O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

wtorek, 28 sierpnia 2012

Jupi!

Wczoraj był wielki dzień. Romuś osiągnął swój wymarzony cel! Zrealizował kolejne marzenie! Zdał egzamin na prawo jazdy :)))) Droga do tego celu była długa i kręta. Na ten dzień, czekał kupę lat.
Kurs rozpoczął w 2004. roku, ale wtedy jeszcze za bardzo nie angażował się w to. Miał wiele innych planów i pomysłów na życie. Chciał robić wszystko na raz i tak naprawdę nic z jego planów nigdy nie było. Wtedy, zaczęłam mu tłumaczyć, żeby ustanowił sobie jakieś priorytety, żeby zastanowił się, co jest dla niego bardzo ważne a co mniej. Żeby postawił przed sobą tylko jeden cel i wytrwale do tego dążył. Dopiero, gdy go osiągnie, powinien realizować kolejne marzenia. Bo, jak ktoś, zabiera się za wszystko na raz, tak naprawdę, nie angażuje się w 100 % w daną rzecz a potem różne z tym bywa. Nie zawsze wszystko się udaje.
Niestety, potem spadła na nas wiadomość, że będziemy spłacali kredyt jego brata. Przez kilka lat, ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, więc nie było nas stać, na wykupienie dodatkowych lekcji a potem egzaminu. Przez lata, bardzo to ciążyło na Romku i gnębiło, zarówno go jak i mnie. Ciężko nam było również pod tym względem, że dojazd do rodziny, komunikacją państwową, mamy fatalny, więc zawsze Romek prosił swojego ojca, żeby przyjechał po nas i nas zabrał. Ale wiadomo, nie nadużywaliśmy tego, dlatego jeździliśmy do rodziny tylko 3-4 razy w roku. Chociaż i tak było nam wstyd, że musimy ciągle prosić o to teścia. A przecież nieraz, kiedy przyszła wiosna, czy lato, tak bardzo tęskniło się za rodziną. Chciało się z nimi spotkać, porozmawiać, posiedzieć w ogrodzie a tu nic z tego. Byliśmy ograniczeni. Nie było dnia, żeby Romek nie czytał ogłoszeń dotyczących kupna-sprzedaży samochodów. A tu w około, wszyscy robili prawko, zdawali egzaminy, kupowali samochody. Nas to strasznie przytłaczało. Marzenia o prawku i samochodzie były dla nas czymś zupełnie nierealistycznym, pozostawały tylko jakąś mrzonką.
Ponownie, wykupiliśmy kurs na prawo jazdy, dopiero w tym roku. Romek zaczął chodzić na zajęcia od marca, czy kwietnia. Bardzo zaangażował się w to. Chciał zdać egzamin jeszcze przed narodzinami syna, aby móc wozić mnie do lekarza, czy Filipka do babci. Prawie codziennie, po pracy, chodził na jazdę. Do domu wracał po 20., czasami później i jeszcze do późna uczył się, czytał kodeksy, rozwiązywał testy. Pomimo zmęczenia nie odpuścił.
W poniedziałkowy poranek obudziłam się z duszą na ramieniu. Serce tak mocno mi waliło, jakby to mnie czekał jakiś egzamin. Leżałam w łóżku z telefonem w ręku i tak patrzyłam na zegarek a Filipek tak radośnie kopał mnie w brzuchu. Gdy wyszłam z psem na spacer, dostałam smsa: "Madziu, nie wierzę. Tyle lat ciągnęło się to za mną. Tyle pieniędzy wydaliśmy. Byłem zdeterminowany i ukierunkowany na cel. Dziękuję ci za te ukierunkowanie na JEDEN CEL".  Zaraz zadzwoniłam do niego. Nie wiedziałam, co się dzieje, czy on sobie żartuje, czy to dzieje się naprawdę, ale kiedy tylko usłyszałam jego śmiech, jego radość, wszystko stało się jasne :)))) Nie mogłam w to uwierzyć :))) Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mu się. Romuś ciężko pracował, zasłużył na to.
Teraz, będziemy zastanawiali się nad kupnem jakiegoś samochodu, ale nie chcemy się z tym śpieszyć. Niedługo przecież urodzi się Filipek a potem nadejdzie zima, więc czas będziemy spędzali tylko w domu. Dopiero, na wiosnę, rozejrzymy się za jakimś samochodem. Ale już postanowiliśmy, że nie chcemy jakiegoś luksusowego, tylko taki, na jaki będzie nas stać. Żeby nie brać kredytów, nie zadłużać się. Żeby co tydzień, lub co dwa, było nas stać zatankować bak do pełna i pojechać w  rodzinne strony :))))
Jestem z niego taka dumna :)))))

czwartek, 16 sierpnia 2012

Czas bardzo, bardzo mi się dłuży. Słoneczna pogoda bardzo mnie męczy. Nie czuję się najlepiej. Nie mogę nic zrobić w domu, wyjść po zakupy, czy na dłuższy spacer, bo zaraz opadam z sił, jest mi słabo i duszno. Kilka razy czułam, że za moment stracę przytomność. Szybko zdążyłam położyć się na łóżku z nogami do góry i włączyć wiatrak. Spać też nie mogę. Jestem zmęczona, więc kładę się spać dość wcześnie, ok. 21., jednak jestem na tyle zmęczona, że nie mogę usnąć. Nie mogę znaleźć sobie wygodnej pozycji. Kręcę się z boku na bok. Co chwilę wstaję też do toalety. Zasypiam dopiero nad ranem, ale zaraz muszę wstać, bo trzeba wyjść z psem na spacer. I jestem półprzytomna. I tak w kółko. Jestem przemęczona i sfrustrowana.
Mój mąż bardzo mnie wspiera. Jest bardzo troskliwy i opiekuńczy. Pracuje, codziennie jest w domu po 18. i jeszcze zajmuje się domem, żoną i pieskiem. Robi za mnie prawie wszystko. Robi zakupy, dba aby niczego, przez cały dzień, mi nie zabrakło, żebym nie musiała specjalnie wychodzić i dźwigać zakupów na 4. piętro. Przygotowuje kolacje, myje naczynia, sprząta, prasuje, wychodzi z psem na spacer, a kiedy ma wolne, robi jakieś drobne poprawki po remoncie. Ma też czas, aby wysłuchać mnie i mocno przytulić.
Ale Filipek ma się całkiem dobrze :))) Całą noc buszuje w brzuchu a ja zastanawiam się, skąd on ma tyle siły i dlaczego jeszcze się nie zmęczył. Rano, gdy otwieram oczy, znów czuję kopanie. Czasami kopnie tak mocno, że aż zaboli, ale to jest najmilsze, najprzyjemniejsze uczucie na świecie. Mój brzuch często podskakuje lub kołysze się na boki. Jego akrobacje trwają nawet przez kilka godzin. Gdy maluszek rozciąga się, dotykam brzucha. Staram się odgadnąć, którą częścią ciałka tak się rozpycha. Gdy delikatnie popukam w brzuch on po chwili oddaje mi kopniaka. Piękne chwile.
Pokoik dla Filipka już jest gotowy. Tatuś pomalował ściany, poustawiał meble i posprzątał cały pokój. Mama już wyprała i ułożyła jego ubranka, kosmetyki i bajeczki, w szafkach. Nie pozostaje nam już nic innego, jak tylko czekać na nasze maleństwo.


piątek, 3 sierpnia 2012

Przygotowania, na powitanie Filipka na świecie, ruszyły pełną parą. W zeszłym tygodniu, w sobotę, doglądaliśmy z Romkiem wózek spacerowy, który dostaliśmy od moich rodziców. Zapoznawaliśmy się z jego techniką, rozkładaliśmy go na czynniki pierwsze. Pogoda była upalna, więc wyprałam wszystkie elementy wózka i rzeczy te szybko wyschnęły. Ledwie skończyliśmy zajmować się wózkiem a do drzwi zapukał kurier. Kurier przywiózł nam łóżeczko dziecięce z moskitierą, materac, śliczną pościel. Łóżeczko wybraliśmy drewniane, w kolorze białym. Materac składa się  z naturalnej łuski gryczanej, jest antyalergiczny i ma jeszcze inne właściwości lecznicze, wspomagające zdrowy sen. Pościel i poduszka także jest specjalna dla niemowląt o wrażliwej skórze ze skłonnościami do alergii. Jest puszysta i jednocześnie delikatna i leciutka jak piórko. Poszewki na kołderkę i poduszkę są  stonowane, w kolorze ecri i w brązową kratkę, z haftem misia na chmurce, pośrodku. W słońcu, haft ten mieni się w złoto. Podobnie jak baldachim z wiszącymi serduszkami. Śliczne cudeńka. Do tego zestawu dołączone były także: ochraniacze na szczebelki z hartem, przybornik, rożek z uroczą falbanką. Emocji przy rozpakowywaniu i oglądaniu tych rzeczy było mnóstwo. Buzia cały czas nam się śmiała.
Potem wzięliśmy się za szykowanie pokoju dla Filipka. Zastanawialiśmy się nad najodpowiedniejszym miejscem na łóżeczko i okazało się, że musimy zrobić przemeblowanie. Postanowiliśmy też, że zmienimy kolor ścian w pokoju. Romek od razu więc zaczął malować pokój na biało.
Wieczorem zamówiliśmy zestaw ubranek dla niemowląt: śpioszki, pajacyki, ciepłe, jesienne i zimowe sweterki, spodenki i kombinezon na zimę. Teraz oczekujemy na dostawę.
W tygodniu zrobiłam długą listę kosmetyków, które są niezbędne do pielęgnacji naszego maleństwa: kremy pielęgnacyjne, przeciw podrażnieniom i odparzeniem,  kremy chroniące przed zimnem i wiatrem, odżywki, balsamy, puder, oliwki, chusteczki nawilżające, myjki, smoczki, szampon, nożyczki do paznokci i poszliśmy po te zakupy. Mamy już niemalże wszystko. Brakuje nam już tylko wanienki i pieluszek.
Zdecydowaliśmy się też na kolor ściany w pokoju Filipka. Będzie to "wiosenny deszczyk"  i w ten weekend czeka nas malowanie.
Cieszę się, że Romek  razem ze mną tak to wszystko przeżywa, że jest taki zaangażowany i oddany. Aż wzruszam się, gdy patrzę na niego, jak on się stara, aby nasze maleństwo miało wszystko, aby było mu z nami dobrze. Ciągle mówi o Filipku, że nie może się go już doczekać, dotyka i całuje mój brzuszek. Jestem taka szczęśliwa.
Szczęśliwa i jednocześnie przemęczona. Od początku ciąży, nie przespałam prawie żadnej, całej nocy a od ostatnich trzech tygodni, nie śpię w nocy w ogóle. Cierpię na bezsenność. Wieczór i noc to ulubiona pora Filipka na igraszki. Całą noc jest on bardzo aktywny, kręci się, wypycha mój brzuch na różne strony i tym samym  naciska na mój pęcherz, więc natychmiast muszę pędzić do toalety. W nocy, w ciągu godziny, odwiedzam toaletę chyba z 10 razy a przez całą noc, to już nie jestem w stanie policzyć. Kiedy wracam do łóżka, tylko zdążę się położyć a Filipek znowu zaczyna mocno kopać tak, że znowu muszę biec do toalety. Jestem wykończona. Zasypiam dopiero ok. 4. nad ranem, gdy Romek wstaje już do pracy a wstaję przed 8., bo muszę wyjść z psem na spacer. Upały również mnie bardzo męczą. Jest mi ciężko. Najmniejsza czynność powoduje, że robi mi się słabo i niedobrze. Nie mam siły na nic. Nawet, nie mogę wyjść po zakupy. Ostatnio, zrobiło mi się tak słabo, że myślałam, że zaraz zemdleję, na środku ulicy. Nie wspomnę już nawet o wspinaczce, do mieszkania, na czwarte piętro. Masakra.
W środę miałam wizytę u ginekologa. Wyniki badań moczu i glukozy okazały się prawidłowe. Problem drożdżaków od kilku tygodni jest zażegnany. Teraz mam niedokrwistość i muszę brać jakieś tabletki. Miałam też zrobione usg. Znowu widziałam moje, kochane, maleństwo. Filipek jest już dużym chłopczykiem. Czytałam, że maluszek w 28. tygodniu ciąży powinien ważyć ok. 1 kg, natomiast mój Filipek waży już 1kg i 399 g :)))) Teraz będzie rosnąć 1 cm tygodniowo :))) Obwód jego główki (HC) wynosi 27.46 cm, obwód brzuszka (AC) - 24.66 cm, długość kości udowej (FL) - 5.68 cm. Moje maleństwo, wyjątkowo dobrze ułożyło się do badania. Widziałam go bardzo dokładnie, jak poruszał rączkami i nóżkami, jak mrugał oczkami, otwierał i zamykał buźkę. Mały człowieczek. Nie da się opisać, co czułam.
Poniżej zamieszczam zdjęcia z badania usg.  Na pierwszym zdjęciu widać, jak Filipek leży sobie spokojnie, na pleckach, główkę ma odwróconą w stronę "obiektywu". Widać jego zamknięte oczka, nosek, ustka i uniesione rączki. Na drugim zdjęciu już rozrabia. Leży w tej samej pozycji, co na poprzednim zdjęciu, ale już ma chyba dosyć badania ;) Minkę ma niezadowoloną, zniecierpliwioną. W górze widać jego nóżki, jak rozpycha się. Oczka też ma zamknięte, ale dokładnie widać jego powieki, nosek, otwarte ustka.
Mój synek ukochany :)