Ciężko było zabrać się do pisania pracy. Nie mogłam pogodzić się z tym, że miałam mieć przepisaną ocenę, a tu nagle profesor zmienił zdanie i poinformował mnie o tym pod koniec sesji. Buntowałam się. Byłam zła na siebie. Tak czy inaczej wiem, że nie ominęłoby mnie to. Do 10. lipca raczej nie zdążę napisać, ale chcę spróbować. Mam mnóstwo materiałów, notatek, teraz muszę tylko zebrać to do kupy, poukładać jakoś w całość, a to jest najtrudniejsze, no i w końcu napisać. Denerwuję się tym a jak jestem zestresowana pojawia się u mnie psychiczna blokada; nie myślę jasno, racjonalnie. Coś prostego do zrobienia, przychodzi mi z ogromnym trudem, a potem okazuje się, że to przecież było takie oczywiste. Jednak, najgorsze w całej tej sytuacji jest to, że tak naprawdę ja nie widzę się w jakimkolwiek innym zawodzie. Od samego początku wiem, że ten kierunek, który studiuję to jest to, co lubię, co kocham, czym interesuję się. To jest moje życie a myśl, że mogłoby to się skończyć na zawsze, paraliżuje mnie.
I jeszcze dobijała mnie sytuacja z moją rodziną. Do mamy napisałam smsa, zaraz po przyjeździe, po tamtej kłótni. Do tej pory nie odezwała się. I dobrze, bo w końcu przebudziłam się. To był bardzo krótki okres czasu ,w którym nasze relacje były ciepłe a ja- idiotka łudziłam się, że tak już zawsze będzie. Z mamą nigdy nie można było o niczym szczerze pogadać, zwierzyć się. Zawsze były jakieś nakazy, zakazy, zawsze musiało być tak jak ona chce, no i zawsze tylko ona musiała mieć rację. Ona rządziła i decydowała o wszystkim. Nie pracowała zawodowo, więc była wyjątkowo upierdliwa. Poza tym w domu odczuwało się atmosferę spisków i tajemnic. Zawsze żal jej było mojej młodszej siostry, że taka nieśmiała, że źle się uczy, że ma "gorzej" ode mnie, więc to z nią trzymała stronę. Czułam się obca i niepotrzebna, jak jakiś wróg. Nie mówiły mi pewnych rzeczy, tak jakby myślały, że ja chce źle dla Moniki. Szeptały tylko sobie coś po cichu, a gdy wchodziłam do kuchni rozmowy milkły. Co ciekawe, na początku mojego małżeństwa moja rodzina chciała w to wciągnąć Romka. Były teksty typu: „ Nie mów tego Magdzie”, ale przekonali się, że u nas jest inaczej, że my ze sobą o wszystkim rozmawiamy. Nie ma między nami żadnych niedomówień a tym bardziej tajemnic. Ale to już historia, nie pozwolę się już więcej tak traktować. Z każdym dniem, utwierdzam się w przekonaniu, że jak będę miała własne dzieci, nie będę taką matką jak ona.
Pogoda jest taka, jaką kocham najbardziej, gorąco. Niestety,w tym roku nie za dużo będę mogła korzystać z promieni słonecznych. Romek cały swój urlop wykorzystał w styczniu, kiedy remontowaliśmy mieszkanie, więc na dłuższy wypoczynek nie wybierzemy się.