Wróciliśmy wczoraj. W moim rodzinnym domu zaszły duże zmiany. Przyjechaliśmy do domu i zastaliśmy... ogromną CISZĘ ! Przywitaliśmy się ze wszystkimi: z tatą, mamą, siostrą i jej facetem, bratem. Zobaczyliśmy jak M. i jej chłopak urządzili sobie gniazdko u niej w pokoju, zjedliśmy obiad i poszliśmy posiedzieć trochę na dworze. Było 7 osób a tu nikt nic nie mówi, każdy unika spojrzeń w oczy... Mieliśmy wrażenie, że oni nie mogą przy nas swobodnie rozmawiać, jakbyśmy im przeszkadzali, jakbyśmy byli intruzami. W końcu... każdy poszedł w swoją stronę, do siebie do pokoju !!!! Poczuliśmy się strasznie, ostatnio byliśmy tam w styczniu, a każdy sobie nas olał. Nie było żadnej rozmowy a w powietrzu czuć było jakieś tajemnice, obawy, żebyśmy czegoś nie dowiedzieli się. Zrobiło nam się bardzo przykro, wcześniej nigdy tak dziwnie nie było. Od razu zmieniliśmy plany, mieliśmy wracać w niedzielę, postanowiliśmy wrócić w sobotę. Źle się czuliśmy w tak napiętej atmosferze. Wieczorem przyszedł do nas do pokoju tylko mój brat i z nim porozmawialiśmy, pośmialiśmy się, opowiadał nam o szkole.
Na następny dzień rano powiedzieliśmy mamie, że jutro wracamy, zdziwiła się i zdenerwowała. A my poszliśmy do dziadków a potem do teściów. Tam zjedliśmy obiad, porozmawialiśmy, jak zawsze jego rodzice są szczerzy i otwarci. U nich dużo rozmawia się i o wszystkim. Gdy wróciliśmy do domu od razu zmieniła się atmosfera dlatego, że powiedzieliśmy im, że wracamy. Wspólnie zaczęliśmy robić grilla, rozmawiać o niczym, o jakichś pierdołach.
W sobotę poszliśmy na stadion, oglądać mecz mojego brata a potem przyjechaliśmy do nas do domu. Jesteśmy przybici tym wszystkim. Co się stało z moją rodziną? Bliscy mi ludzie a jednak są tacy obcy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz