia i nie będzie go w weekendy, przez dwa lata... A planujemy jeszcze drugie dziecko. Nie wiem, jak ja sobie poradzę... :(  
Codziennie Romek ma kontakt z Filipkiem zaledwie przez godzinę, ponieważ wraca z pracy po 18.  Wtedy zazwyczaj Filipek je deserek, zaraz potem go kąpiemy i nasz Misiu idzie spać. Od kilku tygodni, Romek ma urlop wypoczynkowy i dopiero teraz zdał sobie sprawę, że opieka nad dzieckiem to wcale nie jest taka prosta sprawa. Wcześniej miał do mnie pretensje, że ja ciągle jestem zmęczona a dopiero teraz przekonał się,  ile to pracy jest przy dziecku, ile odpowiedzialności i obowiązku, że trzeba non stop przy nim być i czuwać, żeby mu się krzywda nie stała. Nawet do toalety strach pójść, bo nie wiadomo, co za chwilę wymyśli, co zrobi i gdzie pójdzie sobie Filipek. Też nie dojadam, bo po prostu nie mam jak ugotować obiad. Nie jestem w stanie, jednocześnie pilnować Filipka i gotować. 

I mamy trzeciego ząbka! Górną, lewą jedynkę. Lada dzień i pojawi się druga górna jedynka.
9 miesięcy, 2 tygodnie i 5 dni

niedziela, 4 sierpnia 2013

Cyk-cyk

Gdy Filipkowi coś się podoba, wyciąga rączkę w danym kierunku i woła: "e,e,e",  tak jakby chciał powiedzieć: "spójrz". A Filipkowi wszystko się podoba. Rano, kiedy tylko oczka otworzy,  jest zadowolony z życia i pełen zachwytu do świata, do każdej rzeczy. Rozgląda się po swoim pokoiku i pokazuje rączką: kolorową tęczę, obraz, światełko, zegarek i wzdycha z wrażenia.
Filipek ma obsesję na punkcie zegarków. Gdy miał pół roczku, potrafił już pokazać oczkami, gdzie wisi cyk-cyk w jego pokoju. W naszym miasteczku, na ratuszu, wiszą trzy duże zegary. Filipek doskonale wie, w którym miejscu one się znajdują. Zawsze, gdy tam idziemy, wyciąga rączkę do nich i je pokazuje a potem aż skacze z radości w wózku, aż cały wózek się trzęsie :) Niedawno, kupiliśmy mu książeczkę pt. "Lokomotywa". Filipek leżał z Romkiem na dywanie i tata czytał mu książeczkę. Na pierwszej stronie jest ilustracja przedstawiająca duży dworzec i lokomotywę. Na tym dworcu Filipek wypatrzył malutki zegarek. Położył paluszki na tym zegarku i zaczął krzyczeć z radości: "e,e,e". Romek był w szoku, bo on nie zauważył tego zegarka, dopiero Filipek mu pokazał :)

Romek długo czekał,  żeby usłyszeć z ust synka słowo: "tata", ale w końcu doczekał się i jest przeszczęśliwy. 
9 miesięcy, 1 tydzień, 4 dni

wtorek, 30 lipca 2013

Wypadek

Zdążyłam pochwalić się, że mój synek samodzielnie już wstaje a na następny dzień omal nie doszło do tragedii.
Rano, położyłam Filipka do łóżeczka, żeby się zdrzemnął i wyszłam z pokoju. Od dawna zasypia on samodzielnie. Słyszałam, że nie śpi, że jest czymś zajęty, aż nagle usłyszałam huk. Nie miałam pojęcia, co się stało, co to spadło, ale zerwałam się na równe nogi i zobaczyłam, że Filipek leży na podłodze! Wypadł z łóżeczka! Zrobiło mi się gorąco i słabo. Boże, przez ułamek sekundy nie wiedziałam czy on żyje!!! Czy mu stało się coś poważnego czy nie!Patrzę a Filipek spogląda na mnie, w moim kierunku i słyszę, że zanosi się przeraźliwym płaczem. Odetchnęłam z ulgą, że oddycha. Szybko wzięłam go na ręce i tuliłam mocno i tuliłam. A on głośno płakał, był cały spocony od tego płaczu. Zdałam sobie sprawę, że muszę jeszcze bardziej oddać się synkowi, jeszcze więcej korzystać z tego czasu spędzonego razem z nim. Boże, mogłam go stracić! 
Łóżeczko było opuszczone tylko do połowy a ja włożyłam jeszcze do niego dwie poduszki-jaśki, żeby Filipek nie obijał sobie główki o szczebelki. Na jednym jaśku, widać było wyraźnie wgniecenie od nóżki. Filipek stanął na poduszce, bo chciał dosięgnąć obrazu z Kubusiem Puchatkiem, który wisi nad jego łóżkiem. Wtedy musiał przechylić się i wypadł. 
Na szczęście nic mu nie jest. Filipek nie pamięta tego zdarzenia. Ciągle uśmiecha się i nadal kombinuje, co by tu przeskrobać a ja na samą myśl o tym wydarzeniu dostaję gęsiej skórki.

niedziela, 28 lipca 2013

A ja sam już wstaję... :)

Rośnie mi synuś, oj rośnie. I to bardzo szybko. Codziennie zachwyca mnie swoimi nowymi umiejętnościami. A mnie czasami brakuje takiej malutkiej istotki, zupełnie niewinnej, bezbronnej. Czuję, że Filipcio powoli oddala się ode mnie. Oczywiście, nie dosłownie, ale kiedyś, gdy leżeliśmy razem w łóżku, on leżał przy mnie tak grzecznie, spokojnie, był we mnie taki wpatrzony. Mogłam go przytulać, ile chcę, całować a teraz... Teraz to wszystko w około jest ciekawsze i fajniejsze od mamy. Filipek zaledwie kilka sekund poleży koło mnie a potem szybko robi przewrót na brzuch i... rusza w świat. Musi dokładnie obejrzeć nasze ściany w pokoju, parapet, szafę. Długo w miejscu nie usiedzi. Tak samo jest na dworze. Już nie trzyma się blisko mamy, bo chce wszystko zobaczyć, dotknąć, włożyć do buźki. Interesuje go wszystko: ziemia, kamienie, babci kwiatki, kotek. Na brzuszku przemierza cały ogródek, wzdłuż i w szerz. 
Kiedy mąż przyniósł mi z piwnicy orbiterek, umyłam sprzęt i tak siedziałam na kanapie, przyglądałam się mu i czekałam na motywację do ćwiczeń. Nagle synek doczołgał się do pedałów, złapał je obiema rączkami i nagle, w jednej chwili, podciągnął się na nie a potem szybko przełożył rączki wyżej i samodzielnie wstał, przytrzymując się orbiterka. Byłam w szoku. Filipek stał z nóżkami szeroko rozstawionymi, troszkę chwiał się. Nigdy jeszcze samodzielnie nie wstał a teraz poszło mu to tak gładko. Jakby robił to od dawna. Mój odważny zuch :)
Ostatnio, kiedy Filipek jest czymś zafascynowany, pokazuje rączką przedmiot, który mu się podoba i z zachwytu, cichutko szepcze takie krótkie "e,e,e" :)



Filipek jest bardzo zżyty z naszym pieskiem. Kiedy Dzióbek jest na balkonie Filipek ani na krok nie odchodzi od balkonu, kuca tam i puka w szybę do psa. Kiedy wpuszczę Dzióbka do mieszkania, Filipek zaczepia go. Pełza do jego piłeczki, bierze ją w rączkę i wyciąga do niego dłoń z piłką a wtedy Dzióbek podchodzi do Filipka, wącha jego główkę i liże go a potem delikatnie zabiera mu z rączki piłeczkę i siada z piłką dalej. Kiedy Dziób widzi, że Filipek znowu zbliża się do niego, zabiera piłkę i siada znowu metr dalej a Filip ciągle za nim podążą i tak w kółko. Niezłą mają zabawę :)
9 mies.,  4 dni




Takiego spotkania to jeszcze nie było. Phi...

Wczoraj byliśmy z wizytą u... teściów. Nie spodziewali nas się, ale szczerze ucieszyli się z naszych odwiedzin. U nich w domu było gwarno, bo przyjechała do nich na wakacje wnuczka a poza tym mieszka jeszcze z nimi ich syn- ten, którego tyle lat spłacaliśmy długi. To zupełnie popsuło nasze relacje z rodziną męża. Jednak już dawno odpuściliśmy to wszystko, bo szkoda tylko było naszych nerwów i zdrowia. Takiego spotkania nie było od 7(?) lat. Ani razu nie spotkaliśmy się w tym gronie, od kiedy tak nas oszukał. Więc to była przełomowa wizyta. Było bardzo fajnie, miło. Filipek noszony był z rąk do rąk i przez wszystkich (przez babcię też) całowany i chrupany. A Karolinka, jego 8-letnia kuzynka, była bardzo zafascynowana Filipkiem. Opiekowała się nim, jak osoba dorosła i cały czas do niego mówiła: "Filipek, jaki ty jesteś fajny". Gdy odjeżdżaliśmy, żegnała się z nim tak, jakbyśmy żegnali się na zawsze. Wzięła jego buźkę w rączki i wycałowała mu główkę. Potem, otworzyła jeszcze drzwi samochodu z drugiej strony, od strony Filipka  i jeszcze raz cmoknęła go w główkę. 

poniedziałek, 22 lipca 2013

Nasz rozkład dnia

Jak ten czas szybko leci. Masakra! Filipek za dwa dni skończy 9 miesięcy! Zanim się obejrzymy a trzeba będzie zamówić tort na jego pierwsze urodziny.
Uwielbiam chwile spędzone z moim synkiem. To już taki duży i mądry chłopczyk. Oczka ma takie bystre, wszystko zauważy, nic nie umknie jego uwadze. Trzeba go pilnować na każdym kroku. Pełza po całym mieszkaniu, z jednego pokoju do drugiego. Sam też zwiedzi sobie kuchnię i łazienkę. Otwiera drzwi, szuflady, sięga po kable, wkłada palce do kontaktów elektrycznych. Ze sto razy trzeba odkładać go na miejsce do zabawek a on dalej swoje. I tylko ciągle się uśmiecha i uśmiecha. Nawet rozumie, kiedy mówi się do niego, że nie wolno, bo wtedy podejrzliwie uśmiecha się i dwa razy szybciej podąża, aby wziąć to, czego nie może.
Ostatnio, mamy pobudki o 7. rano. Zmieniam synkowi pieluszkę i daję cyca. Potem on pełza po mieszkaniu a ja sprzątam i szykuję dla niego obiad. Moje obiadki bardzo mu smakują. Jestem w szoku, że wcina takie duże porcje. O 9. rano Filipek ucina sobie drzemkę a potem idziemy na spacerek. Tatuś teraz ma urlop, więc spacerujemy z nim na zmianę. Kiedy wychodzi z Filipkiem z bloku, on od razu spogląda w okna, wcale nie musi długo szukać, bo wie, które są nasze. Kiedy pokazuję mu się w oknie, Filipek skacze z radości, aż cały wózek się trzęsie. Około 14.  wracamy na obiadek a później jest różnie: jeśli jest zbyt upalnie, Filipek bawi się w domku a jeśli nie jest za gorąco to dalej spacerujemy.
Filipek ma stałą porę kąpieli i snu. Koło 19. kąpiemy go razem z Romkiem, bo samemu już nie utrzyma się go w wannie. Filipek chlapie na całą łazienkę i w wodzie uprawia akrobatykę. Wygina się na wszystkie strony, chce wszystkiego sięgnąć, próbuje już raczkować i wstać. Już jego wanienka zrobiła się za mała. Po kąpieli daję mu cyca i odkładam go do łóżeczka a on przekręca się na lewą stronę i samodzielnie zasypia. W nocy budzi się co 2-3 godziny do cyca. Najlepsze jest to, że gdy karmię Filipka na łóżku a on się już naje, szybko przewraca się na brzuszek, z uśmiechem spogląda na cyca i rączką go poklepuje.
Kilka dni temu, przyjechał mój tata z zagranicy po moją mamę i brata. Filipek nie widział dziadka przez 2,5 miesiąca i ... już go nie pamiętał. Dziadek jak był to nosił cały czas Filipka na rękach, spacerował z nim, ale czas robi swoje. Filipek nie cieszył się na widok dziadka, ale też nie płakał. Wyczuł, że tata kocha dzieci. Tata mówił, że Filipek jest już dwa razy większy niż był jak wyjeżdżał.
8 miesięcy i 4 tygodnie

Moje największe szczęście, moja radość.

niedziela, 7 lipca 2013

A ja pełzam...

Filipek jest bardzo żywy, ruchliwy. Ciężko zrobić w domu cokolwiek, choćby obiad, bo trzeba go non stop pilnować. Pełza po całym mieszkaniu z prędkością świetlną. W kilka sekund przemieści się z dużego pokoju, przez długi korytarz, do kuchni. Wszystko go ciekawi, wszędzie zagląda. Otworzy już sobie drzwi, gdy wypełznie z pokoju, zamyka po sobie. Po drodze do kuchni, napotyka dużą komodę, musi tam pootwierać szuflady, sprawdzić, co tam mama trzyma. Zajrzy też do legowiska psa w poszukiwaniu jego piłeczek a jak nic nie znajdzie to pełza dalej, do kuchni, prosto do misek psa i rozlewa wodę. Kilkanaście razy odnoszę go do pokoju a on z powrotem pełza do kuchni i jest zadowolony.
W pokoju porozwala moje książki z dolnych półek, ciągnie zasłony, włącza kino domowe. Chociaż telewizji wcale nie daję mu oglądać. Z małego, szklanego(!), stoliczka sięgnie już prawie wszystko. U niego w pokoju powiesiłam długie firanki, makarony. Łóżko mamy tam koło okna i zanim uśpię Filipka on ze sto razy pełza po łóżku do tych firanek i je ciąga.
Kupiłam synkowi do pokoju piękną lampkę nocną, z diamencikami. Gdy rano świeci słońce i odsłaniam roletę, cały pokój jest w tęczy. Filipek jest zachwycony. Próbuje złapać tęczę. A kiedy w nocy zapalam lampkę Filipcio od razu zerka na ścianę, by obserwować cienie i kolory.
Uwielbia też baloniki. Ostatnio, na imprezie w parku, kupiliśmy mu z tatusiem olbrzymiego balonika-króliczka nadmuchanego helem. Filipek cały czas bawił się tym balonikiem, trzymał wstążkę od balonu i wymachiwał rączkami.
Kiedy zapytam się jego, gdzie jest cyk-cyk, on od razu spogląda na zegarek. Kiedy pytam się, gdzie jest światełko, on spogląda na światło. Wie też, gdzie jest Dzióbek- nasz piesek, gdzie są piłeczki, książeczki. Pokaże też, gdzie wisi obraz Kubusia Puchatka, gdzie jest portret Filipka "jak był malutki" i gdzie jest portret Filipka z misiem. Mądry chłopczyk.
A kogo na ulicy nie spotkam, wszyscy mówią, jaki jest to śliczny chłopiec, jaki czysty, zadbany, wystrojony. Dziecko mi zauroczą :)
8 miesięcy, 1 tydzień i 6 dni

Mały czytelnik


sobota, 29 czerwca 2013

Mój mały króliczek

Marzenia spełniają się!
Tyle czasu marzyłam o nim, śniłam, czekałam na cud. 
Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, byłam najszczęśliwsza na świecie. Tak bardzo nie mogłam doczekać się, kiedy wezmę moje maleństwo na ręce, kiedy je mocno przytulę i wycałuję.
Teraz już  mam mojego kochanego synka! Mam na co dzień, jego piękny, szczery uśmiech, radosne okrzyki, bystre oczka, malutkie rączki i stópki. 
8 miesięcy i 5 dni

Mój mały króliczek, tuż po przebudzeniu. 

wtorek, 25 czerwca 2013

Za Filipciem teraz już trudno nadążyć. Jest taki ruchliwy i szybki. Wszystko, co sobie upatrzy to zdobędzie. Na brzuszku doczołga się wszędzie. Przemieszcza się po całym pokoju, wychodzi też sam do przedpokoju. Najbardziej interesuje go to, czym nie może bawić się, np: piłki psa, ładowarki od laptopów, komórki. A gdy nie dostanie tego, czego chce złości się i wybucha płaczem. Wtedy szybko trzeba dać mu do rączki coś innego i odwrócić tym jego uwagę :)
Ciężko jest zrobić cokolwiek w domu, bo co chwilę trzeba sprawdzać, co robi Filipek, czy nie ma niczego w buźce. Ostatnio zorientował się, że jak postuka mocniej w organki to wylecą baterie i robił to specjalnie a potem wkładał baterie do buzi. Trzeba było organiki taśmą skleić, żeby więcej nie mógł tego zrobić. Filipek otwiera już szafki i szuflady, włączył kino domowe, ale nie na pilocie, bo to byłoby zbyt proste dla niego tylko naciskał przyciski pod telewizorem. A żeby ubrać go do wyjścia z domu to nieźle się napocę. Tak się wierci, obraca na wszystkie strony. Wszystko co zobaczy, chce dotknąć, posmakować.
Gdy zobaczy obce twarze poważnieje. Czasami płacze, gdy ktoś za naruszy jego bezpieczną przestrzeń. Na widok swojej babci-teściowej też. A ona do niego: "Filipek, co ty taki jesteś?". Myśli, że jak go raz (dokładnie: RAZ w ciągu ośmiu miesięcy) na ręku trochę ponosiła to będzie on skakał z radości na jej widok. 
Od tygodnia zaczęłam kupować młode warzywka i sama robię obiadki dla synka. Na początku byłam załamana. Filipek przyzwyczajony był do słoiczków Gerbera i moje obiady wcale mu nie smakowały. Tylko spróbował jedną łyżeczkę i zaraz robił kwaśne miny, zaciskał usta i płakał. Kończyło się więc na tym, że otwierałam słoiczek Gerbera. Na szczęście, po kilku dniach, przełamał się. Teraz ulubionym jego posiłkiem są młode ziemniaczki z marchewką, mięskiem z kurczaka i buraczki. Gdy ugotowałam większą porcję, żeby schować na drugi dzień dla niego, albo zamrozić, Filipkowi tak posmakowały buraczki, że od razu opylił podwójną porcję.
Powoli też zaczynam wprowadzać mleko modyfikowane. Nadal chcę karmić synka piersią, ale niestety mój Misiu w nocy budzi się co godzinę, czasami co dwie, bo jest głodny. I on jest wykończony tym nocnym wstawaniem i ja. Nie najada się moim pokarmem, dlatego postanowiłam na noc gotować mu butelkę a w dzień dawać pierś. Oczywiście, mleko sztuczne również nie przypadło mu do gustu. Za każdym razem, co przygotowałam, musiałam wylać do zlewu. Filipek chciał po prostu cycusia. Jednak będziemy dalej próbowali. 
Kilka dni temu, kupiliśmy nowy wózek dla Filipka. Z tamtego już wyrósł a ten jest przeogromny, wysoki, mięciutki, Filipek siedzi w nim jak na tronie. Wszystko dobrze z niego widzi. I ja jestem pod ogromnym wrażeniem jak fajnie, leciutko, prowadzi się ten wózek. 
8 miesięcy i 1 dzień

środa, 19 czerwca 2013

Nasz rozkład dnia

Filipcio budzi się codziennie o 6. rano. Leży sobie wtedy grzecznie w łóżeczku, gada sam do siebie i od czasu do czasu zerka na mamę. Obserwuje, czy wstałam, czy jeszcze śpię, czy widzę jak on się bawi. Kiedy tylko nasze spojrzenia spotkają się na jego policzkach pojawiają się dołeczki. Mały łobuziak śmieje się i podskakuje w tym łóżeczku i krzyczy te swoje: "aaaaaaa". Ja staram się jeszcze trochę poleżeć, pospać, ale kiedy słyszę synka jest to niemożliwe. Leżę więc jeszcze kilka minut i wstaję.  Zmieniam synkowi pieluszkę, karmię a potem kładę w dużym pokoju na kocyku. Filipek bawi się a ja ogarniam mieszkanie, krzątam się po kuchni. Często rano wpada do nas moja mama, przywozi mi świeże bułeczki i pieskowi jakiś smakołyk.
Około 9. rano Filipek zawsze ucina sobie drzemkę. Leżymy wtedy na łóżku w jego pokoiku, ja daję mu cyca, potem pieluszkę tetrową. Bez niej nie uśnie. Filipcio wtula swoją buźkę w pieluszkę i kładzie się na boczku a ja głaszczę go po czółku, po włoskach, po pleckach...
 Lubi też gdy moim noskiem dotykam jego noska. Filipek wtedy tak wpatruje się w moje oczy i jeszcze uśmiecha się do mnie, chociaż oczka ma już bardzo śpiące.
Kiedy Misiu śpi w domu musi być cisza, bo dosłownie wszystko go budzi. Dlatego, żebym mogła zrobić cokolwiek w domu włączam radio, żeby trochę zagłuszyć dźwięki dobiegające z bloku a w tym czasie jem śniadanie, ubieram się i na palcach wychodzę z psem na spacer.
Gdy Filipcio wstanie ok. 11.,  karmię go kaszką i wychodzimy na spacer do mojej mamy. Czas spędzamy u niej w ogrodzie.
Między 13. a 14. idziemy do domku na zupkę. Potem Filipcio, zmęczony po upale, odpoczywa trochę w domku. Leży na kocyku i bawi się zabawkami a ja przygotowuję obiad. W tym czasie co kilka minut zaglądam do pokoju, bo on jest taki bystry, wszystko co sobie upatrzy to zdobędzie, wszędzie już się doczołga. Tak śmiesznie to wygląda, jak tymi malutkimi nóżkami odpycha się od podłogi i sunie na przód :))
Potem znów wychodzimy na dwór. Spacerujemy już po mieście, bo późnym popołudniem nie ma już takiego ruchu. Jest o wiele spokojniej.
O 18. tatuś wraca z pracy. Na jego widok Filipek piszczy z radości i aż cały się trzęsie. Romek szybko je obiad a Filipcio deserek i razem kąpiemy synka. Romek rozbiera go w pokoju a ja w tym czasie leję wodę do wanienki. Filipcio uwielbia się kąpać. Kąpiel daje Filipkowi chwile relaksu, ale także szaloną zabawę. Tymi nóżkami chlapie, ile się da. Potem wspólnie suszymy go ręczniczkiem, kremujemy i ubieramy co jest bardzo trudnym wyzwaniem. Bo Filipcio wszystko chce mieć w rączce: i pieluszkę i krem, szczotkę, chce wszystko sięgnąć, po wszystko wygina się i kręci na wszystkie strony.
Potem jak nie jest zmęczony Filipcio je kaszkę albo  gdy jest zmęczony to cyca i odkładam go do łóżeczka. Włączam cichutko kołysanki a on odwraca się na bok i samodzielnie zasypia. Lubię na niego patrzeć jak śpi. Taki mały już człowieczek. 
Niestety, do tej pory, nie przespałam jeszcze ani jednej całej nocy. Filipek budzi się czasami co godzinę, czasami co dwie, bo jest głodny...
I tak nam szybko leci dzień za dniem, że nawet nie wiem, jaki jest dzień tygodnia. 

środa, 29 maja 2013

Mam wspaniałą rodzinkę!!!

Uwielbiam mojego synka! To już taki duży chłopiec i niezwykle mądry. Bardzo dużo już zrozumie. Gdy zapytam się jego, gdzie jest cyk-cyk, on szybko odwraca główkę i spogląda na zegarek. Gdy zapytam się go, gdzie jest balonik, on zaraz spogląda na balonik. U mojej mamy też wie, gdzie jest cyk-cyk, gdzie śpi kotek. Za każdym razem musi sprawdzić, czy koteczek leży na podusi, na krzesełku, koło grzejnika. Lubi u mamy siedzieć przy stole, wtedy obserwuje całą rodzinkę i zawsze, jedną rączką, rytmicznie puka o stół. Moja mama kupiła mu kolorowy wiatraczek. Przyczepiłam go do wózka, jednak Filipcio sięgał do niego i mało go nie zjadł dlatego mama chciała przechytrzyć Filipka i ten wiatraczek przyczepiła na samym końcu wózka, w nogach. Filipcio nie mógł dosięgnąć go rączkami więc zaczął kopać w niego nóżkami. Mały cwaniaczek :)
Filipek, jak chce, to potrafi też zwrócić na siebie uwagę. Udaje wtedy, że kaszle i zaraz podśmiewa się z tego. Zawsze ma dobry humor. Ciągle się tylko śmieje i śmieje. Mruży swoje duże oczka i popiskuje z radości. Zaciska rączki w piąsteczki i aż się trzęsie. W nocy, gdy wstałam, żeby nakarmić moją Niunię, spoglądam na niego a on ma uśmiech od ucha do ucha i zaspanymi oczkami spogląda na Romka. Rozzłościłam się wtedy na Romka, bo myślałam, że on rozśmiesza Filipka w środku nocy, że chce teraz z nim się bawić. Spojrzałam więc na Romka a on spał, aż pierzyna trzeszczała. Po prostu synek, na sam widok tatusia, śmiał się w środku nocy.
Apetycik mu dopisuje. Nie mamy żadnych problemów z jedzeniem. Sadzam Filipcia na specjalnym krzesełku do karmienia a on już wie, o co chodzi. Otwiera buźkę jak ptaszek i czeka na posiłek. Dosłownie wszystko mu smakuje: kurczak, indyk, cielęcina, ziemniaki, marchewka, zupki jarzynowe. Lubi też kaszki i owocowe deserki. Często, jeden słoiczek Gerbera, to za mało jak na obiadzik.
Od jakiegoś czasu, trudno sobie z Filipkiem poradzić. Ciężko za nim nadążyć. Z dnia na dzień, stał się taki  szybki, bystry i ruchliwy. Zmienić mu pieluszkę to jest prawdziwe wyzwanie. Filipek kręci się na wszystkie strony. Wszystko chce dotknąć, zobaczyć, posmakować :) Gdy założę mu rajtuzy lub spodnie na jedną nóżkę i próbuję ubrać drugą, on tak macha tymi nóżkami, że wszystko spada i muszę ubierać go jeszcze raz.
Kiedy położę go na kocyku, na dywanie i po jakimś czasie zaglądam do niego, on jest już w innej części pokoju. Turla się, pełza. Kilka razy miał piłkę psa w buźce, innym razem wieszak, ciągnie zasłony, próbuje otwierać szuflady. Trzeba bardzo uważać na niego, wszystko chować, bo co Filipek sobie upatrzy to to zdobędzie :)
Kiedyś, zostawiłam go samego w łóżeczku, na kilka chwil, bo myślałam, że tam będzie najbezpieczniejszy i szybko wyskoczyłam z psem na spacer, pod blok. Gdy wracałam, już w klatce słyszałam przeraźliwy płacz Filipka. On w łóżeczku przewrócił się na brzuszek i za każdym razem, gdy podnosił główkę do góry, uderzał się o karuzelę. Nabił sobie małego siniaka.
Flipuś ma nowego przyjaciela, naszego piesia. Wcześniej Dzióbek bał się Filipka. Gdy tylko Filipek wyciągał do niego rączki, albo zapiszczał Dziób zaraz uciekał i chował się przed nim. Trzymał się na dystans od niego, choć gdy tylko usłyszał, że moja Niunia płacze, biegł pierwszy do niego sprawdzić, co się dzieje. A teraz Dzióbek nie daje Filipkowi spokoju. Kiedy Filipek leży na kocyku, Dzióbek podejdzie do niego, powącha mu główkę, wyliże uszko lub rączkę. A kiedy zostawiłam Filipka i Dzióbka u mamy, Dzióbek leżał koło wózka i nie ruszył się ani na krok od niego. Przez cały czas pilnował swojego małego pana. Innym razem, kiedy Filipek spał w wózku na spacerze, postanowiłam, że wejdę jeszcze do mieszkania i wezmę psa na spacer. Kiedy wyszłam z Dzióbkiem z klatki, on od razu pobiegł do wózka. Bardzo się cieszył na widok wózka. Merdał ogonkiem w lewo i w prawo, wąchał wózek i stawał na dwóch łapkach, bo chciał zajrzeć do środka i sprawdzić, czy tam leży nasz Filipcio. Kochany, wierny przyjaciel !!!
7 miesięcy i 5 dni


niedziela, 19 maja 2013

Dziecka nie oszukasz !!!

Teściowie, po naszej kłótni [klik], przez pewien czas udawali, że mnie nie znają. Gdy im trochę przeszło, teściowa zaczepiła mnie na ulicy. Znowu obiecywała, że babcia przyjedzie do Filipka i weźmie go na spacer, ale ZA DWA MIESIĄCE(!), bo wtedy będzie już na emeryturze. Tak, stara, ciężko zapracowana kobieta. Pracuje przez 2-3 godziny, bo ściemnia a dla wnuka nawet godziny w tygodniu nie może wygospodarować, choćby w weekend. Tym bardziej, że teraz jesteśmy na miejscu. I w ogóle, wstydziłaby się, zapowiadać wizytę za dwa miesiące na przód. Na pewno będzie tak jak ostatnio, też obiecywała spacer i przez 1,5 miesiąca nie znalazła czasu, żeby do niego przyjechać a potem gada, że Filipek ma przecież matkę, ma ojca.
Innym razem, kiedy spacerowaliśmy z Filipkiem, ona stała koło sklepu. Gdy nas zobaczyła "uradowana" podbiegła do nas. Była w szoku, jak Filipek szybko urósł. Zaczęła do niego coś gadać i gadać, okazując fałszywą wylewność i "uczucia", że niby babcia ciekawa, co u niego słychać, niby tęskni. A Filipcio zanim ją zobaczył był rozgadany. Zawsze całą drogę do mojej mamy gaworzy a gdy ujrzał teściową zamilkł. Ona nachyliła się nad nim a Filipek spoważniał i tak przygląda się jej uważnie i przygląda, aż nagle na jego ustach pojawiła się podkówka i grube łzy popłynęły mu po policzkach. Chłopak rozpłakał się na widok babci! Ja powiedziałam tylko, że nie zna jej i poszłam, żeby Niunia nie płakała. Potem, zdałam sobie sprawę, że źle powiedziałam. Bo tyle obcych ludzi, zaczepia mnie na ulicy, wszyscy zaglądają do wózka, do Filipka, gadają do niego, dotykają go po rączce, gilgoczą po brzuszku a on dosłownie do wszystkich śmieje się w głos. Nie boi się nikogo. A na widok teściowej od razu zaczął płakać. Dziecka nie oszuka się. Nawet takie małe dzieci potrafią odczytywać intencje dorosłych osób, nastroje, uczucia. Dziecko wie, wyczuje, kto szczerze się do niego cieszy, kto naprawdę za nim tęskni.