O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

sobota, 27 października 2012

Narodziny Filipka

24. października o godzinie 11.04 narodził się mój ukochany synek, Filipek.
Ważył 3540 kg, mierzył 57 cm, obwód główki wynosił 33 cm.
Nie da się opisać tych emocji, tego wzruszenia i szczęścia, którego teraz doświadczamy. 
Sam poród był koszmarem, ale pod wpływem tego szczęścia, odchodzi powoli w niepamięć. 
Dzisiaj dopiero wróciliśmy do domku.
Napiszę więcej, jak tylko dojdę do siebie.
Ciocie, dziękuję Wam, że trzymałyście za nas kciuki :***


niedziela, 14 października 2012

W dalszym ciągu oczekujemy na narodziny Filipka, ale jemu, najwyraźniej, wcale nie śpieszy się na świat. Brzuszek rośnie w zastraszającym tempie. Każdego dnia wydaje się coraz większy. Od kilku tygodni, skóra na brzuchu strasznie mnie swędzi a nawet piecze i pęka, pojawiają się duże rozstępy, pomimo tego, że od samego początku ciąży, używałam specjalnych kosmetyków.
Strasznie boję się porodu. Czasami, mam takie silne skurcze, że wydaje mi się, że zaraz będę rodziła, ale za chwilę to mija i następuje, przez dłuższy czas, cisza i spokój. I tak się zastanawiam, jak ja sobie dam radę? Bo już teraz, jak złapią mnie takie silne skurcze, ledwo wytrzymuję ból, chociaż trwają one kilkanaście sekund, to co to dopiero będzie w szpitalu, jak będę musiała leżeć w tych bólach 10, czy 12 godzin? Jak ja to przeżyję?! Dużo się naczytałam o porodzie i im więcej wiem, tym strach jest większy, mam większe obawy.
Ale cieszę się, że mąż jest ze mną. Od zeszłego tygodnia, wziął wolne w pracy i opiekuje się żonką i piesiem. Codziennie rano wychodzi z pieskiem na spacer, potem idzie do sklepu po świeże bułeczki i robi przepyszne śniadanko. Następnie, siedzimy w dużym pokoju, gadamy a ja powoli przygotowuję obiad. W południe wychodzimy na spacer do parku. Porobiliśmy sobie fajne zdjęcia, wśród kolorowych liści. Gdy przychodzimy, jemy  obiadek i leniuchujemy do wieczora w domu, tzn. ja leniuchuję a on robi jeszcze jakieś porządki w domu a potem wychodzi pobiegać. Na kolację, objadamy się jabłkami, opijamy herbatkami z sokiem malinowym. Śpimy osobno, bo ja już nie miałam nawet szansy, przekręcić się na drugi bok a teraz każde z nas ma całe łóżko dla siebie. I tak czas nam mija.
Tak jak pisałam wyżej, boję się bardzo porodu, ale też chciałabym mieć to już za sobą.

czwartek, 4 października 2012

Wczoraj miałam, być może, ostatnią wizytę u ginekologa. Pani doktor powiedziała, że ciąża jest już donoszona, mam rozwarcie szyjki macicy, więc poród może nastąpić w każdej chwili. Kiedy wracałam od lekarza, nagle złapały mnie silne skurcze, że ledwo doszłam do domu.W toalecie zorientowałam się, że krwawię, więc spanikowałam, myślałam, że TO już  się zaczęło. Zadzwoniłam do męża, żeby przybył jak najszybciej a sama zaczęłam biegać i pakować jeszcze jakieś drobiazgi do torby. Kiedy usiadłam na kanapie, pomyślałam, że prawdopodobnie, za kilka godzin, będę trzymała Filipka w ramionach i uśmiechnęłam się do siebie. Jeszcze to wszystko wydaje się takie nierealne. Łóżeczko dla dzidziusia już od kilku dni stoi rozłożone, pościelone, ale puste. Brakuje tej małej istotki...
I tak siedziałam i czekałam na to, co się wydarzy. Nadal czułam skurcze i bóle brzucha, jednak wody płodowe nie odchodziły. Uspokoiłam się  i wtedy przypomniało mi się, co czytałam w książkach. Prawdopodobnie odszedł mi czop śluzowy, zabarwiony krwią, który  poprzedza poród, ponieważ odblokowuje szyjkę macicy, jak również, jego wypadnięcie, może też zdarzyć, na kilka dni przed porodem. Wywołałam więc fałszywy alarm, jednak przez cały wczorajszy dzień, odczuwałam skurcze i bóle. Myślałam, że może w nocy zacznie się poród, ale na razie jest cisza. Nic, nadal czekamy na nasze słoneczko.