O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

wtorek, 30 kwietnia 2013

Przeprowadzka

Jak przyjemnie jest obudzić się rano, otworzyć okno i SŁYSZEĆ TYLKO CISZĘ I ŚPIEW PTAKÓW! Dziesięć lat szukaliśmy naszego miejsca na ziemi a ono było tak blisko! Mieszkamy już w rodzinnej miejscowości.Jednak żal było opuszczać tamtą miejscowość. Spędziliśmy tam pięć lat. To były nasze najpiękniejsze lata. Tam zmienił się nasz sposób myślenia i styl życia. Zaczęliśmy zdrowo odżywiać się i pokochaliśmy sport. Oboje schudliśmy po 20 kg i wtedy poczuliśmy się jak nowonarodzeni. Nie było dnia bez aktywności fizycznej na świeżym powietrzu a w każdy weekend chodziliśmy na długie spacery z piesiem do lasu. Wtedy odrodziła się miłość między nami. Znów czułam motylki w brzuchu. Tam, po raz pierwszy, doznałam szczęścia, spokoju i poczucia bezpieczeństwa. No i tam, urodziłam kochanego syneczka.
Pakowania było co niemiara. Worków i kartonów mieliśmy aż do sufitu a pośród nich leżał grzecznie Filipek. Biedny, nie wiedział, co się dzieje. A mnie aż w gardle ściskało, bo on tak samiutki sobie leżal a ja zamiast zająć się nim, pakowałam nasze rzeczy. Żal mi było synka dlatego postanowiłam pojechać z nim do rodziców, kilka dni wcześniej. Ze łzami w oczach opuszczałam nasze mieszkanie. Bałam się, jak cholera, całej tej przeprowadzki a najbardziej martwiłam się o Filipka. Zastanawiałam się, jak on zniesie takie zmiany. Bałam się o to, że Filipek będzie tęsknił za swoim niebieskim pokojem, za łóżeczkiem, za naszym mieszkaniem. Obawiałam się, że gdy obudzi się w nocy, będzie płakał, bo nie będzie wiedział, gdzie jest i co się dzieje. Na szczęście, moje lęki okazały się bezpodstawne. Moja mama z tatą przyszykowali dla niego piękny pokoik. Filipek bardzo dobrze w nim się czuł. Szybko u rodziców zaklimatyzował się, choć wcześniej nigdzie nie bywał, bo nie mieliśmy tam nikogo bliskiego.
Moi rodzice zajęli się wszystkim, całym remontem. Wymienili nam okna, drzwi, panele, wc, wynajęli faceta, aby zrobił gładź w mieszkaniu i pomalował ściany. Romek zajął się pakowaniem rzeczy i transportem. Potem, przez ponad dwa tygodnie sprzątaliśmy i rozpakowywaliśmy rzeczy. Siedzieliśmy od rana do nocy i układaliśmy wszystko. A Filipcio leżał z grzechotką w tych brudach, w wózeczku i sam grzecznie się bawił. Musiałam brać go ze sobą, bo przecież, co chwilę, domagał się cyca. Strasznie źle się czułam psychicznie. Byłam rozdrażniona i chciało mi się ryczeć dlatego, że tak mało czasu poświęcałam Filipkowi. Od kilku tygodni, zamiast skupiać się na synku, my zajmowaliśmy się mieszkaniem, sprzedaniem starego, kupnem nowego, pakowaniem, przeprowadzką, rozpakowywaniem, sprzątaniem i jeszcze raz sprzątaniem. Świąt nie mieliśmy. Całe dnie siedzieliśmy u nas z moimi rodzicami i bratem i porządkowaliśmy wszystko. Kiedy Romek poprosił swoich rodziców o pomoc, teściowa przyjechała zła jak osa, że musi pomóc, bo przecież są święta a ona jeszcze nie pogotowała! Trochę pomyła płytki w łazience i nie minęła nawet godzina a ona już pojechała. I tylko w drzwiach, na dowidzenia, powiedziała "wesołych świąt" i wyszła. Ani do mnie ani do Romka nie powiedziała: "synu, to przyjedźcie z Magdą na kawę, czy ciasto"! Nic, zero zainteresowania. Zero pomocy. Ale poradziliśmy sobie bez ich pomocy.Teraz mamy fajnie. Blisko są moi rodzice, więc mamy gdzie spacerować. Filipcio ma babcię i dziadka na co dzień. I w końcu, mamy czas z Filipciem tylko dla siebie :))))) Kocham mojego małego Smerfunia całym sercem. To wszystko robimy dla niego. Chcemy, aby wokół siebie miał ludzi, którzy go kochają.
17.03.13 r.

sobota, 27 kwietnia 2013

Babcia obraziła się na mnie, bo...

Babcia obraziła się na mnie, bo... poprosiłam ją, aby zdjęła buty u nas w mieszkaniu. Na początku nic jej nie mówiłam, jak chodziła w butach, bo miałam brudno w mieszkaniu, po remoncie. Z całą rodziną przez ponad tydzień sprzątaliśmy, od rana do nocy, więc kiedy w końcu posprzątaliśmy ona nadal po całym mieszkaniu chodziła w butach. Nawet do Filipka pokoju ich nie zdjęła. Dlatego grzecznie poprosiłam ją, żeby zdjęła a ona odwróciła się na pięcie i powiedziała: " ja już więcej tu nie przyjdę" i poszła. Zdążyłam jej powiedzieć, że cieszymy się, jak nas odwiedza, ale u nas buty się ściąga i nikt nie gniewa się z tego powodu. Ja mam małe dziecko i nie mam czasu, aby codziennie stać z miotłą i mopem i sprzątać po gościach. Poza tym, Filipek zaraz będzie bawił się na podłodze, będzie raczkował i ma to robić na brudnej podłodze? Po dwóch dniach, kiedy spacerowałam z mamą, patrzymy babcia idzie. Była z 20 metrów od nas i udała, że nas nie widzi. Szybko skręciła w boczną uliczkę. Potem, gdy spotkała mamę żaliła jej się, że tak jej Madzia powiedziała, że kazała jej buty ściągać, że całą niedzielę przepłakała, że przecież kiedyś z dziadkiem tyle mi pomagali, że przecież teraz u ludzi butów się nie ściąga... itp. A właśnie, że nie. Tam, gdzie ludzie mają porobione, położone nowe płytki czy panele, tam zdejmuje się buty. Albo tam, gdzie w domu sprząta się. Tymczasem ona u siebie nie sprząta, bo jej się nie chce. Mieszkanie to nie podwórko.
W zeszłym roku zmarł dziadek. Babcia została sama. Ma tylko nas i za takie pierdoły gniewa się? Jej druga córka wraz z rodziną wyjechała, dwa dni po pogrzebie za granicę i zostawła ją tak w tej żałobie. Wcale się nią nie interesują. Tylko moja mama zajmuje się nią, chociaż babcia jest sprawna, chodzi z nią do lekarza, woła na obiady, robi jej zakupy, tata rąbie drzewo a i tak my jesteśmy najgorsi i to zawsze na nas się obraża. Mnie też nieraz mówiła, że ze wszystkich wnuczek tylko ja zawsze o niej pamiętam, o dniu babci, o jej urodzinach...

wtorek, 23 kwietnia 2013

Wprowadzamy nowe pokarmy

Do tej pory karmiłam Filipka wyłącznie piersią. Od soboty zaczęłam wprowadzać pierwsze pokarmy uzupełniające. Rozpoczęłam od kaszki mleczno-ryżowej. Pierwszy raz Filipka nie był udany. Może jedną łyżeczkę kaszki zjadł, natomiast reszta wylądowała na śliniaczku. Przy próbowaniu nowego smaku Filipek robił niesamowite minki, pełne zdziwienia i takie kwaśne. Śmieliśmy się z tego z Romkiem.Niuni zdecydowanie bardziej zasmakował śliniak niż kasza, bo cały czas pakował go do buźki. Kiedy Filipek się zdenerwował, aby nie zrażać go do jedzenia poprzestaliśmy na tych kilku łyżeczkach. Potem Filipuś dorwał się do ulubionego cycusia. Wtedy doszłam do wniosku, że zaczęłam karmić synka w złej kolejności. Najpierw powinnam dać mu pierś a potem kaszkę, bo on był już głodny i dlatego się niecierpliwił. Chciał po prostu pojeść a ja dawałam mu próbować nowe smaki. Kolejny dzień był o wiele lepszy. Najpierw dałam Filipkowi cyca a za pół godziny kaszkę. Filipek zjadł wszystko, co dla niego przygotowałam. W trzecim dniu, powiększyłam porcję i Niuniuś również opróżnił talerzyk. Załapał o co w tym wszystkim chodzi. Kiedy zbliżałam łyżeczkę do jego buźki  ładnie, szeroko ją otwierał :) Filipek uwielbia, jak udaję, że leci samolot do garażu i zbliżam łyżeczkę do jego ust. Ależ zaciesza wtedy tą słodką buźkę.

sobota, 20 kwietnia 2013

Urodziny tatusia

Kiedy Romek wrócił do domu podeszłam do niego z synkiem na ręku. Filipek trzymał w rączce pięknego, żółtego tulipanka, aby dać go tatusiowi z okazji jego urodzin. Filipek tak mocno zacisnął rączkę z kwiatkiem, że kwiatek ledwo uszedł żywy :) Romek był mile zaskoczony. Pierwszy prezent od synka. Wzamian dostaliśmy buziaki.
Od kilku dni z ust mojego synka nie schodzi słowo "mama".