O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

sobota, 29 maja 2010

Nienawidzę takich weekendów

Nienawidzę być sama, szczególnie w weekend, kiedy pogoda jest taka piękna. Mąż w pracy spędzi cały dzień i całą noc a ja w domu, sama z Dzióbeczkiem. Nie potrafię niczym się zająć, zresztą nie chce mi się. Telewizji nie lubię oglądać, książki wszystkie już przeczytane. Nie znam tutaj nikogo, nie mam żadnych znajomych. Mama jest daleko, brat daleko, babcia daleko!!!! Nie mam z kim pogadać. Cały dzień najchętniej przespałabym, albo najlepiej najbliższe dwa tygodnie!

czwartek, 27 maja 2010

Mama


Do tej pory zawsze jak pisałam o mojej mamie, były to rzeczy negatywne, być może trochę przesadzone, bo pisałam pod wpływem emocji. Dzisiaj inaczej patrzę na pewne sprawy.
Miałam ogromny żal do mamy, że mną się nie interesuje, że nie zadzwoni, nie zapyta się co u mnie słychać. Ja przecież też nie dzwoniłam. Nie lubię się zwierzać. Nie chcę też nikogo obarczać moimi problemami a przecież nie tylko ja mam zmartwienia. Ona też je ma. Wszystko " ma na głowie ". Przy mnie zawsze jest mąż a tata nasz, cały czas pracuje za granicą. Mama sama zajmuje się domem i młodszym bratem. Miałam również żal do mamy za to, że wszystko co jej powiem przekazuje babci dziadkowi (jej rodzicom). Teraz sobie myślę, że to przecież nic złego. Z kim ma więc pogadać, jak nie ze swoimi rodzicami?
Wiele przekazała mi wartości, które wyniosłam z domu. Przede wszystkim to, że rodzina jest najważniejsza, że trzeba o nią dbać i szanować. Nauczyła mnie szacunku dla innych, empatii, uczciwości, obowiązkowości. Po mamie jestem taka wrażliwa. Mama zawsze poświęcała się dla nas. Z samego rana wstawała z nami, chociaż nie pracowała, chodziła do sklepu i robiła mi i siostrze śniadanie, żebyśmy głodne nie poszły do szkoły. Nawet, gdy była w zaawansowanej ciąży z młodszym bratem. Gdy przychodziłyśmy ze szkoły, na stole zawsze czekał już obiad, z dwóch dań, taki o jaki poprosiłyśmy. W domu było, i jest do tej pory, czysto i pachnąco. Mama wykonywała wszystkie domowe obowiązki: prała, sprzątała ( chociaż w sprzątaniu pomagałyśmy mamie), gotowała, prasowała, paliła w piecu, zajmowała się ogrodem, pomagała nam w lekcjach. Była nadopiekuńcza. Rodzice zapewniali nam wszystko, czego pragnęłyśmy z siostrą, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Naszym jedynym obowiązkiem miała być nauka. Miałyśmy uczyć się, żeby nie pracować tak ciężko, jak tata. W rodzinnym domu było tak bezpiecznie. Miałyśmy co jeść, w co się ubrać, zawsze mogłyśmy liczyć na pomoc mamy lub taty. Na naszej głowie nie było żadnych zmartwień. Rodzice nie rozmawiali z nami na trudne tematy i niestety nie miałyśmy pojęcia, o życiu, o pieniądzach. Potem, gdy wyszłam za mąż doznałam szoku, np.: jakie wszystko jest drogie, jak wiele spraw trzeba " mieć na głowie" i ile trzeba mieć obowiązków, by wszystko było ok.
Kontakt z rodzicami popsuł się, kiedy zaczęłam dojrzewać, buntować się, kiedy zakochałam się w dużo starszym od siebie mężczyźnie… Jednak do tej pory zawsze mogę liczyć na pomoc rodziców. Nigdy mnie nie zawiedli.
Wczoraj był Dzień Mamy, nie zadzwoniłam do niej z życzeniami, bo nie miałam pieniędzy na koncie. Napisałam jej życzenia drogą elektroniczną a to mi odpisała:
„ Oj, Magda, ale mnie wzruszyłaś, chciałam Ci podziękować za pamięć z okazji Dnia Matki i też Cię kocham z całego serca. Dopiero przeczytałam, bo kosiłam trawę. Romcio też złożył mi życzenia, podziękuj mu jeszcze raz ode mnie, to też kochany chłopak. Bardzo się cieszę, że mam takiego zięcia. To tyle chciałam powiedzieć. Narka……Całusy……..”

Któż nad moją kołyską
czuwał nieraz w noc ciemną?
Któż gorąco się modląc,
łzy wylewał nade mną?
Kto strzegł pierwszych mych kroków,
gdy się chwiała dziecina?
TYŚ była, TY zawsze
moja Matko jedyna!
Za te trudy i prace,
czyż się Tobie o Matko
kiedy w życiu odpłacę?
Wiem co czynić należy, byś się Matko cieszyła,
postępować tak jak uczyłaś mnie, miła.
Żadne słowa nie oddadzą tego, kim dla mnie jesteś.
Żaden płomień nie strawi mego do Ciebie uczucia.
Żaden człowiek nie zrobi dla mnie tyle,
ile Ty dla mnie zrobiłaś.
Kocham Cię Mamo."

czwartek, 20 maja 2010

Koszmary z przeszłości

Dawne koszmary powracają. Spędzają sen z powiek. Niestety, nie można o tym zapomnieć. Chcę wtedy wykrzyczeć wszystkim co mnie boli, uwolnić się od ciężaru, który noszę w sobie od lat, od tajemnicy, którą ukrywam przed wszystkimi. Jednak, gdy nastaje dzień, nie mam już tej odwagi, zwyczajnie boję się. Może teraz się uda…
To zaczęło się kiedy po półtora roku bycia ze sobą postanowiliśmy zamieszkać razem. Zamieszkaliśmy w akademiku w pokoju nr 113A. Nie pamiętam wiele dobrych chwil z tego okresu, pamiętam najgorsze momenty. Zaczęło się tak niewinnie… Postanowiliśmy nasz pierwszy, wspólny, weekend spędzić w mieście. Mieliśmy ogromne plany i nie mogliśmy się już doczekać. Pamiętam, że poszłam do centrum handlowego po ogromne zakupy. Chciałam pierwszy raz w życiu ugotować dla nas obiad, zrobić jemu jakąś miłą niespodziankę. Czekałam na niego, aż wróci z pracy. Czekałam i czekałam… Nie wracał. Zdenerwowana chodziłam w tą i z powrotem po pokoju, nie wiedziałam co się dzieje. Nie wiedziałam też, co mam zrobić. Bałam się, że jemu coś się stało. Komórkę miał wyłączoną. Całą noc przepłakałam, drżałam ze strachu o niego. Na następny dzień zadzwoniła do mnie mama z pytaniem, czemu nie przyjechałam do domu (a w każdy weekend jeździłam). Od niej dowiedziałam się, że dziadek spotkał GO w lesie. Pomagał rodzicom szykować opał na zimę. Skłamałam mamę, że wiem o tym, że ja zostałam, ponieważ mam mnóstwo nauki. Jednak byłam w szoku, dlaczego nie powiedział mi ani słowa o tym, że zmienił plany?! Wtedy i ja zmieniłabym. Poczułam się oszukana, zawiedziona, opuszczona.To był mój pierwszy weekend (do tego dłuuugi weekend) w obcym mieście, w akademiku. Tak bardzo się bałam. Tęskniłam za moim domem, za moją rodziną. Przepłakałam cały ten czas.
Następne zdarzenie miało miejsce kilka tygodni później. Gdy wracał z pracy, napisał do mnie w pociągu sms-a z zapytaniem, czy dzisiaj gdzieś wyjdziemy. Byłam wtedy jeszcze, trochę taką wystraszoną studentką. Przerażoną moją uczelnią, poziomem nauczania. Jednak byłam (i jestem do tej pory) sumienna i obowiązkowa. Odpisałam więc jemu, że dzisiaj nie wyjdę, ponieważ mam dużo nauki. Po chwili odpisał. Ręce mi zadrżały gdy przeczytałam wiadomość. Był to sms pełen wyzwisk pod moim adresem. Pamiętam, że napisał jeszcze coś typu: „ żebyś zgniła w tym pier… pokoju”. Byłam przerażona. Nie mogłam uwierzyć w to, co napisał. Skąd wzięło się w nim tyle jadu i agresji? Gdy wrócił siedziałam w drugim końcu pokoju. Czytałam, tzn. udawałam, że czytam. Byłam zdenerwowana. Bałam się. Czuć było od niego alkohol. Na mnie nie zwracał uwagi. Zrobił sobie surówkę warzywną i zaczął jeść. W tym czasie poszłam wziąć prysznic. Usłyszałam tylko trzask drzwi. Mijała godzina 18., 19., 20., 21., 22., 23. On nie wracał. Byłam zdenerwowana. Zamartwiałam się o niego.Zastanawiałam się, gdzie on może być i co robi. Byłam wściekła na siebie, że jak przyszedł, nie odezwałam się do niego. Minęła północ, 1. w nocy, 2. w nocy. Około 3. nad ranem usłyszałam jakiś szelest po drzwiami. Zerwałam się z łóżka. To był ON, kompletnie pijany. Nie mógł ustać na nogach. Miał ze sobą jakiś telefon komórkowy i portfel. Nie potrafił powiedzieć skąd to ma. Za chwilę ktoś zaczął walić do naszych drzwi. Pełno ludzi wtargnęło do pokoju. Okazało się, że to są ludzie z dyskoteki na której on był i że jednej dziewczynie zginęła komórka i portfel. ON był w samych bokserkach a ci ludzie wrzeszczeli na niego, wyzywali go, popychali jak śmiecia. Nie da się opisać jaki ogromny wstyd wtedy czułam, rozczarowanie, strach, ból, żal, poniżenie, zawód. Szok! W pokoju też znalazła się moja przyjaciółka. Tak się wstydziłam tego całego zajścia, że potem nie potrafiłam z nią rozmawiać, nie potrafiłam spojrzeć jej prosto w oczy. To wydarzenie zakończyło naszą przyjaźń. Zakończyło też wiele innych relacji koleżeńskich. Przez kilka lat, tak strasznie bałam się chodzić na uczelnię. Bałam się, że mogę spotkać tamtych ludzi. Całą noc nie zmrużyłam oka. Rano ON spakował wszystkie swoje rzeczy i chciał mnie zostawić. Stał już przy drzwiach z torbą na ramieniu a ja trzymałam go siłą za rękę, płakałam i błagałam, żeby nie zostawiał mnie samej w takim momencie.
Cdn…

piątek, 14 maja 2010

Zapomniał wół jak cielęciem był

Jestem przerażona. Sesja rozpoczyna się za cztery tygodnie a ja już odczuwam napięcie, stres.
Mój promotor na początku semestru mówił mi, że przepisze mi ocenę sprzed dwóch lat. Natomiast koleżanka twierdzi, że na zaliczenie trzeba oddać pierwszy rozdział pracy magisterskiej. Wprawdzie oddałam jemu pracę, ale nie był to pierwszy rozdział. Nie wiem więc, co on zrobi.
Poza tym obawiam się zaliczenia z modułu. Zajęcia mamy z młodo upieczoną panią magister ( w zeszłym roku chodziłyśmy razem na ćwiczenia) a wymaga jakby nie wiadomo kim była. Nawet profesorowie na 4. roku przestali już od nas tyle wymagać, ona wręcz przeciwnie. Ciągle przechwala się, że pracuje tu i tam, że ma znajomości w zagranicznej szkole, że urządza własne mieszkanie, że po meble jeździ do innego miasta. Wymaga, żebyśmy chodzili na wykłady, poza zajęciami, w piątki o 19. Potrafi na wyrywki pytać osoby, zaznaczać sobie kto się przygotował a kto nie, a gdy ma gorszy humor potrafi wyrzucić całą grupę z zajęć i zapowiedzieć z tego tematu wejściówkę. Nic jej nie obchodzi, że w całym mieście jest tylko jedna książka, w dodatku wypożyczona a kupić jej nie można, bo nigdzie jej nie ma. Na formę zaliczenia przedmiotu też nie może zdecydować się. Raz ma pytać z całego semestru, innym razem mówi, że mamy przygotować grupowo prezentacje. Zapomniał wół jak cielęciem był…

środa, 5 maja 2010

Majówka

Zabrałam Dzióbeńka pod pachę, wzięłam torbę podróżną i z samego rana pojechałam PKS-em do rodziców. Ciągnie mnie w rodzinne strony, bo tutaj się wychowałam, dorastałam. Mojego taty już nie było w domu od tygodnia. Wyjechał do pracy za granicę. Mama została sama z bratem. W domu, jak zawsze, było czysto, pachnąco, kolorowo, pełno kwiatów w oknach i przed domem. Wszędzie unosił się zapach smacznego obiadku. W ogrodzie nastało dużo zmian, przybyły nowe drzewka ozdobne, przepięknie kwitnące i mnóstwo zielonej trawy. Mama była zadowolona, że córcia przyjechała i ja też byłam bardzo stęskniona. Gdy mój brat wrócił ze szkoły nie dawał mamie spokoju, nie chciał iść do szkoły ze względu na to, że przyjechałam, aż w końcu wyprosił jeden dzień wolnego. Chłopak zmienił się nie do poznania. Jest coraz to większy, dojrzalszy. Zawsze był uczynny i pomocny a teraz… o cokolwiek poprosi się jego wszystko zrobi z chęcią. Mnie i Dzióbka nie odstępował na krok. Całe dnie zajmował się pieskiem, bawił się z nim, biegał, grał w piłkę, dawał mu jeść i pić, spacerował z nim a my z mamą korzystałyśmy z promieni słonecznych. Odwiedziłam też babcię i dziadka, są kochani. Na drugi dzień przyjechała siostra. Jednak sielanka nie trwała zbyt długo z powodu Romka.
Miał przyjechać do nas w piątek po pracy. W czwartek skończył służbę po 9. rano i nagle przestał odbierać moje telefony. Szczerze pisząc wiedziałam, że tak będzie, bo zawsze kiedy jesteśmy osobno na dłużej, on zaczyna korzystać z „wolności”. Bałam się tego bardzo, ale miałam nadzieje, że coś się zmieniło, że teraz będzie inaczej. Pomyliłam się. On sam przed moim wyjazdem zapewniał mnie, że teraz jest innym człowiekiem... Kolejny raz rozczarował mnie i zawiódł. Wypił piwo z kolegą. Na prawie 60 km czułam smród alkoholu. Jak chce, niech wypije sobie piwo, ale on potem zachowuje się jak … Wszystko psuje. Mnie wk… bo nie daje żadnego znaku życia a na drugi dzień nie pojechał do pracy. Jest nieodpowiedzialny! Nie wiedziałam czy do nas przyjedzie. Gdy w końcu w piątek odebrał telefon, kłamał, że pociąg ma o tej i o tej, potem mówił, że nie wie o której ma, potem znowu mówił, że później pojedzie, aż w końcu powiedział, że jego rodzice po niego przyjadą. Nie wierzyłam jemu i bardzo zdziwiłam się, że przyjechał. Nagle też przypomniał sobie o żelazku, nie pamiętał czy wyłączył z prądu. Ech…
Nasze „szczęśliwe” małżeństwo to tylko ściema, pozory. Na co dzień jest nam ze sobą bardzo dobrze, ale gdy tylko czeka nas dłuższa rozłąka, 1-dniowa lub 2-dniowa, on zachowuje się jak zupełnie obcy mi człowiek. Traktuje mnie chłodno, nie przejmuje się tym, że mogę martwić się o niego. Ma to gdzieś! Ma psychiczną przewagę nade mną i wykorzystuje mój strach, lęk do „gnębienia” mnie. „Olewa” też pracę. Zastanawiam się co teraz? Czy to jest normalne? Nie możemy rozstać się nawet na jeden dzień? Czy może ja przesadzam? Teraz już wiem, że zawsze tak będzie. Przez 7 lat wspólnego życia pod tym względem nic się nie zmieniło, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej?! Jestem chyba skazana na takie życie.