O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

wtorek, 30 czerwca 2015

Nasze drugie wakacje w trójkę!

Wczasy bardzo nam się udały. Oderwaliśmy się od codzienności, od problemów. 
Odpoczęliśmy. Przeżyliśmy wiele radosnych chwil. Uwielbiam jeździć na wakacje z moim kochanym synkiem. Z nim to wszystko tak głębiej się przeżywa. Jakby pierwszy raz coś się widziało, słyszało. Mamy wiele cudownych wspomnień.
Pogodę mieliśmy udaną. Nie było gorąco, ale też nie było zimno. W prognozie pogody zapowiadali, że cały tydzień będzie deszczowy, ale na szczęście tylko w nocy padało a więc w dzień mogliśmy spędzać czas na świeżym powietrzu. A ostatnie dwa dni były bardzo upalne i to w zupełności wystarczyło nam, żeby nacieszyć się leniuchowaniem na plaży.
Filipek bardzo nie mógł doczekać się podróży pociągiem. Zastanawiał się, czy będziemy jechali żółtym pociągiem, czy czerwonym. Kiedy staliśmy na stacji, przejechał koło nas, bardzo szybko, pociąg pośpieszny. Zrobił mnóstwo hałasu. Filipek przestraszył się. Zmartwiłam się, że będzie bał się jechać pociągiem, że rozpłacze się. Wkrótce nadjechał nasz pociąg. Weszłam z Filipkiem i posadziłam go na swoich kolanach, gdyż nie było miejsca. Filipek siedział spokojnie, ani drgnął. Tylko oczami kręcił w jedną i drugą stronę. Rozglądał się. Kiedy zapytałam się, czy podoba mu się w pociągu cichutko szepnął: "nio". Za kilkanaście minut mieliśmy przesiadkę. W drugim pociągu Filipek rozkręcił się. Siedział przy oknie i zachwycał się widokami. Zadawał mnóstwo pytań. Przez całą drogę nie przestawał mówić. Filipek doskonale wiedział, jakie rzeki mijamy. A kiedy przejeżdżaliśmy przez miejscowość G. powiedział, że tu się urodził. To była pierwsza w życiu podróż Filipka pociągiem.
W hotelu wspominałam, jak wyglądały nasze pierwsze wczasy z Filipkiem i doszłam do wniosku, że były bardzo stresujące. Największym zmartwieniem było to, że posiłki w hotelu podawane były w godzinach, w których Filipek ucina sobie drzemkę. A więc trzeba było dużo wcześniej wracać do hotelu, wcześniej kłaść go spać a potem budzić do posiłku. A obudzone dziecko to złe dziecko. Poza tym hałasy. Filipek spał bardzo czujnie. Często było tak, że byle co, zaraz go budziło. A teraz wszystko było tak zupełnie na luz. Filipek jest już teraz taki duży. Wszystko zrozumie. 
Śmieszne było to, że w zeszłym roku, Filipek nie zbliżał się do morza bliżej niż pięć metrów. Z daleka podawał tacie wiaderko, żeby nalał mu wody a potem szybko uciekał od morza.
Teraz było zupełnie inaczej. Filipek nie bał się morza. Wchodził do morza, moczył nóżki, uciekał, gdy zbliżała się fala. Było przy tym mnóstwo emocji, pisku, radości i śmiechu. A nawet sporego zaskoczenia, kiedy znienacka, zmoczyła nas duża fala. Czasami Filipek czuł się nawet zbyt pewnie i wbiegał do morza nie trzymając mnie za rękę. Ale na to mu nie pozwalałam. Kiedy Romek napełnił mu wiaderko wodą, siedział grzecznie z tym wiaderkiem przez godzinę i mył swoją koparkę. Jakby dziecka nie było. Na plaży z tatą budował tunel z piasku a ze mną zbierał kamyki i muszelki na pamiątkę. Dużo spacerowaliśmy po miasteczku. Chodziliśmy do różnych kafejek na gofry i gorącą czekoladę a także byliśmy na wystawie prac malarskich w domu kultury. Kupiliśmy Filipkowi: klapki na lato, kilka
książek, kolorowanki, naklejki, jednego tira z lawetą drugiego z przyczepą, pistolet z bańkami i wiaderko z łopatką, szpadelkiem, foremkami i konewką.
Posiłki jedliśmy w naszym hotelu. Śniadania mieliśmy o godzinie 9.15 a obiady o 14.15. Filipek uwielbiał chodzić na posiłki, ponieważ jeździliśmy na stołówkę windą. Biegał więc do windy i naciskał przyciski. Wiedział, który przycisk nacisnąć, żeby zjechać na parter a który, żeby dotrzeć na nasze piętro. Gdy już wychodziliśmy nie oszczędzał pozostałych przycisków. 
Z posiłkami nie było żadnego problemu. Filipuś jadł wszystko, co mu podałam. A wiele potraw jadł po raz pierwszy. Śniadanie było w formie bufetu. Można było częstować się tym, na co ma się ochotę. A na stole było dosłownie wszystko: surówki warzywne, jajka, sery i pomidorki, ogórki, papryczki a także wędliny, kiełbaski, szyneczki. Obiad składał się z dwóch dań. Na pierwsze zawsze była podawana zupa a na drugie codziennie coś innego. Filipek spróbował wiele nowych potraw i tak bardzo mu posmakowały, że jadł i jadł, aż bałam się, że pęknie. I teraz nie mam innego wyjścia - muszę nauczyć się gotować niektóre potrawy w domu.  
Nie ukrywam, że martwiłam się, co teraz będzie z Filipka siusianiem, bo to nowe miejsce, nowe wrażenia, mógł zapominać zawołać a poza tym toaleta nie zawsze była blisko. Miałam obawy, że gdy windą zjedziemy na parter do stołówki a on zachce siku to nie zdążymy dojechać na nasze piętro i pójść do pokoju, aby on zrobił siku, ponieważ to za duża odległość. Jednak zawsze było tak, że zrobił siku tuż przed wyjściem do jadalni. Namawiałam go, żeby zrobił teraz siku, ponieważ tam nie będzie nocniczka i słuchał mnie. Usiadł i zawsze zrobił siku przed wyjściem. Potem, na spacerze, w mieście czy na plaży, zawsze wołał, kiedy chciał siku. Ani razu nie zapomniał się. Jedynie do pociągu założyłam mu pieluszkę, bo przecież nie pójdę z nim do toalety w pociągu. I nawet w pociągu, gdy chciał siku wołał. Tłumaczyłam, żeby zrobił w pieluszkę, ale i tak bardzo źle się z tym czuł. Gdy tylko dojechaliśmy na miejsce zdjęłam mu pieluszkę.
Byliśmy także na placu zabaw. Filipek zaczął biegać po nim jak szalony. Takiego dużego placu zabaw to jeszcze nie widział. Biegał z jednego końca placu na drugi. Wszystko musiał wypróbować, obejrzeć. Wszędzie musiał wdrapać się, pobujać czy zjechać. Poznał także tira na którym jeździł w zeszłym roku i tym razem nie mógł przejść koło niego obojętnie. Wrzucał dwa złote do środka i jeździł nim.
Pewnego wieczoru zadzwoniła do Filipcia babcia. Filipek  szczegółowo zdawał jej relacje z naszego pobytu. Opowiadał, że kupił sobie "tirusia" czarnego, że w morzu są boje: żółte i czerwone, że płynął statek i chyba paliwo skończyło się, bo zatrzymał się na morzu i stał, że widział dużą karuzelę, ale on bał się bujać. Pytał się też babci, co robi Dzióbek (nasz piesek) i prosił, żeby babcia opiekowała się nim.
Po pierwszej nocy w hotelu, kiedy Filipek obudził się, chciał iść na nasz ogródek. Zapomniał, gdzie jesteśmy. Coś mu się pomyliło albo tęsknił. Jednak potem, Filipuś wcale nie chciał wracać do domu.  Mówił: "Nie do domu! Dom be! Nad morze!". I gdy zasypiał pytał się jeszcze, czy jutro idziemy nad morze. Niestety, kąpiel w morzu skończyła się chorobą. Filipek strasznie kaszle, jest osłabiony, często budzi się w nocy i płacze. Bierze antybiotyk. 
2 lata, 8 miesięcy i 6 dni






3 komentarze:

  1. Fajne wakacje! Dobrze, ze odpoczeliscie. Zdrowia dla Synka!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno mnie tu nie było. Ostatnio jestem cichą czytelniczką na blogach. Wakacje rzeczywiście bardzo udane. Nie obraź się, ale zastanawiają mnie dwie kwestie.

    1. Czy nie mogliście sobie wziąć przedziału dla matki z dzieckiem?

    2. Doskonale rozumiem, że korzystanie z toalet publicznych, szczególnie w pociągu nie należy do przyjemności, ale czy prawie 3-letnie dziecko nie jest zbyt duże na pieluszkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jedną stronę nie było takiej możliwości. Natomiast z powrotem mieliśmy wykupione miejscówki. Jednak tak czy inaczej podróż była przyjemna.

      Faktycznie dawno nie było cie na moim blogu, bo wiedziałabyś, że moje dziecko już dawno zostało odpieluszkowane. Jedynie do pociągu założyłam pieluchę, bo sama brzydzę się publicznych toalet wiec absolutnie nie poszłabym z dzieckiem do toalety w pociagu. Pozdrawiam.

      Usuń