O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

piątek, 28 stycznia 2011

Szkolenie

Cały dzisiejszy dzień spędziłam przed komputerem z zamiarem pisania pracy a napisałam tylko dwa zdania! Buszuję po internecie, nie szukając niczego konkretnego, chcę jedynie zabić czas. Jestem zła, nie mogę na niczym się skupić. Romek coraz mniej czasu spędza w domu i wszystko wskazuje na to, że przez najbliższe pół roku będzie tylko gościem we własnym domu! Dziś rozpoczął kolejne szkolenie, które odbywać się będzie w KAŻDY weekend, tak więc teraz to już w ogóle nie będziemy spędzali ze sobą czasu. Od poniedziałku do piątku praca, od piątku do niedzieli szkolenie. Pocieszające jest to, że szkolenie odbywa się w pobliskim mieście, więc będzie dojeżdżał, to przynajmniej trochę wieczoru spędzimy razem. Nie wiem jak dam radę przez pół roku tak żyć!  Nie wiem też, jak on sobie poradzi. Martwię się o niego. Codziennie wstaje po 4. rano, w pracy działa na pełnych obrotach,  w domu jest po 17. i często robi jakieś dokumenty do pracy, wieczorem chodzi na stadion pobiegać, a teraz jeszcze w weekendy będzie przyjeżdżał o 21. Romek patrzy trochę  na mnie, że ja być może za kilka miesięcy będę panią magister i dlatego też chce się rozwijać. A szkolenie to zapewni mu nowy zawód, do tego drugiego stopnia, tak więc zawsze będzie miał alternatywę, gdyby coś w obecnej pracy mu nie wyszło. Po tym szkoleniu, może nawet otworzyć własną firmę usługową. Wiem, że to duża szansa dla niego, ale dlaczego to ma się odbywać naszym wspólnym kosztem? Ja nie chcę być ciągle sama! 

czwartek, 27 stycznia 2011

Będę ciocią !

W niedzielę podczas rozmowy z mamą dowiedziałam się, że na kilka dni przyjechała do nich moja siostra. Nie mam z nią dobrych relacji, od wakacji w ogóle nie gadałyśmy ze sobą, ale coś mnie tknęło i powiedziałam mamie, że jak nie ma nic do roboty, to żeby z tatą, moim bratem i Moniką przyjechali do nas na obiad. Trochę wahali się, ale nie minęło10 minut, jak zadzwonili, że są już w drodze. No i przyjechali, posiedzieliśmy trochę, pogadaliśmy, zjedliśmy obiad i pojechali. Na drugi dzień, niespodziewanie, dostaję wiadomość od Moniki, zapytała mnie się, co porabiam. Odpisałam, że sprawdzam tylko maile i że zaraz idę na spacer z psem. Ona po chwili odpisuje mi, że wczoraj "zapomniała" mi powiedzieć, że będę ciocią. Byłam zszokowana tą wiadomością i nie mogłam uwierzyć w to, co napisała. Dlatego zapytałam się jej, u kogo będę ciocią a ona, że u niej.Ta wiadomość była dla mnie ogromnym zaskoczeniem, ale ucieszyłam się. Wiem, że nie powiedziała tego, jak była u nas, bo nie wiedziała, jak ma to zrobić i na pewno denerwowała się, bo przecież pół roku nie gadałyśmy ze sobą. Za chwilę zadzwoniła i zaczęła opowiadać o badaniach, o swoim samopoczuciu itd. a mi  przed oczyma pojawiła się wizja Świąt Bożego Narodzenia, w naszym rodzinnym domu, z całą rodziną i z małą istotką. Wiem, że Monika będzie wspaniałą, troskliwą matką, ale trochę martwię się, czy jej mężczyzna również cieszy się tą wiadomością razem z nią? I czy będzie ją wspierał? Niestety, nie mam tej pewności. Wieczorem, napisałam siostrze, żeby pamiętała, że na moją pomoc zawsze może liczyć. I naprawdę bardzo głupio się poczułam na myśl o pierdołach i głupotach, które nas skłóciły. Zresztą mój mąż często mi powtarza, że niepotrzebnie, zawsze skupiam się na pierdołach. I ma rację. A ja nawet z tej złości na nią, źle jej życzyłam. Teraz mam ogromne wyrzuty sumienia, że nie kontaktowałam się z nią, nie złożyłam życzeń urodzinowych, ani świątecznych. Ona wysyłała mi kartki pocztowe, jak była na obczyźnie a ja nic sobie z tego nie robiłam. Nie akceptowałam decyzji, które podejmowała, wiedziałam, że  potem będzie cierpiała i nie chciałam na to patrzeć. Mamy takie a nie inne kontakty ze sobą bo za bardzo różnimy się. Mamy zupełnie inny światopogląd. Teraz, chcę ją wspierać, chcę jej pomóc, pomimo tych różnic nas dzielących.


Do egzaminu z dydaktyki przygotowywałam się przez całe cztery dni.  Nauczyłam się wszystkich tematów i zagadnień, jakie podała nam pani doktor a na egzaminie trafiłam na dwa pytania, których nie było na tej  liście! Ja to zawsze mam pecha, że muszę wylosować takie pytania. Na szczęście zdałam. I  to  był już ostatni egzamin, w mojej dość burzliwej karierze polonistycznej :) Pozostały mi jeszcze dwa wpisy do zdobycia :)

niedziela, 23 stycznia 2011

Sesja

Właśnie rozpoczął się najbardziej stresujący okres w życiu każdego studenta - sesja. Mam mnóstwo nauki i praktycznie cały czas siedzę nad książkami. Miałam już dwa sprawdziany semestralne, poszło mi dobrze. W międzyczasie, od rana do nocy, piszę pracę magisterską. I za każdym razem, jak pójdę na seminarium, profesor mówi mi co innego, co powinnam zamieścić w moim rozdziale i ciągle muszę coś zmieniać. W środę mam egzamin z dydaktyki. Denerwuję się bardzo, dawno nie miałam egzaminów. Potem pozostanie mi tylko modyfikacja tego rozdziału i zrobienie analizy mowy z retoryki. Siedziałam już nad tym całe dwa dni i naprawdę nie potrafię tego zrobić. Czasami  mam już prześwity, że ukończę te studia. Powoli zaczynam wierzyć w to. Muszę dać z siebie wszystko.

sobota, 8 stycznia 2011

Zbliża się sesja

Zazwyczaj stres mnie tak paraliżuje, że nie jestem w stanie nic robić. Uciekam myślami od tego, boję się zmierzyć z problemem. Zniechęca mnie do wszystkiego. Na szczęście tym razem, nie wiem jakim cudem, jest odwrotnie. Zmobilizował mnie i wzięłam się do roboty. 

Za dwa tygodnie rozpocznie się  sesja egzaminacyjna. W tym semestrze czeka mnie tylko jeden egzamin, ale tak się składa, że miałam zajęcia z inną osobą , niż pozostałe grupy  tak więc  przerobiony materiał w ogóle nie pokrywa mi się z zagadnieniami egzaminacyjnymi. Muszę sama to wszystko opracować. Mam też dwa sprawdziany ustne z całego semestru, najbliższy sprawdzian już we wtorek. Na pozostałe przedmioty muszę przeprowadzić analizy jakiś mów i jedną mowę napisać. Oraz najważniejsze, muszę oddać rozdział pracy .

A małżeńskie życie dalej jest jakieś takie nijakie, pewnie to przez te moje stresy. Nie jestem sobą. Na szczęście Romek ma dużo cierpliwości, żeby mnie znosić. Marzę, żeby już te studia ukończyć, żebym w końcu mogła skupić się na sobie,  zadbać o siebie, zacząć znowu uprawiać sport,  bo teraz czasu na to wszystko brak. 

sobota, 1 stycznia 2011

Ech...

Zawsze Sylwestra spędzaliśmy w łóżku, spaliśmy. Nie czekaliśmy specjalnie do północy, bo lubimy wcześnie kłaść się spać. W tym roku było inaczej. Kupiliśmy dwie butelki wina, ja zrobiłam gołąbki, upiekłam rafaelo. Cały wieczór oglądaliśmy filmy w komputerze i na HBO comedy, co w ogóle bardzo rzadko nam się zdarza. Gadaliśmy, śmialiśmy się, potem nie wiadomo kiedy wybiła północ. Z okna obserwowaliśmy wybuchy petard. Romek objął mnie, złożył życzenia, dał buziaka. Poczułam się wyjątkowo. Poczułam się JEGO KOBIETĄ. Tak dawno mnie nie obejmował. Przytulać przytula, ale zawsze na moją prośbę. Od kilku tygodni, czy już może nawet kilka miesięcy, nie ma między nami czułości, bliskości, intymności. Coraz mniej czasu spędzamy wspólnie. Nawet, gdy ma wolne, woli zająć się czymś innym. Mnie niewiele poświęca uwagi. A ja chodzę rozdrażniona, zestresowana,  humory mam skrajne. Raz śmieję się, za chwilę mam wszystkiego dość i chciałabym z tym wszystkim skończyć. Męczą mnie psychicznie studia, praca magisterska utknęła w miejscu.