Kupiłam Filipkowi duży samochód taki, na który można go posadzić, z różnymi przyciskami, z melodyjkami i schowkiem pod siedzeniem. Z żadnej zabawki Filipek nie cieszył się tak bardzo, jak z tego samochodu! Najpierw, chyba przez godzinę, tylko siedział koło auta z wytrzeszczonymi oczkami, jakby nie mógł uwierzyć w to, co widzi przed sobą. Paluszkiem pokazywał auto i podziwiał. Aż w końcu zabrał się do zabawy. Filipek ogląda swój samochód z każdej strony, przewraca go na bok i patrzy, co samochód ma pod spodem, kręci kołami. Przy tym jest taki skupiony, taki przejęty. A w schowek, chowa swoją maskotę-myszkę a potem ją wyciąga. I w ten sposób bawi się pół dnia. Włączy melodię i sobie nuci pod noskiem, śmiesznie tańczy. Jaki on jest zachwycony tą zabawką!
Naprawdę zadziwia mnie ten chłopczyk. Jest bystrzejszy od swojej mamy :)
Codziennie, wypatrujemy z Filipkiem w oknie, kiedy tata przyjedzie z pracy. Romek zawsze pomruga Filipkowi światłami w samochodzie a on jest przeszczęśliwy. Kiedyś, czekaliśmy na Romka, na ulicy, przed blokiem. Zauważyłam, że daleko jedzie jakiś samochód, ale nie byłam pewna, czy to Romek, czy nie, więc nie mówiłam nic synkowi. Natomiast Filipek nie miał żadnych wątpliwości. Od razu usłyszałam pełne radości: "e,e,e". On pierwszy dojrzał, że jedzie taki samochód, jak ma tatuś. Filipek doskonale wie, że tata ma czerwony samochód i w mieście pokazuje paluszkiem, wszystkie czerwone auta :)
Wieczorem, kiedy bawiliśmy się z Filipkiem w pokoju, na dywanie, on podszedł na czworakach do balkonu i nagle usłyszałam: "e,e,e". Wiedziałam, że chce mi coś pokazać, więc podeszłam do balkonu. Filipek wypatrzył tatę spacerującego z naszym pieskiem.
Pogoda nie sprzyja spacerom, ale mimo to nie siedzimy w domu. W chłodniejsze dni, Misiu śpi na dworze nawet 3 godziny. Schodzę się wtedy tyle, że aż nogi bolą, ale chcę, aby dobrze się wyspał, ponieważ w domu, śpi średnio pół godziny-godzinę. Podczas spacerów nieraz zmarzłam, aż zaczęło boleć mnie gardło. I niestety, zaraziłam Filipka. Rano, zaczął kichać, aż pojawił się wodnisty katar. Po południu, czułam, że jest cieplejszy niż zazwyczaj, ale myślałam, że zgrzał się zabawą. Natomiast w nocy byłam przerażona. Filipek był gorący, jak piekarnik, miał już 39,5 stopni gorączki. Dałam mu czopek i co chwilę lulałam w ramionach, bo nie mógł spać, nie mógł swobodnie oddychać, bo wszystko miał zatkane. Pojękiwał. Czopek pomógł. Na następny dzień poszliśmy do lekarza. Ja mam antybiotyk i Filipek jakieś leki. W aptece zostawiłam 200 zł. I teraz siedzimy w domu. Całe dni sami. Romek właśnie rozpoczął już naukę w szkole, w domu jest o 21. Synka będzie teraz mało kiedy widział, bo on już dawno śpi i my praktycznie też nie będziemy widywali się, ponieważ o 21. ja idę spać, bo całą noc wstaję, żeby nakarmić Filipka. I we wszystkie soboty i w niedziele też ma być w szkole. Nie wiem, jak to będzie z nami, z naszą rodzinką.
To już 11 miesięcy i 3 dni!
To jeszcze chwilka i roczek będzie miał Filipek :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję, że jesteś całkiem sama i nie możesz liczyć na pomoc męża przy Małym.. A jak relacje między Wami poprawiło sie?
U nas bez zmian...
Usuńcudny bystry chlopczyk:-) a co do samotnosci znam to jak Nadka byla taka moj maz pracowal kilkanascie godzin na dobe reszte przesypial takze wciaz bylysmy same...ale co nas nie zabije to nas wzmocni, to byl taki czas ktory wiele mnie nauczyl i bardzo wzmocnil , choc nie raz bywallo ciezko
OdpowiedzUsuń