O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

niedziela, 29 stycznia 2012

Intensywny tydzień :)

Co za radość i duma mnie rozpiera, ponieważ rozpoczęłam intensywny trening i nadal  mam ogromną motywację, do ćwiczeń i do tego, aby zdrowo odżywiać się.
We wtorek rozpoczęłam ćwiczyłam na orbiterku, 2 serie po 20 minut. Muszę przyznać, że już po 3 minutach myślałam, że nie dam rady a po 7 minutach spływał ze mnie pot. Przez 20 min przejechałam 2,5 km, spaliłam 200 kalorii. Łącznie zrobiłam 5 kilometrów. A wieczorem tak mnie wszystkie mięśnie zaczęły boleć: łydki, pachwiny, ramiona.
W środę rano, jak byłam z Dzióbkiem na spacerze, dojrzałam, że dużo ludzi ćwiczy na stadionie. A że słoneczko tak świeciło a powietrzu unosił się zapach wiosny, postanowiłam, że dobrze zrobią mi ćwiczenia na świeżym powietrzu. Poszłam więc na stadion. Maszerowałam szybkim krokiem 40 minut a pod koniec truchtem przebiegłam 5 okrążeń stadionu, czyli ok. 2,5 km. Chociaż nie było łatwo. Nawet nie przebiegłam połowy okrążenia a myślałam, że już padnę, że nawet okrążenia nie przebiegnę. Ale potem zasłuchałam się w muzyce, którą miałam w telefonie i jakoś rozkręciłam się.
W czwartek i piątek było podobnie. Maszerowałam około 40 minut na stadionie i  przebiegłam 5 okrążeń. Tylko, że w piątek był już duży mróz.  Po skończonym biegu myślałam, że te mroźne powietrze rozsadzi mi płuca:)
Ale jaką niesamowitą radość się czuje i taką przyjemną pustkę w środku, lekkość i dotlenienie :) Jednak ból mięśni nie odstępuje.
Wieczorami jestem już taka zmęczona, że zasypiam w minutę.  I co najdziwniejsze. Od kiedy mam zaplanowany dzień, wiem co i kiedy mam robić, mam zdecydowanie więcej czasu i siły na wszystko. Wcześniej nic mi się nie chciało i pomimo tego, że cały czas byłam w domu, na nic nie starczało mi czasu. Tylko z psem pospacerowałam, obiad zrobiłam i to wszystko. Natomiast teraz, mam czas i na spacer z psem i mam czas iść po zakupy.  Obiad przygotowuję nawet kilka dni do przodu.  Mam też czas, aby odpocząć i poczytać blogi i książkę.
W sobotę postanowiłam odpocząć, bo już byłam taka obolała i zmęczona. Dzień spędziliśmy z Romkiem w domku, objadając się mandarynkami, jabłkami, kiwi i pomelo.
A dziś rano, poszliśmy na basen. Woda była taka cieplutka, było tak przyjemnie. Przez resztę dnia również będzie odpoczynek a od jutra znowu ciężka praca :)
Miłej niedzieli :)

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Zdrowy styl życia

W zeszłym tygodniu mój brat rozpoczął ferie zimowe. Z Romkiem chcieliśmy, żeby przyjechał do nas, chociaż na kilka dni. W domu sporo szykowałam na jego przyjazd. Prałam, sprzątałam, gotowałam, aby potem, jak przyjedzie, spędzić z bratem jak najwięcej czasu. Rodzice przywieźli go do nas w piątek, tuż po lekcjach.   Niedawno miał on zapalenie płuc, więc z tego powodu, żeby się oszczędzał, nie przygotowaliśmy mu zbyt wielu atrakcji. Najwięcej czasu spędziliśmy w domu. Ale za to, te kilka dni, były dniami rozpusty... Objadaliśmy się ulubionym ciastem mojego brata, co wieczór jedliśmy chipsy, piliśmy pepsi. Chodziliśmy też do kawiarni na sheika waniliowego i do cukierni, po eklerki z bitą śmietaną. W domu oglądaliśmy telewizję, graliśmy w gry online, ja na jednym laptopie on na drugim, albo wspólnie, łączyliśmy siły, przeciw komuś innemu. Śmialiśmy się przy tym tyle, że aż nas brzuchy bolały. Wieczorem brat przyszedł do naszego pokoju i mówi: "Magda, my tak: hi, hi, hi, cha, cha, cha, że aż zapomniałem wziąć tabletek". A jak było cieplej, spacerowaliśmy z psem po parku.
Brat spędził  u nas 5 dni. Przyjechali po niego rodzice z babcią. Dopiero drugi raz była babcia u nas. Przywiozła dla nas poszewki od kołdry i dziadka kijki nordic walking. Bardzo jej się podobało, jak mamy urządzone mieszkanie.
W tym czasie, niecierpliwie oczekiwałam na odpowiedni moment, aby zrobić test ciążowy. Zawsze okres mam regularnie, jak w zegarku, a spóźniał mi się już kilka dni. Niestety, wynik wyszedł negatywny. Bardzo rozczarowałam się. Kurcze, dlaczego zajście w ciążę jest takie trudne? Pierwsze, nieśmiałe starania,  poczyniliśmy już w sierpniu, ale wtedy jeszcze, nie przykładaliśmy do tego, tak dużej wagi, nie staraliśmy się, aż tak bardzo. Teraz to się zmienia i czasami martwię się, że może nigdy nam się nie uda. Jestem zła, bo wszyscy w około mają dzieci a niekoniecznie mają warunki do tego,  a u nas odwrotnie. 
Brat pojechał a my musieliśmy wrócić do równowagi żywieniowej. Chcieliśmy  spalić te nasze obżarstwo.   Codziennie, chodziliśmy do lasu z kijkami, na 3 godziny. Po takim wysiłku, czuliśmy ogromny głód, ale mimo to, udało nam się  wdrożyć w życie, nowy plan żywieniowy. Odnalazłam  mój stary dziennik żywieniowy. Byłam w szoku, jak przeczytałam, co ja wtedy jadłam. Oczywiście, zero tłustych rzeczy, zero smażenia.   Obiad był gotowany na parze i oprócz tego, jadłam mnóstwo owoców, warzyw i surówek. Aż nie mogłam pojąć, że kiedyś tym się zajadałam i bardzo mi to smakowało. Efekty takiego odżywiania były zniewalające.  Schudłam wtedy ponad 20 kg.
W sobotę wzięłam się więc do roboty. Wyrzuciłam z kuchni takie śmieci jak: białe pieczywo, napoje gazowane, słodycze, śmietanę, sery żółte, masło, zwykłą herbatę. Zastąpiłam to ciemnym pieczywem z ziarnami, ogromną  ilością pomarańczy, jabłek, bananów, brzoskwiń. Wyciągnęłam też z szafki zakurzony parowar i blender. Zamiast smażyć w oleju będę gotowała na parze. A gdy mam ochotę na coś słodkiego, wrzucam kilka owoców do blendera i po minucie mam pyszny koktajl owocowy. Staram się też pić, zdecydowanie więcej, wody niegazowanej i herbaty z pokrzywy i kopru włoskiego. Warto podkreślić, że to nie jest żadna dieta, bo będę jadła tyle co zawsze, tylko po prostu, zdrowe jedzenie. I nie tyle chodzi mi teraz o schudnięcie, ile o zmianę nawyków żywieniowych, bo to jest podstawa. Kiedy człowiek zacznie się zdrowo odżywiać, ma wtedy więcej energii, siły a co za tym idzie chudnie i czuje się bardziej zdrowszy i szczęśliwy. I oczywiście poza zdrowym odżywianiem równie ważny jest ruch. Więc są i od dawna były, spacery w parku, marsze po lesie. Ostatnio doszedł basen i gdy tylko pogoda się poprawi, chcę nadal kontynuować bieganie na stadionie.  Poza tym, dzisiaj planujemy kupić orbiterek do ćwiczeń. Chciałabym pięknie wyglądać do wiosny.  Trzymajcie kciuki.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Tydzień minął mi spokojnie.
W czwartek byłam u dentysty. Jestem pod ogromnym wrażeniem pani doktor i tych wizyt.  Dentystka jest cudowna, ma podejście do pacjenta i  naprawdę, nic nie boli.  Zawsze bardzo bałam się stomatologa.  Ten lęk wyniosłam z pewnością z dzieciństwa. A teraz zastanawiam się, czy przypadkiem mój lęk nie był taki wyolbrzymiony, czy co? Bo zawszę wychodzę od niej zadowolona i jednocześnie bardzo dumna z siebie. 
Wytrwale staram się trzymać  postanowień noworocznych, dotyczących uprawiania sportu,  a tu pogoda chce mi popsuć plany. Na stadionie jest pełno wody, nie mam więc gdzie biegać. Poza tym od rana do wieczora ciągle pada deszcz.
Gdy w piątek, przestało padać, poszliśmy z Romkiem i Dzióbeczkiem do lasu. Słońce nieśmiało przebijało się przez chmury, powoli dookoła robi się  zielono i ten  zapach, jakby zbliżała się wiosna.
W sobotę znów padało, więc Romek sprzątał mieszkanie a ja leniuchowałam.  Wieczorkiem wybraliśmy się do sklepu.
W niedzielę poszliśmy na basen. Było bardzo fajnie, ciepła woda, mało ludzi. Popływałam sobie, aż potem  mięśnie mnie bolały. Byłam zmęczona, ale i bardzo zadowolona.  Mam nadzieję, że częściej będziemy chodzili na basen.  

poniedziałek, 2 stycznia 2012

Święta 2011

Tegoroczne święta były jakieś takie nijakie. Tylko przez moment udzielił mi się świąteczny nastrój wtedy, gdy tata przywiózł mnie i Romka do rodzinnego w domu. Weszliśmy do kuchni a tam poczuliśmy mnóstwo unoszących się zapachów dań, mama z babcią lepiące pierogi, gwar. Pierwszy raz ujrzałam babcię od pogrzebu dziadka. Niestety, już nic już nie będzie takie same. Tak mi jest babci żal. I im bliżej świat tym większe poczucie smutku, braku i pustki po dziadku. Pierwsze święta bez niego. Dlatego nie było tej spontaniczności, radości, tylko zaduma nad życiem.
W rodzinne strony przyjechaliśmy w czwartek po południu a w niedzielę były chrzciny Michałka i ślub mojej siostry. Nastroju do zabawy również nie miałam. W powietrzu czuć było nerwową atmosferę z powodu zbliżającego się ślubu oraz z powodu choroby mojego brata. Trzy tygodnie przed świętami załapał zapalenia płuc, dostawał cztery zastrzyki dziennie. Jednak na ślubie i weselu było bardzo fajnie i miło. Pojedliśmy, trochę potańczyliśmy. W następny dzień świąt pojechaliśmy do teściów, potem odwiedziliśmy babcię a następnie pojechaliśmy na poprawiny.  Kilka kolejnych dni spędziliśmy w domu, przed telewizorem. Pogoda była taka nieznośna, senna. Nic się nie chciało robić. Zamiast odpoczywać my zaczynaliśmy już powoli męczyć się tym pobytem. Nie mogliśmy znaleźć sobie miejsca. Postanowiliśmy wcześniej wrócić do domu. W ten sam dzień, w czwartek,  mój brat trafił do szpitala, ale na szczęście, na drugi dzień, wypisali go. Gdy przyjechaliśmy do domu, poszliśmy z Romkiem po zakupy. W piątek pospacerowaliśmy po mieście. Byłam w przychodni zrobić zdjęcie szczęki, potrzebne do stomatologa. Resztę dnia spędziliśmy w domu, oglądając filmy na Canal +.  Sobotę spędziliśmy na sportowo, spacerując po lesie. W sylwestrową noc, zrobiłam  pieczone kartofle, mielone i surówkę. Piliśmy wino i śmialiśmy się z komedii "Och, Karol 2" a potem ze "Szkła niekontaktowego".  W niedzielę rano również spacerowaliśmy po lesie, potem odpoczywaliśmy na kanapie, słuchając muzyki i buszując z internecie.  Wieczorkiem poszliśmy na PKP kupić Romkowi bilet miesięczny na PKP.
Wraz z nadejściem Nowego Roku, pora na podsumowania. Zeszły rok był dla mnie bardzo trudny, stresujący i wyczerpujący, jednak sprostałam wyzwaniom. 
- Ukończyłam studia i zostałam panią magister. 
- Kupiliśmy z Romkiem mieszkanie. 
- Skończyliśmy spłacać kredyt szwagra. 
- Zbudowałam dobrą relację z siostrą. 
- Narodziny Michałka, mojego siostrzeńca. 
- Ślub  siostry. 
Tragicznym wydarzeniem była śmierć dziadka. 
Trochę boję się tego, co ten nowy rok nam przyniesie. Zupełnie nie wiem, czego mogę po nim spodziewać. Jednak chciałabym: zacząć systematycznie uprawiać sport, zdrowiej się odżywiać, zgubić kilka kilogramów a także pragnę zostać mamą.