O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

niedziela, 12 lutego 2012

Tydzień znowu, nie wiadomo kiedy, minął. Planu, związanego ze zdrowym odżywianiem, ściśle trzymam się.  Już przyzwyczaiłam się do tego jedzenia i nie mam zachcianek. Jak sobie pomyślę, ile mojej ciężkiej pracy, włożonej w ćwiczenia, poszłoby na marne, to od razu odechciewa mi jeść :)
Ćwiczę codziennie, poza sobotą, bo to jest jedyny dzień, kiedy chcę relaksować się i wypoczywać. Na orbiterku, raz zrobię 10 km, innego dnia 5.  A kiedy raz, dopadło mnie zniechęcenie, zadzwonił do mnie mąż z pracy, pochwalić się, że właśnie przebiegł na bieżni 7 km. Od razu, bez wahania, wskoczyłam na orbiterek i zrobiłam 10 km. Nie mogłam być gorsza :) To jest taka, nasza, zdrowa rywalizacja.
Dzisiaj  byliśmy z mężem na basenie i w saunie. Na basen, zawsze chodziliśmy rano, bo rano jest mniej  ludzi. Przychodziliśmy zaledwie kilka minut po godzinie 8. i za godzinę, płaciliśmy 22 złote. Dopiero w zeszłym tygodniu, kasjerka powiedziała nam, że gdybyśmy przyszli te 5 minut wcześniej, to płacilibyśmy o połowę mniej. Więc dzisiaj zerwaliśmy się przed 7. i za tą samą cenę, co zawsze, byliśmy godzinę dłużej. Dlatego też skorzystaliśmy z sauny.  Kiedyś chodziliśmy do sauny  infrared.  To taka terapia kolorami. Tam temperatura osiąga ok. 60 stopni C. Natomiast dzisiaj byliśmy w saunie mokrej. Wydaje mi się, że w saunie mokrej, jest dużo lepiej. Jest tam strasznie parno, że nawet nie widać, kto siedzi na ławeczce obok, i kapie na ciebie gorąca woda. Sesja rozpoczyna się przy temperaturze 50 stopni C i z czasem, podnosi się do 90 stopni. Fajne wrażenia. Czytałam, że podczas takiej sesji, spala się 900 kalorii, to tyle, ile podczas 10-kilometrowego biegu.
W tym tygodniu wyciągnęłam stare pamiętniki z dzieciństwa.Wróciło do mnie wiele wspomnień i tych przyjemnych i tych smutnych.  Zaczęłam tęsknić za tamtymi czasami, za niektórymi koleżankami, za tamtą beztroską. Moje dzienniki są również, a raczej przede wszystkim, pamięcią po dziadku i po prababci. Pamięć ludzka jest krótka, nie sposób zapamiętać, wszystkich chwil, spędzonych  z nimi. A w moich dziennikach jest wiele wpisów związanych z dziadkiem i prababcią. Jest to świadectwo, ich bycia, życia i miłości.
Zaczęłam przepisywać moje pamiętniki  na laptopie. Chciałabym je wszystkie przepisać, bo mają ogromną wartość sentymentalną, ale nie wiem, czy mi się to kiedykolwiek uda. To nie są zapiski cotygodniowe. Kiedyś pisałam każdego dnia, od 10. roku życia. Wyobraźcie sobie, ile tomów mam tego...  Wydaje mi się to syzyfową pracą... :(

Miłego wieczoru!

24 komentarze:

  1. Gratuluje wytrwałości w tych ćwiczeniach i utrzymywaniu zgrabnej sylwetki :)) GO GIRL! :) A co do pamietników pisałam też kiedyś takie i leżą na dnie szuflady teraz -lubie czasami do nich zaglądać. Jestem pewna że uda Ci sie je przepisać - nie od razu ale z czasem na pewno. Trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alleluja i do przodu ;)) Ja do moich dzienników, nie zaglądałam od wielu, wielu lat. I tak planuję, aby każdego dnia, przepisywać chociaż kilka stron... Może za rok, czy raczej za dwa, udałoby mi się. Tego jest naprawdę mnóstwo.

      Usuń
  2. Magda, ja też kiedyś pisałam pamiętniki. Zaczęłam chyba w 1995 ;-) Szmat czasu. Najwięcej informacji miałam tam związanych z moimi relacjami z rodziną i rówieśnikami. Oj teraz to by im nie było do śmiechu jak by sobie poczytali ile przez nich przepłakałam lub przesiedziałam nieszczęśliwa. Ja to chyba byłam za wrażliwa, chociaż trochę to mi do teraz zostało ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe, a ja moje pamiętniki prowadzę od 1994 roku :)U mnie też jest tam najwięcej informacji związanych ze znajomymi, ze szkołą, z rodzicami oraz dziadkami. Również byłam wrażliwą dziewczyną. Czytając te pamiętniki, byłam w szoku, jak emocjonalnie podchodziłam do pewnych problemów i do sytuacji.

      Usuń
  3. Dzisiaj zahaczę się o te pamiętniki; według mnie, to nie jest syzyfowa praca. Przepisz sobie je i zapisz na dysku, ale mimo wszystko te zeszyciki tez zostaw. Pióro kiedyś wyblaknie i szkoda tego będzie. To naprawdę fajna pamiątką. Wyobraź sobie, że masz 60 lat, siedzisz w fotelu z filiżanką kawy i wracasz duchem do czasu, kiedy byłaś małą dziewczynką...Rewelacja :) Wracasz i zaczynasz się znowu czuć, jakbyś miała 10 lat i kłopoty typu, jaki kolor kokardki do włosów jutro wybrać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zachętę, ponieważ często ogarnia mnie zniechęcenie do pisania, bo jest tego tak dużo.
      Pięknie napisałaś. Masz rację, szkoda by było wyrzucić te pamiętniki. Do tej pory, raczej ich nie czytałam, ale może za 60 lat żałowałbym, że je wyrzuciłam. I tak sobie myślę, że wcześniej były dzienniki, teraz blog. Może to będzie jakaś pamiątka pokoleniowa? ;)

      Usuń
  4. Ja mam pamiętniki z czasów jak byłam nastolatką... aż mi wstyd je czytać :D a byłam strasznie kochliwa. Dlatego zastanawiałam się czy ich nie spalić, bo gdyby ktoś je znalazł... A pisałam też przez pewien okres pamiętnik na komputerze i straciłam go przez wirusa :( więc chyba nie ma dobrego sposobu :) a co do zdrowego odżywiania to gratuluję wytrwałości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja. Byłam kochliwą dziewczyną, wrażliwą a pamiętniki pisałam pod wpływem ogromnych emocji. I właśnie też obawiam się, że mąż mógłby to przeczytać. Ale z drugiej strony, to było ok. 10-18 lat temu a młodość ma swoje prawa :)

      Usuń
    2. Męża to ja się nie obawiam, bo szanuje moją prywatność i nawet nie oglądał moich zdjęć z wieczoru panieńskiego, a jest co oglądać :D

      Usuń
    3. Mojego męża też to nie interesuje. Wie, gdzie leżą moje pamiętniki, ale mimo wszystko, nie sięgnął po to. Tak samo, przypadkiem, znalazł mojego bloga i od razu wyszedł z tej strony. Ale i tak trochę się boję, że może kiedyś zmieni zdanie ;)

      Usuń
  5. Ja też kiedyś pisałam pamiętniki w zeszycie, do dziś je mam w szufladzie ^ ^ I pomimo, ze to takie gówniarzowate zapiski nie chciałabym ich stracić, dlatego doskonale Cie rozumiem;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie boisz się, że ktoś je przeczyta? Właśnie, szkoda je utracić. Tyle wspomnień i pięknych chwil zostało tam uwiecznionych.

      Usuń
  6. Ja pamiętniki mam schowane w pudle z wszystkimi innymi rzeczami strasznie sentymentalnymi, które moją ogromną wartość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też te rzeczy mają ogromną wartość. Gdyby nie te kartki, niewiele byłoby wspomnień.

      Usuń
  7. Ojej, a po co to przepisywanie? Pamiętniki są fajną pamiątką również - a może przede wszystkim - w formie papierowej. A wiele miejsca przecież nie zajmują. Tubycie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planowałam uporządkować notatki, zrobić jakąś fajną grafikę, nadać etykiety a przede wszystkim założyć hasło. Bo nie jestem pewna, czy chciałabym, żeby kiedyś, ktoś, przeczytał te kartki. Informatyka poszła tak do przodu, że teraz można czynić cuda z takimi rzeczami.

      Usuń
  8. I jeszcze pochwalę siebie i Ciebie ;) Dziś w mojej kuchni wylądowały ananas, mango, pomelo, jabłka. Zrobiłaś mi smaka na koktajle owocowe. Po jutrzejszym wieczornym bieganiu będą jak znalazł. Chociaż - biję się w piersi - paczuszkę cukierków czekoladowych też przemyciłam ;) Sic! Tubycie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to super, że tyle owoców wylądowała w Twojej kuchni. Na cukierka, od czasu do czasu, też można sobie pozwolić, byle nie codziennie;)

      Usuń
  9. witaj :-)
    Skoro jest ich tak dużo to chyba nie ma co przepisywać, przecież mogą zostać w oryginalnej wersji, w tej, w której mają najwyższą wartość sentymentalną :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, tylko, że boję się, że wpadną kiedyś w niepowołane ręce. I dlatego planowałam przepisać te notatki i założyć hasło. Ale nie wiem, czy mam tyle siły, żeby to przepisać.

      Usuń
  10. podziwiam Cię, że wytrzymujesz w saunie w temp. 90 stopni. Mi ciężko wytrzymać, ale podobno nie każdy może :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś, jak byłam młodsza, kochałam upały. Mogłam całe dnie, leżeć plackiem, na słońcu. Teraz nie cierpię gorąca, ale w saunie była także duża wilgotność powietrza, pewnie dlatego dałam radę. Pozdrawiam:)

      Usuń
  11. Wiesz co, co do tego jedzenie, hehe, ja tez tak mam! Jak sobie pomyślę, że moglabym stracic tą figure co mam przez jedzenie dalsze (dokładki np) to od razu odstawiam wszystko, hehe i to dobrze działa! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego, lepiej jest przypomnieć sobie, ile pracy, ćwiczeń i wyrzeczeń, kosztowało nas zdobycie takiej figury i opamiętać się:)

      Usuń