O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

wtorek, 30 września 2014

Kłótnia z mamą

Nie tylko nie mam łatwo z teściami, ale też z moją mamą :( Czasami zrobi pierogi dla Filipka, czy ugotuje jakąś zupkę. Czasami kupi parówki na śniadanko, albo jajka i... to wszystko.  A jest przekonana, że tyle robi dla Filipka, tak się poświęca.
Nie wiem, może to ja mam za duże oczekiwania? Chociaż tak na prawdę niczego nie oczekuję. Nie chce żadnej pomocy. Chcę tylko po prostu czasami szczerze porozmawiać. I na to też liczyć nie mogę, bo cokolwiek powiem, co jest nie po jej myśli, to od razu zaczyna denerwować się, wrzeszczeć na mnie przy ludziach jak na jakąś gówniarę. 
Spotkałam ją na mieście. Mówiła, że właśnie jechała do Filipka na godzinkę. Powiedziałam, pół żartem, pół serio, że tylko na godzinkę to się "dużo" z nim pobawi. A ona wyskoczyła do mnie z mordą, że jakby była dłużej to też byłoby źle. I od razu moją teściową we wszystko zaczęła mieszać. Odpowiedziałam, że nawet teściowa mojej siostry dla niej też jest zła, chociaż tamta cały czas zajmuje się wnukiem, kąpie, spaceruje a nawet śpi z nim. A mama, że jej dzieci nikt nie chował. A ja, do niej, że dlatego właśnie dziś ma tyle żalu, a jest taka sama. I mama odjechała. Po 15 minutach przyjechała z powrotem, żeby dalej przy ludziach, na rynku, kłócić. Przyjechała, bo przemyślała, co ma powiedzieć. Martwi się tym, co ja w domu robiłabym, gdyby ona wzięła Filipka. I mówi do mnie, że co ja mam tyle do roboty? Przecież mam tylko dwa pokoje, że na internecie całe dnie(!) siedzę itd. A ona przecież pierożki robi dla Filipka, że przyjechała po porodzie pomóc. Tego nie zaprzeczam i jestem jej wdzięczna... 
Jednak przez dwa lata trzy razy wzięła Filipka na spacer. Ona przecież nie pracuje zawodowo, a jej największym życiowym priorytetem jest czysty dom. A jak chcę gdzieś jechać, czy gdzieś ruszyć się, to nawet na pół godziny nie mam z kim dziecka zostawić! Cały czas, przez 24 godziny na dobę, Filipek jest ze mną tyle co w sobotę i niedziele spaceruje z Romkiem. Teraz to wszystkie babcie chyba takie wygodne są. Nie oczekuję, że będzie dziecko mi wychowywała, bo sama wychowam jak najlepiej potrafię, ale za taką dobrą babcię się uważa a ma problem wziąć go trochę do siebie. Poza tym nie chciałam kłócić się z nią. Bo dla mnie jest dobrze tak jak jest. Nie chce nie musi. Chciałam tylko pogadać a ona tak reaguje. Nie mogę mieć własnego zdania. 
Ostatnio w ogóle same jakieś takie błahe problemy do takiej ranki urastają. Nie wiem, czy to ludzie uwzięli się, czy to ja jestem jakaś dziwna? :(

sobota, 27 września 2014

Znowu o nich

Jeszcze niedawno zastanawiałam się, czy zaprosić teściów na Filipka urodziny, ale problem rozwiązał się sam. Nie zaproszę ich! I Romek o tym wie i myśli podobnie. K...a!
Kiedy spacerowaliśmy z Filipkiem, w pewnym momencie zauważyłam teściów. Mieli samochód zaparkowany po drugiej stronie ulicy i siedzieli w nim. Przechodziliśmy obok a oni wcale na nas nie spojrzeli. Nie wyszli z samochodu, żeby przywitać się z Filipkiem. Mieli głowy zadarte do przodu i udawali, że nas nie widzą. Zarówno teść jak i teściowa. 
Innym razem też mijaliśmy się, gdy jechali samochodem, nawet nie spojrzeli się, nie zatrzymali. Jak nie chcą mieć ze mną dobrych relacji to nie muszą, ale czemu i na Filipka są nadąsani?
U Filipka NIE BYLI od początku marca, czyli już SIEDEM miesięcy. W wakacje, raz posiedzieli z nami trochę w parku. Wcale nie dzwonią, nie pytają się o niego. Nie dają żadnych prezentów. Aaa, raz kupili spodnie z marketu, które widziałam po 10 zł, które rozpruły się po pierwszym praniu i majtki z rynku, jak Filipek był jeszcze niemowlakiem.  
A kiedyś, udawała taką troskliwą, kochającą babcię.
Pewnego razu, gdy nie odbierałam telefonu, bo miałam wyłączone dźwięki, potrafiła w ciągu trzech minut zadzwonić do mnie dwadzieścia razy, bo tak bardzo chciała zobaczyć Filipka. Wtedy też spotkała moją mamę na mieście i żaliła się, że nie odbieram telefonu a ona do Filipka przyjechała. Płakała. Udawała troskliwa, przejętą babunię. Jestem przekonana, że płakała wtedy nie dlatego, że nie może zobaczyć Filipka tylko ze złości na mnie. A potem ludziom głupoty rozpowiada, że wnuka nie może zobaczyć. Tylko, czemu, jak nas widzi udaje, że nas nie widzi?
Stwierdziłam, że za długo byłam grzeczna i miła. Często gryzłam się w język, bo nie chciałam sprawiać jej przykrości. I przez to nauczyła się, że u mnie w domu czuła się jak u siebie. Kiedy przyszła, gdy dziecko usypiałam (o czym wiedziała, bo poinformowałam ją telefonicznie) siłą wpychała się do mieszkania, bo przecież wielka babcia przyszła do Filipka. Nieważne, że to była pora drzemki Filipka. Teraz już nie będę taka grzeczna i uprzejma. Będę wprost mówiła o tym, co myślę. 
Rok, 11 miesięcy i 3 dni

poniedziałek, 22 września 2014

Szczebelki. Naśladuje psa. Mały pomocnik. Prababcia

Ostatnio, Filipek znalazł nową, niebezpieczną zabawę. Bierze samochodziki, które dostał od dzieci i wskakuje do swojego łóżeczka. Z łóżeczka puszcza te samochody, żeby jak najdalej pojechały. A potem wyskakuje z łóżeczka i przynosi sobie te auta. Niebezpieczne jest to skakanie z łóżeczka, bo w każdej chwili może uderzyć plecami o górne szczebelki i wylądować twarzą na ziemi a dodatkowo może pośliznąć się na podłodze. Mówiłam mu ze sto razy, że nie wolno tak skakać, ale ten widzi moją przerażoną minę i śmieje się ze mnie. I jeszcze częściej skakał. Aż w końcu Romek wziął szczebelki, które wyjęliśmy z łóżeczka, żeby Filipek mógł sobie swobodnie wchodzić i wychodzić i postanowił założyć mu je z powrotem. Filipek nagle zaczął płakać. Rozpaczliwie próbował wcisnąć się przez szczebelki do łóżeczka, ale już nie mógł. Wtedy Romek na spokojnie wytłumaczył Filipkowi, że nie można skakać, bo można upaść i krzywdę sobie zrobić. Powiedział, że zdejmie szczebelki, ale jak Filipek będzie skakał to założy je z powrotem. Filipek zrozumiał o co chodzi, ucieszył się bardzo i poszedł szybko do przedpokoju, pokazać Romkowi, gdzie ma schować te szczebelki :) Kiedy Romek poszedł do kuchni, Filipek znów zaczął skakać, ale przypomniałam mu, co tata powiedział. Potem, skoczył jeszcze kilka razy, ale za każdym razem ukradkiem spoglądając, czy Romek czasem nie patrzy. Mały cwaniaczek.
Filipek bardzo lubi udawać naszego psa. Chodzi wtedy na czworakach, bierze do buźki maskotkę psa (fuuuj!), kręci głową na wszystkie strony i warczy. Kiedy mówimy, że Filipek to piesek, śmieje się z tego. Lubi być w centrum zainteresowania. 
Kiedy byliśmy na placu zabaw, Filipek wszedł na samą górę ślizgawki i... dojrzał prababcię. Zaraz zaczął wołać ją: "baba, baba". Babcia siedziała na ławce z koleżankami, daleko, po drugiej stronie parku. Gdyby nie Filipek, nie wiedziałabym, że tam siedzi. W ogóle Filipek bardzo zżyty jest z prababcią. Kiedy spacerujemy, czy jedziemy samochodem, koło jej bloku, zawsze woła głośno "baba". Często przytula się do niej. 
Gdy zamiatałam w pokoju podłogę, poprosiłam Filipka, żeby przyniósł mi małą miotełkę i szufelkę. Filipek szybko pobiegł do kuchni, otworzył szufladę od kuchenki gazowej i przyniósł mi to, o co prosiłam. 
Powoli, uczę Filipka, żeby sprzątał po sobie. Ma mały pokoik i wiecznie książki i samochody walają się pod nogami. Jeszcze nie umie poukładać książek, ale jestem bardzo zadowolona, że odkłada je na półeczkę, kładzie do szuflady lub skrzyneczki swoje samochody. Nie zawsze, ale często tak jest. Kiedy ściągam mu pieluszkę, bierze ją i biegnie szybko do kuchni, żeby wyrzucić ją do kosza. Mam już w domu małego pomocnika! :)
Synek mój zaczyna coraz więcej mówić, dyskutować. Mówi coś bardzo głośno, po swojemu. Często podłapuje nowy wyraz dwusylabowy. Ostatnio, ładnie woła: anioł, dynia, "champa", czyli lampa. Wyglądaliśmy przez okno, gdy zaczął mówić: "champa, champa". Nie rozumiałam o co mu chodzi i powtarzałam tak jak on: "champa". A on kładł się na łóżku, ze śmiechu, gdy mówiłam "champa". Później pokazał paluszkiem i zrozumiałam, że "champa" to lampa. 
Byłam pełna nadziei. Myślałam, że jestem w ciąży. Okres spóźniał mi się ponad tydzień a nigdy wcześniej to mi się nie zdarzyło. Jednak testy ciążowe wychodziły negatywnie. Nie wiem, może to był cykl bezowulacyjny? Znów będziemy próbować... Tylko teraz nie wiem kiedy, skoro do tej pory miałam okres co 26 dni a teraz dostałam w 35. dniu cyklu. 
Rok, 10 miesięcy i 4 tygodnie i 1 dzień

środa, 17 września 2014

Pogroził paluszkiem

Chcę przypomnieć, że wkrótce blog będzie otwarty tylko dla zaproszonych czytelników. Kto jeszcze nie podał mi swojego adresu email ma jeszcze szansę to uczynić :)

Filipek zawsze zasypia sam w pokoju, w swoim łóżeczku. Ale pewnego wieczoru, gdy była burza, bał się zostać sam. Zawołał tatę i paluszkiem pokazywał łóżko i mówił: "tata tu". Chciał, żeby Romek położył się obok, więc Romek został z synkiem. Położył się na łóżku i czekał, aż Filipek zaśnie. Po jakimś czasie, Filipek prawie już "odpływał". Oczka miał już zamknięte, kiedy Romek dostrzegł, że Filipka tir jest na krawędzi łóżeczka i zaraz spadnie na podłogę i obudzi Małego. Podniósł się szybko i złapał tira a Filipek to usłyszał. Zerwał się i patrzy, co się dzieje. Romek położył tira koło jego łóżeczka a Filipek nagle zaczął marudzić, jęczeć. Chciał tira z powrotem w łóżeczku, więc Romek dał mu tego tira. Filipek zadowolony położył się na swoją podusie. Po chwili podniósł główkę, spojrzał na Romka i pogroził tacie paluszkiem za to, że chciał wziąć jego tira.

Kiedy Filipek wychodził z tatusiem na spacerek obiecałam mu, że jak wróci to pojedziemy nad jezioro. Byłam w kuchni, gdy po kilku godzinach, usłyszałam jak Filipek krzyczał: "tata, mama, bum-bum aaaa!" - tata, mama, jedziemy nad jezioro!  Ale ten chłopiec ma doskonałą pamięć.
Kiedy ubieram Filipkowi na nóżki skarpetki z rysunkiem samochodu, wtedy nie chce założyć kapci po domu ani butów na spacerek, bo przecież zasłaniają samochód. Zawsze denerwuje się z tego powodu. Próbuje ściągnąć buciki.  
Gdy Filipek obudzi się po południowej drzemce, lubi sobie jeszcze z 15-20 minut poleżeć w łóżeczku. Kiedy wołam go na obiad, zły woła do mnie: "aaa" tzn. że Filipek jeszcze śpi i mam dać mu spokój. 
Rok, 10 miesięcy, 3 tygodnie i 3 dni. 

Zaproszenia wysłane. Jeśli kogoś pominęłam, proszę dajcie znać. 

czwartek, 4 września 2014

O książkach i samochodach

Filipek codziennie mnie zaskakuje. Jest bardzo bystry i taki mądry. Chłonie wiedzę jak gąbka. Z ciekawością i ogromną radością ogląda swoje książki. Ma ich ponad osiemdziesiąt (!) a dokładnie wie, w której co się znajduje. Zna wszystkich bohaterów i przebieg wydarzeń. Wszystko, o co poproszę, potrafi wskazać paluszkiem. Gdy tylko rano wstanie, sięga po książkę i wskakuje do mnie do łóżka, bo chce, żebym mu poczytała. Gdy idzie spać, bierze ze sobą do łóżeczka książkę. Leży na pleckach i wertuje obrazki. Kiedyś poprosiłam Romka, aby podał mu książeczkę o koparce. Romek podszedł do półki z książkami i szukał tej książki i szukał i nie mógł znaleźć. Wtedy Filip zerwał się z łóżeczka, podbiegł do półki i wziął tę książkę. Od razu poznał, która jest to książeczka. 
Filipek cięgle uwielbia też samochody i wszelkie pojazdy. Kiedy wracaliśmy ze spaceru do domu, on już z daleka obserwował, czy koło bloku stoi taty samochód i mówił: "ma tata bum-bum" - nie ma taty samochodu. Jednak, po chwili dostrzegł auto i szczęśliwy krzyczał: "tata bum-bum", "bum-bum". Chciał przejechać się samochodem. Zaczęłam tłumaczyć mu, że nie pojedziemy, bo tata jest w domku i ma kluczyki do samochodu a mama ich nie ma. Koło bloku wysadziłam Filipka z rowerka, bo chciałam schować rower do klatki. Kazałam Filipkowi czekać na mnie a on podbiegł pod okno, zadarł głowę do góry i woła: "tata, tata!". Romek usłyszał go i nie mieliśmy innego wyjścia, musieliśmy pojechać na przejażdżkę.  
Gdy szeptałam do mamy, żeby zapytała się Filipka, kto do niego dzwonił, on mimo to słuchał, o czym rozmawiamy i od razu odpowiada: "łała" - dziadek. 
Za tydzień będę robiła test ciążowy. Albo i szybciej, jeśli nie wytrzymam z ciekawości. Denerwuję się trochę z tego powodu. Chciałabym, aby wynik był pozytywny. Fajnie byłoby, gdyby dzidziuś urodził się w maju. Filipek urodził się jesienią. Było wtedy szaro i buro. Szybko robiło się ciemno a mi było strasznie zimno. Miałam wtedy strasznego doła. Nic mi się nie chciało tylko spać. Dlatego chciałabym urodzić w maju lub czerwcu. Myślę, że wtedy byłoby zupełnie inaczej.  Dzień będzie długi, będzie słoneczko i ciepło. Będę miała wtedy dużo więcej energii. 
Rok, 10 miesięcy, 1 tydzień i 4 dni
----------------

Od następnego postu,  blog będzie otwarty tylko dla zaproszonych czytelników. Jeśli ktoś chce nadal czytać mojego bloga, proszę o podanie adresu email w komentarzu lub w wiadomości prywatnej. Pozdrawiam.