O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

sobota, 30 maja 2009

Jestem szczęściarą, bo mam Jego miłość

Uczę się, denerwuję, płaczę... od kiedy znam termin egzaminu ( za tydzień w poniedziałek) obżeram się. Codziennie jem frytki, czekoladowe deserki, ptasie mleczko, to jest mój sposób na stres!!! Jednak to daje pocieszenie tylko na chwilkę, potem pojawiają się ogromne wyrzuty sumienia, że wracam do dawnego stylu życia, boję się, że przytyję. I przestałam biegać. Nie radzę sobie zupełnie. Mam humory, wyżywam się na R. a on cierpliwie to wszystko znosi, wspiera, głaszcze mnie, rozmawia ze mną, pociesza. Chce mi nawet kupić małego pieska. Pomimo tylu niepowodzeń JESTEM SZCZĘŚCIARĄ, ŻE MAM JEGO! Często zapominam o tym.
Jest szansa, że jak zdam ten pierdzielony egzamin będę mogła studiować jednocześnie na 4. i 5. roku, więc miałabym szansę szybciej skończyć studia. Ale właśnie ten egzamin…
I wyszło szydło z worka… Moja znajoma ze studiów, udawała troskliwą przyjaciółkę, bo ciągle miała prośby do mnie, żebym wpisywała ją na listy obecności. Miała zawsze mnóstwo wymówek i powodów dla których nie mogła przyjść, aż w końcu zaczęła gubić się w tych kłamstwach. Nie miała żadnego umiaru w prośbach, była wręcz żałosna. Kiedy mówiłam jej, że idę do dziekanatu wypytać się o sprawy związane z tym, żeby studiować 2 lata jednocześnie z całego serca odradzała mi, żebym nie szła, bo po co, bo ona i tak mi wszystko przecież powiedziała! Po pewnym czasie okazało się, że jednak nie powiedziała najważniejszego i zrobiła to wszystko ŚWIADOMIE! Ja nie potrafiłabym tak się zachować. Potem zaczęła oskarżać mnie, że to mi nie chciało chodzić się, że nic nie potrafię załatwić tylko, że ona wszystko musi. Raz ją tylko o coś poprosiłam, zawiodłam się i od tamtej pory postanowiłam liczyć tylko na siebie a ona takie głupoty mi pierdzieliła.
Nie bój się cieni,
one świadczą o tym,
że gdzieś znajduje się
światło .

poniedziałek, 18 maja 2009

Egzamin tuż-tuż


Jestem skupiona na przygotowaniach do egzaminu, dlatego teraz rzadziej Was odwiedzam. Wszystkie oceny będę miała przepisane, pozostał mi tylko jeden przedmiot, z którego nie zdałam, ale stres wcale nie jest mniejszy, wręcz przeciwnie. Przedmiot jest trudny, w końcu tyle lat nie mogę go zaliczyć i na dodatek z tą babą, co mnie usadziła. W szkole, nigdy nie miałam żadnych problemów z nauką, byłam jednym z najlepszych uczniów, miałam w miarę wysoką średnią i bez najmniejszych problemów zdałam maturę. A na studiach nastąpił odwrót o 180 stopni, mimo iż 100 % więcej czasu zaczęłam poświęcać nauce. Porażka za porażką, już w zeszłym roku powinnam skończyć studia a jestem z powrotem na 3. roku! Ale gdy na swojej drodze spotyka się taką wredną, złośliwą, zawziętą, zimną jak lód babę…! Jeśli nie zdam tego egzaminu sześć lat mojego studiowania pójdzie na marne. Sześć lat mojej ciężkiej pracy zostanie przekreślone. Będzie KONIEC. Ostatni mój egzamin z NIĄ nie zakończył się przyjemną wymianą zdań…
Boję się, tak bardzo boję się.

poniedziałek, 11 maja 2009

O tym, jaką władzę mają słowa nad człowiekiem


Niedawno postanowiłam sobie, że powinnam pisać więcej o sprawach przyjemnych, o moich małych radościach, a nie tylko o problemach. Niestety, jeszcze nie tym razem.
Wczoraj napisał mój kuzyn z Anglii. Pokłócił się z moją siostrą i napisał mi mnóstwo rzeczy na jej temat. Nie wiem, czy mam wierzyć mu, chyba nie. Jedno jest pewne chciał mnie skłócić z siostrą. Napisał, że jak M. była w UK cały czas na nas wszystkich gadała: na mnie, na mojego męża, że „ ona to go nie uważa, bo on jest … starym” ale, że nie będzie pisał mi szczegółów poprzez szacunek do mnie! Pisał, że jak była ze swoim chłopakiem kilka razy zdradziła go z kimś innym itp. Na pewno oni są źli na nią, bo M. wynajmowała u nich pokój, teraz nie mają chętnych a płacić muszą. Poza tym strasznie wykorzystywali ją do sprzątania, gotowania ( wszyscy u nich mają bardzo dużą otyłość, więc tam nie gotuje się tak jak w tradycyjnym domu), do pilnowania dzieci a także finansowo. A ona jest z natury cicha i spokojna, więc nie odmawiała pomocy. Oni maja w sobie taką żyłkę handlarstwa, cwaniactwa… np. ciocia sprowadziła naszą babcię do UK, żeby załatwić ja rentę chorobową a jak to jej się udało to babcię wysłała z powrotem do Polski. Tam bierze za babcię kasę dla siebie. A gdy chciała M. zaprosić na święta mówiła, żeby M. zapłaciła i jeszcze w domu pomogła w przygotowaniach! W końcu M. przyjechała do Polski a oni stracili „służącą” i do mnie takie rzeczy wypisują. M. jak była w Anglii dzwoniła do mnie, przysyłała kartki na święta, jakieś drobne upominki i miałaby tak im gadać na mnie i na R. ??? Tak czy inaczej zdenerwowaliśmy się i pół nocy nie spaliśmy.
Drugą połowę nocy nie spaliśmy, ponieważ poruszyłam temat moich teściów. Ostatnio jak byli u nas nie wiadomo dlaczego teściu zaczął mówić do mnie, że przecież ja z R. mamy dostać mieszkanie po mojej babci i podśmiewał się!!!!! Nie wiem, czy z tego, czy ze mnie. Byłam taka zszokowana, że zupełnie zatkało mnie. Kiedyś moja mama mówiła przy nich, że usłyszała taką rozmowę jak to babcia mówiła, ale to nic pewnego. On wszystko przeinaczył!!!!!! My już dawno o tym zapomnieliśmy o oni jednak cały czas o tym myślą i liczą na to, skoro po tylu miesiącach o tym gadają!!!! Gdyby ich synuś, brat mojego męża, płacił swoje długi byłoby nas stać wziąć, za kilka lat, kredyt na mieszkanie!!!!!! A dlaczego mamy liczyć, że po mojej babci dostaniemy. Długi rodziny przechodzą na rodzinę. Tamten specjalnie zwolnił się z pracy i zatrudnił się „na czarno”, żeby tylko nie płacić. A oni, teściowie, tylko od czasu do czasu zadzwonią do niego i nam żalą się, że nie można z T. porozmawiać, bo ciągle rozłącza się. Jak nie mogą z nim pogadać telefonicznie, to dlaczego nie mogą pojechać do niego?!!!!!!!!! Kiedyś przecież często jeździli tam na kilka dni. Zasugerowałam wczoraj R., żeby może oni pojechali do niego. A on nagle wybuchnął. Krzyczał, że po co jego rodzice mają tam jechać, że to nic nie da, czy nie wiem jaki jest jego brat? Jak jego rodzice nie mogą z nim sobie poradzić, to ja jak mam, obca dla niego osoba?!!! Teściowe zachwycają się naszą kawalerką, że mamy tak elegancko urządzone, chcą nam wpraszać gości, żeby im pokazać. Myślą, że to jak mamy pięknie umeblowane, jest najważniejsze i niczego nam więcej nie brak. A tak naprawdę przez długi ich syncia czujemy się gorsi, bo jesteśmy strasznie ograniczeni. Zarówno zawodowo jak i osobiście. My, młodzi ludzie nie możemy mieć żadnych planów i marzeń na przyszłość, nie możemy się realizować, bo z każdym 1. dniem miesiąca musimy płacić tamtego dziada i myśleć, czy wystarczy kasy do następnego miesiąca. A on broni rodziców, nie chciał wysłuchać mnie do końca, krzyczał, obrażał mnie, straszył. Poruszył nawet temat moich studiów, mój najczulszy punkt!!!! Nie krytykowałam ich, nie osądzałam, tylko zasugerowałam, żeby tam pojechali. On oskarżył mnie o wszystko. Powiedział nawet, że jak oni przyjadą ze swoim wproszonym gościem, to ja mogę sobie stąd pójść.

niedziela, 3 maja 2009

Bliscy mi ludzie a jednak tacy obcy...


Wróciliśmy wczoraj. W moim rodzinnym domu zaszły duże zmiany. Przyjechaliśmy do domu i zastaliśmy... ogromną CISZĘ ! Przywitaliśmy się ze wszystkimi: z tatą, mamą, siostrą i jej facetem, bratem. Zobaczyliśmy jak M. i jej chłopak urządzili sobie gniazdko u niej w pokoju, zjedliśmy obiad i poszliśmy posiedzieć trochę na dworze. Było 7 osób a tu nikt nic nie mówi, każdy unika spojrzeń w oczy... Mieliśmy wrażenie, że oni nie mogą przy nas swobodnie rozmawiać, jakbyśmy im przeszkadzali, jakbyśmy byli intruzami. W końcu... każdy poszedł w swoją stronę, do siebie do pokoju !!!! Poczuliśmy się strasznie, ostatnio byliśmy tam w styczniu, a każdy sobie nas olał. Nie było żadnej rozmowy a w powietrzu czuć było jakieś tajemnice, obawy, żebyśmy czegoś nie dowiedzieli się. Zrobiło nam się bardzo przykro, wcześniej nigdy tak dziwnie nie było. Od razu zmieniliśmy plany, mieliśmy wracać w niedzielę, postanowiliśmy wrócić w sobotę. Źle się czuliśmy w tak napiętej atmosferze. Wieczorem przyszedł do nas do pokoju tylko mój brat i z nim porozmawialiśmy, pośmialiśmy się, opowiadał nam o szkole.
Na następny dzień rano powiedzieliśmy mamie, że jutro wracamy, zdziwiła się i zdenerwowała. A my poszliśmy do dziadków a potem do teściów. Tam zjedliśmy obiad, porozmawialiśmy, jak zawsze jego rodzice są szczerzy i otwarci. U nich dużo rozmawia się i o wszystkim. Gdy wróciliśmy do domu od razu zmieniła się atmosfera dlatego, że powiedzieliśmy im, że wracamy. Wspólnie zaczęliśmy robić grilla, rozmawiać o niczym, o jakichś pierdołach.
W sobotę poszliśmy na stadion, oglądać mecz mojego brata a potem przyjechaliśmy do nas do domu. Jesteśmy przybici tym wszystkim. Co się stało z moją rodziną? Bliscy mi ludzie a jednak są tacy obcy...