O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Weekend minął nam bardzo leniwie. W piątek, mąż wrócił trochę wcześniej z pracy, poszliśmy więc na krótki spacer do miasta, kupić drobne upominki dla bliskich.
W sobotę, była piękna pogoda,  dlatego pospacerowaliśmy po mieście a potem z pieskiem w parku. Zrobiliśmy  kilka zdjęć.
W niedzielę pogoda się zepsuła, było pochmurno, cały czas padał deszcz, więc dzień spędziliśmy w domku. Leniuchowaliśmy, trochę oglądaliśmy telewizję, czytaliśmy, drzemaliśmy. Powoli zaczęłam pakować się, ponieważ  już od  środy, wieczorem, rozpoczynamy majowy weekend :))) Wyjeżdżamy w rodzinne strony.
I Wam chciałabym życzyć udanego, długiego weekendu, pięknej, słonecznej pogody :)





Piesek też już jest spakowany i gotowy do podróży :)


środa, 18 kwietnia 2012

Był to czysty przypadek, że poszłam do lekarza. Najpierw, byłam w środę, na comiesięcznej wizycie. Oprócz założenia książeczki ciążowej i badania usg, pani doktor zdecydowała się, zrobić mi także badanie cytologiczne. Przy pobieraniu wymazu, zapytała się, czy mnie czasem nic tam nie swędzi, ale wtedy jeszcze niczego niepokojącego nie czułam i nie dostrzegałam. Miałam troszkę większą wydzielinę z pochwy, ale czytałam, że to jest normalne u kobiet w ciąży. I w zasadzie na tym skończyła się ta wizyta.
Na następny dzień, zadzwonił do mnie telefon z przychodni, że należy powtórzyć moje badanie cytologiczne, bo wprawdzie pani doktor pobrała ode mnie próbkę do badań, ale nie zrobiła wymazu na szkiełku, czy też te szkiełko zaginęło. Są dwie wersje tego. Ponieważ zostałam już wprowadzona do jakiegoś programu, nie mogą zwlekać i dlatego pielęgniarka poprosiła mnie, abym przyszła ponownie, wykonać to badanie. Umówiłam się na poniedziałek. Uporczywe swędzenie poczułam w nocy, dzień przed wizytą. Pani doktor od razu wiedziała, co mi jest. Uspokajała mnie, powiedziała, że to nie zagraża ciąży, ale i tak byłam przerażona. Po części także postawą lekarki. Pomimo tego, że ma 30-letnią praktykę, czasami nie wiem, czy ona sama wie, co robi, bo jest taka zakręcona i roztrzepana. Jak pierwszy razy przyszłam do niej potwierdzić ciążę mówiła, że to jeszcze zdecydowanie za wcześnie pomimo, że okresu nie miałam już od dwóch tygodni. Następnie była ta sytuacja ze szkiełkiem. Potem, sporo czasu, zajęło jej poszukiwanie swojej pieczątki, aż w końcu okazało się, że zmieniła torebkę, więc pieczątka musiała zostać w tamtej torebce. Dlatego poprosiła pielęgniarkę, aby udostępniła jej pieczątkę innego lekarza. Następnie, wypisała mi leki, nie na tej recepcie, co trzeba, jak w końcu znowu wypisała receptę, pomyliła moje nazwisko i napisała na kogoś zupełnie innego. Nie wiedziałam, czy ona wie, co robi, czy nie. Pani doktor przepisała mi 3 tabletki dopochwowe.  Mam je brać po jednej w tygodniu. Byłam przerażona tym zapaleniem i tym, że muszę brać jakieś antybiotyki. Jednak, już po pierwszej tabletce, po niecałych dwóch godzinach, widać było ogromne rezultaty, ale zaoszczędzę Wam szczegółów.  Poczytałam też na różnych stronach internetowych i na forach o infekcjach pochwy w czasie ciąży i trochę uspokoiłam się. Okazuje się, że ten problem dotyczy bardzo wiele kobiet w ciąży i u prawie połowy dolegliwość ta,  nawraca się i ciągnie nawet przez całą ciążę.Wszystko przez hormony.
Dziewczyny, jaki piękny mam już brzuszek. Wydaje mi się, że jak na trzeci miesiąc jest całkiem sporawy. Gdybym nie miała zrobionego badania usg myślałabym, że będą bliźniaki ;) W weekend, planujemy z mężem, zrobić pierwszą, brzuszkową, sesję fotograficzną :)
Czy pisałam już, że wybraliśmy z mężem imiona dla dziecka? Jeśli, będzie to chłopiec, będzie miał na imię Filipek a dziewczynka Maja :)))
Bardzo dziękuję Wam za słowa otuchy i wsparcia :*

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Nabawiłam się jakichś drożdżaków i grzybów pochwowych. Tak bardzo boję się o mojego dzidziusia.
:((((

czwartek, 12 kwietnia 2012

Już dwa dni przed wyjazdem usychałam z tęsknoty za rodziną. Na szczęście, w piątek, Romek wrócił wcześniej z pracy, więc szybciej pojechaliśmy do nich. Przyjechali po nas teściowie, ponieważ Romek chciał przekazać im nowinę a w święta byśmy się z nimi nie widzieli, bo oni wyjeżdżają gdzie indziej. Romek przekazał wiadomość w samochodzie, jeszcze zanim ruszyliśmy. Był bardzo przejęty, jak mówił, ale jednocześnie bardzo dumny i szczęśliwy. Teściowie jakoś nadzwyczaj wylewni nie byli, ale ucieszyli się i pogratulowali nam. Tuż przed wyjazdem Romek powiedział im, że moi rodzice jeszcze o niczym nie wiedzą, że dopiero zamierzamy im powiedzieć i dlatego poprosił ich, że jak przyjedziemy pod dom moich rodziców, żeby im niczego nie zdradzili, bo sami chcemy to zrobić. Jednak wyszło inaczej. Teść nie mógł się powstrzymać. Tylko, gdy wysiedliśmy z samochodu, zaczął dziwnie przyglądać się mojej mamie, z podejrzliwym uśmiechem. Już wiedziałam, co się szykuje, ale byłam tak zaskoczona i zszokowana, że nie wiedziałam, co mam zrobić. Teść powiedział tylko : "młodzi mają dla was nowinę", ale i tak już było wiadomo o co chodzi. Zatkało mnie. Przecież Romek, tuż przed wyjazdem, prosił go o coś. Więc z podzieleniem się tą wiadomością nie czekaliśmy dłużej. Tylko, gdy mama nałożyła nam obiad i podała do stołu,  Romek powiedział, że jestem w ciąży. A oczy momentalnie zaszły mi łzami. Tata szybko wstał z krzesła, podszedł do mnie, mocno mnie przytulił i pogratulował a za chwilę mama. Ich radość była wielka. Gdy dowiedzieli się, że to jest już trzeci miesiąc, byli w szoku, że jak to możliwe, że tyle czasu wytrzymałam i nie wygadałam im się. Tata powiedział, że faktycznie, ciąży jeszcze nie widać, ale już można zauważyć, że wyglądam jakoś inaczej, bardziej kobieco, promieniejąco, że cerę mam jeszcze bardziej delikatniejszą. Mama jest przekonana, że będę miała syna, dlatego, że tak  dobrze wyglądam, bo ponoć, jeśli kobieta spodziewa się córki, to często pojawiają się u niej problemy z cerą. Mama w kółko powtarzała, że jak wnuków długo nie miała to nie miała, a jak pojawił się jeden to teraz drugi, że będzie pełnoetatową babcią. I mówiła, że teraz nie będzie mogła spać z emocji, z wrażenia. Dopiero dzięki rodzinie, dotarło do mnie jeszcze bardziej, że naprawdę jestem w ciąży. Mama była bardzo mną zatroskana. Poszła do sklepu kupić dla mnie wodę, jogurty i owoce. I już mi dała, piękną, ciążową bluzkę. Chciała dać mi jeszcze spodenki różowe na gumce i luźne tuniki, żebym dobrze się czuła w ciąży, ale już tych ubrań nie brałam, bo wydaje mi się to jeszcze za wcześnie. Wieczorem, poszliśmy z Romkiem odwiedzić babcię. Z nią także podzieliliśmy się tą wiadomością. Babia wzruszyła się bardzo, uściskała nas mocno. Opowiadałam jej o dzidzi, babcia wspominała też dziadka.
Na następny dzień, w sobotę, przyjechała siostra z mężem i moim chrześniakiem. Michałka nie widziałam od świąt, to już prawie cztery miesiące. Chłopaczek zmienił się nie do poznania. Bardzo szybko urósł i zrobił się nawet ciężki. W końcu, bez strachu, że mu się jakaś krzywda stanie, można wziąć go na ręce. Poza tym, wcześniej był bardzo podobny do taty a teraz jest podobny do siostry. Ma jej duże oczy i brwi. Gdy wniosłam Michałka do dużego pokoju, wszyscy otoczyliśmy go w kółeczku. Michałek rozejrzał się dookoła i... od razu na jego buźce pojawił się uśmiech. Tylko, gdy siostra usiadła przy stole, przytuliłam ją i powiedziałam jej, że zostanie ciocią. A ona łamiącym się głosem: "naprawdę?...ale naprawdę" i w ryk. Nie mogła powstrzymać łez. Ledwo wydusiała z siebie, żebym pokazała jej zdjęcie z usg. Gdy mama ją zobaczyła, taką zapłakaną, również płakała. Jestem w szoku, jakim Michałek jest grzeczniutkim dzieckiem. Nie było ani chwili, żeby się nie śmiał, chyba że spał, ale gdy tylko obudził się, otworzył oczka i na jego buźce znowu zagościł uśmiech. A wieczorem wszyscy pękaliśmy ze śmiechu przez Michałka. Michaś siedział u dziadzia na kolanach i tak się śmiał w wniebogłosy a my z nim, że nas wszystkich ze śmiechu brzuchy bolały. Misiu, aż zgrzał się ze śmiechu. Niesamowity chłopczyk.
Podczas śniadania wielkanocnego gościliśmy 10 osób. Oprócz nas, były jeszcze dwie babcie. Zrobiliśmy masę zdjęć. Oglądając je, zdałam sobie sprawę, jaką już liczną mamy rodzinkę. A za rok będzie nas jeszcze więcej o jednego brzdąca :) Dzień spędziliśmy przy stole. Tematy rozmów głównie dotyczyły dzieci, ciąży i porodu. Mama z siostrą opowiadały mi o swoich doświadczeniach. Dużo rzeczy dowiedziałam się od nich.
W kolejnym dniu, siostra poszła na strych, bo tam moi rodzice trzymają zabawki, jeszcze z naszego dzieciństwa. Chciała tam poszukać zabawek dla Michałka i przyniosła stamtąd zabawkę, którą ja dostałam od babci i dziadka. Było mi bardzo przykro, bo mam ogromny sentyment do swoich rzeczy, szczególnie, że dostałam ją od babci i dziadka a z nimi byłam bardzo zżyta, tym bardziej, że dziadka już nie ma z nami a to był prezent od niego. To taka moja pamiątka po nim. Chciałabym, żeby moje dziecko miało też zabawkę, którą jego mama bawiła się w dzieciństwie. I powiedziałam Monice, że to była moja zabawka, a ona potwierdziła to i jak gdyby nic, zaczęła ją czyścić, niczego się nie domyślając. Jednak potem chyba zorientowała się, o co mi chodziło, bo zostawiła tą zabawkę.Potem poszłam z Romkiem do babci. Gdy przyszliśmy siostra już odjeżdżała. My zjedliśmy obiad, a potem poszliśmy na spacer do lasu. Wieczorem  zjedliśmy kolację i siedzieliśmy przed Tv. A w kolejnym dniu, pakowaliśmy się  i przyjechaliśmy do domu. Szkoda, że święta tak szybko minęły.
A wczoraj miałam wizytę u ginekologa. Wszystkie badania wyszły mi prawidłowo, poza moczem. Na monitorze znów widziałam moje maleństwo. Pani doktor nie mogła go dokładnie obejrzeć ani zmierzyć, bo maleństwo odpychało się od czegoś nóżkami i skakało.  Fikało koziołki i fikało. To był cudny widok.  Później maluszek odwrócił się do nas pleckami i już nic nie można było dojrzeć. A pani doktor pukała w brzuch z jednej strony i z drugiej, żeby maluszek się odwrócił, ale nic z tego. Uparty, chyba po mamie ;) Co za niezwykłe uczucie.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Tydzień jakoś wyjątkowo szybko minął. Chociaż nawet nie pamiętam, co robiłam. Pogoda zepsuła się, jest zimno, nieprzyjemnie, wieje silny wiatr. Musiałam z powrotem wyciągnąć zimowy płaszczyk :(
W weekend, jak nigdy, leniuchowaliśmy z Romkiem w łóżku do 9., czy nawet do 10. Rozmawialiśmy o dzidzi, planowaliśmy, co jeszcze powinniśmy zrobić w domu,  co kupić, jak urządzić mieszkanie, aby było nam wygodnie. Ustaliliśmy, gdzie dzidzia będzie spała :) W sklepach powoli rozglądamy się już za różnymi artykułami dla niemowląt, żeby zorientować się, co trzeba będzie kupić i ile to kosztuje, choć jeszcze wszystko wydaje się takie nierealne.
Jestem trochę w szoku, ponieważ spodnie jeansowe zrobiły się ciasne w pasie, gdyż pojawił się już u mnie mały brzuszek. Często staję przed lusterkiem w bieliźnie i podziwiam brzuszek z każdej strony. Zastanawiam się, czy to ciążowy, czy może przytyłam dlatego, że przestałam ćwiczyć ;))  Zbliża się wizyta u ginekologa. Ciekawa jestem, jak rozwija się moje maleństwo. Mam nadzieję, że dzidziuś ma się dobrze. Trochę się niepokoję, bo w tygodniu, znowu kłuło mnie w podbrzuszu. Jeszcze ten tydzień i w następnym będzie już pierwszy trymestr za nami.
Ten tydzień na pewno również szybko minie. Muszę wybrać się na zakupy. Chcę kupić kilka rzeczy do mieszkania, kupić też coś dla rodziców i dla mojego chrześniaka. W środę lub w czwartek zacznę się powoli pakować, a w piątek po południu, wyjazd.
Wesołych Świat!