O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

środa, 31 grudnia 2014

Zapomnieli

Nie chcę Nowego Roku rozpoczynać od smęcenia, marudzenia i smutków, więc jeszcze teraz wyleję swoje żale. Pokrótce. 
Chodzi mi o drugich "dziadków" Filipka. Celowo piszę dziadków w cudzysłowie, gdyż w życiu codziennym wcale nimi nie są. Nie interesują się wnukiem, nie troszczą, nie dbają, nie bawią, nie martwią się, czy jest zdrowy, czy chory, czy u nas wszystko w porządku. Nic. 
Już minęło 11 miesięcy, od kiedy ostatni raz odwiedzili Filipka. Nawet gdy widzą go na spacerze, spojrzą się tylko na nas i odwrócą głowę w drugą stronę! 
Przed świętami, po kilku miesiącach nieodzywania się, teściowa zadzwoniła do Romka, żeby zapytać się co u nas słychać. Romek opowiadał o Filipku, że teraz choruje itd. Wcale nie zapytała się, jak spędzimy święta. Nawet po jakimś czasie nie zadzwoniła spytać się, czy Mały już wyzdrowiał, bo ma to w d... Zresztą kiedyś powiedziała, że dzwoni tak tylko "symbolicznie". Zadzwoni i namiesza Romkowi w głowie. 
Nie wiem, co my jej takiego zrobiliśmy, że nas tak bardzo nienawidzi? Zresztą ja ich też nienawidzę. Za ich stosunek do Filipka. Nie wiem, w czym jest gorszy od innych wnuków. Niedawno obchodziliśmy drugie urodziny Filipka - zapomnieli. Teraz był Mikołaj - zapomnieli!? Swoją krótką wizytą, albo małym upominkiem mogliby sprawić tyle radości Filipkowi i Romkowi na pewno też.
Ehhh... nie mogę o tym pisać, bo to tak boli!
2 lata, 2 miesiące, 1 tydzień

wtorek, 30 grudnia 2014

Filipek choruje

Filipek choruje nam już od miesiąca i wyzdrowieć nie może. Dzisiaj rozpoczęliśmy trzeci antybiotyk! Zawsze można było rozpoznać, kiedy Filipek jest chory, ponieważ zaczynał gorączkować. Tym razem było inaczej. Wcale nie było widać po nim oznak choroby. Jedynie pogorszył mu się apetyt a tak poza tym wszystko było jak zawsze: Filipek cały czas miał mnóstwo energii, biegał po mieszkaniu, bawił się, śmiał się. Może tylko raz czy dwa razy w nocy zakaszlał, ale nawet nie byłam pewna czy to kaszel, czy może zakrztusił się śliną. Jednak zdecydowaliśmy się pojechaliśmy do lekarza, aby upewnić się, czy wszystko jest w porządku. Okazało się, że Filipek jest chory. Miał zapalenie gardła, więc dostał antybiotyk. Potem pojawił się także kaszel i katar. Kiedy po tygodniu pojechaliśmy na kontrolę, Filipek miał jeszcze zaczerwienione gardło, ale pani doktor przepisała tylko witaminy i leki przeciwalergiczne. Po kilku dniach stan zdrowia Filipka znacznie pogorszył się. Filipek wcale nie mógł spać ani w nocy, ani w dzień. Nie mógł normalnie jeść ani bawić się, gdyż miał ogromny katar i zapchany nos. Nie mógł normalnie funkcjonować. Nie mógł swobodnie oddychać. A on biedny, noska nie umie wydmuchać i to wszystko spływało mu do gardła. Bardzo męczył się chłopak. Dostał więc drugi antybiotyk. I wszystko było w miarę dobrze dopóki nie wziął ostatniej dawki leku. Wtedy znów wszystko nawróciło a ponadto pojawił się okropny, uciążliwy kaszel, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie miał. Filipek był wycieńczony. Cały czas sapał i sapał. Na początku Filipek pozwalał mi czyścić nosek gruszką, ale ten katar był w takiej ilości, że nie dałam rady wszystkiego wybrać i potem wkurzał się i już nie pozwalał mi czyścić noska. Cały czas chodziliśmy koło niego z chusteczką w ręku a jego tak bardzo już bolał nosek. Wkrótce pojechaliśmy po raz czwarty do lekarza. Pani doktor chciała już dać zastrzyki, ale nie pozwoliłam. Poprosiłam o jeszcze jedną szansę. Wciąż pamiętam, jak w zeszłym roku, tyle razy kłuli Filipka w szpitalu, tyle się chłopczyk nacierpiał a potem długo nie mógł dojść do siebie. I ja też. Nie zniosłabym jego łez i krzyku: "mama nie!". Dlatego teraz Filipek bierze już trzeci antybiotyk. Musimy też robić inhalacje. I właśnie z tym mamy ogromny kłopot. Od dawna próbowaliśmy robić inhalacje, ale bezskutecznie. Jak Filipek był malutki bał się dźwięku a teraz za nic w świecie nie chciał przyłożyć maski do twarzy. Jednak lekarka powiedziała, że inhalacje to jest 50% sukcesu, więc nie było innej opcji. Musieliśmy użyć trochę siły. Romek przytrzymywał Filipka a ja przyłożyłam mu maskę do twarzy. Strasznie płakał, krzyczał, wyrywał się, ale wiedziałam, że go nic nie boli, że nie dzieje mu się żadna krzywda a to jest ostatnia deska ratunku. Po kilku minutach, zapłakany i wkurzony na nas sam wziął ode mnie z ręki tą maskę, przyłożył ją do ust i wdychał. Za chwilę był już spokojny. W połowie inhalacji taka ogromna flegma wyleciała mu nawet nie wiem, czy z noska czy z gardła, że miał całą brudną bluzkę. Momentalnie udrożnił się Filipkowi nosek. Byłam w szoku, że od trzech tygodni walczymy z katarem, żadne krople do nosa nie pomagały a tu zaledwie jedna inhalacja i zero kataru! Mam nadzieję, że teraz to już mu pomoże. Tym bardziej, że Filipek przekonał się, że inhalacje to nic strasznego i chętnie sam trzyma sobie maskę przy twarzy. Na lekarza w tym miesiącu wydaliśmy 1000 zł tj.: wizyty prywatne, leki, paliwo.
Tak często jeździmy do pani doktor, że nasz synek już się tam rozbrykał. Na początku, gdy tylko podchodziliśmy do mieszkania lekarki, zapierał się nóżkami i mówił: "mama tam nie". A teraz nawet mu się tam podoba, bo zawsze dzieje się coś interesującego: jest dużo dzieci i pani doktor ma dużo fajnych samochodów. Już z korytarza Filipek ciągle zaglądał, przez szybę, do jej gabinetu. Nie mógł doczekać się, kiedy pobawi się czerwonym tirem i traktorkiem z hakiem i przyczepką. Korytarz był pełen ludzi a on czuł się swobodnie. Chodził po korytarzu w tę i z powrotem obserwował, co robią inne dzieci a przy okazji wszystkich rozśmieszał. Kiedy Filipek dojrzał na stole opakowanie chusteczek higienicznych, zapytał mnie się, co to jest. Gdy odpowiedziałam, że chusteczki, on wtedy wziął jedną, wytarł noska i odłożył brudną chusteczkę na miejsce. Gdy zauważył, że jakaś pani patrzy w komórkę mówił: "pani eseesa", tzn. pani pisze smsa. W gabinecie pani doktor odszukał wszystkie swoje ulubione zabawki i ładnie zaparkował je na ławce. Kiedy zbieraliśmy się już do wyjścia, Filipek zaczął sprzątać po sobie. Odłożył wszystkie zabawki na półki i do koszyczka. i jeszcze zdążył nawet pożegnać się z zabawkami. Wołał: "papa auta" a potem spojrzał jeszcze na lekarkę i jej też powiedział: "papa". 
Do lekarza pojechaliśmy z dziadkiem. W drodze powrotnej Filipek usnął w samochodzie. Kiedy dojechaliśmy do domu, Romek wziął go śpiącego z samochodu a Filipek przebudził się i jeszcze taki zaspany powiedział: "papa dziadzia". A gdy weszliśmy do domu przywitał się z naszym pieskiem: "cześ Dziódek". 
2 lata, 2 miesiące i 6 dni

sobota, 27 grudnia 2014

Święta 2014

Z roku na rok coraz bardziej oczekujemy świąt, pierwszej gwiazdki, śniegu i świętego Mikołaja. Wszystko bardziej przeżywamy, angażujemy się, a to za sprawą naszego Filipka. 
Doceniamy każdą chwilę, że możemy być razem we trójkę, że możemy odpocząć i, że nie musimy nigdzie się śpieszyć. Cieszymy się, że tatuś jest z nami. 
Pomimo tego, że Filipek i ja chorowaliśmy święta spędziliśmy bardzo przyjemnie i wesoło. 
Kiedy z Filipkiem wypatrywaliśmy Pierwszej Gwiazdki, nieoczekiwanie dostrzegliśmy na niebie, koło kościelnego zegara, sanie świętego Mikołaja ;) Nagle tata zaczął wołać Filipka, że Mikołaj był u niego i zostawił coś pod choinką. Mikołaj dobrze wiedział, co Filipek chce dostać, ponieważ gdy tylko rozmawialiśmy o nim, Filipek mówił: "mama straż". Mikołaj spełnił marzenie Filipka. Synek był bardzo zadowolony. Cały dzień siedział przy straży i wysuwał a potem wsuwał drabinę, włączał sygnały. Pierwszy dzień świąt spędziliśmy u moich rodziców. Tam Mikołaj zostawił dla Filipka samochód terenowy a na drugi dzień świąt zaprosiliśmy do nas prababcię. Filipek dawno nie widział prababci, bo to raz ona choruje a raz Filipek. 
Romek wziął tydzień wolnego przed świętami i miło spędzamy czas. Filipek bardzo zżył się z tatusiem, że mama spadła teraz na drugi plan. Codziennie rano, gdy tylko otworzy oczy, biegnie do pokoju taty i wskakuje do jego łóżka. Lubi tak sobie poleżeć z tatusiem. 
Potem Romek idzie do sklepu i na spacer z psem a my w tym czasie jemy śniadanko. Kiedy zdąży tylko wejść do domu, Filipek woła do niego: "Tata kupa. Tata nie mama". Chce, aby właśnie on zmienił mu pieluszkę. Filipek bardzo fajnie bawi się z tatą: jeżdżą samochodzikami, budują dom z klocków, czytają. Odkąd Romek jest w domu, ja zaczęłam wychodzić tu i tam. A Filipek, gdy widzi, że wychodzę tylko powie: "papa mama" i nawet za mną nie ogląda się, nie tęskni, bo tak dobrze mu z tatą :)
Filipek nauczył się wołać nas po imieniu. Raz mówi: "tato" a innym razem woła: "Nomek" a na mnie: "Adzia" lub "Mani".
Gdy Filipek zobaczył jak pada śnieg, krzyczał podekscytowany i pukał rączką w szybę. Przeżywał, że teraz auto taty jest białe a nie czerwone.
Chyba powoli zaczyna się już etap pytań: "cio to jeś?"... 
2 lata, 2 miesiące i 3 dni

czwartek, 18 grudnia 2014

Poznajemy kolory, liczymy i coraz więcej mówimy

Filipek umie już liczyć do trzech. Liczy schody do mieszkania, liczy kotki, samochody. Gdy przyniósł ze spaceru do domu kamyki, zapytałam się go, ile ma kamyczków a on na to: "jeden, dwa - mamooo dwa".
Synuś zna już podstawowe kolory. Czerwony to jego ulubiony kolor, bo tata ma czerwony samochód. Rozróżnia też: niebieski - taki samochód ma dziadzia, żółty jak księżyc "ksss", biały, fioletowy i zielony. 
Filipek wykreśla ze swojego zasobu słownictwa słowa dziecięce i zastępuje je "dorosłymi". Tłumaczy sobie tak: "nie łała - dziadzia", "nie bum - auto", "nie ijo - straż". Choć nadal jeszcze bałwan to dla niego: "gałgan", a hak to: "ak".
Ładnie żegna się z babcią i dziadkiem. Wyraźnie mówi: "cześć baba, cześć dziadzia".
Kiedy babcia chciała powozić go tirem a na dywanie nie było miejsca, bo usiadł tam tata zaczął mówić: "tato odejdź", a gdy tata go zdenerwował krzyknął: "przestań". 

Jak zbuduje z klocków dużego tira podekscytowany krzyczy: "tata zobać!", "mamo zobać!". 
Filipek bardzo troszczy się o mnie. Kiedy leżałam na łóżku, trzymałam nogi na grzejnikach a on bawił się. Gdy dojrzał, że trzymam nogi na grzejnikach wystraszył się i krzyknął: "mama tu nie - oła!" Podbiegł do mnie i zaraz zwalił mi nogi z grzejników. Bał się, że poparzę się, bo grzejniki mamy takie gorące, że często nie można ich dotknąć. A potem cały czas spoglądał ukradkiem i sprawdzał, czy czasem nie trzymam nóg na grzejniku. 
Kiedy Romek pyta się go z kim idzie na spacer, odpowiada: "Mama, nie tata. Tata w domu".
Gdy kładę go do łóżeczka spać, woła do mnie: "papa mamo" .
2 lata, 1 miesiąc, 3 tygodnie i 3 dni

wtorek, 9 grudnia 2014

"Mama nie bum"

Już od jakiegoś czasu wprowadzałam Filipka w tematykę świąteczną. Opowiadałam o świętach o tym, że będziemy ubierać choinkę w piękne bombki i o świętym Mikołaju. Tłumaczyłam, że Mikołaj przynosi dla dzieci prezenty, różne zabawki. A na koniec zapytałam się Filipka, choć odpowiedź wydawała mi się oczywista, co chciałby dostać od Mikołaja. Nie myliłam się. Odpowiedział: "bum", czyli samochód. 
Wczoraj nadszedł ten długo oczekiwany moment - ubraliśmy choinkę. Niestety, spaliły nam się lampki choinkowe, ale nie mogliśmy odłożyć ubierania choinki, ponieważ Filipek tak długo na to czekał. Przez internet zamówiłam plastikowe bombki. Potem trochę żałowałam, że nie kupiłam dużych, szklanych. Choć i te bombki okazały się całkiem ładne: kolorowe, takie dziecięce: w rękawiczki, mikołaje, domki, małe choineczki i śnieżynki. Gdy Filipek dojrzał bombki z radości rzucił się na nie. Wtedy bardzo ucieszyłam się, że jednak kupiłam plastikowe, bo w innym przypadku, żadnej by już nie było :) Filipek bardzo cieszył się, że ubieramy choinkę. Był zaangażowany, roześmiany i pomocny. Tak szybko podawał mi i Romkowi bombki, że nie nadążaliśmy wieszać. I pokazywał nam, gdzie mamy powiesić: "mama tu", "tata tu". Filipek był cały spocony z tych emocji. A co to dopiero będzie, gdy zobaczy choinkę ozdobioną jeszcze lampkami?  Hohoho. Gdy ozdobiliśmy całą choinkę Filipek wziął się za sprzątanie. Po kolei, zbierał wszystkie opakowania i biegał i wyrzucał je do kosza. 
Filipek cały czas zbiera pieniądze do swojej skarbonki. Kiedy pytałam się go, na co zbiera pieniądze z wielką radością odpowiadał: "bum" tzn. na samochód. Tłumaczyłam, że jak pojedziemy do miasta to Filipek weźmie ze sobą pieniądze i kupi sobie samochód, taki jaki będzie chciał. Filipek cieszył się niesamowicie. Kiedy w końcu postanowiliśmy pojechać na zakupy, wyciągnęłam ze skarbonki wszystkie pieniądze Filipka. Filipek był zdziwiony, że ma aż tyle pieniędzy i trochę się zasmucił. Popatrzył tak na te pieniądze i powiedział: "mama nie bum". Szkoda mu było wydawać pieniądze. Nie chciał już kupować samochodu. Odłożyliśmy więc pieniądze z powrotem do skarbonki a mama i tata kupili mu piękny wóz policyjny za swoje. 
Kiedy rozmawiałam z mamą przez telefon, ona w pewnym momencie powiedziała, że kończymy rozmowę, bo szkoda pieniędzy. Wtedy Filipek szybko zerwał się i podbiegł do swojej skarbonki - kotka i mówił "miau". Pokazał, gdzie trzyma swoje pieniądze. 
Filipek wlot wyłapuje słowa. Kiedy stał koło kuchenki powiedziałam do niego: "odejdź, bo tu jest gorące" a on zaczął uśmiechać się do mnie i powtórzył: "odejdź". Gdy byliśmy na spacerze, chciał prowadzić swój wózek. Powiedziałam, że nie wolno, bo Filipek nie umie a on znowu uśmiecha się do mnie i mówi: "umiem, umiem". Filipek woła już babcię po imieniu i prababcię. Na dziadka cały czas wołał "łała", aż niedawno dziadek powiedział: "ja nie jestem łała, ja jestem dziadzia" i za chwilę Filip poprawił się i wołał już "dziadzia" albo "dziadzio". Na następny dzień przyszedł do mnie rano z książką i pokazuje samochód dziadka i mówi: "mama tu bum-bum dziadzia nie łała". Dziadek nauczył też mówić Filipka "cio to jeśt?" i "tak to jeśt". 
Codziennie rano, Filipek wskakuje do mnie do łóżka z książką i mówi: "mama cita", tzn. mama czytaj. Zawsze też przychodził do nas nasz pies. Tym razem siedział cicho w swoim legowisku. Filipek pomyślał, że go nie ma, że pojechał do babci, bo babcia czasami bierze go do siebie. Powiedział: "mama nie ma aaa, aaa bum- bum baba". Na psa mówi: "aaa" w ten sposób naśladuje, jak kiedyś pies na niego warczał. Wtedy ja zawołałam psa po imieniu, żeby przyszedł a Filipek przejęty powiedział: "mama nie aaa, ja tu" tzn. mama nie wołaj psa ja tu chcę leżeć, bo często pies wpycha się na miejsce Filipka. Wesoło mamy z naszym Filipciem :)
W zeszłym tygodniu byliśmy na bilansie dwulatka. Wszystko jest ok. Filipek ma 93 cm wzrostu i waży 18 kg. 
2 lata, 1 miesiąc, 2 tygodnie i 1 dzień

środa, 26 listopada 2014

Skarbonka. Pocieszyciel. Urodziny babci

Filipek dostał od cioci na urodziny kotka-skarbonkę. Nie myślałam, że będzie to taki przydatny i praktyczny gadżet. Gdy Filipek dostaje jakieś pieniążki od prababci wyciąga do mnie rączkę i mówi: "mama". Chce, żebym schowała mu pieniądze. Kiedy przychodzimy do domu, oddaję mu pieniążki i proszę, aby wrzucił je do skarbonki. Tłumaczę Filipkowi, żeby zbierał pieniądze i jak będzie miał ich dużo to wyciągniemy je i pojedziemy do miasta i wtedy on coś sobie kupi. Ten pomysł bardzo mu się podoba. Z radością wrzuca pieniądze do skarbonki i mówi wtedy: "bum-bum" tzn., że chce kupić sobie samochód :)
Kiedy karmiłam Filipka, on przypadkiem uderzył mnie w rękę. Nawet nie zwróciłabym na to uwagi, gdyby nie to, że nagle Filipek pogłaskał mnie w rękę i policzkiem przytulił się do mojej ręki. Podobnie było gdy bawiliśmy się samochodami. Filipek dojrzał wtedy na mojej nodze małego siniaka i mówił: "mama bam" tzn., że upadłam i zaraz buźką przytulił się do mojej nogi, aby mnie pocieszyć. Po chwili powiedział: "mama, nie bam" tzn., że już mnie noga nie boli, bo on pocałował. Tak samo jest, kiedy on upadnie, przychodzi zaraz do mnie, żebym ja go pocałowała. 
Filipek każdego dnia, jak papużka, powtarza po nas jakieś nowe słowa. Ostatnio podłapał: nakarm go, bye-bye, torba, leń. Umie powiedzieć imię babci. Potrafi liczyć do trzech. Kiedy widzi w książce pana w mundurze mówi: "tata w taci" tzn. tata jest w pracy. Wie doskonale czym tata zajmuje się zawodowo oraz jakie pojazdy ma w pracy.
W minionym tygodniu były urodziny mamy. Mama zaprosiła nas na obiad i pyszny tort. Filipek pomógł babci dmuchać świeczki. Przyjechała też moja siostra z synkiem. Wcześniej kuzyni nie bawili się razem za dobrze, gdyż Michałek zabierał wszystkie zabawki i dlatego Filipek płakał. Miałam wrażenie, że trochę bał się go. Tym razem było inaczej. Gdy Michałek zabrał coś Filipkowi, ten nie dawał się już. Biegł za Michałkiem i próbował odzyskać zabawkę. Kiedy wujek Artur wyszedł z psem do ogrodu, chłopcy obserwowali go w oknie balkonowym. Wujek raz chował im się a raz pokazywał a oni pękali ze śmiechu. Ogólnie, kuzyni bardzo fajnie bawili się. Przyjemnie było obserwować jak takie dwa, małe knypki, biegają po mieszkaniu. 
2 lata, 1 miesiąc i 2 dni

środa, 19 listopada 2014

Kuzyni. Książka o pojazdach. Klocki

Kiedy Filipek dowiedział się, że przyjadą do niego dzieci zrobił kwaśną minkę i powiedział: "mama nie dzieci". Wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że zbyt często mówię, że dzieci wezmą jego zabawki, gdy on chce zostawić je na ulicy. Jednak Filipek bardzo ładnie bawił się z kuzynami. Szczególnie z tym młodszym od Filipka. Gdy kuzyn usiadł na jego samochodzik, Filipek woził go po mieszkaniu. Filipek zachowywał się wobec niego troskliwie, tak jak straszy brat. Fajnie to wyglądało. Bardzo chcę, aby Filipek miał rodzeństwo!
Kiedy Filipek zauważył, że weszłam na krzesło, żeby ułożyć ubrania, na samej górze, w szafie, wystraszył się. Mówił: "mama bam". Bał się o mnie, że zaraz spadnę. Podszedł do mnie i zaczął troskliwie głaskać mnie po nodze, żeby nic mi się nie stało :)Niedawno, zrobiłam Filipkowi po raz pierwszy kakao. Kakao bardzo mu posmakowało. Filipek tak śmiesznie woła: "kaka-o".
Kupiliśmy Filipkowi bardzo ciekawą książkę o samochodach. Są w niej ilustracje ponad tysiąca samochodów i innych pojazdów wraz z ich nazwami. Filipek oszalał na punkcie tej książki. Bardzo ekscytuje się, gdy ją ogląda, przeżywa, aż ma plecki wilgotne z tych emocji. Pokazuje pojazdy a potem szuka odpowiedników w swoich zabawkach.
Ostatnio, polubił też klocki lego. Tworzy z nich całkiem spore konstrukcje. Sam zbuduje ogromnego tira z kominem, buduje "dym" a z moją małą pomocą garaż dla samochodów.  
2 lata, 3 tygodnie i 5 dni

środa, 12 listopada 2014

"Tu nie! Tu!". Tir. Nowa piosenka

Filipek jest taki mały a już wiele mógłby nauczyć dorosłych. Na przykład, w którym miejscu należy przechodzić przez ulicę a w którym nie wolno. Kiedy widzi moją mamę, albo babcię, jak przechodzi na drugą stronę, środkiem ulicy, denerwuje się i krzyczy: "Baba tu nie! Tu!" i paluszkiem pokazuje pasy. Tzn. babcia tu nie wolno przechodzić przez ulicę tylko tu, po pasach. 
Filipek jest bardzo serdeczny w stosunku do ludzi na ulicy a także dla dzieci. Zawsze przywita się, poda rączkę albo pomacha. Kiedy wysadzałam Filipka z wózka, w pewnym momencie przechylił on się na bok i zaczął komuś machać. Szybko odwróciłam się, żeby zobaczyć komu macha. A to jechał samochodem nasz sąsiad. Filipek zawsze, kiedy go widzi, pierwszy pomacha rączką. 
Babcia kupiła Filipkowi tira. Ten tir jest tak ogromny, że nie mieliśmy jak z nim spacerować, więc dziadek poszedł zanieść nam go do domu. Kiedy Filipek zobaczył jak dziadek wraca, szybko pobiegł do niego, zapytać się, gdzie zaniósł tego tira. A potem w domu, Filipek wcale nie chciała spać w łóżeczku, tylko na dywanie, koło swojego tira. 
Kiedy Filipek chciał otworzyć szufladę w swoim pokoju, przeszkadzały mu kozaki, które położyłam obok szuflady. Filipek wziął więc swoje buty i włożył je do szafy, w przedpokoju tam, gdzie ich miejsce. 
Gdy Filipek szedł na spacer z tatą, żegnałam się z nim i powiedziałam mu, że bardzo go kocham a on odpowiedział, takim grubym, mocnym, głosem: "aaaa" tzn., że też mnie tak bardzo mocno kocha. 
Filipkowi wpadła do ucha nowa piosenka. Pierwsza to była "Pa pa pa pa rap pa" Margaret a ostatnio słuchaliśmy piosenki Grzegorza Hyżego pt: "Na chwilę". Filipek siedział przy stoliku i rysował a kiedy usłyszał refren, zaraz zaczął śpiewać: "oooo ". 
Filipek coraz więcej mówi. Każdego dnia łapie nowe słowa: szkoła, dół, traktor, nie ma haka, ryba, ogień, dym, mgła, stajnia, praca. Przykładowe zdania Filipka: "Taty nie ma, tata bum-bum pracy", "Tata nie bum-bum pracy" - tata nie jedź do pracy, "Dzieci szkoła, czyta", "Artur bum-bum szkoła", "Traktor nie ma koła", "Tu nie ma haka", "Nie ma dim-bam"(zegarka).
2 lata, 2 tygodnie i 5 dni

wtorek, 4 listopada 2014

Dwadzieścia złotych

Ależ jestem zła!!! Spotkałam dziś teściową. Zaczęła pierdzielić, że dawno nie widziała Filipka, ale masz tu 20 zł na lody. Dawała całe dwadzieścia złotych. Nie przyjęłam. A wtedy ona próbowała zatrzymać siłą wózek i dać te pieniądze Filipowi a ja szarpnęłam mocno wózek i odeszłam. Rozwścieczyła mnie mocno tą kasą! Jeszcze krzyczała za mną, że co ja wyprawiam. 
Gdyby interesowała się wnukiem wiedziałaby, że nie je on lodów a poza tym już po sezonie, zaraz by rozchorował się. Z pewnością nigdy nie była w dziecięcym sklepie i nie wie, co i ile kosztuje. Ma czworo wnucząt a zachowuje się tak, jakby z kosmosu spadła. O niczym nie ma pojęcia. A ja miałabym olbrzymi dylemat, jak spożytkować te pieniądze: czy kupić sweter Filipowi a może buty i kurtkę na zimę? 
By się wstydziła baba. Dawno nie widziała Filipka, bo ostatnio odwiedziła nas w marcu, latem spotkała przypadkiem w parku a ostatnio, cały czas udawała, że nas nie widzi, więc chociaż raz do roku mogłaby jakiś prezent "odpalić". Tym bardziej, że Filipek miał dwa tygodnie temu urodziny a tu nawet życzeń nie usłyszał ani ciepłego słowa! A ona wyciąga tak ostentacyjnie te 20 złotych. Chyba chciała zaspokoić wyrzuty sumienia, że nie interesuje się Filipem, że nie odwiedza, ale da "raz na jakiś czas" 20 zł, żebym coś mu kupiła i myśli, że będzie wszystko ok. Nie!!! Nie będzie!!!!  
Trochę gryzą mnie wyrzuty sumienia. Nie wiem, czy dobrze postąpiłam. 
2 lata, 1 tydzień i 4 dni

wtorek, 28 października 2014

Już sprząta.Sam bawi się. Czyta

Naprawdę, gdybym nie widziała na własne oczy, trudno byłoby mi uwierzyć, że dwulatek może być takim mądrym, rozumnym, dzieckiem. Znam mojego synka doskonale, ale i tak codziennie zaskakuje mnie swoją inteligencją, bystrością, spostrzegawczością. 
Kiedy Filipek bawił się dużym traktorkiem, na środku pokoju, przeszkadzały mu inne zabawki, ponieważ były porozrzucane na dywanie i nie miał za bardzo miejsca, żeby się bawić. Wtedy wstał i zaczął zbierać zabawki i wrzucać do kartoniku. Te większe odsuwał na bok, pod ścianę. Raz-dwa i zrobił sobie miejsce do zabawy. Nie trzeba było podsuwać mu pomysłu ani w niczym pomóc.
Filipek potrafi już sam doskonale się bawić. Ciągle ma coś ważnego do zrobienia, jest czymś zajęty. A przy tym jest taki poważny i skupiony. Uwielbia swój czerwony samochód - jeździk. Kupiłam mu go na pierwsze urodziny i od tamtej pory nie było ani jednego dnia, żeby nim się nie bawił. To jest ponadczasowy samochód. Filipek ciągle chowa do tego samochodu, do bagażnika, zabawki i wyciąga, wkłada kluczyki do "zamka" koło kierownicy, włącza muzyczkę. Jeździ autem w tę i z powrotem. Uwielbia też swoje małe pojazdy. Majstruje z kołami i przyczepkami. Czasami woła mnie do zabawy. Każe usiąść mi na podłodze i puszcza do mnie auta, a potem ja muszę do niego, albo na przemian, rzucamy piłeczkę.
Filipek lubi też układać puzzle. Gdy ułoży całą układankę, rozsypuje puzzle, żeby znów ułożyć. Tak robi kilka razy. A gdy chce sięgnąć po następne, najpierw posprząta po zabawie, odłoży na miejsce i wtedy sięga po nowe. Bardzo mnie to cieszy, że tak sprząta po sobie. Książki też są cały czas na czasie. Filipek często po nie sięga. Każe kłaść mi się na łóżku, trzymać książkę a sam opowiada mi, co przedstawiają ilustracje.
Jestem dumna i szczęśliwa z tego powodu, że nawet gdy jest brzydka pogoda i spędzamy czas w domku wcale nie włączam mu telewizji tylko w pełni angażuję się w bycie przy nim. Filipek do tej pory nie oglądał telewizji, nie widział żadnej bajki. Mimo to, zawsze mamy co robić. Nie ma ani chwili nudy. 
Kiedy, podczas zabawy, Filipek uderzy się, od razu przychodzi z tym do mnie. Pokazuje główkę, rączkę, albo pupę, żeby mu pocałować i już przestaje boleć. Pragnie wtedy czułości a mi jest wtedy bardzo przyjemnie. 
Filipek jest bardzo grzecznym chłopczykiem. Oczywiście, czasami jak każde dziecko, ma jakieś kaprysy, ale bardzo często jest tak, że wystarczy z nim porozmawiać i wytłumaczyć dlaczego tego nie może robić, on to zrozumie i odpuszcza. 
Wieczorem, po kąpieli, kładziemy Filipka do łóżeczku, włączamy po cichu kołysanki i wychodzimy z pokoju. Filipek sam grzecznie leży w łóżeczku i zasypia. 
Synkowi apetyt ciągle dopisuje. Je praktycznie wszystko, co mu przygotuję. Często je takie porcje obiadowe jak ja :) Ale wcale nie jest żadnym pulpecikiem. Cały czas jest w ruchu, wszystko spala. Staram się zdrowo go odżywiać. Do tej pory Filipek nie miał w ustach żadnego cukierka, czekolady, czipsów ani żadnych innych słodyczy, poza domowymi wypiekami. Nie pije napojów gazowanych ani kupnych soków, jedynie domowej roboty. I póki co, odpukać, jest zdrowy jak rybka :)
2 lata i 4 dni

sobota, 25 października 2014

To już dwa latka Filipka!

W piątek Filipek skończył dwa lata. Nie mogę uwierzyć, że ten czas tak szybko leci. Pamiętam dokładnie, tamten czas... Tak długo o nim marzyłam, tak strasznie tęskniłam, aż w końcu stał się Cud! Ten mały człowieczek zmienił moje życie nie do poznania. Wniósł w moje życie morze miłości, radości i szczęścia. Nauczył mnie innego, dziecięcego, spojrzenia na świat. Czerpać radość z odkrywania małych, przyziemnych rzeczy, doceniać i cieszyć się każdą chwilą. Nie wiem, jak to jest możliwe, ale każdego dnia kocham więcej i więcej i mam wrażenie, że zaraz serce mi pęknie...

Nie zawsze jest kolorowo, nie zawsze jest łatwo, ale gdy po trudach dnia patrzę na jego śpiącą, bezbronną twarzyczkę, czuję ogromną radość i satysfakcję. Jestem spełniona. Nie wyobrażam sobie życia bez mojego syneczka. Teraz już wiem, jakie moje życie było puste i smutne bez niego. 

Niepokoi mnie tylko jedno. Dlaczego on rośnie w tak zastraszająco szybkim tempie?! Niedawno był maleńką dzidzią. Pamiętam, że pierwszy rok bardzo się dłużył. Tylko czekałam, aż Mały zacznie gaworzyć, siedzieć, raczkować, aż zacznie przesypiać noce i chodzić. A drugi rok minął nie wiadomo kiedy. I dlatego cieszę się, że mogę zapisywać tutaj etapy rozwoju Filipka, bo to tak szybko mija, że nie nadążam. A potem, zawsze będę mogła wrócić do wspomnień, do tych ulotnych chwil. Martwię się, że za nim obejrzę się, Filipek pójdzie do szkoły, będzie miał kolegów a ja zejdę na dalszy plan.

Dzisiaj mieliśmy urodzinową "imprezkę". Był tort, byli goście: moi rodzice, prababcia i wujek. Filipek był oczarowany tortem. Zamówiliśmy tradycyjny tort z rysunkiem czerwonego samochodu. Kiedy, jeszcze przed imprezką, robiliśmy zdjęcia, Filipek denerwował się i płakał, bo cały czas chciał wziąć ten samochód z tortu :) Tort był piękny, przeogromny i bardzo smaczny. Od dziadków Filipek dostał kopertę z pieniążkami a ponadto od prababci dostał duży traktor z przyczepką. Babcia doskonale wie, co Filipek lubi najbardziej. Przez cały czas, Filipek nie rozstaje się z traktorkiem :)

Syneczku, kocham Cię bardzo, bardzo mocno. Ponad życie! Brakuje mi słów, by opisać to, co czuję i jaka jestem szczęśliwa, że mam Ciebie. Wierzę, że Ty doskonale to wiesz, bo na co dzień czujesz moją miłość i troskę o Ciebie. 
2 lata i 1 dzień

sobota, 18 października 2014

Mały gaduła

Rozgadał się nam syneczek tuż przed swoimi drugimi urodzinami. Codziennie łapie nowe słowa i chętnie ich używa. A gaduła z niego jest niesamowita. Buźka mu się nie zamyka.
Gdy pytam się Filipka, ile ma lat odpowiada: "nie tsy".
Kiedy rano wyjrzał Filipek przez okno zobaczył mgłę. Mówi do mnie: "mama dym".  A ja tłumaczę mu, że to nie jest dym, to mgła. Powtórzyłam wyraźnie  m-g-ł-a. Byłam w szoku, kiedy on dokładnie powtórzył, przecież to taki trudy wyraz.
Podczas spaceru zauważyliśmy zepsuty traktor. Pokazałam Filipkowi, że traktor nie ma koła a on za chwilę mówi: "ni ma koła". 

Kiedy spacerowaliśmy koło szkoły, dojrzeliśmy ogień. Kilka dni później znów tam spacerowaliśmy a wtedy Filipek powiedział do mnie: "mama ni ma ogień".
Gdy bierze herbatę do picia pyta się: "mama, nie ała?" tzn. czy nie jest gorąca? Te "ała" wzięło się stąd, bo gdy zdejmuję skórkę z parówki i parzę się w ręce wołam "ała". 
Nieustannie pokazuje paluszkiem na żyrandol i mówi: "Hu-ha tu nie. Ijo-ijo".  Tzn. nie wolno tutaj rzucać piłki, bo przyjedzie straż pożarna. 
Kiedy leżeliśmy na łóżku i czytaliśmy książkę w której pogotowie przyjechało, by ratować mamę, tatę i Madzię, Filipek spojrzał na mnie i w śmiech. Wie, że mama to Madzia. 
Podczas spacerów wszystko pokazuje paluszkiem, wszystko nazywa, tak samo jak jedziemy samochodem: "tu ampa" - tu jest lampa, "bim-bam" zegarek, "dzieci ni ma", "ijo-ijo nie ma". Raz mówi: "ni ma" a innym razem: "nie ma" to zależy od tempa. Jeśli szybko chce coś powiedzieć, to skraca.  
Wieczorem zawsze mówi całą swoją litanię: "tata aa" - tata idzie spać, "mama aa", "baba tu, tu aa" - jedna i druga babcia idą spać, "Arti aa", "łała aa" -dziadek idzie spać, "koń aa", "dzieci aa" itd., itd. 
Tort już zamówiony. W piątek urodzinki Filipka. 
Rok, 11 miesięcy, 3 tygodnie i 3 dni

sobota, 11 października 2014

Kogucik

Filipek jest bardzo wesołym, radosnym chłopczykiem. Niesamowicie bystrym. Nieraz zaskoczył nas swoją inteligencją. Zawsze doskonale wie, o czym rozmawiamy. Wyłapuje nowe słowa. Zawsze wszystko dojrzy. Nie da się przed nim nic ukryć. 
Gdy z Romkiem o czymś rozmawialiśmy a nie chcieliśmy, żeby Filip wiedział o czym, używaliśmy słów - zamienników a teraz on poznał doskonale ich znaczenie. Na przykład: kiedy rozmawialiśmy o naszym psie używaliśmy jego imienia Dzióbek a wtedy Filip od razu zaczynał drażnić psa. Żeby uniknąć takich sytuacji, zaczęliśmy między sobą mówić na psa Kudłaty. Po jakimś czasie Filip rozszyfrował nas. Wie, że Kudłaty to też Dzióbek. I tak też jest z innymi rzeczami.
Po mieszkaniu biega tylko w tę i z powrotem. Nie usiądzie ani na chwilę, żeby odpocząć, bo zawsze ma coś ważnego do zrobienia. Uwielbia chować swoje samochody do różnych pojemniczków, szkatułek i kartoników. I tak bez przerwy przekłada je z jednego pudełeczka do drugiego. 
Synek ma coraz większe poczucie humoru. Kiedyś, nagle zgarbił się i zaczął tak dziwienie chodzić. Zaczął ciągać nogi, jedną za drugą i mówi: "baba". A my z Romkiem omal nie pęknęliśmy ze śmiechu. Filipek pokazywał jak chodzi prababcia. Nikt go tego nie uczył a on to podłapał. Zresztą widzieliśmy, jak podczas spacerów, to on prowadził prababcie delikatnie za rączkę i przyglądał się, jak stawia nogi. Teraz często tak sobie żartuje z niej :)
Gdy spacerowaliśmy, Filipek podszedł do ogródka jakiejś kobiety, urwał kwiatka i przyniósł dla mnie. Powiedział: "mama" i wyciągnął do mnie rączkę z kwiatkiem. Zrobiło mi się bardzo miło!!!! Ale rośnie mi romantyk :)
Synek nasz ma nowy pseudonim: "Kogucik". Kiedyś biegał po pokoju, skakał dziwnie jak kózka i w zaczepiał nas. Był nico "bojowy". Wtedy Romek powiedział na niego kogucik a on zaczął tak głośno śmiać się z tego, że aż położył się na dywan. Spodobało mu się. Teraz, gdy powiemy na niego Kogucik to on zawsze śmieje się i zaczyna wygłupiać się.
Gdy dziadek spotkał Filipka, jak spacerowaliśmy, chciał przewieźć go swoim samochodem. A, że Filipek dziadka dawno nie widział był trochę onieśmielony i nie chciał z dziadkiem jechać. A potem w kółko powtarzał: "łała bum-bum nie" tj. Filipek nie pojechał z dziadkiem samochodem. "Łała" to dziadek.  Nowe ulubione słowa Filipka to: ja, tu, to, "ampa" - lampa, oła, traktor, "ti" -tir, radio, koń, dynia, dzieci, dzidzia, czyta, ogień, dym, trzy.
Rok, 11 miesięcy, 2 tygodnie i 3 dni

piątek, 3 października 2014

Spacerek. Piłka

Podczas spacerów Filipek wcale nie chce siedzieć w swoim wózku. Kiedy zrobię zakupy i dojdziemy w miarę spokojną okolicę, wyciągam go z wózka, żeby mógł sobie pospacerować. 
Często rozmawiamy o tym jak należy spacerować, żeby było bezpiecznie. W domu mamy fajną książeczkę, która ilustruje właśnie takie sytuacje. Tłumaczę Filipkowi, że zawsze musi trzymać mamusię za rączkę, że przez ulice można przechodzić tylko po pasach itd.  Któregoś razu, szliśmy wąskim chodnikiem. Musiałam zjechać wózkiem na ulicę ponieważ nie mieściliśmy się na chodniku. Gdy Filipek zobaczył, gdzie ja idę, bardzo się przejął. Kucnął i paluszkiem pokazywał mi chodnik i mówił: "mama tu". Kazał mi wejść na chodnik. Filipek już wie, gdzie można chodzić. We wspomnianej książeczce, często pokazuje chłopczyka, który nie przechodzi po pasach tylko idzie środkiem ulicy i mówi: "tu nie", tzn., że tu nie wolno przechodzić.  
Ostatnio wpadła Filipkowi do ucha piosenka: "Pa pa, pa pa rap pa pa pa". Cały czas mówi: "mama pa pa pa" i pokazuje paluszkiem wieżę. Każe włączać tę piosenkę. 
Filipek polubił zabawę z piłką. Biega za nią po całym mieszkaniu: kopie, rzuca na wszystkie strony. A podczas tej zabawy poci się jak szczur. Raz, zaczął rzucać piłkę w żyrandol tak mocno, aż go porządnie rozbujał. Omal nie spadł. Gdy mówiłam Filipkowi, że nie można rzucać piłeczki w żyrandol, śmiał się i jeszcze bardziej starał się dorzucić piłkę w klosz. Potem wytłumaczyłam, że jak żyrandol spadnie to zapali się dywan i przyjedzie straż pożarna gasić pożar. Od tamtej pory nie rzuca piłki w żyrandol tylko pokazuje klosz palcem i mówi: "hu-ha tu nie, ijo-ijo", co znaczy, że nie wolno rzucać piłki w żyrandol, bo przyjedzie straż :) Na następny dzień , przyszedł do mojego łóżka z książką o smoku wawelskim. Pokazał mi ilustrację na której smok zieje ogniem i mówi: "ijo-ijo" :)
Ostatnio trochę u nas padało, więc po deszczu wychodziliśmy z Filipkiem zaliczać kałuże. Pewnego razu tak szybko rozpędził się, że aż nóżki poplątały mu się i plackiem wylądował w głębokiej kałuży. Było takie chluśnięcie, że opił się tej wody i wystraszył się. Cały był przemoczony. Teraz wychodzimy na mniejsze kałuże. Jednak Filipek nie zraził się. Gdy tylko widzi wodę, aż oczka świecą mu się z radości. Nie przepuści żadnej okazji, żeby zamoczyć się. 
Rok, 11 miesięcy, 1 tydzień i 2 dni

wtorek, 30 września 2014

Kłótnia z mamą

Nie tylko nie mam łatwo z teściami, ale też z moją mamą :( Czasami zrobi pierogi dla Filipka, czy ugotuje jakąś zupkę. Czasami kupi parówki na śniadanko, albo jajka i... to wszystko.  A jest przekonana, że tyle robi dla Filipka, tak się poświęca.
Nie wiem, może to ja mam za duże oczekiwania? Chociaż tak na prawdę niczego nie oczekuję. Nie chce żadnej pomocy. Chcę tylko po prostu czasami szczerze porozmawiać. I na to też liczyć nie mogę, bo cokolwiek powiem, co jest nie po jej myśli, to od razu zaczyna denerwować się, wrzeszczeć na mnie przy ludziach jak na jakąś gówniarę. 
Spotkałam ją na mieście. Mówiła, że właśnie jechała do Filipka na godzinkę. Powiedziałam, pół żartem, pół serio, że tylko na godzinkę to się "dużo" z nim pobawi. A ona wyskoczyła do mnie z mordą, że jakby była dłużej to też byłoby źle. I od razu moją teściową we wszystko zaczęła mieszać. Odpowiedziałam, że nawet teściowa mojej siostry dla niej też jest zła, chociaż tamta cały czas zajmuje się wnukiem, kąpie, spaceruje a nawet śpi z nim. A mama, że jej dzieci nikt nie chował. A ja, do niej, że dlatego właśnie dziś ma tyle żalu, a jest taka sama. I mama odjechała. Po 15 minutach przyjechała z powrotem, żeby dalej przy ludziach, na rynku, kłócić. Przyjechała, bo przemyślała, co ma powiedzieć. Martwi się tym, co ja w domu robiłabym, gdyby ona wzięła Filipka. I mówi do mnie, że co ja mam tyle do roboty? Przecież mam tylko dwa pokoje, że na internecie całe dnie(!) siedzę itd. A ona przecież pierożki robi dla Filipka, że przyjechała po porodzie pomóc. Tego nie zaprzeczam i jestem jej wdzięczna... 
Jednak przez dwa lata trzy razy wzięła Filipka na spacer. Ona przecież nie pracuje zawodowo, a jej największym życiowym priorytetem jest czysty dom. A jak chcę gdzieś jechać, czy gdzieś ruszyć się, to nawet na pół godziny nie mam z kim dziecka zostawić! Cały czas, przez 24 godziny na dobę, Filipek jest ze mną tyle co w sobotę i niedziele spaceruje z Romkiem. Teraz to wszystkie babcie chyba takie wygodne są. Nie oczekuję, że będzie dziecko mi wychowywała, bo sama wychowam jak najlepiej potrafię, ale za taką dobrą babcię się uważa a ma problem wziąć go trochę do siebie. Poza tym nie chciałam kłócić się z nią. Bo dla mnie jest dobrze tak jak jest. Nie chce nie musi. Chciałam tylko pogadać a ona tak reaguje. Nie mogę mieć własnego zdania. 
Ostatnio w ogóle same jakieś takie błahe problemy do takiej ranki urastają. Nie wiem, czy to ludzie uwzięli się, czy to ja jestem jakaś dziwna? :(

sobota, 27 września 2014

Znowu o nich

Jeszcze niedawno zastanawiałam się, czy zaprosić teściów na Filipka urodziny, ale problem rozwiązał się sam. Nie zaproszę ich! I Romek o tym wie i myśli podobnie. K...a!
Kiedy spacerowaliśmy z Filipkiem, w pewnym momencie zauważyłam teściów. Mieli samochód zaparkowany po drugiej stronie ulicy i siedzieli w nim. Przechodziliśmy obok a oni wcale na nas nie spojrzeli. Nie wyszli z samochodu, żeby przywitać się z Filipkiem. Mieli głowy zadarte do przodu i udawali, że nas nie widzą. Zarówno teść jak i teściowa. 
Innym razem też mijaliśmy się, gdy jechali samochodem, nawet nie spojrzeli się, nie zatrzymali. Jak nie chcą mieć ze mną dobrych relacji to nie muszą, ale czemu i na Filipka są nadąsani?
U Filipka NIE BYLI od początku marca, czyli już SIEDEM miesięcy. W wakacje, raz posiedzieli z nami trochę w parku. Wcale nie dzwonią, nie pytają się o niego. Nie dają żadnych prezentów. Aaa, raz kupili spodnie z marketu, które widziałam po 10 zł, które rozpruły się po pierwszym praniu i majtki z rynku, jak Filipek był jeszcze niemowlakiem.  
A kiedyś, udawała taką troskliwą, kochającą babcię.
Pewnego razu, gdy nie odbierałam telefonu, bo miałam wyłączone dźwięki, potrafiła w ciągu trzech minut zadzwonić do mnie dwadzieścia razy, bo tak bardzo chciała zobaczyć Filipka. Wtedy też spotkała moją mamę na mieście i żaliła się, że nie odbieram telefonu a ona do Filipka przyjechała. Płakała. Udawała troskliwa, przejętą babunię. Jestem przekonana, że płakała wtedy nie dlatego, że nie może zobaczyć Filipka tylko ze złości na mnie. A potem ludziom głupoty rozpowiada, że wnuka nie może zobaczyć. Tylko, czemu, jak nas widzi udaje, że nas nie widzi?
Stwierdziłam, że za długo byłam grzeczna i miła. Często gryzłam się w język, bo nie chciałam sprawiać jej przykrości. I przez to nauczyła się, że u mnie w domu czuła się jak u siebie. Kiedy przyszła, gdy dziecko usypiałam (o czym wiedziała, bo poinformowałam ją telefonicznie) siłą wpychała się do mieszkania, bo przecież wielka babcia przyszła do Filipka. Nieważne, że to była pora drzemki Filipka. Teraz już nie będę taka grzeczna i uprzejma. Będę wprost mówiła o tym, co myślę. 
Rok, 11 miesięcy i 3 dni

poniedziałek, 22 września 2014

Szczebelki. Naśladuje psa. Mały pomocnik. Prababcia

Ostatnio, Filipek znalazł nową, niebezpieczną zabawę. Bierze samochodziki, które dostał od dzieci i wskakuje do swojego łóżeczka. Z łóżeczka puszcza te samochody, żeby jak najdalej pojechały. A potem wyskakuje z łóżeczka i przynosi sobie te auta. Niebezpieczne jest to skakanie z łóżeczka, bo w każdej chwili może uderzyć plecami o górne szczebelki i wylądować twarzą na ziemi a dodatkowo może pośliznąć się na podłodze. Mówiłam mu ze sto razy, że nie wolno tak skakać, ale ten widzi moją przerażoną minę i śmieje się ze mnie. I jeszcze częściej skakał. Aż w końcu Romek wziął szczebelki, które wyjęliśmy z łóżeczka, żeby Filipek mógł sobie swobodnie wchodzić i wychodzić i postanowił założyć mu je z powrotem. Filipek nagle zaczął płakać. Rozpaczliwie próbował wcisnąć się przez szczebelki do łóżeczka, ale już nie mógł. Wtedy Romek na spokojnie wytłumaczył Filipkowi, że nie można skakać, bo można upaść i krzywdę sobie zrobić. Powiedział, że zdejmie szczebelki, ale jak Filipek będzie skakał to założy je z powrotem. Filipek zrozumiał o co chodzi, ucieszył się bardzo i poszedł szybko do przedpokoju, pokazać Romkowi, gdzie ma schować te szczebelki :) Kiedy Romek poszedł do kuchni, Filipek znów zaczął skakać, ale przypomniałam mu, co tata powiedział. Potem, skoczył jeszcze kilka razy, ale za każdym razem ukradkiem spoglądając, czy Romek czasem nie patrzy. Mały cwaniaczek.
Filipek bardzo lubi udawać naszego psa. Chodzi wtedy na czworakach, bierze do buźki maskotkę psa (fuuuj!), kręci głową na wszystkie strony i warczy. Kiedy mówimy, że Filipek to piesek, śmieje się z tego. Lubi być w centrum zainteresowania. 
Kiedy byliśmy na placu zabaw, Filipek wszedł na samą górę ślizgawki i... dojrzał prababcię. Zaraz zaczął wołać ją: "baba, baba". Babcia siedziała na ławce z koleżankami, daleko, po drugiej stronie parku. Gdyby nie Filipek, nie wiedziałabym, że tam siedzi. W ogóle Filipek bardzo zżyty jest z prababcią. Kiedy spacerujemy, czy jedziemy samochodem, koło jej bloku, zawsze woła głośno "baba". Często przytula się do niej. 
Gdy zamiatałam w pokoju podłogę, poprosiłam Filipka, żeby przyniósł mi małą miotełkę i szufelkę. Filipek szybko pobiegł do kuchni, otworzył szufladę od kuchenki gazowej i przyniósł mi to, o co prosiłam. 
Powoli, uczę Filipka, żeby sprzątał po sobie. Ma mały pokoik i wiecznie książki i samochody walają się pod nogami. Jeszcze nie umie poukładać książek, ale jestem bardzo zadowolona, że odkłada je na półeczkę, kładzie do szuflady lub skrzyneczki swoje samochody. Nie zawsze, ale często tak jest. Kiedy ściągam mu pieluszkę, bierze ją i biegnie szybko do kuchni, żeby wyrzucić ją do kosza. Mam już w domu małego pomocnika! :)
Synek mój zaczyna coraz więcej mówić, dyskutować. Mówi coś bardzo głośno, po swojemu. Często podłapuje nowy wyraz dwusylabowy. Ostatnio, ładnie woła: anioł, dynia, "champa", czyli lampa. Wyglądaliśmy przez okno, gdy zaczął mówić: "champa, champa". Nie rozumiałam o co mu chodzi i powtarzałam tak jak on: "champa". A on kładł się na łóżku, ze śmiechu, gdy mówiłam "champa". Później pokazał paluszkiem i zrozumiałam, że "champa" to lampa. 
Byłam pełna nadziei. Myślałam, że jestem w ciąży. Okres spóźniał mi się ponad tydzień a nigdy wcześniej to mi się nie zdarzyło. Jednak testy ciążowe wychodziły negatywnie. Nie wiem, może to był cykl bezowulacyjny? Znów będziemy próbować... Tylko teraz nie wiem kiedy, skoro do tej pory miałam okres co 26 dni a teraz dostałam w 35. dniu cyklu. 
Rok, 10 miesięcy i 4 tygodnie i 1 dzień

środa, 17 września 2014

Pogroził paluszkiem

Chcę przypomnieć, że wkrótce blog będzie otwarty tylko dla zaproszonych czytelników. Kto jeszcze nie podał mi swojego adresu email ma jeszcze szansę to uczynić :)

Filipek zawsze zasypia sam w pokoju, w swoim łóżeczku. Ale pewnego wieczoru, gdy była burza, bał się zostać sam. Zawołał tatę i paluszkiem pokazywał łóżko i mówił: "tata tu". Chciał, żeby Romek położył się obok, więc Romek został z synkiem. Położył się na łóżku i czekał, aż Filipek zaśnie. Po jakimś czasie, Filipek prawie już "odpływał". Oczka miał już zamknięte, kiedy Romek dostrzegł, że Filipka tir jest na krawędzi łóżeczka i zaraz spadnie na podłogę i obudzi Małego. Podniósł się szybko i złapał tira a Filipek to usłyszał. Zerwał się i patrzy, co się dzieje. Romek położył tira koło jego łóżeczka a Filipek nagle zaczął marudzić, jęczeć. Chciał tira z powrotem w łóżeczku, więc Romek dał mu tego tira. Filipek zadowolony położył się na swoją podusie. Po chwili podniósł główkę, spojrzał na Romka i pogroził tacie paluszkiem za to, że chciał wziąć jego tira.

Kiedy Filipek wychodził z tatusiem na spacerek obiecałam mu, że jak wróci to pojedziemy nad jezioro. Byłam w kuchni, gdy po kilku godzinach, usłyszałam jak Filipek krzyczał: "tata, mama, bum-bum aaaa!" - tata, mama, jedziemy nad jezioro!  Ale ten chłopiec ma doskonałą pamięć.
Kiedy ubieram Filipkowi na nóżki skarpetki z rysunkiem samochodu, wtedy nie chce założyć kapci po domu ani butów na spacerek, bo przecież zasłaniają samochód. Zawsze denerwuje się z tego powodu. Próbuje ściągnąć buciki.  
Gdy Filipek obudzi się po południowej drzemce, lubi sobie jeszcze z 15-20 minut poleżeć w łóżeczku. Kiedy wołam go na obiad, zły woła do mnie: "aaa" tzn. że Filipek jeszcze śpi i mam dać mu spokój. 
Rok, 10 miesięcy, 3 tygodnie i 3 dni. 

Zaproszenia wysłane. Jeśli kogoś pominęłam, proszę dajcie znać. 

czwartek, 4 września 2014

O książkach i samochodach

Filipek codziennie mnie zaskakuje. Jest bardzo bystry i taki mądry. Chłonie wiedzę jak gąbka. Z ciekawością i ogromną radością ogląda swoje książki. Ma ich ponad osiemdziesiąt (!) a dokładnie wie, w której co się znajduje. Zna wszystkich bohaterów i przebieg wydarzeń. Wszystko, o co poproszę, potrafi wskazać paluszkiem. Gdy tylko rano wstanie, sięga po książkę i wskakuje do mnie do łóżka, bo chce, żebym mu poczytała. Gdy idzie spać, bierze ze sobą do łóżeczka książkę. Leży na pleckach i wertuje obrazki. Kiedyś poprosiłam Romka, aby podał mu książeczkę o koparce. Romek podszedł do półki z książkami i szukał tej książki i szukał i nie mógł znaleźć. Wtedy Filip zerwał się z łóżeczka, podbiegł do półki i wziął tę książkę. Od razu poznał, która jest to książeczka. 
Filipek cięgle uwielbia też samochody i wszelkie pojazdy. Kiedy wracaliśmy ze spaceru do domu, on już z daleka obserwował, czy koło bloku stoi taty samochód i mówił: "ma tata bum-bum" - nie ma taty samochodu. Jednak, po chwili dostrzegł auto i szczęśliwy krzyczał: "tata bum-bum", "bum-bum". Chciał przejechać się samochodem. Zaczęłam tłumaczyć mu, że nie pojedziemy, bo tata jest w domku i ma kluczyki do samochodu a mama ich nie ma. Koło bloku wysadziłam Filipka z rowerka, bo chciałam schować rower do klatki. Kazałam Filipkowi czekać na mnie a on podbiegł pod okno, zadarł głowę do góry i woła: "tata, tata!". Romek usłyszał go i nie mieliśmy innego wyjścia, musieliśmy pojechać na przejażdżkę.  
Gdy szeptałam do mamy, żeby zapytała się Filipka, kto do niego dzwonił, on mimo to słuchał, o czym rozmawiamy i od razu odpowiada: "łała" - dziadek. 
Za tydzień będę robiła test ciążowy. Albo i szybciej, jeśli nie wytrzymam z ciekawości. Denerwuję się trochę z tego powodu. Chciałabym, aby wynik był pozytywny. Fajnie byłoby, gdyby dzidziuś urodził się w maju. Filipek urodził się jesienią. Było wtedy szaro i buro. Szybko robiło się ciemno a mi było strasznie zimno. Miałam wtedy strasznego doła. Nic mi się nie chciało tylko spać. Dlatego chciałabym urodzić w maju lub czerwcu. Myślę, że wtedy byłoby zupełnie inaczej.  Dzień będzie długi, będzie słoneczko i ciepło. Będę miała wtedy dużo więcej energii. 
Rok, 10 miesięcy, 1 tydzień i 4 dni
----------------

Od następnego postu,  blog będzie otwarty tylko dla zaproszonych czytelników. Jeśli ktoś chce nadal czytać mojego bloga, proszę o podanie adresu email w komentarzu lub w wiadomości prywatnej. Pozdrawiam. 

wtorek, 26 sierpnia 2014

Pragnę drugiego dziecka

Pragnę, aby Filipek miał braciszka albo siostrzyczkę. Razem będzie im w życiu raźniej. Im mniejsza różnica wieku tym lepiej, ponieważ dzieci znajdą wspólny język, będą przyjaźnić się. Będą miały podobne pasje i zainteresowania. Będą razem bawić się, kłócić i wspierać w trudnych momentach. Chciałabym, aby dzieci stworzyły ze sobą silną więź. 
Oczywiście, mam sporo obaw. Jak będę czuła się w ciąży? Czy poradzę sobie z opieką nad Filipkiem? Czy nadążę za nim biegać? Bo niestety, nikt z rodziny, nie weźmie Filipka na spacer, żebym sobie trochę odpoczęła. Przeraża mnie też wizja porodu. 
Z jednej strony wcale nie tęsknię za pieluszkami, za wstawaniem w nocy do karmienia, co dwie godziny, ale z drugiej strony nie mogę dłużej czekać. Jakbym teraz zaszła w ciążę, urodziłabym dzidziusia na przełomie maja-czerwca, wtedy różnica między dziećmi wynosiłaby 2 lata i 7 lub 8 miesięcy. Zależy mi na tym, aby dzieci przyjaźniły się ze sobą, a jak będzie duża różnica wieku, wtedy każde będzie miało swój świat. 
Cieszy mnie fakt, że Romek bardzo angażuje się w wychowanie Filipka. Od pierwszych dni tak bardzo mi pomaga. Każdą wolną chwilę spędza z synem. W trudnych chwilach zawsze mogę na niego liczyć. 
Ciekawa też jestem zmian, jakie nastąpią po porodzie. Jak podzielę miłość na pół między dzieci? I czas... ? Filipek jest przecież moim oczkiem w głowie... Jest takim fajnym, radosnym chłopczykiem. Dlatego chciałabym mieć takiego drugiego urwisa ;)
Rok, 10 miesięcy i 2 dni

wtorek, 19 sierpnia 2014

Robi siku do nocniczka. Na placu zabaw. Śpi z autami i książkami

Jestem bardzo, bardzo dumna z mojego synka!!! Filipek robi już siku do nocnika! Sam! Nawet nie potrzebuje pomocy mamy. Wcale mnie nie woła. Miałam już zamiar zrezygnować z nauki toalety, gdyż od miesiąca uczyłam go, gdzie robić siku a on i tak cały czas sikał na podłogę. Myślałam, że jest jeszcze za mały na to. Zaledwie raz, świadomie, kiedy chciał siku, zrobił kwaśną minkę i zdążyłam go posadzić na nocnik a reszta to był czysty przypadek. Potem nawet już nie chciał siadać na nocnik. Przypominałam ciągle mu o nocniku, ale nie zmuszałam, żeby siadał. Zresztą ciągle mówił: "nie, nie, nie". Kilka dni temu,  kiedy zjadł obiad, zaczęłam myć naczynia aż  nagle usłyszałam, że nocnik gra. Własnym uszom nie mogłam uwierzyć. Zajrzałam do pokoju a Filipek mówił: "tu, tu" i pokazał mi nocniczek. Zerknęłam do środka a tam pół nocnika siku! Zaczęłam bić brawo, ściskać go i całować a on był bardzo dumny i zadowolony z siebie, aż dołeczki miał w policzkach. Nawet nie wiem, kiedy on zniknął z tej kuchni, ani słowa nie powiedziałam mu o nocniku a tu taka niespodzianka! Na drugi dzień, rano, bawił się samochodem w dużym pokoju. Nagle pobiegł do swojego pokoju i  za sekundę usłyszałam melodyjkę z nocnika. Znowu zrobił siku do nocnika! I teraz coraz częściej siada na nocnik i robi siku! Myślę, że ta nauka trwała tak długo, bo na spacery zakładałam mu pieluszkę i nie wiedział, kiedy nasika i się zmoczy a kiedy nasika i będzie miał sucho. Cieszę się, że załapał o co chodzi. 
Niedawno nad naszą miejscowością krążyły bardzo nisko helikoptery. Jeden schodził coraz niżej i niżej i zdawało się, że wylądował niedaleko. Poszłam z Filipkiem sprawdzić, czy dobrze nam wydawało się. Okazało się, że helikopter wylądował w polu. Po jakimś czasie zaczął startować. Rozległ się hałas, śmigła kręciły się bardzo szybko, aż bałam się, że oderwą się. Przytuliłam Filipka mocniej, bo martwiłam się, że będzie bał się tego hałasu. Ale gdzie tam. On wcale nie bał się. Był bardzo zaciekawiony. W końcu helikopter odleciał. Filipek bardzo to przeżywał. Jeszcze nigdy nie widział z tak bliska helikoptera. Potem, przez kilka dni, cały czas wołał "zi, zi" - samolot. Od tamtej pory bardzo polubił helikoptery. 
Od jakiegoś czasu, gdy Filipek idzie spać lubi nie tylko przytulać pieluszkę tetrową, ale i swoje samochody. Bierze je ze sobą do łóżeczka, bawi się nimi, aż usypia w rączce mocno trzymając auto. Kiedy weszłam do pokoju, żeby go przykryć, całą kolekcję aut miał ułożoną na poduszce a on biedny nie miał dla siebie miejsca i aż główka zwisała mu z łóżeczka. Omal nie wypadł. Kiedyś, przyłapałam go, jak zamiast leżeć w łóżeczku wychodził z niego. Powiedziałam mu, że trzeba spać a on z taką skwaszoną i błagalną miną, powiedział do mnie: "bum". Prosił, abym pozwoliła wziąć mu samochodzik do łóżeczka. Pozwoliłam mu. Pobiegł on po samochód i zaraz położył się do łóżeczka i usnął.
Gdy były upały, cały czas spędzaliśmy na dworze i trochę zaniedbaliśmy czytanie książeczek. Ale ostatnio, znów powróciliśmy do naszej pasji. Wieczorem, Filipek usiadł mi na kolanach i zaczęliśmy oglądać książkę. Ja nie czytałam mu. To on przewracał kartki i po swojemu, opowiedział mi całą bajeczkę! Rano, gdy obudziliśmy się, przyszedł do mnie z tą samą książeczką, co czytaliśmy wieczorem. Teraz, gdy zasypia, pakuje także do swojego łóżeczka książki. Podglądam go przez drzwi a on siedzi zmęczony na łóżeczku i przewraca karteczki książki. Patrzy, jak koparka wysypuje piasek na tira. Jaki jest to fajny widok. Albo leży na pleckach i ogląda obrazki. I tak usypia z książeczką. Cieszę się, że sam sięga po książki. Mam nadzieję, że zaszczepiłam w nim miłość do książek. 
Kilka dni temu, Filipek opanował nowe umiejętności na placu zabaw. Nauczył się, wchodzić na ślizgawkę po linkach a także wdrapywać się na nią po tej ślizgiej powierzchni, od dołu aż na samą górę. Buja się na koniku, na huśtawce i na karuzeli. Jakiś czas temu, poznaliśmy na placu zabaw chłopczyka o miesiąc starszego. Byłam zaskoczona i jednocześnie trochę zmartwiona,  że jest taki samodzielny na placu, że tak sobie dobrze radzi a za Filipkiem musiałam wszędzie chodzić i pomagać mu. Ale kiedy mój synek miał się nauczyć bawić na placu zabaw, jak tam chodziliśmy bardzo rzadko? Plac zabaw jest w pełnym słońcu, więc jak były upały nie chodziliśmy tam.  A teraz, wystarczyły tylko dwa dni, a mój synek jest już taki "obcykany". Doskonale sobie radzi. 
Raz, kiedy szliśmy na plac, podbiegł do Filipka chłopczyk. Filipek denerwował się, bo bał się, że chłopiec zabierze mu wiaderko. Ale chłopczyk go przytulił, potem sobie rączkę podali a na koniec dali sobie z kolegą buziaka. Gdy odchodziliśmy Filipek zrobił "papa" dzieciom a ten chłopczyk zauważył to i też mu zrobił "papa". Potem, gdy szliśmy do domu, Filipek nagle zawrócił. Zapytałam go, gdzie chce iść a on: "dzieci". Chciał tam wrócić. Tak mu się tam spodobało. Fajnie, że pierwsze relacje z dziećmi są tak pozytywne.  
Rok, 9 miesięcy 3 tygodnie i 6 dni

niedziela, 10 sierpnia 2014

Życie traci sens

Krytykuje
Wyzywa
Próbuje skłócić mnie z rodziną
Oszukuje
Ubliża
Przeklina
Szarpie
Bije
Pluje na mnie
Jak ja jutro spojrzę w oczy synkowi?!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tak bardzo staram się być dobrą mamą, wychować go na dobrego, wrażliwego człowieka a tu jeden dzień z tatusiem wszystko zaprzepaści!!!

środa, 6 sierpnia 2014

Co robić?

Nie mogę w to uwierzyć, że jeszcze dwa miesiące z hakiem i Filipek skończy dwa lata! Kiedy to minęło? Do roczku czas jakoś dłużył się. Tylko czekało się, aż Filipek zacznie gaworzyć, aż skończy pół roczku. Potem czekało się, aż zacznie raczkować, kiedy skończy roczek, kiedy będzie przesypiał noce i  kiedy w końcu będzie trochę samodzielny. A potem to już z górki...  
Jeszcze jest trochę czasu do imprezy urodzinowej Filipka, ale ja już zastanawiam się nad organizacją. Przede wszystkim, chodzi mi o gości, konkretnie: teściów. Nie mam najmniejszej ochoty zapraszać ich na urodziny, ponieważ wcale nie interesują się Filipkiem. Nie odwiedzają, nie pytają się o niego. Jakby nie istniał. Na palcach jednej ręki można policzyć, ile razy, przez cały rok, byli u Filipka. 
Nie mogę pojąć tego, jak przez cztery miesiące, można chociażby nie zadzwonić, nie zapytać się o dziecko. Jak można o nim nie myśleć, nie tęsknić? Przecież  Filipek teraz tak szybko zmienia się i rozwija. To taki fajny, mały chłopczyk i taki mądry. Widocznie są bez serca!!! Nie mają uczuć. A te sporadyczne, zawsze przypadkowe spotkania na mieście są tylko i wyłącznie ze względu na Romka. To takie pozoranctwo, bo tak wypada. Spotykają nas i udają kochających i tęskniących dziadków. I z pretensjami pytają: "on zawsze taki?" W sensie, czy Filipek zawsze jest taki smutny i nieśmiały. Mają żal, że Filipek nie skacze z radości na ich widok! Przecież ledwie ich zna! Nacieszą się pół godziny spotkaniem (często wystarczą dwie minuty) i jadą i mają nas w dupie przez kilka kolejnych tygodni, czy miesięcy. 
Już dawno pogodziłam się z takim stanem rzeczy i przestało mi zależeć na nich. 
Nie chcę uprawiać żadnej propagandy i ich zapraszać, choć z drugiej strony, boję się, że przez to mogę zepsuć urodziny Filipka. Gdyby teściów nie było, pewnie wszyscy będą pytali się, dlaczego. Nie chcę kolejnej wojny. Nie chcę sprawić przykrości Romkowi. Co robić? 
Rok, 9 miesięcy, 1 tydzień i 6 dni

niedziela, 27 lipca 2014

Nasz rozkład dnia. Odwiedziny u cioci

Pogoda dopisuje. Całe dnie przebywamy z Filipkiem na dworze. Po śniadanku spędzamy trochę czasu na balkonie. Tam jest cień, więc jest bardzo przyjemnie. Filipek jeździ po balkonie swoim autem w tę i z powrotem. Trzeba go tylko pilnować, bo wszytko wyrzuca z balkonu: swoje zabawki, samochody, klamerki. A potem mówi: "dzieci" i martwi się, że dzieci wezmą mu zabawki. Później wychodzimy na spacer. Idziemy albo na plac zabaw, albo jak jest naprawdę gorąco, to do ogrodu mojej mamy. Tam jest dużo drzew, kwiatów i zieleni. Można odpocząć w cieniu. Filipek ma u babci aż dwie skrzynki zabawek i bardzo ładnie się bawi. Pomaga mi też podlewać kwiatki i karmić kotka. Wracamy dopiero do domu w południe, na drzemkę. Kiedy Filipek wstaje, zje obiadek, znowu ruszamy na spacer. Czas szybko mija, kiedy jest piękna pogoda. 
W niedzielę pojechaliśmy do mojej siostry. Kiedy wyszliśmy z samochodu, Filipek dojrzał ciocię i jej synka na balkonie. Michał piszczał z radości, więc Filip wystraszył się i wcale nie chciał do nich iść. Dał rączkę mi i Romkowi, jednak zaparł się nóżkami i żadne prośby nie pomagały. Romek musiał wziąć go na ręce. Siostra ugościła nas po królewsku. Poczęstowała nas obiadem: rosołem a potem ziemniakami, surówką i kotletem. Myślałam, że pęknę. Posiedzieliśmy i pogadaliśmy. Było bardzo miło i smacznie. Tylko szkoda, że Michałek nie umie bawić się z Filipkiem. Filip trochę był onieśmielony, bo pierwszy raz byliśmy u nich i cokolwiek wziął do rączki to Michał mu zabierał, aż w końcu Filipek popłakał się. 
Często chodzimy w odwiedziny do mojej cioci i kuzynki. Ciocia ma piękny, duży, czerwony samochód i Filipek uwielbia nim się bawić. Zjeżdżał też u cioci ze ślizgawki, skakał na trampolinie i dlatego teraz tak mnie tam ciągnie. Od rana woła tylko: "ciocia, ciocia". Kiedy mijamy cioci dom, Filip zawsze marudzi i wyciąga rączkę w kierunku ich domu, bo chce tam iść. 
Rok, 9 miesięcy i 3 dni

sobota, 19 lipca 2014

Apetyt dopisuje :)

Dzień zaczynamy powoli, leniwie. Filipek bierze swoje samochody i wskakuje do mojego łóżka. Parkuje auta do garażu, czyli pod poduszkę i wyciąga je z powrotem. Tak leżymy sobie prawie godzinę. Potem szykuję mu śniadanko. Filipek uwielbia parówki, szczególnie od momentu, kiedy je sam. Z moją małą pomocą nadziewa na widelec i sam wkłada do buźki. Jest wtedy taki zadowolony. Zje trzy, albo nawet cztery, parówki "Jedynki". Parówek cielęcych zje pięć (te są trochę mniejsze). Kiedy opowiadam ludziom, ile mój synek je, nie mogą w to uwierzyć. Na przykład, na obiad Filipek potrafi zjeść cztery, albo nawet pięć pierogów ruskich. A synek mojej siostry, o rok starszy, nie daje rady zjeść nawet dwóch pierogów.
Kiedy wychodzimy z Filipkiem na spacer zabieram ze sobą całą torbę jedzenia. W sklepie, po drodze, kupuję dużą bułkę, jogurt, banana i chrupki kukurydziane. Pomimo tak obfitego śniadanka, Filipek to wszystko zje na naszym spacerku i popije całym kubkiem wody. 
Kiedyś wypadła Filipkowi z rączki bułka na ulicę. Powiedziałam mu, że nie szkodzi, nic nie stało się, ptaszki przylecą i zjedzą tę bułeczkę. Od tamtej pory, Filipek zawsze wyrzuca końcówkę bułki i mówi: "kuku". To znaczy, że zostawił bułkę dla ptaszka, dla kukułki.
Niedawno, wyjęliśmy szczebelki z łóżeczka Filipka, żeby mógł wchodzić do łóżeczka i wychodzić kiedy chce. Na początku obawiałam się, że zamiast spać będzie cały czas uciekał z łóżeczka, ale nie jest tak źle. Kiedy jest pora spania, Filipek bierze smoczka, pieluszkę tetrową i ostatnio jeden samochodzik i kładzie się do łóżeczka. Sam zasypia, nie trzeba przy nim być ani go bujać. Pewnego dnia, myślałam, że Filipek już śpi, kiedy nagle usłyszałam hałas z jego pokoju. Weszłam do pokoju a Filipek wystraszony, szybko uciekał do łóżeczka. Wiedział, że powinien spać a nie bawić się chociaż ja nawet nie zdążyłam nic powiedzieć. Teraz to już nawet nie zdążę wejść do pokoju, kiedy on szybko ucieka do łóżeczka. Wystarczy, że usłyszy, jak w jednym miejscu podłoga zaskrzypi to już wie, że idę do niego i szybko ucieka do łóżeczka i udaje, że śpi. Taki mały a już chce przechytrzyć mamę. :)
Któregoś ranka obudził się wcześnie i nagle zerwał się z łóżeczka i chciał już wychodzić. Powiedziałam mu, że nie wolno, ma spać. On rozpłakał się i z powrotem położył się do łóżeczka i za chwilę smacznie spał. 
Niedawno przyjechały moje kuzynki z zagranicy z rodzinami. Filipek nie widział ich rok czasu. Gdy poszliśmy do nich w odwiedziny, wstydził się. Było tam mnóstwo ludzi, Filipek nie wiedział, co się dzieje. Stał smutny, ze spuszczoną główką. Później dostrzegł duży, czerwony samochód i powoli rozkręcił się. Siedział w aucie, trąbił, włączał melodyjki. Potem biegał za piłkami. Gdy dostał od cioci w prezencie pieniądze powiedział głośno"mama" i wyciągnął do mnie rączkę, żeby mi dać te pieniądze. Wszyscy się z niego śmieli, że jest takim mądrym chłopczykiem.
Filipek zaliczył już pierwszą w swoim życiu kąpiel w jeziorze. Na początku bał się zamoczyć, ale kiedy zobaczył, że ktoś w piasku wykopał dołek i nalał tam wodę, zaczął moczyć nóżki w tym dołku. A później zobaczył jak dzieciaki z rozpędu wbiegają do wody to i on nie mógł być gorszy. Spodobało mu się. Mógł chlapać, ile chce, moczyć się. Nikt mu nie marudził, że zimno, że nie wolno. 
Rok, 8 miesięcy, 3 tygodnie i 4 dni

czwartek, 10 lipca 2014

Pierwsza kupa na nocnik! Odwiedziny kuzynów

Przyjechał do nas w odwiedziny Romka brat z żoną i dziećmi. Jeszcze przed ich przyjazdem tłumaczyłam Filipkowi, że przyjadą do niego dzieci a on podłapał nowe słówko i potem cały czas mówił: "dzieci". Filipek ostatni raz widział ich rok temu, więc wstydził się trochę wujka. Nieśmiało wziął od niego prezent i stał ze spuszczoną główką. Nie wiedział, co ma zrobić. Podeszłam do niego i pomogłam wyjąć mu samochodziki. Filipek w miarę szybko rozkręcił się. Dzieci ładnie bawiły a my gadaliśmy. Nawet nie spostrzegliśmy, kiedy Filipek podszedł do ich 8-miesięcznego dzidziusia i głaskał go po główce. Fajnie byłoby, gdyby Filipek miał młodszego braciszka, albo siostrzyczkę. Miałby się, z kim bawić. Zauważyłam, że teraz Filipek bardzo lgnie do dzieci. Gdy jesteśmy na placu zabaw, poda rączkę dzieciom, przywita się. Do tej pory nie miał kontaktu z dziećmi a doskonale wie, jak ma zachować się. Gdy bierze od nich zabawkę mówi: "dzieci", tzn., że dostał ją od dzieci. 
Po tygodniu, zaliczyliśmy pierwszy, nocnikowy sukces Filipka. Kiedy Filipek zjadł obiadek powiedziałam mu, żeby poszedł na nocniczek zrobić kupkę i że jak zrobi to mamusia będzie biła mu brawo. On rączkami zaczął bić sam sobie brawo i poszedł do pokoju. A ja zmywałam naczynia, kiedy nagle Filipek zaczął mnie wołać. Był bardzo wystraszony i prawie zanosił się do płaczu. Rzuciłam wszystko i  pobiegłam do niego. Filipek pokazał mi paluszkiem... kupę w nocniku. Bał się jej. Nie wiedział co, to jest. Ucałowałam go mocno i razem poszliśmy wyrzucić ją do toalety a Filipek z wielką radością spuścił wodę. Gorzej jest z sikaniem. Do tej pory, tylko raz zrobił siku do nocnika i to zupełnie przypadkiem. Pytałam się go, czy chce siusiu, czy posadzimy go na nocniczek a on w kółko mówił tylko: "nie, nie, nie".  Ale mimo to, posadziłam go na nocnik i za sekundę usłyszałam muzyczkę z nocnika. Niestety, częściej sika poza nocnik niż w nocnik. Jednak chcę go nauczyć nocnikowania, bo jest tak gorąco i szkoda, żeby pupcie odparzał sobie w pieluszce. 
Kiedy wieszałam pranie na balkonie, Filipek przyszedł do mnie i powiedział: "ijo-ijo, bam, tata". Byłam w szoku, jaką ma doskonałą pamięć. Kilka tygodni temu, kiedy bawił się na balkonie, spadło mu pogotowie. Romek poszedł po nie i mu przyniósł. 
Jednak postanowiliśmy odłożyć  starania o dziecko. Nie czuję się na siłach, aby być teraz w ciąży. Boję się, ze sama z dwójką dzieci i psem nie poradzę sobie. Chcemy zacząć starać się po Nowym Roku. Wtedy dziecko urodziłoby się we wrześniu lub październiku 2015. roku i między dziećmi byłaby różnica trzech lat a to jeszcze nie jest tak dużo. Nie byłoby tak źle. Romek planuje jeszcze przez 1,5 roku popracować tu gdzie pracuje a potem chce poszukać sobie pracę na miejscu. Obecnie, dojazdy do pracy zajmują mu ok. 5 godzin dziennie. Wtedy, kiedy byłoby rozwiązanie pracowałby na miejscu, byłoby mi lżej. Więcej czasu spędzałby z dziećmi. Mam nadzieję, że zrealizujemy nasze plany. 
Rok, 8 miesięcy, 2 tygodnie i 2 dni

środa, 2 lipca 2014

Filipek jest chory

A jednak kocha!!! A ja myślałam, że jest zupełnie inaczej. Myślałam, że jest ze mną tylko ze względu na Filipka.
Rozpoczynamy starania o braciszka lub siostrzyczkę dla Filipka. Już od dłuższego czasu o niczym innym nie marzę. Jednak jest sporo we mnie obaw i strachu. Czy sobie poradzę w opiece nad Filipkiem będąc w ciąży? I boję się tego, co będzie potem... Czy sama podołam ze wszystkim? Jednak nie chcę, żeby między dziećmi była duża różnica wieku. Chcę, żeby razem bawili się, przyjaźnili.
Ostatnio, Filipek często budził się w nocy, sapał, miał trudności w oddychaniu. Coś niepokojącego zaczęło dziać się także na jego skórze, w okolicach intymnych. Pojawiły się tam czerwone plamy, krostki, skóra stała się chropowata. Najpierw myśleliśmy, że to odparzenie od pieluszki, ale zawsze wystarczyło posmarować Sudocremem i na kolejny dzień wszystko wracało do normy. Tymczasem te plamy postępowały dalej i dalej. Pojechaliśmy do lekarza. Obyło się bez antybiotyku a te zmiany w kroczu to zapalenie skóry. Lekarka powiedziała, że nawet nie wyobrażamy sobie, jak to musi Filipka piec! I faktycznie, ostatnio może był więcej marudny. Dostaliśmy maść z antybiotykiem i smarujemy mu te plamy, robimy kąpiele w krochmalu a także musimy zrezygnować z pampersów. Zaczęliśmy więc uczyć Filipka siadania na nocnik, ale nie bardzo podoba mu się to. Gdy pytam się go, czy idziemy zrobić siku na nocniczek zawsze odpowiada: "nie, nie, nie" Woła mnie dopiero wtedy, gdy już narobi w majtki i dopiero wtedy siada na nocnik. Przez trzy dni tylko raz zrobił do nocnika... Nie wiem, czy on jest już na to gotowy. Ale jeszcze będziemy próbować i zobaczymy, co dalej. 
Rok, 8 miesięcy, 1 tydzień i 1 dzień

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Pierwsze wakacje Filipka

To był nasz pierwszy wakacyjny wyjazd we trójkę. Nie mogłam doczekać się tego wyjazdu, przede wszystkim ze względu na Filipka. Tak bardzo chciałam, aby Filipek zobaczył morze. Przyjemnie było obserwować Filipka, jego emocje na nowe doznania, radość. Filipek był zachwycony. Cały czas śmiał się, biegał, wygłupiał się. 
Z domu wyjechaliśmy po południu, ponieważ to jest właśnie pora drzemki Filipka. Chcieliśmy, aby drogę sobie przespał w samochodzie, żeby nie męczyć go długą podróżą. Ale Filipek wcale nie zmrużył oka. Przecież na jezdni tyle ciekawych rzeczy dzieje się: jest pełno samochodów, tirów,  jak można by to przegapić? Nie można. Filipek dzielnie się trzymał. Kiedy zbliżaliśmy się do nadmorskiej miejscowości myślałam, że w końcu może zaśnie, ale wtedy dojrzał wiatraki i znów pobudził się. Całą drogę nie spał.
Gdy tylko zakwaterowaliśmy się w hotelu, poszliśmy pokazać Filipkowi morze. Strasznie byłam ciekawa jego reakcji, czy ucieszy się. Tymczasem nie było żadnej reakcji, żadnych emocji ani radości, ani smutku. Nic. Filipka zatkało. Patrzył się tylko w dal i patrzył... Był taki spokojny i zamyślony. Rozkręcił się dopiero na promenadzie. Dostrzegł tam fontanny ze szkła, po których płynie woda i każdej musiał uważnie przyjrzeć się, dotknąć. Biegał od jednej do drugiej. Był nimi oczarowany. Cały dzień mógłby zajmować się tymi fontannami. 
Do hotelu wróciliśmy wcześnie, bo baliśmy się, że Filipek padnie nam ze zmęczenia, bo cały dzień nie spał. Jednak Filipek wcale nie myślał o spaniu. Poznawał nowy pokój, nowe przedmioty: stare radio, sejf...  Zamiast spać wariował w naszym łóżku, piszczał z radości, skakał i stale nas zaczepiał. Kiedy z Romkiem udawaliśmy, że śpimy Filipek na przemian, raz do mnie a raz do Romka, nachylał mordkę do naszych twarzy z uśmiechem od ucha do ucha i marszczył nosek. Na widok jego minek nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu. A potem, kiedy już  zasypiał, ostatkiem sił podniósł główkę do góry i wydął ustka do Romka, bo chciał go pocałować. A potem nachylił się do mnie.  Ode mnie również chciał dostać całusa. I tak kilka razy, aż w końcu padł ze zmęczenia :)
W hotelu wykupiliśmy pełne wyżywienie. Jedzenie było przepyszne.  Tradycyjne domowe posiłki. Na śniadanie można było wybrać to, na co ma się ochotę. Na stolikach znajdowały się: kiełbaski, wędliny, pomidory, ogórki, jajka, sery, przeróżne sałatki, papryczki itd. Było wszystko. Można było pęknąć z przejedzenia. Obiady również były smaczne. Na pierwsze danie zawsze była zupka a na drugie ziemniaki z jakimś mięskiem. Martwiłam się o Filipka, czy on czasem nie będzie głodny, czy będzie wszystko jadł. I na początku było kiepsko. Niewiele jadł, więc musiałam robić mu kaszkę. Później było trochę lepiej, zawsze chociaż zupkę zjadł i spróbował trochę drugiego dania. Może to dlatego, że obiady były nie w porę o godz. 14.15 a on zawsze o tej porze śpi. Musieliśmy go budzić i dlatego nie był w najlepszym humorze.
Po jakimś czasie Filipek rozkręcił się też na plaży. Zdziwiony był nieco, kiedy zdjęłam mu buciki i chodził bosymi stopkami po piasku. Spokojnie siedział na kocyku, przyglądał się morzu. Bardzo ładnie bawił się, budował zamki z pisaku, robił babki. Ale momentami nie można było go uspokoić ;) Wygłupiał się, specjalnie przewracał się, robił fikołki. Do morza bał się jednak podejść. Podchodził trochę, kiedy Romek był w wodzie, bo chciał żeby Romek nalał mu wody do wiadereczka a potem uciekał. Kiedy Romek napełnił wiaderko wodą, Filipek wracał się po wiadro i zaraz znów uciekał przed morzem. 
Zazwyczaj do południa spędzaliśmy czas na plaży a popołudniami spacerowaliśmy po mieście, kupowaliśmy pamiątki, zabawki dla Filipka, klocki i książki. W miasteczku wszędzie było pełno karuzel z samochodami a że Filipek ma obsesję na punkcie samochodów to ciągle wołał: "buum". Kilka razy przejechał się autem a potem płakał, kiedy skończyła się jazda. 
Bardzo przykrym wydarzeniem było obcięcie włosków Filipka (18. czerwca, rok i 7 mies.) Filip od urodzenia nie był strzyżony. Miał piękne, długie, blond, kręcone włoski. Wyglądał jak aniołek. Loczki były jak sprężynki, kiedy biegał wywijały się we wszystkie strony. Podczas kąpieli, gdy włoski wyprostowały się, sięgały mu za ramiona. Wiele osób mówiło mi, że mam piękną córeczkę a ja odpowiadałam, że to chłopczyk. Nie wiem dlaczego, tak nagle chciałam je obciąć. Pierwsza wizyta u fryzjera była całkiem spokojna. Filipek zajął się moim telefonem i chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, co się dzieje. Nagle Filipek przeobraził się z małego dzieciaczka w prawdziwego kawalera. Bardzo spoważniał. Podobała mi się nowa fryzurka Filipka. Jednak, kiedy Romek pokazał mi loczek Filipka, który wziął na pamiątkę wybuchnęłam płaczem. Tak żal zrobiło mi się tych włosków. Zastanawiałam się, co mi odbiło. Teraz Filipek był taki inny, zupełnie do siebie nie podobny, a ja cały czas miałam przed oczami tego chłopczyka z loczkami. Pół nocy przepłakałam. Teraz podoba mi się jego fryzurka. A przede wszystkim Filipkowi jest z pewnością wygodniej, bo włoski nie lecą mu już do oczek. 

Po powrocie, Filipek chodził po domku smutny i rozdrażniony. Chodził z jednego pokoju do drugiego i szukał jakiegoś samochodu. Ciągle powtarzał: "bum-bum, bum-bum". Nie mieliśmy pojęcia jakiego samochodu szuka. Romek wziął go na ręce i obejrzał z nim wszystkie samochody, jakie ma na półkach. Filipek nie chciał żadnego, ale dalej wołał: "bum-bum". W końcu Romek wyciągnął całą skrzynię z samochodami i przeglądali wszystkie, ale nic nie znaleźli, co by Filipka zadowoliło. Filipek dalej chodził zły po mieszkaniu i tylko ciągle wołał: "bum-bum". Dopiero wieczorem olśniło mnie. Zaczęłam podejrzewać, że Filipek prawdopodobnie szuka niemieckiej policji - pamiątki po wujku Arturze - którą wzięliśmy ze sobą nad morze i... prawdopodobnie tam zostawiliśmy! Jak pakowałam zabawki Filipka, brakowało mi czegoś, ale nie mogłam sobie przypomnieć czego, bo pakowaliśmy się w pośpiechu. Rzeczywiście, w domu nie było tego samochodu. Na następny dzień, Romek zadzwonił do hotelu i pytał się o ten samochodzik. Na szczęście, po kilku dniach, przysłali nam pocztą ulubione auto Filipka.  :)) 
Rok, 7 miesięcy, 4 tygodnie i 2 dni




piątek, 6 czerwca 2014

Nasze wojaże

Kiedy jest piękna pogoda, czekamy na dworze na Romka, aż wróci z pracy. Kiedy Filipek dojrzy samochód Romka, pędzi na przód, aż ciężko go utrzymać i krzyczy: "tata, tata". Uściskom i buziakom nie ma końca. Potem Romek zapina Filipka w foteliku samochodowym i jedziemy pozwiedzać naszą okolicę. Najczęściej jeździmy nad jezioro. To ulubione miejsce Filipka. Na plaży zbieramy kamyczki a potem, na kładce, Filipek rzuca je do wody. Gdy Filipek pierwszy raz rzucał kamyki do wody, tak głośno śmiał się, że aż ze śmiechu nie miał sił, aby dorzucić kamyczka do wody, tylko rzucał je prosto pod nogi. A teraz to już ma wprawę. Kiedyś, jak przyjeżdżaliśmy, nie chciał odejść od samochodu tak bardzo był nim zafascynowany a teraz pierwszy biegnie do jeziora i wcale nie chce wracać do domu. Trzeba go zagadywać, żeby nie płakał. W drodze powrotnej zatrzymujemy się przy gospodarstwie agroturystycznym i podziwiamy zwierzątka: konika, kucyka, kozy i owieczki. Takie wycieczki robimy sobie kilka razy w tygodniu.

Tym bardziej, nie mogę doczekać się naszego wyjazdu nad morze. Jestem ciekawa miny Filipka, jak zobaczy morze. Jezioro uwielbia a co dopiero będzie, gdy zobaczy morze, ten bezkres? Na pewno zdziwi się nasz chłopczyk, że jest takie duże. I będzie szczęśliwy, że będzie miał takie duże pole do popisu ;) Jestem bardzo ciekawa jego reakcji. Jedziemy za tydzień. Będzie to nasz pierwszy wyjazd z Filipkiem. Mam tylko nadzieję, że pogoda nam dopisze.

Kiedy Filipek dojrzy prababcię na rynku bardzo głośno ją woła a potem... przytula się do niej i za rączkę prowadzi ją do sklepu z zabawkami. Pokazuje, co mu się podoba a  prababcia kupuje mu samochody a w zamian dostaje od Filipka dużego buziaka.  Już nawet pani sklepowa mówi, że Filipek jest najlepszym klientem.Potem Filipek grzecznie bawi się nową zabawkę na rynku, jakby go nie było.

Kiedy spacerowaliśmy z Filipkiem po rynku, zauważył on, że Romek jedzie samochodem z moją mamą. Potem cały czas mówił: "tata ma, baba ma, bum-bum" - nie ma taty, nie ma babci, pojechali samochodem. 

Kiedy słyszy jak bije zegar z ratusza, zamiast bim-bam woła: "bomba".

Coraz ładniej spaceruje już za rączkę. Wcześniej niemalże staliśmy w miejscu, bo Filipek wszystko musiał dotknąć, zobaczyć a  teraz ładnie już idzie. U mamy w ogrodzie bawi się zabawkami, tirami, można spokojnie wypić kawę. Lubi też biegać w parku za piłką.

A jego ulubione tematy rozmów to: wszelkie pojazdy, szczególnie "ijo-ijo". Filipek zawsze musi sprawdzić, czy zabawkowy samochód ma drzwiczki otwarte, czy zamknięte i każe gościom próbować otworzyć drzwi. Nawet przykłada rączkę do książeczki i w książce próbuje otworzyć drzwi samochodu :) Poza tym, codziennie rozmawiamy o tym, że tata jest w pracy i dziadek, że dziadek pokazał mu tira i zrobił "bac"musze, że Filipek był nad jeziorkiem i zrobił: "aaaa" - rzucał kamyki do wody. Rozmawiamy o tym, gdzie Filipek był i co widział oraz o tym, co będziemy robić. 

Nowe słówka Filipka:
* ma - nie ma
* ti - tir
* kuku - kukułka
* hu-ha - piłka :)
* bomba
* Bambo

Rok, 7 miesięcy, 1 tydzień i 6 dni