Przygotowania do powitania Frania na świecie ruszyły pełną parą. Franiu ma już przygotowaną swoją szafkę z ubrankami i akcesoriami. Ma wszystkie ubranka wyprane i wyprasowane. Pamiętam, że gdy pakowałam ciuchy Filipka do kartonów ryczałam, bo nie wiedziałam, czy będzie nam dane jeszcze raz je otworzyć. Jaka radość była, gdy je wyciągałam i zdziwienie, że nasz Filipek nosił takie maleńkie ubranka, że był taki malutki. A Filipek także był podekscytowany. Stale krzyczał: "ale ładne", "mamusia zobacz, jakie to ładne". Do tej pory wiedział, że będzie miał braciszka, ale to wszystko było takie nierealne a teraz nareszcie urzeczywistnia się. Byłam w szoku, ile ubranek kupowałam, jak dużo pieniędzy marnotrawiłam. Do pół roku ma chyba z 40 sztuk spodni. Większość nie nosił, ponieważ używałam tylko kilka ulubionych sztuk. Miałam siedem automatów prania. Rano przyszła mama i wszystko mi wyprasowała. Łącznie prasowała ponad 6 godzin.
Byliśmy na dużych zakupach w mieście i kupiliśmy Franiowi nowy wózek z gondolą, spacerówką i fotelikiem do samochodu. Po raz pierwszy, nie miałam żadnego problemu z wyborem. Ten wózek od razu rzucił mi się w oczy. Nie mogłam napatrzeć się jaki jest śliczny, duży, praktyczny, wygodny i po prostu fajny. Żałuję, że Filipek nie miał takiego "dyliżansu". Kupiliśmy także kosmetyki i wiele innych akcesoriów. A babcia z dziadkiem kupili Maluszkowi wanienkę, gąbeczki, pieluszki i kaftaniki. Filipek był przeszczęśliwy, że teraz także kupuje się rzeczy dla Franka, nie tylko dla Filipka. Pokazywał nam w sklepie wiele rzeczy dla braciszka, pomagał wybierać.
Pewnego wieczoru zaczęło strasznie boleć mnie krocze, nie mogłam nic robić ani ruszyć się, ani zrobić małego kroku. Myślałam, że w nocy urodzę. Dwa miesiące przed terminem. Ciągle czułam ból, ciągnięcie w dół. Na następny dzień wcale nie przeszło. Byłam przerażona. Na szczęście po kolejnej nocy ból ustąpił.
Myślałam, że jeszcze mam czas a tu jednak nigdy do końca nic nie wiadomo dlatego spakowałam już torbę do szpitala. Gdy tylko poczułam się lepiej, wrzuciłam ręczniki do prania i powoli zaczęłam pakować się. Martwi mnie tylko jedno, ale najważniejsze. Z kim zostanie Filipek jak pojadę rodzić. Naprawdę nie mam z kim go zostawić. Romek musi być ze mną. Nie ma innej opcji. Bez niego nie poradzę sobie. Zresztą, gdyby nie on nie wiem, czy Filipek urodziłby się zdrowy, bo źle byłam traktowana w szpitalu i przez wiele godzin byłam pozostawiona bez opieki. To było traumatyczne przeżycie. Nie chcę o tym pamiętać. Dlatego teraz też nie chcę być sama. Termin porodu mam wyznaczony na koniec czerwca a jednocześnie w tym okresie moja rodzina wyjeżdża za granicę. Teoretycznie jakby przesunęli wyjazd o tydzień nic by się nie stało, ale chyba raczej nie chcą tego robić. Moja prababcia jest za stara. Nie dałaby rady zająć się nim. A na teściów nie mam co liczyć i nawet NIE CHCĘ. Filipek ich nie zna a oni nie znają go. Boję się, że będę zmuszona rodzić sama. Że Romek będzie musiał zostać z Filipkiem. Jedynym chodź marnym pocieszeniem jest to, że prawdopodobnie będę mogła zdecydować czy chcę urodzić naturalnie, czy przez cięcie cesarskie. Jeśli Romek będzie przy mnie zdecyduję się rodzić naturalnie a jak będę sama będę raczej za cesarką. Boję się strasznie o Filipka :( Pierwszy raz w życiu taka ważna sprawa i nie mam na kogo liczyć!!!!!!!!!!
A tak w ogóle znów miałam złe wyniki z cukru. Ginekolog po raz kolejny chciał mnie wziąć do siebie do szpitala na badania, ale odmówiłam ze względu na Filipka. Już jest na mnie wkurzony. Umówiłam się więc z diabetologiem. Stwierdził on, że jestem na granicy cukrzycy ciążowej. Zalecił dietę cukrzycową i dwa razy w tygodniu badanie poziomu cukru we krwi glukometrem. Na początku, strasznie bałam się kłucia w palce, ale w końcu musiałam wiedzieć na czym stoję. Jednak nie jest to takie straszne. Na szczęście, wtedy kiedy odżywiam się prawidłowo mam dobre wyniki. Jestem zdziwiona, że tak niewiele potrzeba żebym miała prawidłowy wynik. Wystarczyło rzucić słodycze, przerzucić się na chude mleko, naturalne twarożki i w sumie to wszystko.
W końcu zaczęłam sypiać w nocy, dzięki czemu czuję się wypoczęta. Mam więcej siły i chęci do zabawy z Filipkiem, aby posprzątać mieszkanie, czy ugotować obiad. Końcówka ciąży mija mi dobrze.
33/34 tydzień ciąży
Jak fajnie czytać o tych przygotowaniach. Aż się ma ochotę na kolejne dziecko. Choć od dawna o tym myślimy trochę się boję. Filipek będzie świetnym starszym bratem i na pewno Ci pomoże w opiece. Szkoda, że nei masz z kim synka zostawić w domu. Ja miałam ten plus ze obydwa porody miałam z mężem i bardzo się z tego cieszę. Zawsze może wszystkiego dopilnować gdy my nie mamy sił.Choć mój drugi porób był szybki i pomimo, że bolesny to nie byłam zmęczona. Pamiętam, ze po urodzeniu córki mdlałam i nei miałam na nic siły dużo spałam itd. A tymczasem po urodzeniu syna po tych dwóch godzinach sama wstałam przeszłam do sali i juz po chwili praktycznie cieszyłam się synkiem.
OdpowiedzUsuń