O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

sobota, 28 maja 2016

Krótkie podsumowanie

To już 35/36 tydzień ciąży. Nie mogę uwierzyć, że to już końcówka. Tak naprawdę to był bardzo trudny okres w moim życiu. Było mi niezwykle ciężko i fizycznie, i psychicznie. 
Przez dwa trymestry miałam okropne mdłości, spałam przez dwie lub cztery godziny na dobę. Byłam przewlekle zmęczona, rozdrażniona a poza tym żyłam w ciągłym strachu i niepewności. Wyniki nie były zbyt ciekawe: niedoczynność tarczycy, mięśniaki macicy, drożdżaki, zagrożenie cukrzycą ciążową i bóle macicy. Bałam się, że nie dotrwam do 30. tygodnia. Każdego dnia drżałam o życie Maluszka a także o swoje. Myślałam, że nie dam rady, że wykończę się. 
I tak strasznie żal mi było Filipka, że mamusia nie poświęca mu tyle czasu i uwagi co zawsze, że nie mam tyle siły, żeby z nim pobawić się i w ogóle na co dzień brakowało mi cierpliwości:(
Dopiero ostatni trymestr mija mi całkiem spokojnie. Pomimo tego, że mam ogromny brzuszek i ledwo poruszam się, mam dużo siły i energii. 
Zdecydowałam się na poród przez cesarskie cięcie. Lubię, gdy wszystko jest zaplanowane i zorganizowane. A tak sen spędzało mi z powiek to, że poród może zacząć się w każdej chwili, w najmniej spodziewanym momencie. Bałam się, że będę sama, że nie będę miała z kim zostawić Filipka. A potem szybko trzeba będzie pędzić 35 km do szpitala a ja już teraz nie mogę jeździć samochodem, bo czuję wtedy straszny ból brzucha. Poza tym, ja do rodzenia nie nadaję się. Boję się bólu i nie wiem, czy starczyło by mi sił, żeby urodzić naturalnie. A może męczyłabym się przez wiele godzin a i tak poród znów zakończyłoby się cesarką? Do szpitala mam zgłosić się w 39. tygodniu ciąży. Cieszę się. I bardzo, ale to bardzo nie mogę doczekać się Frania. I reakcji Filipka na małego braciszka. Filipek też oczekuje braciszka i także nie może go się doczekać. Stale rozmyśla o braciszku. Pyta się, co robi Franuś, czy lubi to czy to, czy czegoś boi się. Planuje, że jak urodzi się to będzie z nim "łobuzował", że na spacerze pokaże mu to i tamto. Mówi o nim: "nasz Franio". 
35 tydzień ciąży i 1 dzień 
Nasz Franio

piątek, 20 maja 2016

Troskliwy syn

Mój syn pomimo swojego młodziutkiego wieku jest nad wyraz troskliwy i opiekuńczy. Jest ze mną bardzo zżyty, Bardzo dba i troszczy się o swoją mamusie, pilnuje, żeby mi nic nie stało się. Tatusia również uwielbia, ale mamusia to mamusia. 
Kiedy bawię się z nim na dywanie i nie mogę się podnieść od razu zauważa to i przychodzi z pomocą. Podaje rączkę i pomaga wstać. To nawet tata nie dostrzegł, że potrzebuję pomocy. Kiedy zawołam: "oła", bo coś mnie w brzuchu zaboli natychmiast przybiega i pyta się: "Mamusia, co się stało?". Kiedy dostrzeże moje łzy pyta: "Mamusia, czemu się smucisz?" i pociesza: "Mamusia, nie płacz", " Uśmiechnij się". Gdy byliśmy na spacerze z babcią, Filipek zauważył, że źle się czuję, zdenerwował się na mnie i krzyczał: "Mamusia, idź do domu! Idź, bo źle się czujesz!" Na ogródku również mnie pilnuje. Nie każe mi ani pielić, ani kopać. Mówi: "Mamusia zostaw to, bo jesteś w ciąży, odpocznij". 
Uwielbiam nasze wspólne wieczory. Rozmawiamy o mijającym dniu, albo o jego "pracy", albo o maszynach. Są buziaki, przytulanie, głaskanie. W ciągu dnia nie zawsze mamy na to czas, ale wieczorem nadrabiamy zaległości. 
Filipek ma 3 lata, 6 miesięcy, 3 tygodnie i 5 dni
Można powiedzieć: "kocham cię"
na milion sposobów, np:
"zapnij pasy",
"załóż szalik jest zimno",
"musisz odpocząć".
Trzeba po prostu słuchać.

poniedziałek, 16 maja 2016

Już przygotowana. Tylko czekam...

Przygotowania do powitania Frania na świecie ruszyły pełną parą. Franiu ma już przygotowaną swoją szafkę z ubrankami i akcesoriami. Ma wszystkie ubranka wyprane i wyprasowane. Pamiętam, że gdy pakowałam ciuchy Filipka do kartonów ryczałam, bo nie wiedziałam, czy będzie nam dane jeszcze raz je otworzyć. Jaka radość była, gdy je wyciągałam i zdziwienie, że nasz Filipek nosił takie maleńkie ubranka, że był taki malutki. A Filipek także był podekscytowany. Stale krzyczał: "ale ładne", "mamusia zobacz, jakie to ładne". Do tej pory wiedział, że będzie miał braciszka, ale to wszystko było takie nierealne a teraz nareszcie urzeczywistnia się. Byłam w szoku, ile ubranek kupowałam, jak dużo pieniędzy marnotrawiłam. Do pół roku ma chyba z 40 sztuk spodni. Większość nie nosił, ponieważ używałam tylko kilka ulubionych sztuk. Miałam siedem automatów prania. Rano przyszła mama i wszystko mi wyprasowała. Łącznie prasowała ponad 6 godzin. 

Byliśmy na dużych zakupach w mieście i kupiliśmy Franiowi nowy wózek z gondolą, spacerówką i fotelikiem do samochodu. Po raz pierwszy, nie miałam żadnego problemu z wyborem. Ten wózek od razu rzucił mi się w oczy. Nie mogłam napatrzeć się jaki jest śliczny, duży, praktyczny, wygodny i po prostu fajny. Żałuję, że Filipek nie miał takiego "dyliżansu". Kupiliśmy także kosmetyki i wiele innych akcesoriów. A babcia z dziadkiem kupili Maluszkowi wanienkę, gąbeczki, pieluszki i kaftaniki. Filipek był przeszczęśliwy, że teraz także kupuje się rzeczy dla Franka, nie tylko dla Filipka. Pokazywał nam w sklepie wiele rzeczy dla braciszka, pomagał wybierać.  

Pewnego wieczoru zaczęło strasznie boleć mnie krocze, nie mogłam nic robić ani ruszyć się, ani zrobić małego kroku. Myślałam, że w nocy urodzę. Dwa miesiące przed terminem. Ciągle czułam ból, ciągnięcie w dół. Na następny dzień wcale nie przeszło. Byłam przerażona. Na szczęście po kolejnej nocy ból ustąpił.

Myślałam, że jeszcze mam czas a tu jednak nigdy do końca nic nie wiadomo dlatego spakowałam już torbę do szpitala. Gdy tylko poczułam się lepiej, wrzuciłam ręczniki do prania i powoli zaczęłam pakować się. Martwi mnie tylko jedno, ale najważniejsze. Z kim zostanie Filipek jak pojadę rodzić. Naprawdę nie mam z kim go zostawić. Romek musi być ze mną. Nie ma innej opcji. Bez niego nie poradzę sobie. Zresztą, gdyby nie on nie wiem, czy Filipek urodziłby się zdrowy, bo źle byłam traktowana w szpitalu i przez wiele godzin byłam pozostawiona bez opieki. To było traumatyczne przeżycie. Nie chcę o tym pamiętać. Dlatego teraz też nie chcę być sama. Termin porodu mam wyznaczony na koniec czerwca a jednocześnie w tym okresie moja rodzina wyjeżdża za granicę. Teoretycznie jakby przesunęli wyjazd o tydzień nic by się nie stało, ale chyba raczej nie chcą tego robić. Moja prababcia jest za stara. Nie dałaby rady zająć się nim. A na teściów nie mam co liczyć i nawet NIE CHCĘ. Filipek ich nie zna a oni nie znają go. Boję się, że będę zmuszona rodzić sama. Że Romek będzie musiał zostać z Filipkiem. Jedynym chodź marnym pocieszeniem jest to, że prawdopodobnie będę mogła zdecydować czy chcę urodzić naturalnie, czy przez cięcie cesarskie. Jeśli Romek będzie przy mnie zdecyduję się rodzić naturalnie a jak będę sama będę raczej za cesarką. Boję się strasznie o Filipka :( Pierwszy raz w życiu taka ważna sprawa i nie mam na kogo liczyć!!!!!!!!!!

A tak w ogóle znów miałam złe wyniki z cukru. Ginekolog po raz kolejny chciał mnie wziąć do siebie do szpitala na badania, ale odmówiłam ze względu na Filipka. Już jest na mnie wkurzony. Umówiłam się więc z diabetologiem. Stwierdził on, że jestem na granicy cukrzycy ciążowej. Zalecił dietę cukrzycową i dwa razy w tygodniu badanie poziomu cukru we krwi glukometrem. Na początku, strasznie bałam się kłucia w palce, ale w końcu musiałam wiedzieć na czym stoję. Jednak nie jest to takie straszne. Na szczęście, wtedy kiedy odżywiam się prawidłowo mam dobre wyniki. Jestem zdziwiona, że tak niewiele potrzeba żebym miała prawidłowy wynik. Wystarczyło rzucić słodycze, przerzucić się na chude mleko, naturalne twarożki i w sumie to wszystko.

W końcu zaczęłam sypiać w nocy, dzięki czemu czuję się wypoczęta. Mam więcej siły i chęci do zabawy z Filipkiem, aby posprzątać mieszkanie, czy ugotować obiad. Końcówka ciąży mija mi dobrze. 
33/34 tydzień ciąży