Dziewczyny, dziękuję za słowa wsparcia i otuchy! Fajnie, że mogę wygadać się Wam szczerze, wyżalić się i że chcecie mnie słuchać! Dziękuję też za liczne e-maile! Dziękuję za to, że jesteście!
Czasami, chciałabym gdzieś wyjechać, na tydzień czasu i odpocząć, ale nie mam zamiaru odchodzić od męża. Owszem, czasami Romek potrafi być chamem, numer jeden na świecie, ale w głębi serca jest naprawdę bardzo dobrym człowiekiem i kilka kłótni niczego tu nie zmienia. Nie przekreśla wielu wspaniałych chwil i lat. A ja naprawdę, czasami, potrafię być bardzo zrzędliwa i myślę tylko o sobie i swoim zmęczeniu a zapominam, że Romek też ma prawo tak się czuć.
On od półtora roku nie miał żadnego dnia wolnego od pracy. Dopiero, kiedy narodził się synek, wziął urlop. A Filipek przewrócił nasz świat do góry nogami. Trudno nam było odnaleźć się w nowych rolach... Romek żyje w ogromnym pędzie. Życie przecieka mu miedzy palcami. Do pracy wstaje po 4. rano. Codziennie, robi mi pyszne śniadanie: bułeczki a z boku, na talerzyku, poobiera mi jabłka ze skórki i pokroi w ósemki mimo, że setki razy mówiłam mu, aby nie szykował mi żadnych śniadań tylko, żeby zrobił dla siebie śniadanie i je zjadł.
Pracę ma bardzo odpowiedzialną. Sprawuje nadzór nad pięciuset osobami. Zdarza się, że śniadanie, które szykuje sobie do pracy, zjada dopiero, kiedy wraca do domu, w pociągu, po godzinie 17. Po drodze do domu, robi jeszcze zakupy. Gdy wpada do domu, zostawia tylko torby z zakupami i od razu wychodzi z psem na spacer, bo od rana nie był. Gdy wraca ze spaceru, jest już grubo po 18. i od razu wspólnie kąpiemy syna, bo jest on już marudny i chce spać. I to jest jedyny ich czas, spędzony razem, bo po kąpieli, ja karmię syna i usypiam już na noc. W tym czasie, Romek robi dla nas kolację i idzie się kąpać. Chwilę dla siebie mamy po 19. a przed 21. idziemy spać, bo po 4. rano, znów trzeba wstać. W nocy, Romek też wiele razy wstaje do Filipka, by podać mu smoczka, czy zmienić pieluszkę. I tak cały czas w pędzie. Dzień za dniem, tydzień za tygodniem... Stąd te stresy, stąd te nerwy. Byle do wiosny...
Dziewczyny, planujemy kolejną, życiową rewolucję. Chcemy sprzedać nasze mieszkanie i kupić mieszkanie w naszej, rodzinnej miejscowości. Zawsze byłam przekonana, że tutaj, gdzie obecnie mieszkamy jest "te" nasze miejsce na ziemi. Jednak, odkąd pojawił się Filipek, nie jestem wcale tego taka pewna. Tutaj, nie mamy nikogo: zero znajomych, zero przyjaciół, zero rodziny. Romek wraca późno z pracy i sami z Filipkiem, całe dnie, bylibyśmy skazani tylko i wyłącznie na siebie. A dziecko potrzebuje do prawidłowego rozwoju rodziny, babci, dziadka. Jetem przekonana, że Filipek byłby szczęśliwszy, gdyby oni uczestniczyli w jego życiu, tak jak w moim uczestniczyli moi dziadkowie, bo spotkanie raz w miesiącu to zdecydowanie za mało. I ja tutaj, teraz, jestem zupełnie uziemiona. Nawet na chwilkę, nie mam z kim, zostawić synka. Mamy pieska a to też jest obowiązek. Mieszkamy na 4. piętrze i ten tłok, hałas za oknem. To właśnie przed naszym blokiem, samochód potrącił mnie i Romka, na przejściu dla pieszych. A tam, życie toczy się spokojnym rytmem... Myślę, że tam, byłoby mi lżej. A planujemy przecież jeszcze drugie dziecko :)
U nas ostatnio chorowicie. Zaczęło się od Romka. Potem przyjechała do nas mama, na kilka dni i zaraziła się od niego a na samym końcu ja. Biorę antybiotyk. Dobrze, że pomimo tego, synkowi nadal smakuje moje mleczko. Mam nadzieję, że Filipek jakoś uchowa się od choroby.
Madziu:( Przykro mi, że to napiszę, ale widzę w Twoich opisach cząstkę siebie. A to źle! Mąż Cię bije, bije...:( a Ty go tłumaczysz. Uwierz, że nie ma żadnego wytłumaczenia na takie zachowanie.
OdpowiedzUsuńU mnie też źle. Jednak nigdy mąż mnie nie uderzył. Gdyby to zrobił - odeszłabym. Dał mi już znać nie raz, że to co robi powtarza się w kółko- mimo przeprosin.. a ja odchodzę od zmysłów.
Kochanie, oczywiście, że każdy ma prawo czuć się zmęczony, przytłoczony czy przygnębiony. Ale chyba jest to oczywiste, że nigdy nie wolno tego wyładowywać na drugiej osobie! Bo co tłumaczy szarpanie, bicie czy poniżanie? Nie ma na takie coś wytłumaczenia.
OdpowiedzUsuńJa wiem, że chcesz żeby było dobrze, byście stworzyli zgodną rodzinę. Ale Kochana, na takich fundamentach po prostu się nie da. Oszukujesz samą siebie. Liczysz na to, że Romek się zmieni? Że przestanie w chwilach swojej słabości pozwalać sobie na takie wyskoki? Szczerze wątpię. A ten post jest myślę klasycznym dowodem na to, że jesteś typem kobiety uległej, usłużnej, nazbyt łagodnej, ofiary. I chyba czarno na białym widać, że zwyczajnie bronisz Romka, tłumaczysz go. Wstaje o 4? Ma ciężką pracę? Jest zmęczony? Macie małe dziecko? Ok, ale wiele ludzi na świecie ma podobną sytuację, a nie pojawia się u nich takie karygodnie zachowanie względem drugiej osoby, agresja, poniżanie, czy wręcz patologia, jak sama to ostatnio nazwałaś.
Magdo, nie chcę Cię w żadnej sposób obrazić, zależy mi na tym byś nie bagatelizowała w tak łatwy sposób zachowań Romka wobec Ciebie. Miałam w rodzinie taki przypadek i doskonale wiem do czego to prowadzi. A uwierz mi - nie chesz tego dla swojego dziecka.
Myślę, że nikt z nas na podstawie bloga nie ma prawa oceniać ani mówić Ci co masz robić. Są rzeczy których nie da się przedstawić w postach, a w życiu nie wszystko jest czarne albo białe... Trudno mi wczuć się w sytuację, bo nigdy nie miałam takich problemów, ale myślę, ze każdy ma swój rozum i jest w takim związku jaki mu odpowiada. Ty wiesz najlepiej jak i z kim masz żyć i wcale nie musisz się tłumaczyć ze swoich decyzji. Mam tylko nadzieję, że jesteś i będziesz szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńMysle, ze Ida napisala juz wszystko co moglabym na ten temat powiedziec. Zmeczenie i wymagajaca praca nie jest wytlumaczeniem dla bicia i ponizania wlasnej zony... Sorry ale taka jest prawda. Nie mozesz na kazdym kroku tlumaczyc swojego meza i zaslaniac sie jego praca, brac winy na siebie, bo to do niczego nie prowadzi...
OdpowiedzUsuńNie pozwol tylko by Ciebie bil...XXXX
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem jego zachowania nic nie usprawiedliwia....
OdpowiedzUsuńMadziu, uważam, że wyprowadzka w rodzinne strony to wspaniały pomysł. Jak najbliżej rodziny, choć nie w tym samym domu :-)
OdpowiedzUsuńJa Cię nie namawiam do odejścia od męża, wcale nie uważam, że to rozwiązałoby problem, natomiast do znudzenia będę powtarzać, że potrzebujesz terapii.
Jesteś ofiarą przemocy, swojego oprawcę-męża usprawiedliwiasz, a to nie jest dla Ciebie dobre. Madziu, choćby on tych stresów miał 5 razy więcej, to nie ma prawa się nad Tobą znęcać w żaden sposób. Jeśli za ciężko mu w życiu, to niech coś w nim zmieni, żeby było mu lżej, ale niech nie wyładowuje stresów na Tobie. To nie jest zdrowe! A jego nadmierna dobroć dla Ciebie to efekt wyrzutów sumienia... tak myślę.
Rozumiem, że niełatwo Ci to wszystko teraz dostrzec, ale ja piszę do Ciebie jako była ofiara przemocy psychicznej i niestety wiem jak to wygąda... Na pocieszenie dodam, że od tych chorych schematów można się uwolnić, ja jestem nadal z moim mężem, ale nasze relacje są już zupełnie inne. Dlatego Ciebie też zachęcam do zmierzenia się z tym problemem, bo jeśli tego nie przystopujesz, a będziesz przyzwalać, to będzie tylko gorzej (np. depresja).
Nawet gdyby zasuwał 24 h na dobę, nie ma prawa Cię bić.
OdpowiedzUsuńŻal mi Ciebie i Twojego synka. Żle robisz, że pozwalasz tak traktować się mężowi, nic go nie tłumaczy. Może kiedyś to zrozumiesz i będziesz żałować..
OdpowiedzUsuńZdecydowanie się zgodzę. NIc neitłumaczy takiego zachowania. Może krzyczeć, może złożeczyć, ale ręki podnieść nie ma prawa i swojego stanowiska nie zmienie w tej kwestii.
UsuńMadziu, jeszcze trochę Ci pomarudzę :)
OdpowiedzUsuńMam prośbę, przeczytaj swoją poprzednią notkę. Pisałaś ją w złości i żalu z powodu zachowania męża. Wtedy pisałaś to co czujesz naprawdę!
Złość to jest wspaniałe uczucie. Nie jest przyjemne, ale dzięki niemu możemy dowiedzieć się, że coś nam bardzo nie odpowiada, przeszkadza w szczęściu. Powiem Ci, że ja najlepiej potrafiłam zadbać o siebie właśnie dzięki złości. Nie mam na myśli tutaj jakichś wybuchów agrasji (przykre słowa, krzyki, nic z tych rzeczy), ale raczej to jakie działania podjęłam, ile sobie uświadomiłam dzięki złości. Ona do tego jest nam potrzebna.
Życzę Ci, żebyś zaczęła lepiej przyglądać się swoim uczuciom, tym prawdziwym, które często są zagłuszane przez dostosowywanie się do trudnej sytuacji...
Rozumiem, że rodzina to wszystko. To sacrum, to wszystko, co najlepsze. Każdy chciałby mieć szczęśliwą! Kochana, ja wiem że stresująca praca, natłok pracy, obowiązków, ale jakie jest wytłumaczenie nie poniżanie swojej żony, bicie jej, szarpanie za włosy? Ta notka jest zupełnie różna niż ta poprzednia. Tam byłam sfrustrowana, nazywałaś swoją rodzinę PATOLOGIĄ, a teraz napisałaś że jest inaczej.
OdpowiedzUsuńNie chcę Cię oceniać, blog to tylko kilka notek. Nie wiem, jak jest naprawdę. Niemniej jednak - mam nadzieję, że nigdy nie pożałujesz swoich dzisiejszych słow. :)
Żadne peany ani tłumaczenia pod adresem Twojego męża nie wyjaśniają anie nie usprawiedliwiają info z poprzedniego posta, że podnosi na Ciebie rękę.
OdpowiedzUsuńoj.. w pewnym sensie Cię rozumie .
OdpowiedzUsuńJednak upieram się na terapii u psychologa i dla Ciebie i Twojego męża.Pomoc jest potrzebna Wam obu
I Ida napisała bardzo mądrze i Flo też, z jednej strony nikt z nas nie umie wczuć się w sytuację i zdecydować za Ciebie co powinnaś, ale z drugiej jeśli jednak ktoś próbuje to dla Twojego dobra i powinnaś odczytać to jako sygnał. Nie musisz podejmować radykalnych kroków i z dnia na dzień uciekać z dzieckiem od Romka, ale zacznij myśleć o synku i o sobie w przyszłości, tam też będziecie potrzebować stabilizacji, bezpieczeństwa i równowagi. Może zatem terapia, dla Ciebie i dla męża, może ona wam pomoże, zmieni coś na lepsze, jeśli to możliwe to chyba warto próbować.
OdpowiedzUsuńPozwolę się jeszcze wtrącić. Nie zgadzam się z teorią, że ciężko jest się wczuć w sytuację. A już szczególnie w tą. No jak to - ja się pytam?! Wystarczy choć trochę pomyśleć i włączyć wyobraźnię. Dla ułatwienia Magda dość obrazowo opisała perfidie jej męża przy ostatniej notce. Pomyślmy tak na chłopski rozum wręcz - chłop bije, szarpie, ubliża, jest agresywny. Czy tak trudno sobie wyobrazić jak może się czuć i co można jej przy tym poradzić? Nie namawiam na radykalne odchodzenie, ale wspólna terapia mogłaby zdziałać wiele dla Magdy i jej męża.
UsuńNie wiem jak koleżance, ale mi chodziło o to, że słuchać/czytać o cudzych problemach, a co za tym idzie, wyobrażać je sobie, to nie to samo co je mieć. Tekst o pomyśleniu choć trochę i włączeniu wyobraźni (dość napastliwy swoją drogą;P)mnie nie przekonuje, bo często to, jakie mamy wyobrażenia o danym problemie mijają się z tym w jaki sposób przeżywamy ten problem gdy już nas dotyczy.
UsuńJa nie znoszę udzielania mi cudownych rad przez osoby, które tylko o moim problemie przeczytały, dlatego sama tego nie robię innym. Każdy z nas wie, że sytuacje, o których napisała Magda nie powinny mieć miejsca, że coś należy z tym zrobić, ale jakże łatwo jest napisać co, a jak trudno faktycznie się z tym zmierzyć. Magda ma swój rozum, jest dorosłym człowiekiem i samodzielnie podejmuje decyzje, które nam wcale nie muszą się podobać. Trudno oczekiwać, że autor bloga zacznie zacznie zmieniać swoje życie pod wpływem komentarzy na blogu.
Owszem, ale wierzę w to (bo wiem, że tak się często dzieje) że niektóre osoby potrzebują tych rad i się z nimi bardzo liczą. Magda pisała, że nie ma kontaktu ze znajomymi, że nie ma z kim porozmawiać. A to, że napisała o problemie na blogu wyjaśnia, że chciała się podzielić tym z nami. Poza tym na początku tej notki podziękowała serdecznie ze wszelkie rady - widać nie przeszkadzają jej, nie denerwują, a może i właśnie ich chciała? Mam nadzieję, że i dadzą jej także do myślenia.
UsuńWiadomo, że nam, które nie mają takich problemów (w większości) i siedzą w swoich domach z laptopem łatwo jest mówić i bla bla bla. To truizm, który nic nie wnosi. Oczywista oczywistość. Dlatego uważam, że lepiej jest napisać coś konstruktywnego. Nie mam pojęcia czy Magda coś ze swoim życiem zrobi czy pozostanie tak jak jest. To zależy wyłącznie od niej. Ale popatrz ile jest podobnych komentarzy. Kto wie, może właśnie one sprawią, że Autorce dadzą coś do myślenia, skoro nikt inny jej tego nie powie.
Możliwe, w końcu każdemu blog służy do czegoś innego (ja np. zwykle nie piszę pod wpływem silnych emocji o czymś co mnie gryzie, bo wiem, że pod spodem będzie czekać na mnie porcja rad, których wcale nie potrzebuję. Piszę jak już z czymś sama się uporam.) Istnieje jednak taka opcja, że ktoś pisze by się zwyczajnie wygadać i niekoniecznie zastanawia się nad odbiorem reszty po opublikowaniu.
UsuńAutorka podziękowała za rady i przedstawiła swoją decyzję (sprzeczną z radami)argumentując ją w sposób, który ją przekonuje, w efekcie otrzymała kolejną dawkę rad podważających jej decyzję. Nie wiem czy o to chodziło, bo nie siedzę w cudzej głowie. Myślę tylko, że nie mam prawa oceniać i podważać cudzych decyzji. Nie na podstawie bloga. Nie wnikam w to co myślą sobie inni. Moje kolejne wypowiedzi pojawiają się tylko dlatego, że ktoś do nich nawiązuje, ale sensu chyba to nie ma, bo odbiegamy od tematu;)
Byłoby cudownie gdyby wasze wypowiedzi pomogły, ale osobiście w to wątpię.
Zgadzam sie, że nie ma sensu dalsze wypisywanie komentarzy. Nadal jednak podtrzymuję swoje zdanie:) Każdy jest inny i to jest dobre:) A Magdzie życzę samych dobrych dla niej decyzji.
UsuńBynajmniej nie miałam zamiaru przekonywać Cię do swojego;)
UsuńNic nie usprawiedliwia jego agresji. Koniec i kropka. Takie mamy czasy, że wiele osób bardzo cięzko pracuje, ale nie można w domu rozładować złych emocji na rodzinie! Jesteś bardzo wartościową osobą i mąż nie jest z gruntu złym człowiekiem - macie oboje trudną przeszłość za sobą i dobrze byłoby, gdyby teraz było tylko lepiej...
OdpowiedzUsuńPróbujesz go usprawiedliwiać, ale on nie może tak postępować wobec Ciebie :( Jednego dnia zrobi Ci śniadanie a na drugi dzień będzie szarpał za włosy i wyzywał.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z poprzedniczkami, stres i chaos w życiu nie mogą usprawiedliwiać przemocy i agresji... Mam nadzieję, że to minie, że będzie między Wami już tylko lepiej...
OdpowiedzUsuńAle nikt Ci nie karzę zostawiać męża, ale tu chodzi o to byś nie pozwoliła się tak traktować. Ja rozumiem, że jak jest małe dziecko i zmęczenie to pojawiają się kłótnie, nieporozumienia i to jest normalne. W każdym związku raz jest lepiej raz gorzej, ale jednak przemoc to co innego. Lepiej wyjaśnić to mężowi póki wcześniej, bo im dłużej będzie miał na to przyzwolenie i im dłużej będziesz mu takie rzeczy wybaczać tym częściej będzie się to powtarzać.
OdpowiedzUsuńNa Twoim miejscu, jeśli taka sytuacja się powtórzy, to powinnaś się wyprowadzić z Filipkiem i dać mu czas na przemyślenie swojego postępowania. Nawet jeśli coś uczynił pod wpływem emocji czy stresu to nic go nie usprawiedliwia. Tak nie można postępować :( Trzymaj się Madziu!
OdpowiedzUsuń