O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

środa, 29 maja 2013

Mam wspaniałą rodzinkę!!!

Uwielbiam mojego synka! To już taki duży chłopiec i niezwykle mądry. Bardzo dużo już zrozumie. Gdy zapytam się jego, gdzie jest cyk-cyk, on szybko odwraca główkę i spogląda na zegarek. Gdy zapytam się go, gdzie jest balonik, on zaraz spogląda na balonik. U mojej mamy też wie, gdzie jest cyk-cyk, gdzie śpi kotek. Za każdym razem musi sprawdzić, czy koteczek leży na podusi, na krzesełku, koło grzejnika. Lubi u mamy siedzieć przy stole, wtedy obserwuje całą rodzinkę i zawsze, jedną rączką, rytmicznie puka o stół. Moja mama kupiła mu kolorowy wiatraczek. Przyczepiłam go do wózka, jednak Filipcio sięgał do niego i mało go nie zjadł dlatego mama chciała przechytrzyć Filipka i ten wiatraczek przyczepiła na samym końcu wózka, w nogach. Filipcio nie mógł dosięgnąć go rączkami więc zaczął kopać w niego nóżkami. Mały cwaniaczek :)
Filipek, jak chce, to potrafi też zwrócić na siebie uwagę. Udaje wtedy, że kaszle i zaraz podśmiewa się z tego. Zawsze ma dobry humor. Ciągle się tylko śmieje i śmieje. Mruży swoje duże oczka i popiskuje z radości. Zaciska rączki w piąsteczki i aż się trzęsie. W nocy, gdy wstałam, żeby nakarmić moją Niunię, spoglądam na niego a on ma uśmiech od ucha do ucha i zaspanymi oczkami spogląda na Romka. Rozzłościłam się wtedy na Romka, bo myślałam, że on rozśmiesza Filipka w środku nocy, że chce teraz z nim się bawić. Spojrzałam więc na Romka a on spał, aż pierzyna trzeszczała. Po prostu synek, na sam widok tatusia, śmiał się w środku nocy.
Apetycik mu dopisuje. Nie mamy żadnych problemów z jedzeniem. Sadzam Filipcia na specjalnym krzesełku do karmienia a on już wie, o co chodzi. Otwiera buźkę jak ptaszek i czeka na posiłek. Dosłownie wszystko mu smakuje: kurczak, indyk, cielęcina, ziemniaki, marchewka, zupki jarzynowe. Lubi też kaszki i owocowe deserki. Często, jeden słoiczek Gerbera, to za mało jak na obiadzik.
Od jakiegoś czasu, trudno sobie z Filipkiem poradzić. Ciężko za nim nadążyć. Z dnia na dzień, stał się taki  szybki, bystry i ruchliwy. Zmienić mu pieluszkę to jest prawdziwe wyzwanie. Filipek kręci się na wszystkie strony. Wszystko chce dotknąć, zobaczyć, posmakować :) Gdy założę mu rajtuzy lub spodnie na jedną nóżkę i próbuję ubrać drugą, on tak macha tymi nóżkami, że wszystko spada i muszę ubierać go jeszcze raz.
Kiedy położę go na kocyku, na dywanie i po jakimś czasie zaglądam do niego, on jest już w innej części pokoju. Turla się, pełza. Kilka razy miał piłkę psa w buźce, innym razem wieszak, ciągnie zasłony, próbuje otwierać szuflady. Trzeba bardzo uważać na niego, wszystko chować, bo co Filipek sobie upatrzy to to zdobędzie :)
Kiedyś, zostawiłam go samego w łóżeczku, na kilka chwil, bo myślałam, że tam będzie najbezpieczniejszy i szybko wyskoczyłam z psem na spacer, pod blok. Gdy wracałam, już w klatce słyszałam przeraźliwy płacz Filipka. On w łóżeczku przewrócił się na brzuszek i za każdym razem, gdy podnosił główkę do góry, uderzał się o karuzelę. Nabił sobie małego siniaka.
Flipuś ma nowego przyjaciela, naszego piesia. Wcześniej Dzióbek bał się Filipka. Gdy tylko Filipek wyciągał do niego rączki, albo zapiszczał Dziób zaraz uciekał i chował się przed nim. Trzymał się na dystans od niego, choć gdy tylko usłyszał, że moja Niunia płacze, biegł pierwszy do niego sprawdzić, co się dzieje. A teraz Dzióbek nie daje Filipkowi spokoju. Kiedy Filipek leży na kocyku, Dzióbek podejdzie do niego, powącha mu główkę, wyliże uszko lub rączkę. A kiedy zostawiłam Filipka i Dzióbka u mamy, Dzióbek leżał koło wózka i nie ruszył się ani na krok od niego. Przez cały czas pilnował swojego małego pana. Innym razem, kiedy Filipek spał w wózku na spacerze, postanowiłam, że wejdę jeszcze do mieszkania i wezmę psa na spacer. Kiedy wyszłam z Dzióbkiem z klatki, on od razu pobiegł do wózka. Bardzo się cieszył na widok wózka. Merdał ogonkiem w lewo i w prawo, wąchał wózek i stawał na dwóch łapkach, bo chciał zajrzeć do środka i sprawdzić, czy tam leży nasz Filipcio. Kochany, wierny przyjaciel !!!
7 miesięcy i 5 dni


niedziela, 19 maja 2013

Dziecka nie oszukasz !!!

Teściowie, po naszej kłótni [klik], przez pewien czas udawali, że mnie nie znają. Gdy im trochę przeszło, teściowa zaczepiła mnie na ulicy. Znowu obiecywała, że babcia przyjedzie do Filipka i weźmie go na spacer, ale ZA DWA MIESIĄCE(!), bo wtedy będzie już na emeryturze. Tak, stara, ciężko zapracowana kobieta. Pracuje przez 2-3 godziny, bo ściemnia a dla wnuka nawet godziny w tygodniu nie może wygospodarować, choćby w weekend. Tym bardziej, że teraz jesteśmy na miejscu. I w ogóle, wstydziłaby się, zapowiadać wizytę za dwa miesiące na przód. Na pewno będzie tak jak ostatnio, też obiecywała spacer i przez 1,5 miesiąca nie znalazła czasu, żeby do niego przyjechać a potem gada, że Filipek ma przecież matkę, ma ojca.
Innym razem, kiedy spacerowaliśmy z Filipkiem, ona stała koło sklepu. Gdy nas zobaczyła "uradowana" podbiegła do nas. Była w szoku, jak Filipek szybko urósł. Zaczęła do niego coś gadać i gadać, okazując fałszywą wylewność i "uczucia", że niby babcia ciekawa, co u niego słychać, niby tęskni. A Filipcio zanim ją zobaczył był rozgadany. Zawsze całą drogę do mojej mamy gaworzy a gdy ujrzał teściową zamilkł. Ona nachyliła się nad nim a Filipek spoważniał i tak przygląda się jej uważnie i przygląda, aż nagle na jego ustach pojawiła się podkówka i grube łzy popłynęły mu po policzkach. Chłopak rozpłakał się na widok babci! Ja powiedziałam tylko, że nie zna jej i poszłam, żeby Niunia nie płakała. Potem, zdałam sobie sprawę, że źle powiedziałam. Bo tyle obcych ludzi, zaczepia mnie na ulicy, wszyscy zaglądają do wózka, do Filipka, gadają do niego, dotykają go po rączce, gilgoczą po brzuszku a on dosłownie do wszystkich śmieje się w głos. Nie boi się nikogo. A na widok teściowej od razu zaczął płakać. Dziecka nie oszuka się. Nawet takie małe dzieci potrafią odczytywać intencje dorosłych osób, nastroje, uczucia. Dziecko wie, wyczuje, kto szczerze się do niego cieszy, kto naprawdę za nim tęskni.

niedziela, 12 maja 2013

Pierwsze ząbki!!!

Już przedwczoraj, kiedy karmiłam synka, wyczułam, że jego dziąsełka są bardzo twarde i dostrzegłam, że pojawiły się na nich delikatne nacięcia. Wiedziałam, że lada chwila pojawią się ząbki, ale nie sądziłam, że już na następny dzień. Wczoraj pod wieczór  kiedy spacerowaliśmy z Romkiem i Filipciem, nasza Niunia zaczęła marudzić. Wtedy nachyliłam się do wózka, aby podać Filipkowi smoczka a on zadowolony, otworzył szeroko buźkę i wtedy dojrzałam dwa malutkie, białe punkciki. To ząbki! Widać mu zaledwie malutkie koronki! Dwie dolne jedynki! Bardzo ucieszyłam się z tego powodu i wzruszyłam. Kolejny ważny moment w życiu Filipcia i naszym.
Kiedyś myślałam, że będzie brakować mi szczerbatego uśmiechu, ale jego ząbki też są cudne. Niedługo będę biedna, jak pogryzie mi cyca ;)

6 miesięcy, 2 tygodnie, 4 dni

piątek, 10 maja 2013

To już pół roczku Filipka!

Jestem przeszczęśliwa, że mam takiego syneczka!!! Daje mi on mnóstwo radości na co dzień, mnóstwo uśmiechu i miłości wnosi w moje życie. Filipek ciągle tylko się śmieje i śmieje od samego rana. Tylko otworzy oczka a na jego buźce pojawia się szeroki, szczerbaty uśmiech. Wszystko go śmieszy: kichnie i śmieje się z tego, zakrztusi się mlekiem i przez łzy zaciesza mordeczkę. Na sam widok mamy, taty czy rodzinki też zaciesza. Strasznie głośno krzyczy i piszczy z tej radości. Im głośniej zapiszczy tym bardziej się cieszy. Zaciska rączki w piąsteczki i aż się trzęsie i obserwuje tylko, czy mama spogląda. Filipek jest bardzo grzeczny. Kiedy położę go w rożku na dywanie i dam mu grzechotkę on potrafi sam zająć się zabawą. Przez pół godziny, albo i dłużej, przekłada grzechotkę z rączki do rączki, oglądając ją z każdej strony. Jakby dziecka w domu nie było. Lubi też oglądać swoją książeczkę o dzikich zwierzątkach. Oczka ma bardzo żywiołowe, jest ciekawy wszystkiego. Teraz pogoda dopisuje, spacerujemy codziennie. Filipcio lubi obserwować drzewa, budynki. Zawsze też na spacerku ucina sobie drzemkę. Już słoneczko musnęło go na twarzy. Filipek uwielbia także kąpiele. Do wanienki leję mu dużo wody a on tak kręci pupcią,wymachuje tymi nóżkami jak rybka. Chlapie, ile się da. Zabawę ma na całego. Wieczorkiem tuli się do mojego cyca a ja śpiewam mu kołysanki. Filipek uwielbia tylko jedną moją pierś-lewą. Od samego początku, kiedy przystawiałam go do prawej piersi, on nie chciał z niej pić. Krzyczał, prężył się, płakał, ale nie napił się z niej. Czasami tylko, przez łzy, wypił kilka łyków. Potem, próbowałam go oszukiwać i w nocy, kiedy on spał, przykładałam go do tej znienawidzonej piersi, ale on i tak kapnął się, że to nie ta. Pewnie dlatego, że mleko z niej wolniej leciało. Po jakimś czasie, zrezygnowałam z przystawiania synka do tej piersi i pół roku wykarmiłam go tylko na jednym, lewym, cycu :)))
Romek codziennie powtarza, że ten chłopczyk jest CUDEM, NAJWIĘKSZYM SZCZĘŚCIEM JAKIE NAS SPOTKAŁO!
Niestety, aparat troszkę onieśmiela naszego synka :)

sobota, 4 maja 2013

Kłótnia z teściami

Teściowie wcale nie interesują się Filipkiem. Pisałam już o chrzcinach, że przez całą uroczystość żadne z nich nie podeszło nawet na chwilę do wózka, do Filipka... Później Romek wygarnął teściom to, że wcale nie interesują się wnukiem, że nie okazują mu żadnego zainteresowania, żadnego uczucia. Niestety, na nic to zdało się, pomimo tego, że mieszkamy w rodzinnej miejscowości i dziadkowie są na miejscu.
Kiedy jeszcze, na czas remontu, mieszkaliśmy u moich rodziców, mój tata spotkał teściów na mieście i zaprosił ich na kawę. Chciał, aby odwiedzili wnuka. Myślał, że być może, nie odwiedzają oni go, bo krępują się przyjechać do moich rodziców. Nic bardziej mylnego! Oni nie odwiedzają Filipka, bo nie mają na to ochoty. Jednak przyjechali razem z moim tatą. Po tym, jak dostali opieprz od Romka, próbowali teraz odkręcić całą sytuację. Nagle okazali się nazbyt czuli i wylewni. Ale i tak to wszystko było takie sztuczne i wymuszone. Teściowie podeszli do łóżka na którym leżał Filipek i przez parę chwil mówili do niego pieszczotliwie. Potem teściowa wzięła Filipka na ręce. Jeszcze biorąc go, zdążyła powiedzieć, że nie wie, jak się takie małe dzieci trzyma, więc ja powiedziałam, żeby w takim razie go nie brała, niech on sobie leży. Ale ona mnie nie posłuchała. Chwyciła Filipka tylko pod pachy i wzięła go na ręce. Wcale nie przytrzymywała jego główki. A Filipek zaczął cały chwiać się, w przód i w tył. Nie miał jeszcze tyle siły, aby samodzielnie w pionie trzymać swoją główkę. Nie mógł złapać równowagi. Mówię jej, żeby trzymała główkę, ale ona miała ręce pod pachami i nie wiedziała jak to zdrobić. Dlatego szybko go położyła, nie przytrzymując wcale główki(!) i mówi, że przecież dzieci tak się trzyma. Owszem, dzieci, ale nie niemowlęta. Dziecko by mi połamała! Gdyby wzięła go na ręce w ten sposób, miesiąc wcześniej, czy dwa, chowałabym kalekę. Swoją drogą to wstyd, bo Filipek jest jej trzecim wnuczkiem a ona jeszcze nie wie, jak trzymać niemowlę.
Następnym razem, gdy sprzątaliśmy w mieszkaniu, chciała wziąć  Filipka na ręce, ale nie dałam jej go, bo bałam się, że go połamie i tak jej powiedziałam to obraziła się.
Dopiero po kilku tygodniach przyjechała z teściem znowu, aby odwiedzić Filipka. Wtedy powiedziałam teściowej, jak trzymać Filipka i dałam go jej na ręce. Nie minęło pięć minut jak nacieszyła się nim i kazała mi już go wziąć. I do niego gada, że babcia tęskni za nim! Miałam już na końcu języka, żeby jej powiedzieć, żeby babcia go nie oszukiwała. Bo Filipek jest malutki, ale doskonale czuje, kto za nim tęskni a kto nie. Jesteśmy tutaj już prawie dwa miesiące a teściowie byli u niego tylko raz! A teraz mają do nas tak blisko. Codziennie są w naszej miejscowości i do nas nie zajadą. Gdy spaceruję, widzę ich, jak jeżdżą samochodem to nawet nie zatrzymają się, żeby zobaczyć Filipka, zapytać się, co u nas słychać. Często teściowa udaje, że nie widzi nas.
Zaraz po przeprowadzce, gdy spotkałam teściową na mieście obiecywała, że specjalnie przyjedzie do Filipka i weźmie go na spacer. Od tamtej pory, minęły już prawie dwa miesiące i Filipek nie doczekał się babci. Wcześniej tłumaczyła się, że pracuje... I co z tego? Ona myśli, że jak dziecku powie się, że babcia pracuje i dlatego przez dwa miesiące nie znalazła dla niego czasu, żeby wziąć go na spacer to ono to zrozumie?! Przecież to nawet brzmi absurdalnie! Może przecież przyjechać po południu albo w weekend. Poza tym, wszyscy wiedzą, jak ona pracuje: teoretycznie do 15., jednak w praktyce to jest już w domu przed 12. Ściemniara. I ostatnio, jak gdyby nic, zadzwoniła do Romka z informacją, że teraz już robi do 15., bo zaczęli ją kontrolować. Tymczasem, na następny dzień, wracaliśmy z Romkiem z miasta i zauważyliśmy, że właśnie oni jadą do miasta. A na zegarze było po 13! Właśnie tak ona pracuje! Albo tłumaczy się, że nie przyjeżdża, bo nie wie, kiedy Filipek śpi itp. Gdyby przyjeżdżała częściej to wiedziałaby o której godzinie on śpi, o której je, o której z nim spacerujemy, o której go kąpiemy. Tymczasem oni nic o nim nie wiedzą.
Dziecku trzeba okazywać uczucia, trzeba kochać, przytulać, głaskać. Tymczasem teściu ani razu nie trzymał Filipka na rękach, nie przytulał, nie głaskał. A Filipek skończył już pół roku. A potem będą mieli żal, że Filipek nie będzie chciał do nich jeździć.
Zmierzyłam się z tym. Kiedy nadarzyła się okazja, powiedziałam teściom, co myślę i co czuję. Teściowa była zszokowana. Stała jak wryta. Nie wiedziała, co ma robić, więc zaczęła kontratakować. Kiedy powiedziałam o spacerze, że jak dwa miesiące temu obiecała, że weźmie Filipka na spacer, tak on do tej pory jej się nie doczekał a ona na to: " A co? Tak ci powiedział ??? Ma przecież matkę, ma ojca"!!! To tyle warte są jej słowa? Jakie wartości chce mu przekazać swoim zachowaniem? Myśli, że jak Filipek jest mały to może go oszukiwać, ignorować, lekceważyć? Pytałam jej się, ile razy była z nim na spacerze? Ile razy trzymała go na rękach? Ile razy bawiła się z nim? Odpowiedź jest bardzo prosta: przez pół roku ZERO razy! Tylko raz wzięła go na ręce i trzymała może pięć minut. A ona do mnie: " O jezu! Jakie masz żale! Przecież on ma dopiero (!)pół roku". W ogóle, nie miała żadnych argumentów zaczęła więc wyciągać stare brudy, choć na ten temat najwięcej mógłby powiedzieć Romek. Jej argumenty nie miały sensu. Gadała nielogicznie, nieważne co, byle dosrać. Była chamska. I nie wykazywała najmniejszej chęci, by wysłuchać to, co mam do powiedzenia, by zrozumieć mój punkt widzenia. Tylko atakowała.
Kiedyś ględziła, że za to, że jej drugi wnuczek jest tak rozpuszczony, wini jej synowej ojca dlatego, że... układa z nim klocki jak dziecko!
Ciekawe jaką, według niej, rolę powinni spełniać dziadkowie w życiu wnuka? Aż strach pomyśleć.