O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

niedziela, 28 sierpnia 2011

Denerwuję się, ponieważ wielkimi krokami nadciąga wrzesień a wraz z nim sesja. Wszystko mam zaliczone, poza seminarium. Powinnam teraz mieć obronę, ale nie mogę skończyć ostatniego rozdziału. W głowie  siedzą mi najgorsze, czarne scenariusze, promotor po nocach mi się śni… strach paraliżuje mnie… Poza tym czuję ogromną presję rodziny!!! Ciągle mają wobec mnie jakieś oczekiwania. Myślą, że wszystko jest takie proste. Już zaplanowali za mnie przyszłość: „no teraz się obronisz, pójdziesz do pracy, bo na dziecko to macie jeszcze czas”. A moja siostra, ślubu nie ma, mieszkania nie ma, żyje u obcych ludzi, wykształcenia nie ma, pracy nie ma, jej facet też nie ma stałej pracy a ona zaraz rodzi. I żyje, śmieje się, niczym nie przejmuje się i jest dobrze. Rodzice od niej niczego nie oczekują. Nie wiem co będzie i boję się tego. Czuję strach przed zbliżającym się wrześniem,  przed spotkaniem z promotorem.  Nie chcę już więcej jeździć na uczelnię, spotykać tych ludzi… Chcę zapomnieć o tym wszystkim, jednak boję się, że nadal  będzie się za mną coś ciągnęło…  
Jednak dziś nie będzie tylko pesymistycznie, ale mam też kilka pozytywnych wieści.  Na 20. września jesteśmy umówieni z notariuszem, aby  podpisać akt notarialny dotyczący wykupu mieszkania :)
Jeszcze trzy miesiące, trzy raty i spłacimy długi Romka brata. Nie mogę uwierzyć się, że to będzie koniec, tyle lat na to czekaliśmy i końca nie było widać.  Płaciliśmy za coś, czego nawet nigdy na oczy nie widziałam,  w błoto. Miesiąc w miesiąc 1000 zł za nic a raczej za dobre serce, za to, że chciało się komuś pomóc.
No i kolejna dobra wiadomość jest taka, że powoli myślimy o dziecku.  Zaczęłam zgłębiać  się w lektury dotyczące przygotowań do ciąży, macierzyństwa i wychowania. Od bardzo dawna chciałam być mamą, ale odkładaliśmy tę decyzję ze względu na studia. Teraz jestem już po studiach, na pracę w zawodzie obecnie nie mam szans, więc może teraz jest ten odpowiedni moment.  Może za  kilka lat, jak odchowam dzidzię,  sytuacja na rynku pracy się zmieni.  Na razie pieniędzy nam nie brakuje, chociaż też nie przelewa się, ale za 3 miesiące wypłaty będzie  o 1000 zł więcej. To mniej więcej tyle,  ile ja zarabiałabym.  

piątek, 19 sierpnia 2011

Wspomnienie wakacji

Moje rodzinne strony...



















niedziela, 14 sierpnia 2011

Nie ma jak w domu

Zastanawiam się czy wato jest mówić prawdę. Osobiście wolę znać prawdę, choćby najgorszą, chcę żyć  świadomie, jednak każdy jest inny i z pewnością nie wszyscy tego chcą. Po powrocie rodziców z zagranicy powtórzyłam mamie rozmowę z dziadkiem, była w takim samym szoku jak  ja,  kiedy się dowiedziałam. Jednak tego co dziadek gadał na temat taty nie powiem jej nigdy! Na następny dzień mama pojechała do  babci przywitać się, ale nie została tam dłużej. Powiedziała babci tylko tyle, że dziadek niech nie wtrąca się w życie innych, niech przestanie mieszać, że mnie jest bardzo przykro z tego powodu, że dziadek tak na mnie gada i że nigdy nie spodziewałabym się tego po dziadku. Babcia udawała, że nie wie o co chodzi i wypytywała się o to mamy,  jednak mama powiedziała tylko tyle, że powie wszystko, ale nie teraz.  Po kilku dniach pojechała do dziadków w ważnej sprawie i gdy piła z babcią kawę, dziadek wrócił ze spaceru. Był blady, zmęczony i od razu zaczął mówić, że nie będzie udawał, że nic się nie stało, że to Romek namieszał i skłócił wszystkich, że oni wcale teraz nie mogą spać w nocy, że przecież on nie chciałaby dla mnie źle i… wybuchnął płaczem. Dziadek taki silny człowiek, mocny charakter,  pewny siebie,  zdecydowany,  szlochał jak małe dziecko. Jak mama mi to powtórzyła, żal mi się zrobiło dziadka.  On ma 74 lata, nie daj boże coś stałoby się mu…  No i "skłóciliśmy" (my?) rodzinę, wszystkim teraz jest przykro, każdy ma żal do siebie a najwięcej do Romka, bo gdyby nie on wszyscy żylibyśmy w nieświadomości  i mamę zostawiliśmy w niezręcznej sytuacji. Została z tym sama. Tak myślę sobie, że teraz  trudno będzie pojechać w rodzinne strony  a nie odwiedzić dziadków. Byłam z nimi bardzo zżyta a teraz...wiem, że to co było nie wróci więcej. Przykro mi jest.  Zastanawiam się czy warto było mówić prawdę?
Zmęczeni psychicznie tym wszystkim we wtorek wróciliśmy do siebie. Tutaj jesteśmy dalej od tych problemów, jesteśmy spokojniejsi. Po przyjeździe zaczęliśmy trochę sprzątać w mieszkaniu a w międzyczasie przywieźli nam ze sklepu nową lodówkę i okazało się, że jest ona zbyt duża i nie może stać tam gdzie stała stara lodówka. I daliśmy sobie więcej roboty. Znaleźliśmy dla lodówki nowe miejsce, ale musieliśmy poprzesuwać wszystkie meble w kuchni, pościągać szafki ze ścian, od nowa wszystko mierzyć i  wiercić dziury. Kupiliśmy też w Internecie kabinę prysznicową, termin dostawy za dwa tygodnie, więc znowu będzie dużo bałaganu przy montażu. Aaaa,  i jestem bardzo zadowolona z mebli w małym pokoju, szafki są  pojemne, wreszcie nie muszę szukać po całym mieszkaniu moich rzeczy. 

czwartek, 4 sierpnia 2011

Rozmowa na osobności

Okazało się, że Romek nie powtórzył mi całej rozmowy  z dziadkiem, bo nie chciał mnie zranić. Jestem w szoku po tym, czego dowiedziałam się. Nigdy nie przypuszczałabym, że w moich relacjach z dziadkami kryje się tyle fałszu, zakłamania. Na co dzień są uśmiechy, gadki szmatki, jeszcze do niedawna byłam ich ulubioną wnusią a przynajmniej tak mi się wydawało. Wydawało mi się też, że oni cieszą się, że jako tako życie mam poukładane,  mam mieszkanie, mam za co żyć, że kończę studia. Wiele razy mówili, że zdają sobie sprawę z tego  ile trudu i wysiłku mnie  kosztowały te studia, że pomimo tych  niepowodzeń jakie miałam  nie poddałam się i wiele razy podkreślali, że jestem jedyną wnusią, która skończyła studia. Myślałam, że oni są dumni ze mnie. Nic bardziej mylnego!
Dziadek ma mnie za nieudacznika i mojego męża buntował przeciwko mnie. Pytał się go, dlaczego tyle lat studiowałam, czy nie mogłam wcześniej skończyć tych studiów. Myśli, że to wszystko jest przez  moje lenistwo, że nie chciałam, że nic nie robiłam przez te wszystkie lata,  bo co to niby jest takiego skończyć  studia. Nic nadzwyczajnego.  On uważa, że to nie jest nic trudnego, że to żaden wysiłek i żaden obowiązek. Twierdzi, że i po studiach pewnie nic nie będę miała, niczego nie osiągnę.  Poza tym twierdzi, że ja lubię rządzić, że Romek strasznie ze mną będzie musiał się męczyć przez całe życie i dlatego powinien postawić mi ultimatum, że albo przez rok czasu ja się zmienię, albo on odejdzie ode mnie. Ciekawe po czym tak stwierdził, czy po tym jak przyjechał do nas raz w ciągu trzech lat, czy podczas kilku spotkań w roku, jak my ich odwiedzaliśmy. A może uważa tak dlatego, bo  myśli, że każdy facet nie może oprzeć się piwu, tak jak dziadek,  i Romek z pewnością też nie może a że dziadkowi ciągle odmawia więc dziadek za to mnie obwinia i stąd wyciąga dalsze wnioski. Tak jak wcześniej pisałam, dla dziadka nie ważne jest to, że ktoś sobie w życiu daje radę, ciężko pracuje, uczciwie żyje  tylko ludzi ocenia po tym, czy ktoś wypije z nim piwo czy nie. Dziadek buntował też Romka przeciwko całej mojej rodzinie. Jestem w szoku, że ma on taki krytyczny stosunek do nas. Moi dziadkowie mają dwie córki. Jedna z nich, moja mama,  codziennie ich odwiedza, pomaga w różnych pracach ile może.  Do rodziców ma wielki respekt i szacunek i dlatego do tej pory oni rządzą jej życiem. Decydują w wielu sprawach, mówią co ma robić a czego nie a z dziadka zdaniem każdy w rodzinie się liczy,  dziadek jest autorytetem. Wszędzie lubi on mieszać i widocznie w naszym życiu także próbuje.  A u drugiej córki mąż-alkoholik, pije, zdradza ciotkę z kobietami w wieku jej córek, gdy wyjeżdża do pracy za granicznie nie dba o to czy ciocia ma kasę czy nie. Ale to oni są równiejsi, bo lubią z dziadkiem wypić. Tam się według dziadka nic złego nie dzieje.
Od kiedy dowiedziałam się o dziadka śpiewkach głowa boli mnie codziennie . Z dziadkami lubiłam rozmawiać, lubiłam zwierzać się im, czasami więcej rodzicom. Nie przypuszczałam… Teraz nie odwiedzam ich, dziadek pewnie domyśla się, że Romek mi powiedział.  Chcę już wracać do siebie.
Nie wiem jak mam się zachowywać w stosunku do Romka i zeszłego weekendu. Ciągle powtarzam mu, bez skutku, że jak ma chęć wypić piwo to niech wypije,  czy z kolegą czy ze mną, ale na następny dzień trzeba wypełniać swoje obowiązki, działać a on tego już nie potrafi. Po wypiciu piwa nie zachowuje się normalnie, wrzeszczy na mnie, wyzywa mnie, nie wraca na noc,  nie idzie do pracy a ja nie wiem co się z nim dzieje.  To nie jest przecież normalne a ja boję się, że on przez swoje zachowanie wyleci z pracy. Wtedy jak zadzwoniłam do niego a on pił,  wrzeszczał, że on nie pije, bo nienawidzi pić alkoholu. Tysiąc razy to powtarzał trzymając butelkę w ręku. Jakby miał  jakąś rozdwojoną osobowość, jak jakiś  psychopata. Przeraża mnie to. Nie wiem, co robić.