O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

środa, 30 grudnia 2015

Święta

Święta, święta i po świętach. Pogoda była wiosenna, więc zupełnie nie czuliśmy nastroju świątecznego. Jakoś szczególnie do świąt nie przygotowywaliśmy się.  Źle się czułam. Od mamy dostaliśmy większość potraw: ryby, sałatkę, pierogi, bigos. Ja tylko upiekłam z Filipkiem dwa ciasta dla mamy i dla nas na pół. Jakiego wspaniałego mam pomocnika w kuchni. Filipek zawsze bardzo mi pomaga i w robieniu ciasta i w oblizywaniu misek. Nie namęczyłam się przy przygotowaniach do świąt. 
Przed świętami, po raz pierwszy, robiliśmy z Filipkiem bombki z masy solnej. Było całkiem sporo pracy, bo dużo wyszło nam masy, ale Filipek wytrwał do końca. Doskonale się spisał. Wałkował masę i wałkował, aż był cały biały od mąki. Potem wycinał kształty a na koniec posypywał brokatem. Fajną mieliśmy zabawę. Teraz planujemy zrobić coś z masy solnej na dzień babci i dziadka. 
Filipek najbardziej nie mógł doczekać się Mikołaja. Na Wigilię zostaliśmy zaproszeni do moich rodziców. Jak tylko Filipek wszedł do ich domu, zaczął kucać w przedpokoju i wypatrywać, czy u babci Mikołaj zostawił coś pod choinką. Nie zawiódł się. Dostał mały dźwig z drewnem. Z prezentu był bardzo zadowolony. Kiedy pojadł i trochę pobawił się z wujkiem w chowanego, wołał cały czas do domu. Zauważył, że na dworze jest już ciemno więc wiedział, że jak będzie pierwsza gwiazdka na niebie to u nas w domku pojawi się Mikołaj. Kiedy wyszliśmy od mamy zobaczył gwiazdki na niebie i się bardzo ucieszył. 
Gdy przyjechaliśmy do nas, Filipek od razu poszedł patrzeć pod choinkę. Pod choinką znalazł duży zestaw, klasycznych klocków Lego, zeszyty, kredki, farbki i dwie książeczki. Od dawna prosił mnie o te książki i zdziwił się, że Mikołaj wiedział, że on chciał te książki dostać. 
W pierwszy dzień świąt zaprosiliśmy rodziców do nas. Przygotowałam pyszny obiad. I posiedzieliśmy trochę razem. A drugi dzień świat spędziliśmy sami w domu, w łóżku. Tego było mi bardzo potrzeba. Nic nie robiłam tylko odpoczywałam. A Filipek cały czas miał zajęcie z klockami Lego. Od rana do wieczora układaliśmy je wszyscy. 
Po świętach wybraliśmy się do prababci. Tam Filipek dostał samochód zdalnie sterowany. Filipuś jest bardzo zadowolony z prezentów. A wieczorem, po Wigilii, mówił: "Był już Mikołaj, więc teraz mogę być już niegrzeczny". 
3 lata, 2 miesiące i 6 dni
To nasze bombki :)



niedziela, 20 grudnia 2015

Rozmówki

- Tatuś a gdzie jest zegarek?
- Nie ma. Gdzieś sobie poszedł.
- Zegarek nie ma nóg. 

- Tatuchuuu...

- Coś ty powiedział?
- Przepraszam. Ja tylko żartowałem. Tatusiu ładniutki, kochaniutki...  

- Tak mocno mnie nie całuj, bo mnie nosek boli.

- Ale ja cię tak mocno kocham.

- Kto to tak poplątał?

- Nie wiem. Może mama, może tata...

- Filipku, jesteś ślicznym, kochanym synkiem.

- Dziękuję. 

- Cieszę się, że mam mamunię.


- Mamusia, zgadnij co rysuję?

- Tira?
- Nie! Tirusia z siankiem.

- Mamusia, zgadnij co rysuję?
- Tira?
- Nie! Tirusia z drzewem.

Filipek ma 3 lata, 1 miesiąc, 3 tygodnie i 5 dni

niedziela, 13 grudnia 2015

Chwile grozy

To był ciężki, okropny, przerażający tydzień. Już powoli cieszyłam się, że z każdym dniem czuję się coraz lepiej, że powoli odchodzą mdłości i mija zmęczenie. W poniedziałek byłam u ginekologa. Wyniki mam słabe, ale jeszcze w normie i bakterie w moczu. Miałam robione kolejne usg. Z dzieciątkiem wszystko w porządku. Mam wrażenie, że na tym zdjęciu dzidziuś delikatnie uśmiecha się do mnie. I że jest bardzo podobny/a do tatusia. Byłam przeszczęśliwa.
Jednak zbyt wcześnie zaczęłam cieszyć się powrotem do formy. Kiedy tylko wróciłam od lekarza zaczęłam źle się czuć. Miałam przeogromne mdłości i nudności. Zimny pot oblewał moje ciało. Zero siły. A potem całą noc silne wymioty i ból podbrzusza a potem całego brzucha. Wiedziałam, że coś dzieje się niedobrego. Na drugi dzień również nie mogłam wstać z łóżka. Brak siły i uporczywe mdłości. Cały dzień leżałam i ryczałam z bezradności. Nawet nie miałam siły, żeby ugotować coś Filipkowi. Wieczorem pojechałam z Romkiem do lekarza rodzinnego a ten skierował mnie do szpitala. Z Filipkiem został mój tata. Kiedy czekaliśmy na izbie przyjęć zadzwonił wystraszony tata a w słuchawce tylko słyszałam przerażony krzyk i płacz Filipka! Tata mówił, że Filipek jest chory, że wymiotuje bardzo dużo... Drugi raz w życiu Filipek wymiotował. Wiedziałam, że się boi, że jest przerażony a mnie nie mogło przy nim być być!!! Jednak jego przypadłość dała do myślenia, że może oboje czymś się zatruliśmy. Dzięki Bogu, w szpitalu okazało się, że mój stan nie ma związku z ciążą, że to jakiś wirus i że mogę wrócić do domu. Jednak dalej nie najlepiej się czułam. Natomiast, na następny dzień, po Filipku nie było widać ani śladu choroby. W kolejnym dniu, kiedy myślałam, że już wszystko w porządku, Filipek zaczął znowu wymiotować. Pojechaliśmy więc do lekarza. Oboje dostaliśmy węgiel leczniczy na przeczyszczenie. Wieczorem bolał go bardzo brzuszek, ale opróżnił się i było lepiej. Po prawie tygodniu i mi przeszło, ale nie da się opisać, jakie przeżyłam chwile grozy. Momentami myślałam, że nie wytrzymam, że umrę, że nie donoszę, ale w najczarniejszych chwilach dawały mi siły i otuchy słowa mojego kochanego synka: "CIESZĘ SIĘ, ŻE MAM MAMUNIĘ"  
We wtorek czeka mnie badanie genetyczne. Brrr...
Filipek 3 lata, 1 miesiąc, 2 tygodnie i 5 dni
11. tydzień ciąży 
KOCHAM

wtorek, 24 listopada 2015

Strach

Wczoraj po raz pierwszy usłyszałam bicie serduszka mojego dzieciątka! Co za radość i szczęście! Chociaż tak długo na to czekałam, od początku uwierzyłam w ten Cud. W to, że to dzieje się naprawdę. Ciężko znoszę ciążę. Mam mdłości od rana do wieczora a przy tym straszne bóle w macicy, skurcze. Tak mocno ciągnie mnie w dół, że nawet nie mogę chodzić, bo tak boli. Ostatnie kilka dni były tragiczne. Bałam się już najgorszego... :(  
Wizyta u lekarza i bijące serduszko uspokoiło mnie.  Z Filipkiem nie miałam żadnych dolegliwości a teraz to jest jakaś masakra. 
Filipek jest taki szczęśliwy, że będzie miał rodzeństwo. Kiedy tylko przyszłam do domu pytał się mnie: "Mamusia, dzidziuś jest zdrowy?". W kółko powtarza: "Bardzo mocno kocham dzidziusia". 
Filipek ma 3 lata, 1 miesiąc
8. tydzień i 4 dzień ciąży

wtorek, 17 listopada 2015

Rozmówki

"Mamusiu, ty jesteś ładniutka, kochaniutka i dobra."
"Tatusiu, ładniutki, kochaniutki."
"Gdzie byłeś tak długo? Tęskniłem za Tobą."
"Nie jedź do pracy. Nie musisz".

- Kim jesteś dla tatusia?
- Perełką.

- Babcia, nie śpiewaj! Brzydko śpiewasz.
- To ty zaśpiewaj.
- Nie, bo ptaszki uciekną z mojego karmnika.

- Co chciałbyś dostać od świętego Mikołaja?
- Hmm... już nie wiem.

Filipek od bardzo dawna marzył o tym, żeby kupić sobie brony Brudera do ciągnika. Ale gdy jeździliśmy po nie do miasta to zazwyczaj ich nie było a raz w ostatniej chwili (chyba trochę pod naszą sugestią) zmienił zdanie i wybrał sobie coś innego. Jednak, gdy tylko przyjechał do domu w kółko mówił o tych bronach! No i w końcu, ostatnio gdy pojechaliśmy do miasta, kupiliśmy mu brony. Synek po raz pierwszy bardzo grzecznie siedział na krzesełku u fryzjera i dał obciąć włoski. I w nagrodę poszliśmy do sklepu z zabawkami i wybrał sobie wymarzone brony! Myślał, że dopiero Mikołaj przyniesie mu pod choinkę a tu taka niespodzianka! Był bardzo szczęśliwy. (Tak naprawdę nawet gdyby nie chciał obciąć włosów to i tak kupilibyśmy brony. Po prostu, chcieliśmy go tylko zmotywować i przekonać, że fryzjer to nic strasznego). I dlatego teraz Filipek już nie wie, co chce dostać od Mikołaja, bo wszystko ma a my mamy nie lada wyzwanie, co kupić mu pod choinkę? Zastanawiamy się nad zestawem klocków Lego, ponieważ Filipek lubi coś tworzyć konstruować, ale wybór jest naprawdę trudny. 
3 lata, 3 tygodnie i 3 dni

sobota, 7 listopada 2015

O ciąży dowiedziałam się dzień po urodzinach Filipka. Z rana zrobiłam test. Ot tak sobie. Może z przyzwyczajenia, bo nadzieję straciłam już dawno. W tym dniu nie czułam się jakoś inaczej. Nic nie wskazywało na to, że wynik testu tak bardzo mnie zaskoczy. Zrobiłam ten test, niczego nie oczekując przecież tyle rozczarowań mnie już spotkało a tu niemalże natychmiast pokazały się dwie kreski! Byłam w szoku. Wcale na to nie czekałam. Zero nadziei a tu taka miła niespodzianka. Zaskoczenie. Łzy szczęścia płynęły strumieniami. 
Półtora roku staraliśmy się. Tyle stresu, emocji, nerwów, płaczu nas to kosztowało. I wokół kilka ciąż. Strasznie serce mnie bolało. Zazdrościłam. Czułam się niewartościowa. Beznadziejna. Jak się okazało, nie mogłam zajść w ciążę przez niedoczynność tarczycy pomimo, że wynik nieznacznie odbiegał od normy. I dwa miesiące po wizycie u endokrynologa jestem w ciąży :) 
Powoli objawy ciąży dają się we znaki. Jednego dnia wszystko jest ok. Tryskam energią i zapałem. Sprzątam, gotuję dwa obiady, bawię się z Filipkiem. A na następny dzień, nie mam siły zwlec się z łóżka. Od samego rana jest mi niedobrze, słabo. Mam mdłości i gdyby nie łyk zimnej wody to wymiotowałabym. Czuję się taka zmęczona, bez życia. Mam wrażenie, że usnęłabym na stojąco. Często wieczorami boli mnie brzuch w dole, jakby macica, czuję kłucie. Bolą mnie piersi. Bardzo szybko zasypiam. Ale i tak jestem bardzo szczęśliwa.
Moim rodzicom i siostrze pochwaliliśmy się wiadomością. Filipciowi jeszcze nic nie mówię, bo nie mógłby doczekać się. Dla nas dziewięć miesięcy to jak dla niego dziewięć lat ;) Ale czasami podpytuję się go, czy chciałby mieć braciszka lub siostrzyczkę to odpowiada, że tak. Proponuje, żebyśmy mu kupili brata albo siostrę. Mówi, że będzie go/ją trzymał, żeby nie upadł/a i jak będzie duży/a nauczy go/ją jeździć autem, odpalać silnik i że będzie z nim/nią spał. Rozczulam się strasznie... 
Filipek ma już 3 lata, 2 tygodnie
Jestem w 6. tygodniu i 1.dniu ciąży

niedziela, 1 listopada 2015

Rozmówki

"Dawaj buziaka. Idę do pracy. Będę o 17.". 
"Byłem w pracy. Spawałem i spawałem i myślałem, co u mamusi". 
"Szybko! Tatuś będzie zazdrosny" - biegnął, aby mnie przytulić.
"Muszę posprzątać klocki, bo tatuś będzie szedł w nocy i się przewróci". 
"Napisałem smsa do wujka, żeby przyszedł jutro do mnie na urodziny".
" Nie ma powodu płakać misiuniu" - gdy jego miś zachorował.

- Zobaczysz, powiem tacie, że brudzisz ścianę.

- Nie powiesz, bo to nasza tajemnica.

- Skąd spadłeś?

- Z podłogi.

- Kto tak brzydko książki porozrzucał?

- One są ułożone.
- Są porozrzucane.
- Następnym razem zapamiętam, jak ułożyć.

- Jak mamusia była malutka to tutaj przychodziła.
- A Filipka nie było?
- Nie było.
- A gdzie byłem?
- Yyyyy. 
- U mamusi w brzuszku.

3 lata, 1 tydzień i 1 dzień





czwartek, 29 października 2015

Moher

Kiedy poszłam do kuchni, aby zrobić Filipkowi obiad, nagle zerknęłam przez okno i zobaczyłam... teściową! Byłam w szoku. Czego ona chce?! Przecież dwa lata nie była u Filipka. Dwa lata nie widziała go. Nie interesowała się nim. 
Wyszłam na klatkę, żeby nie stresować dziecka. Poza tym wiedziałam, że nie ma dobrych intencji. Przyniosła ona w kopercie pieniądze, żebym kupiła coś Filipkowi! Jakoś w zeszłym roku nie pamiętała o jego urodzinach, ani o Mikołaju, ani o Dniu Dziecka, ani w ogóle o nim. Nie interesowała się tym, czy jest zdrowy, czy chory, jak rozwija się. Przez pierwszy rok, widziała go tylko tyle, co przypadkiem na mieście a przez ostatnie dwa lata udawała, że nas nie zna. Traktowała jak powietrze. Cały pierwszy rok prosiłam, błagałam, żeby przyjeżdżali, żeby odwiedzali nas to ciągle wymyślali tylko żenujące powody, żeby nie przyjechać: a to, że są w lesie a, że Filip jeszcze mały, a to przecież ma matkę i ojca, a potem było, że jestem nikim i co sobie Romek za żonę wziął?! Wszystko tylko dlatego, że prosiłam o zainteresowanie. Nie chcieli, więc odpuściłam...
A teraz...ni stąd, ni zowąd przyszła z kopertą! Nie wzięłam, bo czułabym się z tym źle i niezręcznie. I wtedy zaczęło się... Że niby nic do mnie nie ma i jeszcze raz przepraszała mnie za to, że kiedyś mnie wyzywała. Jednak ludzie pytali ją, co oni mi takiego zrobili, że tak ich wyzywam?! Udawała świętą, niewinną. Szkoda, że ludzie nie widzą i nie słyszą jak mnie non stop wyzywa, z jaką pogardą traktuje i nie wiem czy ludzie są ślepi, czy tylko udają, że nie wiedzą, że ona wcale nie interesuje się Filipkiem! Powiedziałam jej, że też wiem, że i ona za plecami dupę mi obrabia i, że wszyscy twierdzą, że żadnej synowej nie lubi. Zdziwiła się, ale zaprzeczała. Kłamała w żywe oczy. Tak się przejmuje moim gadaniem? Obcej osoby? Szkoda, że nie słyszała, jak jej synowie mówią o niej, że ich teściowym to ona nie dorasta do pięt. I mówiła, że niby ja nie pozwalam im Filipka widywać! Gdy jej przypomniałam, jak zawsze wymigiwała się, żeby nie przyjeżdżać, wypierała się wszystkiego! Udawała głupią. Czemu ona nie umie przyznać się do błędu?!!! I mogłoby być jeszcze wszystko dobrze. A po co utrzymywać relacje oparte na kłamstwie, złości, nienawiści? Dlatego powiedziałam jej, że święta to jest tylko w kościele, przed księdzem a, że Boga w sercu to ona nie ma. A wtedy ona: "Ty pusty magistrze! Ty pusty magistrze! Ty pusty magistrze!" I tak w kółko. Brakło jej argumentów. Na początku przepraszała mnie, żeby chwilę potem znowu wyzywać. A na do widzenia powiedziała, że gdyby nie Romek to bym zdechła z głodu! I zaczęła odchodzić. Wtedy jeszcze zawołałam do niej, że nawet matką schorowaną nie zajmowała się to nie ma się co dziwić, że wnukami nie zajmuje się. Jeszcze miała pretensje, że przyjmuję ją na korytarzu a co chciałaby może, żeby Filip słyszał jak mnie wyzywa!!!!! 
Boli ją to, że Romek mnie utrzymuje a tak przecież żyje większość rodzin. Ojciec zarabia a matka zajmuje się domem, dzieckiem. A poza tym, dobrze wie, że Romek do późnych godzin pracuje, że wiecznie go nie ma to chciałaby, żeby dziecko nie miało ani ojca, ani matki. Ale jej przecież nie chodzi o to. Ją boli to, że jej przestał dawać pieniądze. Pomógł, ile mógł: wymienił im okna, kupił nowy dach, zrobił remont w środku i jeszcze mało. Bratu podarował 40 tysięcy a on jeszcze go okradł. Dopóki Romek dawał kasę był dobry a teraz ma swoją rodzinę i swoje plany. Zastanawiam się, co by było, gdybym wzięła tę kopertę. Na pewno gadałaby na mnie "materialistka", "egoistka" albo byłoby, że nam pomaga finansowo. 
Pieprzony moher! Nie chcę jej znać! 

poniedziałek, 26 października 2015

niedziela, 25 października 2015

Mój kochany 3-latek!!

Filipek wczoraj skończył trzy latka! Kiedy to zleciało?! Z tej okazji mama z tatą przygotowali mu małą imprezę urodzinową. Była najbliższa rodzina: babcia z dziadkiem, prababcia, wujek, ciocia, kuzyn i my. Razem dziewięć osób. Filipek codziennie wstaje po 8. albo po 9. rano a tego dnia obudził się o 7. rano. Na dworze jeszcze panował zmrok a on już wyglądał w oknie i czekał na gości. W kółko pytał: "Idą już goście?". 
Gości zaprosiłam na 12. Przygotowałam obiad a później był przepyszny tort. Gdy wszyscy śpiewaliśmy Filipkowi "Sto lat" bardzo zawstydził się. Zasłaniał buźkę rączkami i wtulił się w moje ramiona. Było mnóstwo śmiechu, gdy Filipek dmuchał świeczki: dwie zdmuchnął od razu a z trzecią trochę się namęczył, ale w końcu udało mu się. Dobrze, że kilka dni wcześniej przećwiczyliśmy dmuchanie świeczek ;)
Filipek od babci, dziadka i wujka, dostał piękny rower i kieszonkowe. Tak się złożyło, że parę dni wcześniej odpadło koło od starego rowerku i Filipek nie miał czym jeździć. Filipek bardzo ucieszył się z roweru. Mimo, że rower jest jeszcze trochę duży jak na niego, ale zarazem jest taki lekki, że Filipek od razu nauczył się pedałować :) Prababcia dała Filipkowi 200 zł jednak, na początku, Filipek nie chciał wziąć pieniędzy. Mówił: "Nie dawaj mi! Nie dawaj mi! Schowaj! Ja mam dużo pieniędzy!", ale w końcu dał się namówić i schował pieniądze do skarbonki :) A od cioci z kuzynem dostał piękne bluzki. Filipek również cieszył się z koszuli od mamy i taty. Kiedy byliśmy w sklepie, żeby kupić mu kurtkę na zimę on dojrzał właśnie tę koszulę, wziął ją do rączki i nie chciał oddać. A na kurtkę wcale nie patrzył. Mówił: "Chcę tę koszulę! Chcę tę koszulę. Będę wyglądał jak tatuś". I nie było wyjścia, musieliśmy kupić dziecku koszulę ;) Filipek planował, że na urodziny "odstroi się" w tę koszulę i bardzo cieszył się, gdy goście komplementowali go, że ładnie się ubrał. 
Mój mały chłopczyk skończył trzy latka, ale czasami wydaje mi się, że jest trochę starszy, ponieważ jest taki mądry, bystry, pomocny i naprawdę bardzo wiele rozumie. Nie ma dnia, żeby nas czymś nie zaskoczył. Filipek jest spokojnym, pogodnym i radosnym chłopczykiem. Chyba krótka faza na psoty minęła ;)
Codziennie, kiedy patrzę na jego śpiącą twarzyczkę, myślę jak wielkie szczęście mnie spotkało, że go mam. Dziękuję Bogu za ten dar. Za ten CUD. To moje największe szczęście. Mój najcenniejszy skarb. 
Filipek zmienił moje życie nie do poznania. Kocha mnie bezwarunkowo. Taką jaką jestem. Ufa. Wie, że zawsze może na mnie liczyć, że będę dla niego największym wsparciem. I odwrotnie, on też jest moim wsparciem. Kiedy w najmniej spodziewanym momencie słyszę: "kocham ciebie", "ładna jesteś"  od razu mija zły nastrój i na sercu robi się tak ciepło, tak miło. Uwielbiam, jak pieszczotliwie zwraca się do mnie: "mamusia". Każdy dzień spędzony z moim synkiem jest niezwykły, wyjątkowy. Świetnie się dogadujemy. Miło spędzamy czas. Jak było ciepło spędzaliśmy czas na ogródku albo placu zabaw. Teraz spacerujemy po mieście. Filipek uwielbia jeździć swoim nowym rowerem, choć teraz nie za bardzo odpowiednia jest pogoda na rower. W domu uwielbia bawić się swoimi pojazdami a najbardziej  przeogromnym dźwigiem. Lubi przyczepiać ciągniki lub samochody na hak, podnosić do góry i opuszczać. Filipek lubi także budować klockami przeróżne maszyny, magazyny, kontenery itp. Buduje też rożne pojazdy na tablicy magnetycznej. Uwielbia rysować kredkami, malować farbami, przyklejać naklejki i czytać. On zawsze ma dużo pracy. Nie ma ani chwili czasu na odpoczynek. 
Filipek  nauczył mnie wytrwałości i bycia silną. Kiedyś, gdy coś było nie tak, załamywałam się, poddawałam i uciekałam w kąt a teraz wszelkie niepowodzenia czynią mnie niewyobrażalnie silną, mocną. Sama siebie nie poznaję :) Muszę być silna dla niego. 
Filipek pokazał mi także, że warto doceniać najmniejsze rzeczy, drobiazgi, dzięki którym odkrywam świat na nowo. Podziw w nas wzbudza jesień, która pomalowała liście na kolorowo, pojazdy, uliczne roboty drogowe, kamyki, kwiaty, pola, łąki, zwierzęta, ptaki,owady, słońce, deszcz, chmury itd. Świat stał się piękniejszy. 
Kochany Synku, życzę Ci sto lat!!! Abyś nigdy się nie zmieniał!!! Jesteś wyjątkowy!!!!
3 lata i 1 dzień

piątek, 16 października 2015

Rozmówki

"W nocy nie mogłem spać, bo mnie bolał brzuch i plecy od roboty".
"Byłem w pracy i nie pracowałem tylko bawiłem się i przyszedł pan dyrektor i powiedział: oj tam, oj tam".
" Nie będę pracował w D. za płotem, bo pan płaci mało pieniążków". 
"Mamusiu kocham ciebie".
"Ja jestem mamusi! Ty masz wujka A.".
"Jestem trochę babci L. i trochę dziadzia i trochę babci H. i tirusiów".
" Jestem twoim wnusiem".
"Masz ochotę na pizzę?"
"Myślałem, że trzymasz papierosa".
"Odstroję się na urodziny".
"Tata, daj głośniej naszą muzykę". [Empire of the sun-Alive]

 - Jak się czujesz?
 - Nie czuję się.

- Ciiiii...
- Chcę mówić! Chcę mówić!
- Cicho, spać trzeba.
- Trzeba bawić się!

- Filipku, co babcia ma ci kupić?
- Nie kupuj nic. Nie musisz kupować. Wszystko mam. 

- Mamusia, wyspałaś się?
 - Yy.
- A ja tak.

- Daj tatusiowi klucze od twojego samochodu.
- Nie dam ci, bo jak odpalę samochód? Muszę mieć przy sobie.

A za tydzień, w sobotę, będą Filipka urodziny. To już trzecie! Przygotowuję małą imprezkę w rodzinnym gronie :)

2 lata, 11 miesięcy 3 tygodnie i 1 dzień

poniedziałek, 5 października 2015

Rozmówki

"Jak ładnie babcia L. ma w ogródku".
"Wujek ładny jesteś".
"Nie graj tą piłką, bo uderzysz się".
"Tatuś, gdzie takie dobre jabłka kupiłeś?".
"Jak będę jadł jabłka będę ładny i zdrowy".
"Się boję [lecieć samolotem]. Będę tylko samochodem jeździł".
"Tatuś nie rzucaj sekatorem, bo się zepsuje. Tak samo jak zabawki, jak się rzuca". 
" Jak ktoś się smuci to trzeba przytulić".
"Głaskaj mnie po główce".
"Tatuś a gdzie masz włosy???" - gdy chciał uczesać tatusia ;)

- Mamusiu a gdzie idzie piesek?
- Do domu. Do pani.
- Do swojej mamusi?

2 lata, 11 miesięcy, 1 tydzień i 4 dni

czwartek, 24 września 2015

Rozmówki

"Mama wyglądasz jak ciocia Momika".
"Pomóc ci?" - gdy widział, że prababcia nie ma siły iść. 
"Patrz na mnie". 
"Tata nie przytulaj, bo jesteś brudny".
"Kupimy Michałkowi takie same?" - gdy Filipek wybiera sobie w sklepie zabawkę, często myśli o koledze. 
" Muszę wziąć auta do swojego pokoju, bo tatuś weźmie je do piwnicy".

- Nie bądź taki mądry.
- Jestem mądry.

- Mamusiu daj soczek.
- Nie mam soczku.
- Daj soczek!
- Nie mam. Sklep był zamknięty.
- A gdzie kupiłaś chleb?
- yyy....

2 lata, 11 miesięcy

poniedziałek, 14 września 2015

Rozmówki

"Mamusiu, chodź odpocznij. Jesteś zmęczona. Połóż się na łóżku tylko otwórz oczy".  
"Jak będę duży, będę dyrektorem i będę jeździł dźwigiem". 
"Jak będę duży, tatuś zostanie w domku a ja pójdę do pracy".
"Tata jedź wolno! Mamusia zapięłaś pasy?".
"Zadzwoń po babcię L. Niech przyjdzie i sobie zje trochę ciasta".
"Tatusiu, co nic nie mówisz?". 
"Ja rozmawiam teraz z mamusią" - gdy R. przerywał nam rozmowę. 
"O mój boże, ale ja mam dużo tirów. Kurczę mać". 
"Mamusia "psieplasam". Nic się nie stało".
2 lata, 10 miesięcy i 3 tygodnie

środa, 9 września 2015

Rosną różki

Oj, powoli mojemu Filipkowi zaczynają rosnąć różki. Z dnia na dzień, Filipek coraz bardziej zaczyna rozrabiać, buntować się, stawiać na swoim, pyskować.   
Wszystko jest okej dopóki nie zaczynamy szykować się na spacer. Kiedy zaczynam go ubierać zaczyna się prawdziwy horror. Filipek wyrywa mi się, ucieka, biega po całym mieszkaniu, skacze po łóżku i niewiele brakuje do tego, aby uderzył się głową o ścianę. Mamy teraz pojedyncze łóżko, wąskie, więc Filipek nie ma jeszcze takiej orientacji i nie wie na ile może sobie pozwolić. Później zaczynają się długie negocjacje, co Filipek może wziąć ze sobą na spacer. Chętnie wziąłby wszystkie zabawki z pokoju, jednak ja nie mam zamiaru ich potem nosić i pilnować. W międzyczasie Filipek strasznie złości się na mnie, często krzyczy, mówi na mnie: "mamucha" albo "be jesteś". Szykowanie się na spacer to naprawdę megawyzwanie.
Na spacerku jest grzeczny. To zupełnie inne dziecko. Zawsze mnie się słucha, trzyma za rączkę, choć czasami zdarzają się jakieś wybryki. Na przykład dzisiaj, nawet nie wiem kiedy, sam przebiegł na drugą stronę ulicy!!! Po powrocie jest problem z rozbieraniem, bo Filipek nie ma czasu zdjąć bucików ani ubrania tylko od razu biegnie do swojego pokoju.
Filipek ma niespełna trzy latka, ale bywa już silniejszy ode mnie. Ciężko mi go przytrzymać, żeby na przykład go ubrać albo, żeby nie uderzył się. A on uwielbia biegać, skakać albo przewracać się do tyłu, bo wie, że mama zawsze go złapie, uratuje. Denerwuje mnie, kiedy Filipek zaczyna się wygłupiać. Lubi trzymać mnie za ręce, ciągnąć, uderzać głową we mnie albo skakać na mnie. A on już waży 20 kg więc to naprawdę nie jest przyjemne a wręcz jest to bolesne. Wiem, że on nie chce zrobić mi krzywdy, chce się tylko bawić, ale ja nie lubię takiej zabawy, bo to nie jest bezpieczne. A poza tym nie mam tyle siły. Kiedy Filipek niechcący mnie uderzy mówi: "przepraszam", przytula się, pyta się, czy już nie boli, ale za trzy sekundy znowu robi to samo. 
I w ogóle, moje dziecko nie umie bawić się samo! Kiedyś czytałam mnóstwo "mądrych" książek, żeby każdą wolną chwilę poświęcać dziecku, że pierwsze trzy lata są najważniejsze, żeby szczególnie wtedy angażować się i teraz mam za swoje. Non stop słyszę: "mamusia chodź! chodź!", "mamusia nie gotuj obiadu!", "nie czytaj!", "be telefon", "zobacz", "baw się ze mną". Nie musisz sprzątać, nie musisz prać, nie musisz gotować, nie musisz nic robić tylko spędzaj z nim czas. Każdą minutę! Nawet gdy jestem w kuchni, gotuję, nie pobawi się sam przez chwilę w swoim pokoju, tylko całym orszakiem swoich samochodów, tirów, dźwigów, traktorów i przyczepek przyjeżdża do kuchni. Tak samo na działce, trzeba być na końcu działki, tam gdzie on i robić to, co on chce. 
Wieczorem również jest problem, aby ubrać go w piżamki. Powtórka z rana. Po całym dniu jestem zmęczona a i od dawna mam problemy ze snem. Najpierw nie mogłam spać przez upały, potem przez chrapanie R. albo przez głupi księżyc a teraz ciągle budzi się Filipek w nocy. Odkąd śpi sam w pokoju to praktycznie nie śpi pół nocy. Co chwilę, chce pić albo budzi się tylko po to, żeby sprawdzić, czy pali się lampka, bo właśnie zaczął bać się ciemności. 
2 lata, 10 miesięcy, 2 tygodnie i 2 dni

czwartek, 3 września 2015

Wspomnienie lata

Nie wiem, kiedy minęło lato. Czas pędzi tak szybko. Mimo to, że nie pracuję, żyję w pędzie. Jestem ciągle w biegu. Nie mam czasu dla siebie, na odpoczynek. A upały strasznie dawały mi się we znaki. Nie miałam siły na nic a tu trzeba było działać.  
Rano, kiedy dawałam Filipkowi śniadanie, jednocześnie przygotowywałam obiad. Później wychodziliśmy z synem na spacer. Robiliśmy zakupy i bawiliśmy się na placu zabaw. W południe Filipek ucinał sobie drzemkę a ja w tym czasie przygotowywałam drugi obiad. Po południu do wieczora czas spędzaliśmy na działce. Często jedliśmy kolację na naszej działce. Wszystko o wiele bardziej smakowało. Wracaliśmy dopiero do naszego domu, aby spać. W międzyczasie robiłam przetwory na zimę. Zrobiłam ponad 50 słoików: 24 tradycyjnych ogórków kiszonych, 9 słoików ogórków z przecierem pomidorowym (po raz pierwszy) i 14 słoików ogórków z curry ( również po raz pierwszy). Zrobiłam także 5 słoików z buraczkami. Planuję jeszcze włożyć paprykę do słoików. 
Pomimo domowych obowiązków wcale nie było nudno: dwa razy byliśmy nad morzem, jeździliśmy nad pobliskie jeziorka i na przejażdżki po okolicy. Były żniwa, więc Filipek wypatrywał przeróżne maszyny rolnicze, traktory, kombajny na polach. Robiliśmy mnóstwo zdjęć na łonie natury. Szaleliśmy także na zakupach i wydaliśmy całkiem sporo pieniędzy. Najpierw Romek pomalował całe mieszkanie a następnie kupiliśmy nowe meble do pokoju Filipka, nowe łóżko, żyrandol i firanę. Meble dotarły do nas w kartonach, więc trzeba było samemu je składać i montować. Filipek ma teraz pokój jak z bajki. Przepiękny. Nie mogę się napatrzeć. A największą zmianą, przynajmniej dla mnie, było to, że Filipek teraz ma pojedyncze łóżko a więc nie mogę z nim spać! Na początku żałowałam tego. Ryczałam. Brakowało mi syna u boku. Tak nagle skończył się kolejny etap. On tak szybko rośnie. Jednak Filipek o wiele lepiej zaakceptował tą zmianę niż ja. Na następny dzień mówił, że dobrze mu się spało w nowym łóżku a z mamą źle :)
Kupiliśmy też  nowe meble do kuchni, na które jeszcze czekamy, i zmywarkę. Kupiliśmy 48-calowy telewizor do salonu z Internetem i ławę drewnianą. I najdroższy nasz zakup - samochód. Poprzedni był całkowitym "złomkiem" - jak to mówił Filipuś, nie było w nim ani jednej rzeczy sprawnej a mimo to łezka zakręciła nam się w oku. Nasz nowy samochód jest super. Cieszy nas bardzo klimatyzacja. Jesteśmy w szoku jak przyjemnie nim się jeździ. Sobie też sprawiłam małe przyjemności: mam nowe okulary korekcyjne oraz aparat fotograficzny z wi-fi. Aparat robi rewelacyjne zdjęcia. A Filipkowi sprawiliśmy jeszcze dźwig Brudera.
Jestem już zmęczona upałami, atrakcjami, emocjami. Czekam na jesień. Myślę, że kiedy zacznie się więcej czasu spędzać w domku, wtedy będę miała trochę czasu dla siebie. 
2 lata, 10 miesięcy, 1 tydzień i 3 dni

piątek, 21 sierpnia 2015

Jest nadzieja

Chyba znaleźliśmy przyczynę mojej bezpłodności. Mam niedoczynność tarczycy. Moje wyniki nie są takie złe: TSH jest w porządku, natomiast FT4 nieznacznie odbiega od normy. Mam wynik 0,94 podczas gdy norma to: 0,90 - 1,80. I dlatego muszę brać tabletki hormonalne. W badaniu ginekologicznym nic nie wyszło. Mam nadzieję, że tylko tarczyca jest przyczyną mojej bezpłodności, bo w innym przypadku czekałby mnie już tylko szpital. A przecież nie miałabym z kim zostawić Filipka. Lekarz opowiadał, że leczył pacjentkę, która miała podobny wynik do mojego - nieznaczne przekroczenie normy - przepisał jej te same tabletki co mi a kiedy kazał jej przyjść na kontrolę, po trzech miesiącach, była już w ósmym tygodniu ciąży! Jestem pełna nadziei. Wierzę, że wkrótce uda nam się!!!!
2 lata, 9 miesięcy i 4 tygodnie

czwartek, 13 sierpnia 2015

Wariatkowo!

Nie jestem ofiarą przemocy domowej tylko SPRAWCĄ. Bo bronię się. Bo krzyczę. Bo to mnie słychać, nie jego. 
Poza tym, znęcam się nad moim dzieckiem. Zastraszam. Bo zdarza mi się, że krzyknę na syna albo zwrócę uwagę, żeby nie mazał okien albo, żeby nie skakał po kanapie, bo złamie sobie nogę i pojedzie do szpitala. Świat oszalał!!!!!
Czy istnieje taka mama, która ani razu nie krzyknęła na dziecko, która ani razu nie była zmęczona ani sfrustrowana??? 
W życiu wiele mi nie wyszło. Mam nieudane małżeństwo, nie realizuję się zawodowo, jestem zakompleksiona i nieszczęśliwa a tu wszyscy oczekują ode mnie, że zawsze będę zadowolona, uśmiechnięta, czysta, zadbana itd. Nie mam prawa mieć gorszego dnia, złego humoru. Jedynie co mnie trzyma przy życiu to mój synek. Kocham go nad życie i nigdy bym mu krzywdy nie zrobiła. Nigdy go nie zbiłam, nie wyzywałam ani nie poniżałam. Przyznaję, że czasami krzyknę, ale jestem tylko człowiekiem. Mam chwilę słabości. A tu słyszę OD SĄSIADKI, że mój syn jest zastraszany, że boi się mnie, bo podczas spaceru idzie ze mną grzecznie i trzyma mnie za rączkę. Jakby był niedobry na pewno gadaliby, że rozpuściłam, że jest chuliganem a jak mam spokojne dziecko to też jest źle, bo rzekomo jest zastraszone. 
Szkoda, że sąsiedzi nie widzią tego, ile czasu poświęcam Filipkowi, jaką jestem oddaną mamą, jak dbam o niego. Nikt nie widzi jak bawię się z nim, buduję klockami, czytam, śpiewam, rysuję. Nikt nie widzi i nie słyszy, jak go przytulam albo mówię: "kocham cię". To nie ma znaczenia. Tego już nikt nie zauważy ani nie usłyszy. Ludzie zwracają uwagę tylko na złe rzeczy, na słabości. Straszą mnie niebieską linią, opieką społeczną. Jestem przerażona. Jestem w szoku. 
Może nie jestem dobrą żoną, córką, wnuczką, ale robiłam wszystko, żeby być supermamą. Tymczasem okazuje się, że i tu zawiodłam. W każdej dziedzinie mojego życia. Jestem wariatką. Jestem potworem.  

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Nie wiem

Okres spóźnia mi się od tygodnia, jednak testy ciążowe wychodzą negatywnie. Nie wiem, czy mogę cieszyć się, że w końcu udało się, czy jeszcze jest za wcześnie. Jestem pełna nadziei i jednocześnie tak bardzo boję się rozczarowania. Już od ponad roku czekamy na dwie kreseczki na teście ciążowym.

czwartek, 16 lipca 2015

Zazdrośnik

Gdy szykowaliśmy się do wyjazdu, do St. na zakupy, zauważyłam jak Filipek staje na paluszkach i grzebie rączką w mojej torebce. Myślałam, że chce coś wziąć z torebki a on wrzucił do niej swój portfelik z pieniędzmi. Za swoje pieniążki chciał kupić "tirusia". Od dawna ma hopla na punkcie tirów. W domu ma całą kolekcję tych pojazdów i wciąż sobie je kupuje. I tak było tym razem. Wybrał sobie tira z ogromną przyczepą, takim schowkiem, do którego może chować dużo samochodów. Uwielbia chować tam swoje samochody a potem wyciągać. Ja namawiałam go, żeby kupił sobie ogromną lawetę z autami, bo to zawsze coś innego a on powiedział mi, że tutaj, do przyczepki w tirze, będzie chował auta. Jednak nie upierałam się, bo już nieraz doświadczyłam tego, że Filipek najbardziej jest zadowolony z tego, co sam sobie wybierze. A często jest tak, że to, co ja wybiorę, szybko mu się nudzi. I naprawdę cieszę się, że mu ustąpiłam, bo Filipek jest bardzo szczęśliwy, że ma tego tira. Cały czas bawi się nim. 
Zawsze, kiedy Romek wraca z pracy do domu, Filipek krzyczy i skacze z radości, rzuca mu się na szyję i mocno całuje. Gdy tata wrócił do domu z wypłatą, od razu wyciągnął pieniądze z koperty i dał Filipkowi 100 zł. Wtedy Filipek rzekł do niego: "Dziękuję Romusiu". Potem gdy Romek ubierał go na spacer stale mówił do taty: "kochaniutki jesteś". 
Filipek często mówi: "Jak będę duży, będę spawaczem. Tatuś zostanie w domku a ja pojadę do pracy". 
Kiedy Romek pytał się Filipka, czy tęsknił za nim, gdy był w pracy, Filipek odpowiedział: "Myślałem, gdzie ten tatuś jest". 
W pracy, Romek bardzo tęskni za Filipkiem. Kiedy przyjeżdża do domu domaga się dużo czułości od synka. Często przeszkadza Filipkowi w zabawie (czym wkurza mnie i Filipka), bo chce, żeby synek dał mu buziaka albo go przytulił. Jednak Filipek nie zawsze ma na to ochotę. Mówi wtedy: "Buziaka nie ma. Buziak pojechał pociągiem do Warszawy". A gdy Romek pyta się, kiedy przyjedzie, Filipek odpowiada: "O 12." Po jakimś czasie, Filipek zmienia zdanie i mówi: "Buziak już przyjechał". Któregoś razu, gdy byli z tatusiem na ogródku, Filipek usłyszał, że w mieście gra hejnał. Wtedy zaczął krzyczeć: "Tatusiu, jest 12! Buziak przyjechał!". I szedł do Romka z wydętymi ustkami, bo chciał dać mu całusa. 
Filipek jest bardzo zazdrosny o mnie. Gdy widzi, że Romek mnie przytula albo całuje, złości się. Krzyczy do Romka: " Zostaw! Moja mamusia! Be buziak!" albo rzuca wszystkie swoje zabawki i szybko biegnie do mnie, żeby mnie mocno przytulić, z całych sił. Innym razem, gdy ma ciut lepszy humor, mówi: "Romuś, możesz dać mamusi buziaka, ale malutkiego". I tylko przygląda się i pilnuje, czy rzeczywiście buziak jest mały. W razie co, interweniuje ;)
2 lata, 8 miesięcy, 3 tygodnie i 1 dzień

wtorek, 30 czerwca 2015

Nasze drugie wakacje w trójkę!

Wczasy bardzo nam się udały. Oderwaliśmy się od codzienności, od problemów. 
Odpoczęliśmy. Przeżyliśmy wiele radosnych chwil. Uwielbiam jeździć na wakacje z moim kochanym synkiem. Z nim to wszystko tak głębiej się przeżywa. Jakby pierwszy raz coś się widziało, słyszało. Mamy wiele cudownych wspomnień.
Pogodę mieliśmy udaną. Nie było gorąco, ale też nie było zimno. W prognozie pogody zapowiadali, że cały tydzień będzie deszczowy, ale na szczęście tylko w nocy padało a więc w dzień mogliśmy spędzać czas na świeżym powietrzu. A ostatnie dwa dni były bardzo upalne i to w zupełności wystarczyło nam, żeby nacieszyć się leniuchowaniem na plaży.
Filipek bardzo nie mógł doczekać się podróży pociągiem. Zastanawiał się, czy będziemy jechali żółtym pociągiem, czy czerwonym. Kiedy staliśmy na stacji, przejechał koło nas, bardzo szybko, pociąg pośpieszny. Zrobił mnóstwo hałasu. Filipek przestraszył się. Zmartwiłam się, że będzie bał się jechać pociągiem, że rozpłacze się. Wkrótce nadjechał nasz pociąg. Weszłam z Filipkiem i posadziłam go na swoich kolanach, gdyż nie było miejsca. Filipek siedział spokojnie, ani drgnął. Tylko oczami kręcił w jedną i drugą stronę. Rozglądał się. Kiedy zapytałam się, czy podoba mu się w pociągu cichutko szepnął: "nio". Za kilkanaście minut mieliśmy przesiadkę. W drugim pociągu Filipek rozkręcił się. Siedział przy oknie i zachwycał się widokami. Zadawał mnóstwo pytań. Przez całą drogę nie przestawał mówić. Filipek doskonale wiedział, jakie rzeki mijamy. A kiedy przejeżdżaliśmy przez miejscowość G. powiedział, że tu się urodził. To była pierwsza w życiu podróż Filipka pociągiem.
W hotelu wspominałam, jak wyglądały nasze pierwsze wczasy z Filipkiem i doszłam do wniosku, że były bardzo stresujące. Największym zmartwieniem było to, że posiłki w hotelu podawane były w godzinach, w których Filipek ucina sobie drzemkę. A więc trzeba było dużo wcześniej wracać do hotelu, wcześniej kłaść go spać a potem budzić do posiłku. A obudzone dziecko to złe dziecko. Poza tym hałasy. Filipek spał bardzo czujnie. Często było tak, że byle co, zaraz go budziło. A teraz wszystko było tak zupełnie na luz. Filipek jest już teraz taki duży. Wszystko zrozumie. 
Śmieszne było to, że w zeszłym roku, Filipek nie zbliżał się do morza bliżej niż pięć metrów. Z daleka podawał tacie wiaderko, żeby nalał mu wody a potem szybko uciekał od morza.
Teraz było zupełnie inaczej. Filipek nie bał się morza. Wchodził do morza, moczył nóżki, uciekał, gdy zbliżała się fala. Było przy tym mnóstwo emocji, pisku, radości i śmiechu. A nawet sporego zaskoczenia, kiedy znienacka, zmoczyła nas duża fala. Czasami Filipek czuł się nawet zbyt pewnie i wbiegał do morza nie trzymając mnie za rękę. Ale na to mu nie pozwalałam. Kiedy Romek napełnił mu wiaderko wodą, siedział grzecznie z tym wiaderkiem przez godzinę i mył swoją koparkę. Jakby dziecka nie było. Na plaży z tatą budował tunel z piasku a ze mną zbierał kamyki i muszelki na pamiątkę. Dużo spacerowaliśmy po miasteczku. Chodziliśmy do różnych kafejek na gofry i gorącą czekoladę a także byliśmy na wystawie prac malarskich w domu kultury. Kupiliśmy Filipkowi: klapki na lato, kilka
książek, kolorowanki, naklejki, jednego tira z lawetą drugiego z przyczepą, pistolet z bańkami i wiaderko z łopatką, szpadelkiem, foremkami i konewką.
Posiłki jedliśmy w naszym hotelu. Śniadania mieliśmy o godzinie 9.15 a obiady o 14.15. Filipek uwielbiał chodzić na posiłki, ponieważ jeździliśmy na stołówkę windą. Biegał więc do windy i naciskał przyciski. Wiedział, który przycisk nacisnąć, żeby zjechać na parter a który, żeby dotrzeć na nasze piętro. Gdy już wychodziliśmy nie oszczędzał pozostałych przycisków. 
Z posiłkami nie było żadnego problemu. Filipuś jadł wszystko, co mu podałam. A wiele potraw jadł po raz pierwszy. Śniadanie było w formie bufetu. Można było częstować się tym, na co ma się ochotę. A na stole było dosłownie wszystko: surówki warzywne, jajka, sery i pomidorki, ogórki, papryczki a także wędliny, kiełbaski, szyneczki. Obiad składał się z dwóch dań. Na pierwsze zawsze była podawana zupa a na drugie codziennie coś innego. Filipek spróbował wiele nowych potraw i tak bardzo mu posmakowały, że jadł i jadł, aż bałam się, że pęknie. I teraz nie mam innego wyjścia - muszę nauczyć się gotować niektóre potrawy w domu.  
Nie ukrywam, że martwiłam się, co teraz będzie z Filipka siusianiem, bo to nowe miejsce, nowe wrażenia, mógł zapominać zawołać a poza tym toaleta nie zawsze była blisko. Miałam obawy, że gdy windą zjedziemy na parter do stołówki a on zachce siku to nie zdążymy dojechać na nasze piętro i pójść do pokoju, aby on zrobił siku, ponieważ to za duża odległość. Jednak zawsze było tak, że zrobił siku tuż przed wyjściem do jadalni. Namawiałam go, żeby zrobił teraz siku, ponieważ tam nie będzie nocniczka i słuchał mnie. Usiadł i zawsze zrobił siku przed wyjściem. Potem, na spacerze, w mieście czy na plaży, zawsze wołał, kiedy chciał siku. Ani razu nie zapomniał się. Jedynie do pociągu założyłam mu pieluszkę, bo przecież nie pójdę z nim do toalety w pociągu. I nawet w pociągu, gdy chciał siku wołał. Tłumaczyłam, żeby zrobił w pieluszkę, ale i tak bardzo źle się z tym czuł. Gdy tylko dojechaliśmy na miejsce zdjęłam mu pieluszkę.
Byliśmy także na placu zabaw. Filipek zaczął biegać po nim jak szalony. Takiego dużego placu zabaw to jeszcze nie widział. Biegał z jednego końca placu na drugi. Wszystko musiał wypróbować, obejrzeć. Wszędzie musiał wdrapać się, pobujać czy zjechać. Poznał także tira na którym jeździł w zeszłym roku i tym razem nie mógł przejść koło niego obojętnie. Wrzucał dwa złote do środka i jeździł nim.
Pewnego wieczoru zadzwoniła do Filipcia babcia. Filipek  szczegółowo zdawał jej relacje z naszego pobytu. Opowiadał, że kupił sobie "tirusia" czarnego, że w morzu są boje: żółte i czerwone, że płynął statek i chyba paliwo skończyło się, bo zatrzymał się na morzu i stał, że widział dużą karuzelę, ale on bał się bujać. Pytał się też babci, co robi Dzióbek (nasz piesek) i prosił, żeby babcia opiekowała się nim.
Po pierwszej nocy w hotelu, kiedy Filipek obudził się, chciał iść na nasz ogródek. Zapomniał, gdzie jesteśmy. Coś mu się pomyliło albo tęsknił. Jednak potem, Filipuś wcale nie chciał wracać do domu.  Mówił: "Nie do domu! Dom be! Nad morze!". I gdy zasypiał pytał się jeszcze, czy jutro idziemy nad morze. Niestety, kąpiel w morzu skończyła się chorobą. Filipek strasznie kaszle, jest osłabiony, często budzi się w nocy i płacze. Bierze antybiotyk. 
2 lata, 8 miesięcy i 6 dni






piątek, 19 czerwca 2015

O jajkach i o tatusiu

Moja mama kupiła Filipkowi nakładkę na toaletę. Filipek bardzo ją polubił. Zawsze to coś nowego. Wcale nie bał się usiąść tak wysoko na toaletę, choć miał przez nią małe zmartwienie. Gdy siedział na toalecie, trzymał rączką swoje jajka. Zapytałam się, dlaczego tak trzyma się za jajka a on odpowiedział, że boi się, że wpadną do toalety :)
Kiedy gotowałam obiad, Filipek przybiegnął do mnie do kuchni i zapytał się mnie: "Mama kupisz mi dźwig?" Odpowiedziałam: "Wszystko ci kupię". A on na to: "Nie wszystko! Tylko dźwig!".
Na placu zabaw, gdy Filipek wspina się po linkach na zjeżdżalnie, zawsze zdąży uprzedzić moje słowa i mówi: "Mamusia, uważam na siebie".
Kiedy Romek przyszedł z pracy miał już obiad podany na stole. A Filipek zaczął go wołać: "Tatuś, chodź masz obiad na stole! Chodź szybko, bo wystygnie!". I zachęcał go, żeby jadł: "Co tam tatuś masz smacznego?". Podczas posiłku Filipek zdawał tacie relacje z całego dnia. Opowiadał, że był z mamusią w parku, że dzieci nie było, że później poszliśmy na ryneczek a on zbierał kamyki. A potem zrobiło się zimno i przyszliśmy do domu. Wszystko już synek opowie. 
Wieczorem, wołał Romka: "Tatusiu, chodź mnie przykryć". Kiedy Romek przyszedł do niego, synuś powiedział: "Tatusiu jutro jedziemy do St. kupić tirusia".
Kiedy rozmawialiśmy, że niedługo kupimy nowy samochód, bo nasz jest już stary i psuje się, Filipek podpowiedział nam: "A może dać do mechanika?"
Gdy byliśmy w mieście, Filipek chciał zejść po schodach. Jednak schody były zdemolowane i Romek powiedział mu, że tędy nie pójdą, ponieważ schody są "zepsute". A Filipek odpowiedział: "Wszystko jest zepsute: schody są zepsute, tatusia auto zepsute".
Filipek mówi, że: "Pana siwe auto jest brzydkie. Tatusia auto jest ładne". Choć nasz samochód to już totalny złom. Dlatego śmiejemy się z tego. 
Jutro jedziemy na długo oczekiwany urlop nad morze. Filipek odliczał dni już od trzech tygodni. Nie może doczekać się wyjazdu tym bardziej, że będziemy jechali pociągiem. Zastanawia się, czy będziemy jechali niebieskim czy żółtym pociągiem. Pogoda chyba nam nie dopisze. Ma być pochmurno, ale przynajmniej, żeby nie padało. Wtedy ciepło ubierzemy się i będziemy spacerowali po plaży. 
2 lata, 7 miesięcy, 3 tygodnie i 5 dni

wtorek, 9 czerwca 2015

Mały Romuś

Pewnego dnia Filipek zjadł zupę a nawet poprosił o dokładkę a potem poszedł bawić się do swojego pokoju. Po chwili przyszedł do kuchni i powiedział: "Mama jestem głodny". Byłam w szoku, bo dopiero co zjadł zupę a poza tym nigdy z jego ust nie padły słowa, że jest głodny. Jednak za chwilę dodał: "Daj ciasto". A na jego twarzy dostrzegłam skrywany uśmiech i dołeczki na policzkach. I wszystko stało się jasne.
Niedawno upiekliśmy z Filipkiem pyszne ciasto z rabarbarem. Filipek wrzucał margarynę do miski, sypał mąkę i cukier, układał rabarbar. Był zachwycony. Uwielbia pomagać mi w kuchni. Jednak w sprzątaniu swojego pokoju to sobie odpuścił. Kiedyś wszystko odkładał na miejsce, sprzątał klocki, równiutko układał samochody na półce a ostatnio wcale nie chce mu się sprzątać. Denerwuje się, jak odkładam jakąś rzecz na miejsce. Chociaż teraz i tak za bardzo to nie bałagani, ponieważ dużo czasu spędzamy na dworze. Dużym plusem jest to, że sam ładnie bawi się a ja mogę spokojnie przygotować obiad, czy posprzątać mieszkanie. Nie przeszkadza mi, gdy chcę pozamiatać czy posprzątać w salonie.  
Za to Filipuś dużo pomaga mi na działce. Siał ze mną warzywa i trawę, sadził drzewko. Codziennie nosi wodę w konewce z rzeczki i podlewa moje kwiatki. Uwielbia nasz ogródek. Grzecznie bawi się w piaskownicy, jakby go nie było. Robi wszystkim kawę z piasku, piecze ciasto, bawi się w sklep. Kiedy chcę iść z nim do parku, do dzieci, woła: "be park", ponieważ chce iść na ogród.
Niedawno, pierwszy raz w życiu, umył tacie samochód. Od taty dostał wiadro z wodą i pianą, dużą gąbkę i mył samochód. Umył nawet koła ;)
Każdy dzień rozpoczynamy leniwie. Gdy obudzimy się, jeszcze przez godzinę leżymy w łóżku. Kiedy tak leżałam a Filipek jeździł po łóżku tirami i miał mało miejsca na swoje pojazdy powiedział: "Mama idź gotuj obiad".
Filipek ostatnio nauczył się, we wszystkim, zrzucać winę na tatę. Na przykład, kiedy myje ręce w łazience i rękoma brudzi zlew mówi, że tata tak robi. Gdy obudził się rano i nie miał jednej skarpetki na nóżce powiedział, że tata wyrzucił. Kiedy wrzucił śrubokręt do swojej betoniarki i nie mógł go wyciągnąć powiedział, że: "tata Romek tam wrzucił". I dokładnie pokazywał, jak rzekomo tata to zrobił. Często powtarza: "Tata źle mówi. Mama dobrze". Jednak Filipuś mówi tak przekornie, w żartach, ale tak naprawdę to jest bardzo za tatą. Codziennie pyta się, gdzie jest tata, co robi i czeka, aż przyjedzie z pracy. Na ogródku: "Filipuś robi kawę dla tatusia. Jak przyjedzie z pracy"[to wypije], czy na spacerze zbiera kwiatki i mówi: "To dla tatusia". Jest zapatrzony w niego. Gdy Romek dzwoni do nas z pracy, Filipek pyta się go: "Tatuś spawasz? Ja też będę spawaczem". Wszystko co robi, robi "jak tatuś". Nawet o sobie mówi: "Be Filipuś! Jestem mały Romuś".
2 lata, 7 miesięcy, 2 tygodnie i 2 dni

sobota, 6 czerwca 2015

Babcia

Moja kochana babcia jest w szpitalu. Miała operację. W ostatniej chwili ją uratowano. Każdego dnia i nocy boję się o jej życie. Płaczę. 
Pomimo tego, że widujemy się na co dzień, gdy pojechałam odwiedzić ją do szpitala, zupełnie jej nie poznałam. Tak bardzo zmieniła się. Choroba ją wycieńczyła. Postarzała się. Zrobiła się taka szczupła i malutka. Stałam nad jej łóżkiem i zastanawiałam się czy to ona. Oczy miała zamknięte. Kiedy je otworzyła rozpoznała mnie. Powiedziała: "Magdzia?" Wtedy dopiero miałam pewność, że to ona!
Babcia jest bez sił. Nie może wstać, chodzić, ani w łóżku przekręcić się na bok. Nie ma nawet siły utrzymać butelki, żeby napić się wody. Jest taka bezradna i... samotna.
Babcia bardzo mocno mnie kochała, wspierała, dbała o mnie, dawała mnóstwo prezentów, rozpieszczała. Zawsze miałyśmy bardzo dobry kontakt. Z nią mogłam szczerze porozmawiać o wszystkim. 
Niespełna cztery lata temu, kiedy umarł dziadek, babcia załamała się. Już nic jej nie cieszyło. Wiele razy powtarzała, że nie ma po co żyć, że jej życie nie ma już sensu...
Kiedy przeprowadziłam się do rodzinnej miejscowości, babcia cały czas wypatrywała mnie i Filipka w oknie. Otwierała okno albo wychodziła na balkon, żeby zapytać się, co u nas i jak Filipek. Codziennie rano, czekała na nas na rynku. Spędzałyśmy razem bardzo dużo czasu. W zeszłym roku, całe lato siedziała z nami w parku, na placu zabaw, a w tym roku siedziałyśmy ciągle na ogródku.  
I z Filipkiem babcia jest bardzo zżyta, choć to jego prababcia. Tak jak mnie kiedyś, tak teraz rozpieszczała Filipka. Stale kupowała mu zabawki albo dawała pieniądze. Często mówiła, że jak jeden czy dwa dni go nie widzi, to tak bardzo tęskni. 
Ostatnio denerwowałam się na nią, bo powoli już nie miałam swojego życia. Gdzie się nie ruszyłam, zawsze była ona. Chodziła za mną. Nawet nie miałam jak pogadać z Romkiem, bo cały czas z nami siedziała. Ale teraz, gdy jej nie ma, czuję taką pustkę, żal i smutek. I Filipek stale pyta się o nią, czy przyjdzie na ogródek. My tu, u niej na ogródku a ona sama w szpitalu!
Nie wiem, czy babcia z tego wyjdzie. Jest taka słaba. A nawet jeśli wyjdzie, nie będzie już tak, jak dawniej. Nie będzie samodzielna. Będzie potrzebowała całodobowej opieki. Jaka starość jest okropna!!!!
Wszyscy, którzy mnie bardzo kochali i byli całe życie za mną tak szybko, niespodziewanie odchodzą. Najpierw prababcia (2009), następnie dziadek! (2011), potem wujek (2013) a teraz nie wiadomo, co będzie z babcią. Poza babcią i rodzicami nie mam już nikogo!!!!
2 lata, 7 miesięcy

piątek, 29 maja 2015

Nocnik

Jeśli chodzi o naukę korzystania z nocnika to u nas jest to długa historia. Już w zeszłym roku, latem, chciałam odpieluszkować Filipka. Po ponad miesiącu ciężkiej pracy pojawiły się efekty. Filipek w końcu zaczął robić siusiu na nocniczek. Pisałam o tym [tu] i [tu]. Potem nastała jesień. Bałam się, że Filipkowi zmarznie tyłek bez pieluszki, że zdarzy się wpadka na dworze i przeziębi się. Wtedy, na jesień, znów zaczęłam zakładać pieluszkę. I to był błąd.
W lutym tego roku, ponownie zaczęłam uczyć Filipka korzystania z nocnika i niestety trzeba było zacząć uczyć go wszystkiego od nowa. Filipek moczył się i moczył przez dwa miesiące(!), zanim zrozumiał o co chodzi. Już czasami traciłam cierpliwość. Często słyszałam opinie, że jak dziecko będzie miało 2,5 roku to w tydzień nauczy robi się do nocnika. Okazało się to nieprawdą. To jest bardzo trudna lekcja i nie przyspieszy się tego w żaden sposób!
Już od ponad miesiąca nie było żadnej wpadki w domu! Filipek nawet nie informuje mnie, że chce siku tylko sam biegnie i siada na nocnik. Gdyby w nocniku nie grała muzyka, nawet nie wiedziałabym, że zrobił siku. Myślę, że trwało to tak opornie dlatego, że w domu chodził w majteczkach a na spacer zakładałam mu pieluszkę. Filipek był więc zdezorientowany. Nie wiedział, kiedy może sikać bez konsekwencji, że zamoczy się a kiedy nie. 
Mimo, że w domu już od dawna nie było wpadek, jednak na spacer jeszcze przez długi czas zakładałam mu pieluszkę. Bałam się, że posika się na dworze i zmarznie. Dopiero od tygodnia albo dwóch, kiedy zrobiło się cieplej, zaczęłam na dwór ubierać mu majteczki. Filipuś bardzo ucieszył się, że ma majteczki a nie pieluszkę. Za pierwszym razem, kiedy na dworze był w majtkach ładnie zawołał, że chce siku. Za drugim razem, byliśmy u mamy. Była u niej też moja siostra i brat. Wtedy Filipek zmoczył spodnie cztery razy. Nie nadążyłam go przebierać. Miał za dużo wrażeń, za dużo działo się i dlatego zapominał się. Potem, przez kolejne dni, chodziliśmy do nas na działeczkę. Tam zabierałam ze sobą całą torbę spodni na przebranie, na w razie co, i ani razu Filipek nie posikał się. Woła kiedy chce siku, ale i tak trzeba często mu o tym przypominać. A kiedy idziemy na spacer, specjalnie pytam się go, czy chce, żebym założyła mu majteczki czy pieluszkę a on krzyczy: "be pieluszka!".  
2 lata, 7 miesięcy i 5 dni

sobota, 23 maja 2015

Menu Filipka

Bardzo często rodzice narzekają na brak apetytu u dziecka. Mi ten temat jest zupełnie obcy. Filipek je wszystko, co mu przygotuję. Wszystko bardzo mu smakuje. A jeśli podam mu jakieś nowe danie, nie może doczekać się, żeby spróbować, co to jest. Pokazuje palcem jedzenie i mówi: "Mama daj to". Od około pół roku, muszę gotować dwa obiady dziennie, bo miałam wrażenie, że przekąski typu jabłko, banan czy jogurt przestały mu wystarczać. Filipek jest bardzo żywym, energicznym dzieckiem dlatego ma większe zapotrzebowanie na kalorie, bo i tak wszystko bardzo szybko  spala.  
I tak wygląda menu mojego synka: 
Na śniadanie Filipuś uwielbia: parówki Drobimex (zje nawet cztery), kiełbaskę smażoną na patelni, kabanosy, jajecznicę z szynką i ze szczypiorkiem, kanapki z jakąś wędlinką lub z pomidorkiem i ogórkiem, żółty ser, kanapki z twarożkiem Turek, tzw."teletubisie" tj. chleb maczany w jajku podsmażony na patelni.
W południe koniecznie musi być zupka. Filipek uwielbia: ogórkową, pomidorową z ryżem i rosół. Lubi także barszcz czerwony z kartofelkami i z jajkiem, krupnik, kalafiorową i jarzynową.
Drugi obiad mamy między 15. a 16. Najczęściej wtedy podaję kartofle z mięskiem i ogórkiem kiszonym lub ostatnio z mizerią. Filipek uwielbia: kotlety mielone, kotlety schabowe, łopatkę w sosie pieczeniowym, pieczone pałki z kurczaka. Na drugie danie również bardzo często robię: naleśniki z twarogiem, racuchy drożdżowe, placki ziemniaczane, kopytka. Filipek także bardzo chętnie zje gołąbki, pierogi ruskie lub kiełbaski z grilla. Nie wiem, czy jeszcze czegoś nie pominęłam... :)
Na podwieczorek zawsze je owoce: jabłka, gruszki, banany lub inne owoce sezonowe: mandarynki, truskawki albo jogurt. 
Kolację mamy o 19. Najczęściej Filipek zjada rogala z makiem i masełkiem, tosty z serem, jajka na twardo albo to, co na śniadanie: kanapki z szynką lub warzywami.
Na spacery również muszę coś wziąć ze sobą do jedzenia np: suchą bułeczkę, jogurt lub jakiś owoc. 
Na śniadanie i kolację Filipek pije herbatę z cytryną a w ciągu dnia wodę. Na podwieczorek często podaję kakao. Nie daję mu żadnych soków owocowych, bo więcej tam chemii niż zdrowia chyba, że własne przetwory. Tak samo nie je żadnych słodyczy. Ewentualnie, raz w miesiącu, upiekę ciasto. 
Ja sama jestem wybredna jeśli chodzi o jedzenie. Dużo potraw nie jem. Tym bardziej jestem dumna z synka, że jemu wszystko bardzo smakuje i, że nie boi się próbować nowych potraw. 
2 lata, 6 miesięcy, 4 tygodnie i 1 dzień

czwartek, 14 maja 2015

Uśmiechnij się

Pewnego razu, siedziałam smutna i karmiłam Filipka. Wtedy Romek zaczął nucić piosenkę: "Uśmiechnij się. Nie martw się". Później, kiedy pojechaliśmy na działkę, nagle Filipek zaczął śpiewać: "Mamusiu - uśmiechnij się. Nie martw się". Myślałam, że pęknę ze śmiechu. Synuś zawsze umie mnie rozbawić. Teraz często mówi do mnie ten tekst.
Kiedy prosiłam Romka, żeby podrapał mnie po plecach, zaczął on marudzić, że nie, bo mu będzie nie wygodnie. Wtedy, Filipek nagle zerwał się z podłogi, podniósł mi piżamę do góry i podrapał mnie po pleckach :) Już nie muszę prosić o nic Romka. Synuś zawsze przyjdzie mi z pomocą.
Ostatnio, syn zaplanował sobie, że: "Filipuś idzie jutro do szkoły. Będzie grał w piłkę i czytał o tirusiach".
Któregoś wieczoru, synek powiedział do mnie: "Ładna jesteś Magdaleno". Myślałam, że umrę ze śmiechu. Skąd on wie, że mam na imię Magdalena???! Wszyscy mówią do mnie Magda lub Madzia a tu on nagle wyskoczył z Magdaleną :)
Filipek poprosił mnie, żebym kupiła mu żółty ciągnik. Zdziwiłam się, że chce żółty, bo od dawna mówił o zielonym. Zapytałam się go, czy na pewno chce żółty ciągnik a nie zielony na co on odpowiedział: "Zielony tata kupi a mamusia żółty". Taki mały a już bardzo sprytny. 
Kiedy szliśmy w odwiedziny do prababci, Filipek zauważył, że babcia posadziła kwiaty na balkonie. Powiedział: "Ładne babcia Hela ma czerwone kwiatki na balkonie".
2 lata, 6 miesięcy, 2 tygodnie i 6 dni

środa, 6 maja 2015

Nie mogę zajść w ciążę

Jestem załamana i zrozpaczona. To już dziesięć miesięcy starań o dzidziusia i nic. Nie mogę zajść w ciążę. Nie wiem co się dzieje. Dlaczego? Czy to moja wina, czy może męża? Zdrowo odżywiam się, prowadzę aktywny tryb życia. On też... A jednak ciągle nam nie wychodzi! Kiedy staraliśmy się o Filipcia udało się nam za trzecim razem a teraz... Masakra! Co mogę jeszcze zrobić, żeby w końcu udało nam się?!! 
Filipek jest już taki duży, "odchowany". Nawet nie wiem, kiedy minęło te dwa i pół roczku. Mam wrażenie, że nie zdążyłam nacieszyć się jego niemowlęctwem. Nigdy wcześniej nie zajmowałam się takim maleństwem i bałam się, żeby czasem nie zrobić mu krzywdy. Dlatego też czekałam, aż Filipek będzie większy, aż zacznie przesypiać noce, aż zacznie chodzić. A teraz bardzo tęsknię za tamtym okresem. 
Pragnę jeszcze raz zostać mamą i na nowo to wszystko przeżywać. Chcę trzymać na rączkach dzidziusia, głaskać po malutkiej główce, całować małe stópki, wpatrywać się w bezbronną, niewinną buźkę. Ale teraz chcę to przeżywać tak na spokojnie, radośnie, delektując się bliskością w każdej minucie i sekundzie. 
Bardzo zależy mi, aby Filipuś miał rodzeństwo. Wiem, że byłby troskliwym i opiekuńczym bratem. Miałby towarzysza życia i zabawy. Jestem przekonana, że byłby szczęśliwszy. Kiedyś zależało mi, żeby różnica między dziećmi nie była większa niż trzy lata a teraz to nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Modlę się, żeby w ogóle Filipek miał braciszka albo siostrzyczkę!!!
2 lata, 6 miesięcy, 1 tydzień i 5 dni

piątek, 1 maja 2015

Filipuś ma dużo pracy

Niedawno nasz tatuś obchodził urodziny. Z tej okazji nauczyłam Filipka śpiewać "Sto lat". Filipkowi słowa i rytm bardzo się spodobały. Przez cały tydzień wołał tatę, bo chciał zaśpiewać mu "Sto lat". Potem wymyślił wiele wersji tej piosenki. Śpiewał: "Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam. A kto? Tata Nomek, Filipuś i mama Adzia".
W dniu urodzin pojechaliśmy do miasta na pizzę i na zakupy. Do dużego pokoju kupiliśmy narożnik z możliwością spania. Od dawna marzyliśmy o dużym łóżku takim, w którym moglibyśmy w weekendy spać we trójkę. Nowy narożnik okazał się bardzo praktyczny: duży, mięciutki i bardzo wygodny. Nie to, co nasza czarna skóra. Poza tym ma ogromne oparcie, dzięki któremu, podczas wygłupów, Filipek nie uderzy się głową o ścianę. Filipekowi narożnik bardzo spodobał się. Cały czas powtarzał: "ładne łóżko", "duże łóżko". Skakał i skakał na nim. Kupiliśmy też nową kołdrę oraz komplet pościeli, nowe poduszki dekoracyjne i koc. Na koniec zajrzeliśmy do sklepu z zabawkami, żeby synek wybrał coś dla siebie. Filipuś upatrzył sobie "tirusia" a mama kupiła mu jeszcze śmieciarkę. To nasza mała tradycja - zawsze, gdy jesteśmy w mieście, idziemy do sklepu z zabawkami, żeby coś kupić Filipkowi, bo w naszym miasteczku nie ma z czego wybierać a poza tym zabawki są marnej jakości. Filipek był bardzo szczęśliwy.
Codziennie, już z samego rana, synek zapowiada, że: "Filipuś ma dużo pracy na ogrodzie". I praktycznie, całe dnie spędzamy na działce. Do domku przyjeżdżamy tylko zjeść i znów jedziemy na działkę. Kiedy palimy grilla to cały dzień urzędujemy na działce. Mamy posiane już prawie wszystkie warzywa, posadzone nowe krzaki ozdobne i piękne kwiatki. Romek upiększa naszego grilla z kamienia i szopkę. Ja wyrywam chwasty wokół drzewek, pnączy, maluję płotek. A Filipuś bardzo grzecznie bawi się.  Z domu wziął sporą część swoich zabawek. I ciężko pracuje: kopie doły, rozsypuje piasek, zamiata chodnik, zbiera kamienie, podlewa koneweczką kwiatki. Spacerujemy też nad rzekę. Filipek rzuca do wody kamienie. Kiedy raz przechodziłam przez mostek mówił: "Mamusia uważaj! Nie wpadnij!". Filipek również bardzo ładnie bawi się z dziećmi u sąsiadów. Jego kolega ma 5 lat a koleżanka ok. 8. Filipek wcale nie wstydzi się dzieci. Zagadałby je na śmierć. Kiedy chcemy wracać do domu, synuś denerwuje się i mówi: "Filipusia dom jeśt be!" Kiedy zaś jemy kolację, Filipek jest tak zmęczony, że nawet nie ma siły zjeść całej kolacji. Ostatnio, podczas kolacji, bardzo marudził, płakał, krzyczał, rzucał jedzeniem, aż kazałam Romkowi przestać go karmić. Po chwili, gdy Filipek uspokoił się, zaczął mówić do mnie: "Mama, ładny jest tatuś" a po chwili pobiegł do kuchni, do Romka i zaczął go przepraszać za swoje zachowanie! Mówił: "Tatuś psieplasiam. Psieplasiam. Psieplasiam" i rzucił się Romkowi na szyję i bardzo mocno go przytulał. 
2 lata, 6 miesięcy i 1 tydzień

środa, 29 kwietnia 2015

O nowej pracy i przedszkolu

Romek ukończył kurs i zdobył nowy zawód! Na drugi dzień pojechał do firmy w naszym miasteczku i dostał pracę!!!!! Jestem bardzo szczęśliwa i do dziś do mnie nie dociera, że będzie pracował na miejscu. Wreszcie koniec z dojazdami! Wcześniej, żeby dojechać do pracy na 7. rano musiał wstawać o 3. w nocy i po 18. był z powrotem. Nie było czasu na nic. A teraz ma pół godziny drogi w jedną stronę na piechotę. Będzie pracował od 7. do 15. a o 15.30 będzie w domu. Będzie czas na pracę i na odpoczynek, na czas z dzieckiem i na działkę, działkę, na realizowanie swoich pasji.
Ostatnio zewsząd czuję presję, żeby posłać syna do przedszkola. Ludzie dziwią mi się, że nie chcę. Mówią, że źle postępuję i na siłę próbują przekonać mnie do swoich poglądów. Śmieszy mnie ta dziwna moda na przedszkola. Uważam, że to jest bezsens, żebym posyłała dziecko do przedszkola, jeżeli nie pracuję i będę w domu. Przecież sama mogę i chcę zająć się dzieckiem. Nikt nie zajmie się lepiej moim dzieckiem niż ja sama. Rozumiem, kiedy matka pracuje czy zajmuje się w domu młodszym dzieckiem, ale często jest tak, że matkom nie chce się zajmować dzieckiem. Wolą posłać do przedszkola i mieć spokój. Poza tym uważam, że skończyłby się pewien etap w życiu Filipka: dzieciństwa, swobody i beztroski. Zaczną się obowiązki, codzienne przygotowywania, poranne wstawanie, stres itd. Od małego wyścig szczurów. On ma jeszcze na to czas. Jeszcze zdąży nauczyć się życia. Tak wiem, że w przedszkolu jest także zabawa, są koledzy, koleżanki, ale trzylatek nie potrzebuje ani kolegów, ani koleżanek. Nadal na tym etapie rozwoju najważniejsi są rodzice, przede wszystkim matka.
2 lata, 6 miesięcy i 5 dni

niedziela, 12 kwietnia 2015

O Filipusiu, świętach i o nowym koledze

Nie Filip, nie Filipek tylko Filipuś - tak każe na siebie mówić. O sobie samym mówi w trzeciej osobie np: "cio tam Filipuś ma?", "cio tam Filipuś robi?", "Filipuś buduje tirusia", "Filipuś jedzie daleko", "Filipuś jeśt mechanikiem", "Filipuś ma duzio placy", "Filipuś nie ma czasu". Do nas również zwraca się pieszczotliwie. Rzadko powie: "mamo", zazwyczaj mówi: "mamusiu" a na Romka "tatusiu" czasami: "mamo Adziu" lub: "tata Nomek".
Filipek bardzo często nas komplementuje. Do Romka ostatnio powiedział: "Tata ładny jesteś", gdy zauważył moją nową torebkę mówił: "ładna torba", a kiedy na mieście minęła nas elegancka kobieta powiedział: "ładna pani". Innym razem dostrzegł, że "ładne pani ma bucki" i że "ładny wujek Arti".
Od kilku tygodni, Romek dojeżdża do pobliskiego miasta na szkolenie. Zanim kupił bilet miesięczny, codziennie wołał ode mnie pieniądze na bilet jednorazowy. Aż któregoś wieczoru Filipek przyniósł Romkowi swoje pieniądze i powiedział: "masz tatuś".
Ostatnio mówi, że: "tatuś jeśt be, bo nie bawi się autami z Filipusiem", chociaż nie wiadomo, ile mógłby się z nim bawić to i tak, tak mówi. A gdy jestem w kuchni i gotuję obiad, przybiega do mnie i mówi: "mamusia odpocznij". Chce, abym położyła się w pokoju na łóżku i przygadała się, jak Filipek bawi się samochodami. Na ogrodzie cały czas obdarowuje mnie kwiatkami. 
Filipek po raz pierwszy w życiu malował jajka do święconki. Był bardzo zaangażowany i szczęśliwy. Na drugi dzień poszliśmy do Kościoła poświęcić święconkę. Filipek miał swój malutki koszyczek z kogutkiem a ja swój. Dzielnie niósł go całą drogę. W Kościele byliśmy dwadzieścia minut przed czasem. Trochę martwiłam się, jak Filipek wysiedzi tyle czasu w jednym miejscu. Jednak wszystko było w porządku. Filipek siedział ze mną grzecznie w pierwszej ławce. Był bardzo zaciekawiony tym, co się dzieje. W pierwszy dzień świąt przyjechał do nas szwagier z żoną i dzieciakami. Pomimo tego, że mamy z nimi mały kontakt, gdyż mieszkają daleko, Filipek nie mógł doczekać się ich. W kółko powtarzał, że przyjedzie ciocia Asia i dzieci, że J. jest taki duży (ma 6 lat), a K. (1,5 roku) jest taki malutki. Trochę Filipek wstydził się ich, ale nie było tak źle. Ładnie bawił się z J., rozwiązywał zagadki zadane przez wujka. Dał dzieciom w prezencie piękne samochody. Starszy kuzyn bardzo imponował mu. Stale przyglądał mu się, naśladował go i powtarzał po nim słowa.
Gdy jest piękna, słoneczna pogoda, spędzamy czas na działce. Filipek bierze z domu jakieś zabawki, a to "tirka" albo traktor i grzecznie bawi się w piaskownicy. Rozpoczęliśmy już sezon grillowy i Filipkowi bardzo posmakowała kiełbaska z grilla (zjadł dwa pętka) oraz chlebki. Koło nas ma działkę młode małżeństwo z dwójką dzieci. Kiedy Filipek zobaczył tam chłopczyka, zaczął go wołać: "Chłopćiku chodź się bawić! Chodź się bawić!" Tamten chłopczyk szybko schował się, ale za moment wyszedł jego tata i zaprosił Filipka do nich. A Filipek poszedł jakby znał ich od dawna. Zdziwiłam się, że Filipek nie miał żadnych oporów, nikogo nie wstydził się ani nie bał się, gdyż przez całą zimę, nie miał kontaktu z dziećmi. Okazało się, że Hubert skończył pięć lat a od dwóch chodził do przedszkola, ale i tak bardzo wstydził się Filipka. Filipek cały czas mówił do niego: "Chłopćiku, cio to jeśt? Chłopćiku, zobać" a tamten nic się nie odzywał. Filipek gadał i gadał, zagadałby go na śmierć a chłopczyk tylko cichutko bawił się w piasku. Ale to dobrze, że Hubert jest taki grzeczny i spokojny, bo nie muszę bać się, że zrobi Filipkowi krzywdę. Na następny dzień, jak tylko Filipek zobaczył, że Hubert przyszedł na działkę, natychmiast pobiegł do nich. Za Filipkiem poszła do sąsiadów prababcia. Po jakimś czasie, prababcia wróciła sama a ja zapytałam się jej, gdzie jest Filipek. Na to babcia, że został, nie chciał iść. Po jakimś czasie poszłam po niego a on mówił: "mama jeście nie". Tak mu tam spodobało się.
2 lata, 5 miesięcy, 2 tygodnie i 5 dni