O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

poniedziałek, 31 października 2011

Weekend był taki, jaki lubię najbardziej. W sobotę leniuchowaliśmy w łóżku z mężem do 9
a potem  poszliśmy z naszym Dzióbkiem na długi spacer do lasu. Ostatnio żyliśmy na takich dużych obrotach, że nawet nie zauważyliśmy, że to już prawie końcówka jesieni, że ostatnie już liście są na drzewach. W lesie było tak przyjemnie: poranna mgła, słońce, cisza, Dzióbek szalejący. Przyszliśmy do domu po południu. Obiad przygotowałam dzień wcześniej, więc tylko podgrzałam.  Potem była kawka i książka. Wieczorem poszliśmy jeszcze na krótki spacer na stadion a wieczorkiem oglądaliśmy tv.

W niedzielę przyjechała do nas moja rodzinka, zjedliśmy pyszny obiad, potem poszliśmy na zakupy i do kawiarni. Rodzice dopiero przyznali, w jakim ciężkim stanie, był dziadek. Okazało się, że na nerce miał guza. Rak został szybko wykryty. Operacja przebiegła bez żadnych komplikacji, jednak w trzecią dobę po operacji, dziadek zaczął się dusić, nie mógł oddychać. Reanimowali go 15 minut. Dziadek był już prawie na tamtym świecie. Na szczęście czuje się coraz lepiej, powoli odzyskuje siły i humor. Już prosił babcie, aby następnym razem, jak przyjedzie,  kupiła dużego torta, bo chciałby podziękować pielęgniarkom za opiekę. Cały czas myślę o nim, martwię się. Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia. 
Po raz kolejny uświadomiłam sobie,  jak trzeba pielęgnować na co dzień nasze relacje
z bliskimi, jak trzeba dbać, by te chwile były szczególne, wyjątkowe, bo życie takie kruche jest. Jednego dnia wszystko jest ok, a na drugi dzień, może już nie być z nami ukochanej osoby. 



piątek, 28 października 2011

Świętowanie

Tyle czasu zastanawiałam się, jakie to jest uczucie, obronić pracę magisterską? Co się czuje po obronie? Teraz już wiem - niedowierzanie. 
Świętowania żadnego nie było, bo właśnie nie byłam do końca przekonana, czy rzeczywiście obroniłam się. W nocy budziłam się przerażona, spanikowana, bo miałam jakieś omamy, że jednak nie powiodło mi się. Przez cały tydzień zamartwiałam się i zastanawiałam,  jak było naprawdę, podczas tej obrony.  Byłam wtedy tak zestresowana, że niewiele pamiętałam, tylko to ciśnienie dudniące w głowie. Dlatego straciłam pewność. 
I zamiast trochę odpocząć, bo tyle lat ciężko harowałam, to ja nie mogłam znaleźć sobie miejsca w domu. Myślałam, że oszaleję. Zdałam sobie sprawę, że ja nie umiem odpoczywać
i nie mogłabym tak siedzieć 
w domu. Zaczęłam przeglądać oferty pracy i znalazłam coś bardzo interesującego. W przyszłym tygodniu chciałabym złożyć CV. 
Nareszcie, dzisiaj przyszło zaświadczenie z uczelni, że ukończyłam studia, uzyskując tytuł magistra :) Odetchnęłam z ulgą i dopiero dzisiaj będziemy  z mężem świętowali. Zrobiłam już gołąbki, mamy jeszcze kawałek ciasta, do tego kupimy jakieś winko. Należy się :)
jest jeszcze jeden powód do świętowania. 11. października byliśmy z mężem u notariusza
i zostaliśmy pełnoprawnymi właścicielami naszego mieszkania :)

czwartek, 20 października 2011

Pani magister !!!

Wszyscy płaczą z radości, ze szczęścia, ponieważ od dzisiaj jestem już panią magister!!!  Chociaż jeszcze to do mnie nie dociera. Uwierzę chyba dopiero wtedy, gdy odbiorę dyplom :)
Stresu nie było końca, ale podczas obrony panowała bardzo przyjemna atmosfera, jak nigdy. Promotor zachwalał moją pracę a i recenzentce bardzo zaimponowałam, ale z tych emocji, nie bardzo już pamiętam, co mówili. Z pracy dostałam 4, a z obrony 3. Na początku czułam trochę niedosyt, ale teraz jestem przeszczęśliwa, że mam to już za sobą, że 8 lat mojej udręki skończyło się.
Po obronie zadzwoniłam do rodziców, pochwalić się.  Wcześniej im nic nie mówiłam o obronie, bo tak naprawdę nie wierzyłam, że mi się uda. Nie chciałam ich rozczarować. Najpierw były okrzyki radości a potem płacz... Mama po jakimś czasie zadzwoniła do mnie powiedzieć, że wchodzi do kuchni a tam tata siedzi przy stole  i płacze.
Zadzwoniłam też do babci, od wakacji nie rozmawialiśmy z powodu tych spięć z dziadkiem. Pomimo tego, że dziadek jest teraz w szpitalu, babcia rozpromieniła się. Potem mama znowu do mnie zadzwoniła, przekazać, że babcia do mamy zadzwoniła cała zapłakana z radości, że Madzia się obroniła.
Dziewczyny dziękuję za wsparcie, za otuchę!

niedziela, 16 października 2011

Za trzy dni obrona

I zostaliśmy sami z Dzióbkiem.
Za trzy dni obrona.
Nie wiem, jak ja to przeżyję :(