Wczoraj był wielki dzień. Romuś osiągnął swój wymarzony cel! Zrealizował kolejne marzenie! Zdał egzamin na prawo jazdy :)))) Droga do tego celu była długa i kręta. Na ten dzień, czekał kupę lat.
Kurs rozpoczął w 2004. roku, ale wtedy jeszcze za bardzo nie angażował się w to. Miał wiele innych planów i pomysłów na życie. Chciał robić wszystko na raz i tak naprawdę nic z jego planów nigdy nie było. Wtedy, zaczęłam mu tłumaczyć, żeby ustanowił sobie jakieś priorytety, żeby zastanowił się, co jest dla niego bardzo ważne a co mniej. Żeby postawił przed sobą tylko jeden cel i wytrwale do tego dążył. Dopiero, gdy go osiągnie, powinien realizować kolejne marzenia. Bo, jak ktoś, zabiera się za wszystko na raz, tak naprawdę, nie angażuje się w 100 % w daną rzecz a potem różne z tym bywa. Nie zawsze wszystko się udaje.
Niestety, potem spadła na nas wiadomość, że będziemy spłacali kredyt jego brata. Przez kilka lat, ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, więc nie było nas stać, na wykupienie dodatkowych lekcji a potem egzaminu. Przez lata, bardzo to ciążyło na Romku i gnębiło, zarówno go jak i mnie. Ciężko nam było również pod tym względem, że dojazd do rodziny, komunikacją państwową, mamy fatalny, więc zawsze Romek prosił swojego ojca, żeby przyjechał po nas i nas zabrał. Ale wiadomo, nie nadużywaliśmy tego, dlatego jeździliśmy do rodziny tylko 3-4 razy w roku. Chociaż i tak było nam wstyd, że musimy ciągle prosić o to teścia. A przecież nieraz, kiedy przyszła wiosna, czy lato, tak bardzo tęskniło się za rodziną. Chciało się z nimi spotkać, porozmawiać, posiedzieć w ogrodzie a tu nic z tego. Byliśmy ograniczeni. Nie było dnia, żeby Romek nie czytał ogłoszeń dotyczących kupna-sprzedaży samochodów. A tu w około, wszyscy robili prawko, zdawali egzaminy, kupowali samochody. Nas to strasznie przytłaczało. Marzenia o prawku i samochodzie były dla nas czymś zupełnie nierealistycznym, pozostawały tylko jakąś mrzonką.
Ponownie, wykupiliśmy kurs na prawo jazdy, dopiero w tym roku. Romek zaczął chodzić na zajęcia od marca, czy kwietnia. Bardzo zaangażował się w to. Chciał zdać egzamin jeszcze przed narodzinami syna, aby móc wozić mnie do lekarza, czy Filipka do babci. Prawie codziennie, po pracy, chodził na jazdę. Do domu wracał po 20., czasami później i jeszcze do późna uczył się, czytał kodeksy, rozwiązywał testy. Pomimo zmęczenia nie odpuścił.
W poniedziałkowy poranek obudziłam się z duszą na ramieniu. Serce tak mocno mi waliło, jakby to mnie czekał jakiś egzamin. Leżałam w łóżku z telefonem w ręku i tak patrzyłam na zegarek a Filipek tak radośnie kopał mnie w brzuchu. Gdy wyszłam z psem na spacer, dostałam smsa: "Madziu, nie wierzę. Tyle lat ciągnęło się to za mną. Tyle pieniędzy wydaliśmy. Byłem zdeterminowany i ukierunkowany na cel. Dziękuję ci za te ukierunkowanie na JEDEN CEL". Zaraz zadzwoniłam do niego. Nie wiedziałam, co się dzieje, czy on sobie żartuje, czy to dzieje się naprawdę, ale kiedy tylko usłyszałam jego śmiech, jego radość, wszystko stało się jasne :)))) Nie mogłam w to uwierzyć :))) Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mu się. Romuś ciężko pracował, zasłużył na to.
Teraz, będziemy zastanawiali się nad kupnem jakiegoś samochodu, ale nie chcemy się z tym śpieszyć. Niedługo przecież urodzi się Filipek a potem nadejdzie zima, więc czas będziemy spędzali tylko w domu. Dopiero, na wiosnę, rozejrzymy się za jakimś samochodem. Ale już postanowiliśmy, że nie chcemy jakiegoś luksusowego, tylko taki, na jaki będzie nas stać. Żeby nie brać kredytów, nie zadłużać się. Żeby co tydzień, lub co dwa, było nas stać zatankować bak do pełna i pojechać w rodzinne strony :))))
Jestem z niego taka dumna :)))))
Gratulacje dla Romka :))
OdpowiedzUsuńNo to brawo! Gratuluje! Autko się Wam zawsze przyda ;)
OdpowiedzUsuńBo takie wyczekane marzenie cieszy jeszcze bardziej! Wielkie gratulację dla Romka:) Należało mu się!
OdpowiedzUsuńGratuluje z calego serca, zdaje sobie sprawe jak maz sie bardzo cieszy. Zasluzyl na to,bo ciezko pracowal i sie staral...
OdpowiedzUsuńGratuluję i cieszę się razem z Wami :))
OdpowiedzUsuńgratuluję
OdpowiedzUsuńA nie mówiłam, że za 2 razem się uda? Mówiłam. I się udało! :-) Bardzo mocno gratuluję. Wiem, co to za szczeście. I stres..
OdpowiedzUsuńO tak. Zdany egzamin na prawko to niesamowite przeżycie. Sama niedawno zdawałam więc wiem jaki to stres i jakie emocje :) tak więc gratulacje :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mężowi się udało, ale jeśli zamierzacie kupować samochód i macie za co to uwierz mi na słowo, że to właśnie zimą samochód jest jak najbardziej potrzebny. Bo wiosną to z dzieckiem spacerkiem wszędzie się pójdzie, a jak zima to wygoda z dzieckiem wpakować się w samochód i podjechać chociażby do lekarza, na szczepienie czy gdziekolwiek indziej :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie gratuluje Romkowi i cieszę się razem z toba..... jesteś mądra dziewczyną z tymi podpowiedziami....
OdpowiedzUsuńCzułości dla Filipka.... pozdrawiam
brawo
OdpowiedzUsuńKochana, popełniłam podobny błąd. Stwierdziłam, że szkoda nowego auta na zimę - mrozy, sól na drogach, stłuczki na lodzie - i postanowiłam czekać z zakupem do wiosny. A wiosną, latem jest długo jasno, wszędzie można podskoczyć komunikacją miejską albo pieszo i jest to nawet przyjemniejsze niż autko. Za to zimą - szczególnie z małym dzieckiem - bez samochodu ani rusz! :)
OdpowiedzUsuńTubycie.bloog.pl
gratuluje cieszę się ogromnnie :*
OdpowiedzUsuń