O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

poniedziałek, 30 września 2013

Wątpliwości

Powoli zaczynam żałować decyzji o przeprowadzce na wieś. Pod względem mieszkaniowym, mamy o wiele lepiej niż tam, ale poza tym... Jestem rozczarowana. Sama nie wiem, czego oczekiwałam, czego spodziewałam się. Pomimo, że to moja rodzinna miejscowość, czuję się tutaj wyobcowana, nie pasuję tutaj. Tutaj jest prawdziwy zaścianek mentalny i w ogóle cywilizacyjny. Najpierw, pięć lat żyłam w dużym mieście, kolejnych pięć w dużym miasteczku a teraz tu. Przez okres studiów żyłam jakimiś wzniosłymi ideałami a tutaj to wszystko zderzyło się z rzeczywistością i nie ma żadnego znaczenia. Nauka, kultura, sztuka, co to w ogóle jest? Nie łatwo mi się tu odnaleźć.
Tu niczego nie ma. Nie ma gdzie wyjść, nie ma żadnych imprez kulturalnych, nie można niczego kupić. Nawet głupiego, mojego ulubionego jogurtu, czy sałatek warzywnych. Wszystko muszę kupować przez internet. Raz na jakiś czas, jedziemy do miasta, ale gdy jedziemy z dzieckiem, to tylko po najpotrzebniejsze rzeczy, bo nie chcemy Filipka męczyć i ciągać po sklepach. 
Boję się, że rozwój intelektualny Filipka, skierowaliśmy na porażkę. A on jest takim bystrym, mądrym chłopczykiem. Uwielbia oglądać swoje książeczki. Tymczasem tutaj, nie ma żadnego koła zainteresowań, żadnych zajęć pozalekcyjnych ani organizacji czasu wolnego. Kiedy miałam praktyki w szkole, w mieście, tam uczniowie w ciągu trzech tygodni, omówili dwie lektury, natomiast tutaj omawiają dwie w ciągu roku!!! Sama uczyłam się tu więc wiem, jak jest. Nauczyciele nie dają dobrego przykładu uczniom, nie zarażają ich swoją pasją, nie inspirują, nie motywują. Tutaj, nauczycielka wychowania fizycznego przychodzi na lekcje w jeansach, rzuca tylko piłkę i mówi: "róbta, co chceta" a sama przez cały dzień siedzi na ławce i pije kawę. W mieście, nauczycielka zawsze na w-f przebierała się w dresy i z nami ćwiczyła, starała się nas czegoś nauczyć. I dopiero w liceum, nie tutaj, zaraziłam się pasją i miłością do książek. I zupełnie gdzie indziej, pokochałam sport. Stąd nie wyniosłam niczego. Boję się, że Filipek zmarnuje tutaj swój talent. 
Jednak z drugiej strony, tam nie było możliwe, życie na czwartym piętrze. Tam bylibyśmy wiecznie sami. Tutaj mamy rodzinę.
Sama nie wiem. Biję się z myślami. Zastanawiam się, czy dobrze zrobiliśmy. 

17 komentarzy:

  1. Też mieszkamy na wsi to miasta mamy niby ok 8 km jakieś zajęcia się znajdą w domu kultury, ale czasami brakuje mi tego aby było to na miejscu. Nie wiem jak to się rozwinie dalej, ale mam nadzieję, że i w waszym i naszym przypadku będzie dobrze. Tego Wam życzę :D pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie mamy już innego wyjścia... i musimy pogodzić się z tym. Nie myślałam, że zatęsknię za miejskim gwarem...

      Usuń
  2. Hmm.. nie wiem, ja tam swi jakos nie lubie ,chociaż zawsze twierdze ze moje miasto rodzinneto jedna wielka wiocha. Ale taka mała miescina zamiast wioski? Nie wiem. Powiem Ci ze to akurat nie miejsce decyduje o rozwoju intelektualnym dziecka, lecz glownei naucyzciele, ale to moze w takim razie zapisać filipka do skzoly w miejscie:? zalezy jak daleko mieszkacie..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, najbliższe miasteczko jest 35 km stąd a moje ukochane miasto wojewódzkie ponad 70 km. Naprawdę, znaleźliśmy się na końcu świata :(

      Usuń
  3. Bardzo nie podoba mi się ten Twój wpis. Nie zgadzam się z ani jednym słowem.
    Miasto czy wieś - to zależy tylko i wyłącznie od ludzi. Myślę, że masz jeszcze zaściankowe myślenie na temat takiego podziału.
    Sama pochodzę z bardzo małej wsi, całe życie dojeżdżałam do szkół, na studia. I dziś, choć mieszkam w mieście, nie wyobrażam sobie zostać tu za zawsze. Chcę na wieś, gdzie spokój i cisza. A jeśli chodzi o to co się dzieje w mieście, czyli imprezy kulturalne, zajęcia itd, to nie możesz teraz decydować za syna na co będzie chodził. To tak jakbyś założyła, że będzie się czymś interesował. A może jemu będzie dobrze na wsi i wcale nie będzie miał ochoty chodzić na angielski czy rytmikę ani do filharmonii?
    Poza tym z całą stanowczością stwierdzam, że więcej ludzi, którym 'słoma z butów wystaje' właśnie pochodzi z dużych miast, niestety. I to nie tylko moje spostrzeżenia.
    A to co napisałaś o tamtejszej szkole i nauczaniu to już kompletna bzdura! Jak możesz powiedzieć, że uczniowie tam czytają tylko 2 lektury?! Magda, wszystkie szkoły w Polsce, niezależnie od położenia - wieś - miasto - obowiązuje minimum programowe, które nauczyciele MUSZĄ realizować. Nie ma opcji, żeby tak nie było. To nie PRL, żeby nauczyciele robili co chcą, to już nie te czasy. Nasłuchałaś się plotek, poza tym jesteś źle nastawiona. W miejscowości gdzie chodziłam do gimnazjum też były 'mamuśki', które uważały, że poślą dzieci do większego miasta. I co się zawsze okazywało? Że ich pociechy miały wielkie trudności w dostaniu się do liceum, a moi rówieśnicy mieli bardzo dobre średnie, właśnie ze względu na to, że chodzili do szkoły na wsi, do małych klas, gdzie panują niemalże komfortowe warunki do nauczania. Każdy nauczyciel Ci to powie. Ale jeśli uważasz, że tylko duże miasto jest w stanie zaoferować coś dobrego Tobie i Twojemu synowi, to powiem, że się bardzo mylisz. Oczywiście, każdy ma swoje preferencje, ale z perspektywy czasu jestem pewna, że przyznasz mi rację. Mam mnóstwo przykładów na to wokół mnie w ciągu całego swojego życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Źle mnie zrozumiałaś. Nie twierdzę, że wieś jest gorsza od miasta. Piszę tylko o moich, subiektywnych odczuciach... Nie myślałam, że kiedyś to stwierdzę, ale naprawdę brakuje mi miejskiego gwaru. 10 lat mieszkałam w centrum miasta, wszystko miałam pod ręką a tutaj kupienie zwykłej rzeczy jest dużym przedsięwzięciem. Po prostu, brakuje mi zakupów, basenu, bibliotek, wykładów i innych imprez kulturalnych.
      Wiem, że szkoły obowiązuje program nauczania, ale w praktyce różnie to bywa... Tutaj nauczyciele nie inspirują uczniów do niczego, nie chcą zarazić ich miłością ani pasją do czegoś - pewnie dlatego nie ma kół zainteresowań.
      A mojego synka nie zamierzam do niczego zmuszać i obarczać jakimiś zajęciami dodatkowymi. Chcę jedynie, aby coś zobaczył, doświadczył, spróbował i sam ocenił, czy mu się to podoba, czy nie. Dopóki czegoś nie spróbuje, nie będzie wiedział, czy to jest fajne, czy nie. Nie dowie się w czym jest dobry. Jak może coś polubić, jeśli tego nie spróbuje?

      Usuń
    2. Oczywiście rozumiem to, że ktoś może po prostu woleć miasto niż wieś. Ale miałam wrażenie, że ukazujesz to w jeszcze starodawny sposób, czyli miasto - kwintesencja rozwoju i inteligencji, wieś - totalna dziura i brak perspektyw. Jestem na taki podział bardzo wyczulona, głównie z tego względu, jak już pisałam, że sama pochodzę w malutkiej wsi i widzę w jaki sposób można skrzywdzić niektórych ludzi takimi stwierdzeniami.
      Co do szkół to trafiłaś akurat na nauczycielkę, bo ja doskonale wiem, jak to wygląda. I oczywiście, być może u Was na wsi polonistka nie przykłada się do prowadzenia lekcji, ale to nie znaczy, że tak jest w każdej małej miejscowości. Co więcej, znam wielu nauczycieli, którzy pracują w szkołach w większych miastach i też mają gdzieś swoją pracę i to ile przekażą uczniom. Więc to zupełnie nie zależy od tego gdzie położona jest szkoła. To zależy od ludzi. Nie powinnaś tak generalizować, że u Was nauczyciele nie inspirują do niczego. Ja mogłabym powiedzieć to samo o jakiejś szkole miejskiej, bo i tak się zdarza. To, że dasz syna do większej szkoły w mieście nie zapewnia ani tobie ani jemu dobrej przyszłości.
      Mieszkając na wsi zawsze wszędzie dojeżdżałam. Do szkoły średniej, muzycznej, na angielski itd. Było trudniej niż dzieciom mieszkającym na miejscu, ale dałam radę i dziś jestem wdzięczna losowi za te doświadczenia.
      To, że mieszkacie na wsi nie przekreśla dodatkowych zajęć dla Twojego syna. Trzeba tylko chcieć.

      Usuń
    3. Jestem daleka od oceniania ludzi w tak powierzchowny sposób. I też nie generalizuję, tylko piszę o konkretnej, mojej dawnej, szkole. Masz rację, nie ma znaczenia, gdzie znajduje się szkoła, czy na wsi, czy w mieście, wiele zależy od ludzi, od nauczycieli. U nas jakoś szczególnie nie wysilali się, żeby nas czegoś nauczyć. W mieście ma się po prostu większy wybór, więcej możliwości a tu jest się skazanym na pewne rzeczy.
      Zgadzam się z tym, że jeśli się chce, można wszystko. Jednak ludziom z małych miejscowości jest po prostu o wiele trudniej. Wiem po sobie, np: jak pierwszy raz pojechałam do miasta wojewódzkiego, bałam się nawet tłumu ludzi :)

      Usuń
    4. Byłaś po prostu przyzwyczajona do życia w mieście, a ono, jak wiadomo, niesie z sob pewne wygody, z których później ciężko czasem zrezygnować.
      Mnie nie przeszkadzałoby gdybym nie miłą kina czy teatru pod ręką, gdybym nie mogła wybrać się na zakupy kiedy bym chciała, a jestem przyzwyczajona do tych dóbr teraz, bo mieszkam w mieście już ponad 6 lat. Mamy to szczęście, że nasze rodzinne miejscowości są oddalone od miasta zaledwie o 20-25 km i to nie problem wsiąść w samochód i przyjechać. Zawsze musiałam dojeżdżać i to mnie nie przeraża.
      A teraz dojeżdżam z miasta do małego miasteczka do pracy 28 km. A nie sądziłam, że szybciej znajdę pracę poza miastem. Dodam, że to nie pierwsza moja praca oddalona od miasta, wcześniej dojeżdżałam na wieś. Miasto jednak nie jest tak 'cudowne' jakby się mogło wydawać...

      Usuń
    5. Kiedyś myślałam podobnie jak Ty, że nie będę tęskniła za miastem, za tym pędem życia...Wszystko się zmieniła. Choć pewnie, gdybym mieszkała w mieście, też bym narzekała na hałas.
      A kiedy pojawi się u Was dziecko, nie zawsze kiedy się chce, będzie można wsiąść w samochód i pojechać :))

      Usuń
  4. Cześć,
    wiesz, chyba wiem, o czym piszesz - to znaczy, sama tego nie doświadczyłam, ale mogę sobie to wyobrazić. Ja z Poznania przeprowadziłam się do małego miasta. W dodatku mieszkam w miejscu, które jest daleko od centrum, chwilami czuję się jakbym mieszkała na wsi.
    A kiedy ktoś przez wiele lat mieszkał w dużym mieście i miał pod ręką wszystko, co było potrzebne, żył wygodnie, sprawnie się poruszał z miejsca na miejsce (komunikacja miejska), to naprawdę trudno jest się przyzwyczaić do nowych realiów.
    Mnie i tak jest tutaj całkiem dobrze, bo jednak do Warszawy mam rzut beretem a i w mieście jest kilka dużych sklepów. Ale potrafię sobie wyobrazić Twoje rozterki.
    Ale wiele też można "załatwić" swoim podejściem, więc zastanów się, czy może potrafisz jednak być ponad to i oswoić się z nowym? Znaleźć dobre strony? W każdym razie życze Ci, żeby żyło Ci się tam dobrze!
    Pozdrawiam :)

    Ps. Dawno nie komentowałam, ale teraz powoli się ogarniam i robię porządki w linkach :) Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętasz :) Teraz jestem tu: www.kredkimargaretki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Margolka, doskonale mnie rozumiesz. Chyba nie mam innego wyjścia i muszę zaakceptować tę sytuację. Dziękuję, za nowy adres :) Pozdrawiam!

      Usuń
  5. a ja bym chciała mieszkać na wsi... to moje marzenie i mam nadzieję , że kiedyś je spełnie :)

    fakt, pewnie ciężko jest się odzwyczaić od miasta i od posiadania wszystkiego na wyciągnięcie ręki.. ale to że jesteście na wsi moim zdaniem nie skaZuje ani Ciebie ani Filipka na wieczną nudę....
    rusz wyobraźnią.. na pewno coś fajnego i ciekawego wymyślisz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja bym chciała mieszkać na wsi... to moje marzenie i mam nadzieję , że kiedyś je spełnie :)

    fakt, pewnie ciężko jest się odzwyczaić od miasta i od posiadania wszystkiego na wyciągnięcie ręki.. ale to że jesteście na wsi moim zdaniem nie skaZuje ani Ciebie ani Filipka na wieczną nudę....
    rusz wyobraźnią.. na pewno coś fajnego i ciekawego wymyślisz :)

    OdpowiedzUsuń
  7. a ja bym chciała mieszkać na wsi... to moje marzenie i mam nadzieję , że kiedyś je spełnie :)

    fakt, pewnie ciężko jest się odzwyczaić od miasta i od posiadania wszystkiego na wyciągnięcie ręki.. ale to że jesteście na wsi moim zdaniem nie skaZuje ani Ciebie ani Filipka na wieczną nudę....
    rusz wyobraźnią.. na pewno coś fajnego i ciekawego wymyślisz :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wcześniej lubiliśmy spędzać czas bardzo aktywnie, więc na pewno coś się wymyśli, jak tylko synek podrośnie :))

    OdpowiedzUsuń