Jestem bardzo, bardzo dumna z mojego synka!!! Filipek robi już siku do nocnika! Sam! Nawet nie potrzebuje pomocy mamy. Wcale mnie nie woła. Miałam już zamiar zrezygnować z nauki toalety, gdyż od miesiąca uczyłam go, gdzie robić siku a on i tak cały czas sikał na podłogę. Myślałam, że jest jeszcze za mały na to. Zaledwie raz, świadomie, kiedy chciał siku, zrobił kwaśną minkę i zdążyłam go posadzić na nocnik a reszta to był czysty przypadek. Potem nawet już nie chciał siadać na nocnik. Przypominałam ciągle mu o nocniku, ale nie zmuszałam, żeby siadał. Zresztą ciągle mówił: "nie, nie, nie". Kilka dni temu, kiedy zjadł obiad, zaczęłam myć naczynia aż nagle usłyszałam, że nocnik gra. Własnym uszom nie mogłam uwierzyć. Zajrzałam do pokoju a Filipek mówił: "tu, tu" i pokazał mi nocniczek. Zerknęłam do środka a tam pół nocnika siku! Zaczęłam bić brawo, ściskać go i całować a on był bardzo dumny i zadowolony z siebie, aż dołeczki miał w policzkach. Nawet nie wiem, kiedy on zniknął z tej kuchni, ani słowa nie powiedziałam mu o nocniku a tu taka niespodzianka! Na drugi dzień, rano, bawił się samochodem w dużym pokoju. Nagle pobiegł do swojego pokoju i za sekundę usłyszałam melodyjkę z nocnika. Znowu zrobił siku do nocnika! I teraz coraz częściej siada na nocnik i robi siku! Myślę, że ta nauka trwała tak długo, bo na spacery zakładałam mu pieluszkę i nie wiedział, kiedy nasika i się zmoczy a kiedy nasika i będzie miał sucho. Cieszę się, że załapał o co chodzi.
Niedawno nad naszą miejscowością krążyły bardzo nisko helikoptery. Jeden schodził coraz niżej i niżej i zdawało się, że wylądował niedaleko. Poszłam z Filipkiem sprawdzić, czy dobrze nam wydawało się. Okazało się, że helikopter wylądował w polu. Po jakimś czasie zaczął startować. Rozległ się hałas, śmigła kręciły się bardzo szybko, aż bałam się, że oderwą się. Przytuliłam Filipka mocniej, bo martwiłam się, że będzie bał się tego hałasu. Ale gdzie tam. On wcale nie bał się. Był bardzo zaciekawiony. W końcu helikopter odleciał. Filipek bardzo to przeżywał. Jeszcze nigdy nie widział z tak bliska helikoptera. Potem, przez kilka dni, cały czas wołał "zi, zi" - samolot. Od tamtej pory bardzo polubił helikoptery.
Od jakiegoś czasu, gdy Filipek idzie spać lubi nie tylko przytulać pieluszkę tetrową, ale i swoje samochody. Bierze je ze sobą do łóżeczka, bawi się nimi, aż usypia w rączce mocno trzymając auto. Kiedy weszłam do pokoju, żeby go przykryć, całą kolekcję aut miał ułożoną na poduszce a on biedny nie miał dla siebie miejsca i aż główka zwisała mu z łóżeczka. Omal nie wypadł. Kiedyś, przyłapałam go, jak zamiast leżeć w łóżeczku wychodził z niego. Powiedziałam mu, że trzeba spać a on z taką skwaszoną i błagalną miną, powiedział do mnie: "bum". Prosił, abym pozwoliła wziąć mu samochodzik do łóżeczka. Pozwoliłam mu. Pobiegł on po samochód i zaraz położył się do łóżeczka i usnął.
Gdy były upały, cały czas spędzaliśmy na dworze i trochę zaniedbaliśmy czytanie książeczek. Ale ostatnio, znów powróciliśmy do naszej pasji. Wieczorem, Filipek usiadł mi na kolanach i zaczęliśmy oglądać książkę. Ja nie czytałam mu. To on przewracał kartki i po swojemu, opowiedział mi całą bajeczkę! Rano, gdy obudziliśmy się, przyszedł do mnie z tą samą książeczką, co czytaliśmy wieczorem. Teraz, gdy zasypia, pakuje także do swojego łóżeczka książki. Podglądam go przez drzwi a on siedzi zmęczony na łóżeczku i przewraca karteczki książki. Patrzy, jak koparka wysypuje piasek na tira. Jaki jest to fajny widok. Albo leży na pleckach i ogląda obrazki. I tak usypia z książeczką. Cieszę się, że sam sięga po książki. Mam nadzieję, że zaszczepiłam w nim miłość do książek.
Kilka dni temu, Filipek opanował nowe umiejętności na placu zabaw. Nauczył się, wchodzić na ślizgawkę po linkach a także wdrapywać się na nią po tej ślizgiej powierzchni, od dołu aż na samą górę. Buja się na koniku, na huśtawce i na karuzeli. Jakiś czas temu, poznaliśmy na placu zabaw chłopczyka o miesiąc starszego. Byłam zaskoczona i jednocześnie trochę zmartwiona, że jest taki samodzielny na placu, że tak sobie dobrze radzi a za Filipkiem musiałam wszędzie chodzić i pomagać mu. Ale kiedy mój synek miał się nauczyć bawić na placu zabaw, jak tam chodziliśmy bardzo rzadko? Plac zabaw jest w pełnym słońcu, więc jak były upały nie chodziliśmy tam. A teraz, wystarczyły tylko dwa dni, a mój synek jest już taki "obcykany". Doskonale sobie radzi.
Raz, kiedy szliśmy na plac, podbiegł do Filipka chłopczyk. Filipek denerwował się, bo bał się, że chłopiec zabierze mu wiaderko. Ale chłopczyk go przytulił, potem sobie rączkę podali a na koniec dali sobie z kolegą buziaka. Gdy odchodziliśmy Filipek zrobił "papa" dzieciom a ten chłopczyk zauważył to i też mu zrobił "papa". Potem, gdy szliśmy do domu, Filipek nagle zawrócił. Zapytałam go, gdzie chce iść a on: "dzieci". Chciał tam wrócić. Tak mu się tam spodobało. Fajnie, że pierwsze relacje z dziećmi są tak pozytywne.
Rok, 9 miesięcy 3 tygodnie i 6 dni
Ty jesteś dumna z syna.
OdpowiedzUsuńA czy syn będzie dumny z matki?