W zeszłym tygodniu pogoda była bardzo wiosenna. Jednak ja nie byłam w radosnym nastroju. Czułam znużenie, zmęczenie. Od kiedy zrobiłam testy ciążowe, musiałam zweryfikować wszystkie plany. Przestałam ćwiczyć. Dlatego dni zaczęły mi się tak bardzo dłużyć. Byłam nieco przygnębiona. W parku zaczęło pojawiać się coraz więcej ludzi, z wózkami, z dziećmi, z rodzinami, a ja spacerowałam sama z Dzióbkiem i czułam się taka samotna. I na co dzień też jestem ciągle sama. Romek wraca z pracy dopiero przed 18. A ja tutaj nie mam nikogo bliskiego, nikogo znajomego. Nie mam z kim pogadać, pospacerować. Nie mam z kim, podzielić się moim szczęściem, zapytać się o radę. Nikt mnie nie odwiedza, nie zapyta się, jak się teraz czuję, jak sobie radzę, czy może mi w czymś pomóc. Byłam sfrustrowana i bardzo tęskniłam za moją rodziną.
W czwartek, z tego powodu, pokłóciliśmy się z Romkiem. Wiem, że on nie jest niczemu winien, ale stało się. Romek dla świętego spokoju poszedł spać do drugiego pokoju. Zabolało mnie to. Podjęłam decyzję, że tak łatwo nie dam mu się przeprosić. W nocy wyłączyłam komórkę i przez cały następny dzień, kiedy on był w pracy, miałam wyłączony telefon.
W piątek, gdy przyjechał z pracy, wszedł do mieszkania, uklęknął w przedpokoju i wyciągnął zza pleców, piękną, czerwono-żółtą różę :) i zaczął przepraszać mnie za wczorajsze zachowanie. Śmiesznie to wyglądało. Oczywiście, nie mogłam już dłużej się gniewać, mocno wyściskałam go. Romek mówił, jak bardzo tęsknił, za mną, nie mogąc porozmawiać ze mną, chociaż przez chwilę, przez telefon. Po powrocie, miał takie uczucie, jakby nie widział mnie, przez kilka dni. Następnie, zaprosił mnie na pizzę :) Chyba sto lat nie jadłam pizzy, bardzo, bardzo mi smakowała.
W sobotę rano, wzięliśmy Dzióbka i poszliśmy na spacer do parku a potem do weterynarza, na szczepienie przeciwko wściekliźnie, parwowirozie a także odrobaczyć Dzióbka. Romek trzymał Dzióbka a ja musiał się odwrócić, bo nie mogłam patrzeć, jak lekarz wbija igłę w Dzióbka. A Dzióbeczek na stole trząsł się jak galareta, jednak zastrzyku wcale nie poczuł. W nagrodę, dostał od weterynarza, medal za odwagę. Po powrocie szykowałam obiad. Zrobiłam paszteciki z mięsem i kapustą a Dzióbeczek, jak zwykle, na progu kuchni, obserwował swoją panią. Po obiedzie, trochę odpoczywaliśmy przed telewizorem a potem znowu poszliśmy z Dzióbkiem na spacer do parku i po mieście. Po spacerze zrobiliśmy się tacy zmęczeni i senni, więc leniuchowaliśmy w łóżku. Wieczorem znowu byliśmy na spacerze. Potem zaczęliśmy oglądać jakiś film, ale nie dotrwaliśmy nawet do połowy, tylko poszliśmy spać.
W niedzielę, pojechaliśmy do miasta, na zakupy. Kupiliśmy od razu bilet powrotny, więc na zakupy nie mieliśmy zbyt wiele czasu. Zresztą nie chcieliśmy wracać późno, bo przecież na następny dzień, Romek wcześnie wstaje do pracy a chciał jeszcze wykorzystać trochę niedzieli, na odpoczynek i na przygotowanie się do pracy. Najpierw poszliśmy do KFC na frytki, surówkę i kurczaka. Potem chodziliśmy po sklepach w poszukiwaniu wiosennych ubrań. Romek kupił dla siebie 3 koszule i bluzkę a ja sobie kupiłam 1 koszulę w kolorową kratkę i trzy bluzki z krótkim rękawkiem oraz kolorową, wiosenną, apaszkę. A potem szybko poszliśmy na pkp. Gdy wróciliśmy, Romek wyszedł od razu z Dzióbem na spacer a ja zrobiłam kawę i przygotowałam surówkę z pomidorów, cebuli i z jogurtem naturalnym. Po tej podróży byłam tak zmęczona, że przewrotnie, nie mogłam zdrzemnąć się, tylko leżałam. Potem miałam zachciankę na kakao, niestety nie mieliśmy w domu. Romek wyskoczył do sklepu. Napiliśmy się ciepłego kakao, zjedliśmy jabłka i poszliśmy spać. Tym razem, spałam jak zabita.
Ze względu na mnie, Romek wziął w tym tygodniu służbę 24-godzinną, z czwartku na piątek. W piątek, po służbie, będzie wcześniej w domu i chce, żebyśmy od razu pojechali na weekend do moich rodziców. A ja, jak zawsze, widzę jakieś problemy. Z jednej strony chcę tam pojechać, bo tęsknie za nimi a z drugiej strony nie chcę jeszcze dzielić się z rodziną, wiadomością o ciąży, bo jeszcze nie byłam u lekarza. A wizyta dopiero w przyszłym tygodniu. Wydaje mi się, że głupio będzie, powiedzieć im o tym, dopiero jak wrócimy od nich, ale za nim nie będę miała potwierdzenia od lekarza, nie chcę z nikim dzielić się tą wiadomością. Poza tym, jestem przekonana, że będzie tak, że zanim ja otrzymam potwierdzenie od lekarza, już całe moje rodzinne miasteczko, będzie wiedziało o tym, że jestem w ciąży. Bo mamie coś powiedzieć, to zaraz wszyscy ludzie o tym wiedzą. W sumie, ona powie tylko babci a babcia dalej... Nie chcę robić z tego żadnej tajemnicy, ale najpierw chcę pójść do lekarza. Dlatego nie wiem, czy jechać do nich, czy nie.
może nic nie mów dopóki nie odwidzisz lekarza?
OdpowiedzUsuńja bym tak zrobiła.
O to chodzi, że jak teraz im nie powiem, to potem szybko nie będę miała okazji. A głupio będzie mówić, o tak ważnej sprawie, tydzień później, przez telefon.
UsuńA Ja robilam odwrotnie, pierwsze testy i juz wszyscy wiedzieli,ze Bobo sie pojawil choc klinika zaprzeczala testom i wezwala Nas na badania krwi a pozniej i usg...ale Ja wiedzialam swoje i niech wszyscy wiedza ze JEST-nie moglam dlugo trzymac wszystkiego w tajemnicy.
OdpowiedzUsuńMysle,ze dobrze Ci zrobi wyjazd w rodzinne strony.
Porozmawiasz z mama jak masz z Nia dobry kontakt to taka rozmowa jest Ci bardzo potrzebna...
Jedz kochana , tego Ci trzeba, pzreciez tez o to poklocilas sie z Romkiem, postaral sie i wykombinowal ten wyjazd.
Bedzie dobrze!:)
Upewnij się u lekarza, a potem dziel się swoim szczęściem ;).
OdpowiedzUsuńFajnie, że tak wszystko dobrze wyszło :). Cieszę sie!
Pojechać zawsze możesz a nie koniecznie nie musisz im mówić
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że też miałabym na Twoim miejscu dylemat. Pojechać i powiedzieć czujesz, że jest za wcześnie. Pojechać i nie powiedzieć?-ja bym nie wytrzymała. Chyba bym nie pojechała..
OdpowiedzUsuńNo proszę, to facet Cię kocha skoro tak sobie wziął do serca te przeprosiny. :) A z tym informowaniem rodziny to wstrzymałabym się na Twoim miejscu. Zawsze to warto wiedzieć na 100% :)) Trzymaj się i trzymam kciuki za wizyte u lekarza :))
OdpowiedzUsuńnic sie nie stanie jak pojedziecie do rodzicow w nastepny weekend :)
OdpowiedzUsuńWiesz, pojechać zawsze możesz ale mówić jeszcze nie musisz :) Co do samotnych spacerów to też się tak czuje w Uk... normalnie nikogo... a moj tez pozno wraca bo po 17stej a i wtedy zazwytczaj uczy się zamiast siedziec ze mną
OdpowiedzUsuńJa bym nie powiedziała, dopiero po kilku miesiącach, bo z ciążą to nigdy nie wiadomo. U mnie na wsi wszyscy wszystko wiedzą. Żona mojego sąsiada była w ciąży, o czym się dowiedziałam przy okazji rodzinnej imprezy. A kiedy później po kilku miesiącach zapytałam sąsiadki czy synowa urodziła to okazało się że poroniła. Ależ mi było głupio... a ja o niczym nie wiedziałam, bo mnie nie było w domu. I dlatego ja zazwyczaj nie dzielę się nowinkami z mojego życia na wsi zanim ich nie potwierdzę. Ostatnio nie ugryzłam sie w język i mam za swoje. Podzieliłam się, że mam propozycję pracy, tylko maja zadzwonić, żeby ostatecznie potwierdzić i co i teraz wszyscy mnie pytają czy dzwonili!! Zwariować można. A jak na złość nie dzwonili i nie wiem czy to aktualne...
OdpowiedzUsuńJa też pojechałabym na Twoim miejscu, ale jeszcze nie mówiłabym nic nikomu. Niech mają niespodziankę, gdy już wszystko będzie potwierdzone przez lekarza :)
OdpowiedzUsuńNa Twoim miejscu też bym poczekała na potwierdzenie wiadomości zanim bym komuś powiedziała...
OdpowiedzUsuńA Romek zachował się uroczo z tą różą.
A może da się ten wyjazd o tydzien przełożyć? Już będziesz po wizycie i dylemat zniknie. Bo ja też chyba bym nie powiedziala. Tak w ramach nie zapeszania :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze gratulacje !! :) Trzymam kciuki, żeby lekarz potwierdził dobre wieści. A po drugie uważam tak samo jak Ty- na Twoim miejscu powiedziałabym innym dopiero jak będziesz pewna na 100%
OdpowiedzUsuńNie będę oryginalna, najpierw idź do lekarza, potem podziel się szczęściem. Na pewno okazja jeszcze będzie i będziesz mogła pochwalić się zdjęciem USG :) A podczas następnej wiosny to ktoś inny będzie zazdrościł Tobie spaceru z wózkiem ;)
OdpowiedzUsuńjabłka i kakao? to jest razem jadalne? :>
hormony Ci już buzują, tu chcesz tu nie chcesz ;D nie wiń siebie :)))
OdpowiedzUsuńPrzecież możecie jechać i nie mówić.
OdpowiedzUsuńMy byliśmy w domu na Święta Wielkanocne, byliśmy wtedy jeszcze przed wizytą i choć było ciężko to nie mówiliśmy.
Masz do tego prawo.
I jak po weekendzie? :)
OdpowiedzUsuń