O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

niedziela, 13 grudnia 2015

Chwile grozy

To był ciężki, okropny, przerażający tydzień. Już powoli cieszyłam się, że z każdym dniem czuję się coraz lepiej, że powoli odchodzą mdłości i mija zmęczenie. W poniedziałek byłam u ginekologa. Wyniki mam słabe, ale jeszcze w normie i bakterie w moczu. Miałam robione kolejne usg. Z dzieciątkiem wszystko w porządku. Mam wrażenie, że na tym zdjęciu dzidziuś delikatnie uśmiecha się do mnie. I że jest bardzo podobny/a do tatusia. Byłam przeszczęśliwa.
Jednak zbyt wcześnie zaczęłam cieszyć się powrotem do formy. Kiedy tylko wróciłam od lekarza zaczęłam źle się czuć. Miałam przeogromne mdłości i nudności. Zimny pot oblewał moje ciało. Zero siły. A potem całą noc silne wymioty i ból podbrzusza a potem całego brzucha. Wiedziałam, że coś dzieje się niedobrego. Na drugi dzień również nie mogłam wstać z łóżka. Brak siły i uporczywe mdłości. Cały dzień leżałam i ryczałam z bezradności. Nawet nie miałam siły, żeby ugotować coś Filipkowi. Wieczorem pojechałam z Romkiem do lekarza rodzinnego a ten skierował mnie do szpitala. Z Filipkiem został mój tata. Kiedy czekaliśmy na izbie przyjęć zadzwonił wystraszony tata a w słuchawce tylko słyszałam przerażony krzyk i płacz Filipka! Tata mówił, że Filipek jest chory, że wymiotuje bardzo dużo... Drugi raz w życiu Filipek wymiotował. Wiedziałam, że się boi, że jest przerażony a mnie nie mogło przy nim być być!!! Jednak jego przypadłość dała do myślenia, że może oboje czymś się zatruliśmy. Dzięki Bogu, w szpitalu okazało się, że mój stan nie ma związku z ciążą, że to jakiś wirus i że mogę wrócić do domu. Jednak dalej nie najlepiej się czułam. Natomiast, na następny dzień, po Filipku nie było widać ani śladu choroby. W kolejnym dniu, kiedy myślałam, że już wszystko w porządku, Filipek zaczął znowu wymiotować. Pojechaliśmy więc do lekarza. Oboje dostaliśmy węgiel leczniczy na przeczyszczenie. Wieczorem bolał go bardzo brzuszek, ale opróżnił się i było lepiej. Po prawie tygodniu i mi przeszło, ale nie da się opisać, jakie przeżyłam chwile grozy. Momentami myślałam, że nie wytrzymam, że umrę, że nie donoszę, ale w najczarniejszych chwilach dawały mi siły i otuchy słowa mojego kochanego synka: "CIESZĘ SIĘ, ŻE MAM MAMUNIĘ"  
We wtorek czeka mnie badanie genetyczne. Brrr...
Filipek 3 lata, 1 miesiąc, 2 tygodnie i 5 dni
11. tydzień ciąży 
KOCHAM

3 komentarze: