O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

wtorek, 28 czerwca 2011

Absolutorium

Doczekałam się tej uroczystej chwili, choć już kilka dni przed uroczystością bałam się, że może mnie to ominąć. Dostałam zapalenia pęcherza moczowego,  taki mocny ból w dolnej części brzucha miałam  i co 3, 4 sekundy do toalety biegałam, ledwo się trzymałam.  Na dzień przed absolutorium poszłam do lekarza, dostałam antybiotyk i zaledwie po jednej dawce ból ustąpił.
W nocy przed uroczystością z emocji nie mogłam usnąć. Wstałam o 4. rano i zaczęłam robić dla mnie i dla Romka śniadanie i powoli szykować się. Po 7. rano przyjechali po nas moi rodzice z bratem i pojechaliśmy na "imprezę". Absolutorium trwało około dwóch godzin a mi się wydawało, że to zaledwie chwila. Przebraliśmy się w togi i w birety, odbieraliśmy pamiątkowe dyplomy.  Niezapomniana uroczystość, niesamowite uczucie. Rodzice byli bardzo dumni z córki - jedyna osoba w rodzinie ukończyła studia wyższe.  Romek  bardzo mnie wspierał  przez te 8 lat mojego studiowania. Gdyby nie jego miłość, cierpliwość, chyba dawno bym zrezygnowała, poddała się... Mój trud jednak opłacił się.  Korzeń nauki gorzki, owoc słodki :) Potem uroczystości pojechaliśmy na obiad do restauracji a potem rodzice odwieźli nas do domu.
Na następny dzień tata i mama pojechali do pracy za granicę.  Moja siostra została z bratem, żeby się nim opiekować. Dzisiaj ja jadę do nich. Od tak dawna marzyłam o odpoczynku od tych studiów, od pracy, od sąsiadów i tego miasteczka, wszystko już tutaj mnie wkurzało. Niestety, Romek nie dostał jeszcze urlopu, jadę więc bez niego i już za nim tęsknię :(((((

piątek, 17 czerwca 2011

Koniec studiów !!!

Dzisiaj otrzymałam ostatnie zaliczenie z literatury nowołacińskiej.  Nie mogę uwierzyć, że to już KONIEC STUDIÓW. Ciągle to sobie powtarzam, bo nie dociera to do mnie jeszcze. Jestem szczęśliwa, ale i bardzo zmęczona a przede mną jeszcze sporo pracy. Muszę napisać trzeci rozdział magisterki...  

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Sesja

Jestem bardzo zestresowana sesją i moją magisterką. Na razie wszystko idzie do przodu, brakuje mi jeszcze 4 zaliczeń.  Najgorzej idzie mi pisanie pracy. Mam nadzieję, że wyrobię się do końca czerwca, ewentualnie września. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec studiów. Za dwa tygodnie odbędzie się absolutorium, byłam więc na zakupach i kupiłam spódnicę, marynarkę, bluzkę, kolczyki i naszyjnik.  Zaprosiłam na uroczystość rodziców i brata. Tata jest obecnie w pracy w Niemczech, prawie na drugim końcu granicy i specjalnie przyjedzie na tę okazję.   
Nadal z Romkiem biegamy, jednak efektów biegania nie widać, bo niestety zajadam stres.  Kondycję mam, biegnę już przez pół godziny, ale niestety nie chudnę. Chyba dopiero zacznę inaczej odżywiać się jak skończę te studia i będę miała trochę spokoju. 
Z Dzióbeczkiem jest już dobrze. To nie było uczulenie, tylko maszynka podrażniła jego skórę tak, że miał  ranki. Biedny, cały czas  lizał się i lizał, skóra go piekła, był nerwowy i wystraszony, bo nie wiedział co się dzieje, wcale nie mógł spać. Ale już "wrócił" mój Dzióbuś .  Znów bawi się, rozrabia, podgryza swoją panią, smacznie śpi. Mały znalazł sobie nowe miejsce do spania, nasze łóżko. Na początku pozwoliliśmy mu z nami spać, bo myśleliśmy, że chłopakowi jest zimno po tym strzyżeniu, ale teraz to on się już przyzwyczaił. Ile razy zdejmujemy go z łóżka to on wskakuje na nie i chce do środka a potem strasznie się rozspycha... 
Ooooo, zobaczcie jak mu dobrze :))


środa, 1 czerwca 2011

:(

Dzięki Dziewczyny za wsparcie.  Jak dobrze, że mogę przeczytać Wasze komentarze, bo czasami czuję się  taka zagubiona i bezsilna, nie wiem co robić, co mam myśleć...
Dzisiaj znowu ponarzekam, bo u mnie jak się coś wali to na całego...
Najpierw wrócę do poprzedniej notki. Hmmm... trudny temat... Nie jest tak, że Romek ma pociąg do alkoholu, że ciągle myśli o tym żeby wypić, że ma taką potrzebę. Nie, tak nie jest. On nie szuka okazji, to okazje znajdują jego. Po tym szkoleniu był poczęstunek alkoholem. Niestety on nie umie wypić jednego piwa czy drinka. Kumple piją to on też. W ten dzień  miałam złe przeczucie, bo przez pół dnia nie odbierał ode mnie telefonu. Tuż przed tą "imprezą" w końcu dodzwoniłam się do niego. Podzieliłam się z nim moimi uczuciami, obawami, moim strachem, płakałam a on... miał mnie w dupie. Skończyliśmy rozmawiać to wyłączył już mózg. Nie myślał o tym o czym chwilę wcześniej rozmawialiśmy tylko pił. I to jest najgorsze, że zdążyłam mu powiedzieć, że się boję a on zupełnie zlekceważył to. Wyrzuty sumienia miał tylko wtedy jak był pijany. A ja karzę sama siebie za to... Na drugi dzień zaczął mnie obwiniać o wszystko, mój charakter, wyśmiewał się ze mnie. Nie wiem, czy kiedyś coś się zmieni. Niestety, nie ufam mu pod tym względem i myślę, że ten strach o niego będzie towarzyszył mi chyba do końca życia.
Tego dnia, w nocy,  napisał  do mnie promotor. Muszę od nowa pisać rozdział, w sumie nawet nie wiem o co  dokładnie mu chodzi, bo nawet nie doczytał do połowy.  Załamałam się.  Nie wiem kiedy obronię się. Tak łatwo poddaję się. 
No i wczoraj Dzióbek zachorował przez moją głupotę... Od jakiegoś czasu sama strzygę mojego pieska. Kupiłam profesjonalny sprzęt w internecie, ale niestety mam pecha do tych maszynek. W połowie strzyżenia ( w sumie nawet nie doszłam do połowy)  maszynka padła. To już druga... Nie mogłam tak zostawić go, postanowiłam dokończyć strzyc go maszynką dla ludzi.... Dzióbek dostał przez nią strasznego uczulenia. Skórę ma bardzo podrażnioną, jest przez to rozdrażniany,  ma nerwowe ruchy.  On taki śpioch wcale nie może spać, całą noc i cały dzień tylko liże się i nerwowo biegnie i przytula się do mnie.  Cały czas chce być przy swojej pani... tak mi go żal.