Kiedy poszłam do kuchni, aby zrobić Filipkowi obiad, nagle zerknęłam przez okno i zobaczyłam... teściową! Byłam w szoku. Czego ona chce?! Przecież dwa lata nie była u Filipka. Dwa lata nie widziała go. Nie interesowała się nim.
Wyszłam na klatkę, żeby nie stresować dziecka. Poza tym wiedziałam, że nie ma dobrych intencji. Przyniosła ona w kopercie pieniądze, żebym kupiła coś Filipkowi! Jakoś w zeszłym roku nie pamiętała o jego urodzinach, ani o Mikołaju, ani o Dniu Dziecka, ani w ogóle o nim. Nie interesowała się tym, czy jest zdrowy, czy chory, jak rozwija się. Przez pierwszy rok, widziała go tylko tyle, co przypadkiem na mieście a przez ostatnie dwa lata udawała, że nas nie zna. Traktowała jak powietrze. Cały pierwszy rok prosiłam, błagałam, żeby przyjeżdżali, żeby odwiedzali nas to ciągle wymyślali tylko żenujące powody, żeby nie przyjechać: a to, że są w lesie a, że Filip jeszcze mały, a to przecież ma matkę i ojca, a potem było, że jestem nikim i co sobie Romek za żonę wziął?! Wszystko tylko dlatego, że prosiłam o zainteresowanie. Nie chcieli, więc odpuściłam...
A teraz...ni stąd, ni zowąd przyszła z kopertą! Nie wzięłam, bo czułabym się z tym źle i niezręcznie. I wtedy zaczęło się... Że niby nic do mnie nie ma i jeszcze raz przepraszała mnie za to, że kiedyś mnie wyzywała. Jednak ludzie pytali ją, co oni mi takiego zrobili, że tak ich wyzywam?! Udawała świętą, niewinną. Szkoda, że ludzie nie widzą i nie słyszą jak mnie non stop wyzywa, z jaką pogardą traktuje i nie wiem czy ludzie są ślepi, czy tylko udają, że nie wiedzą, że ona wcale nie interesuje się Filipkiem! Powiedziałam jej, że też wiem, że i ona za plecami dupę mi obrabia i, że wszyscy twierdzą, że żadnej synowej nie lubi. Zdziwiła się, ale zaprzeczała. Kłamała w żywe oczy. Tak się przejmuje moim gadaniem? Obcej osoby? Szkoda, że nie słyszała, jak jej synowie mówią o niej, że ich teściowym to ona nie dorasta do pięt. I mówiła, że niby ja nie pozwalam im Filipka widywać! Gdy jej przypomniałam, jak zawsze wymigiwała się, żeby nie przyjeżdżać, wypierała się wszystkiego! Udawała głupią. Czemu ona nie umie przyznać się do błędu?!!! I mogłoby być jeszcze wszystko dobrze. A po co utrzymywać relacje oparte na kłamstwie, złości, nienawiści? Dlatego powiedziałam jej, że święta to jest tylko w kościele, przed księdzem a, że Boga w sercu to ona nie ma. A wtedy ona: "Ty pusty magistrze! Ty pusty magistrze! Ty pusty magistrze!" I tak w kółko. Brakło jej argumentów. Na początku przepraszała mnie, żeby chwilę potem znowu wyzywać. A na do widzenia powiedziała, że gdyby nie Romek to bym zdechła z głodu! I zaczęła odchodzić. Wtedy jeszcze zawołałam do niej, że nawet matką schorowaną nie zajmowała się to nie ma się co dziwić, że wnukami nie zajmuje się. Jeszcze miała pretensje, że przyjmuję ją na korytarzu a co chciałaby może, żeby Filip słyszał jak mnie wyzywa!!!!!
Wyszłam na klatkę, żeby nie stresować dziecka. Poza tym wiedziałam, że nie ma dobrych intencji. Przyniosła ona w kopercie pieniądze, żebym kupiła coś Filipkowi! Jakoś w zeszłym roku nie pamiętała o jego urodzinach, ani o Mikołaju, ani o Dniu Dziecka, ani w ogóle o nim. Nie interesowała się tym, czy jest zdrowy, czy chory, jak rozwija się. Przez pierwszy rok, widziała go tylko tyle, co przypadkiem na mieście a przez ostatnie dwa lata udawała, że nas nie zna. Traktowała jak powietrze. Cały pierwszy rok prosiłam, błagałam, żeby przyjeżdżali, żeby odwiedzali nas to ciągle wymyślali tylko żenujące powody, żeby nie przyjechać: a to, że są w lesie a, że Filip jeszcze mały, a to przecież ma matkę i ojca, a potem było, że jestem nikim i co sobie Romek za żonę wziął?! Wszystko tylko dlatego, że prosiłam o zainteresowanie. Nie chcieli, więc odpuściłam...
A teraz...ni stąd, ni zowąd przyszła z kopertą! Nie wzięłam, bo czułabym się z tym źle i niezręcznie. I wtedy zaczęło się... Że niby nic do mnie nie ma i jeszcze raz przepraszała mnie za to, że kiedyś mnie wyzywała. Jednak ludzie pytali ją, co oni mi takiego zrobili, że tak ich wyzywam?! Udawała świętą, niewinną. Szkoda, że ludzie nie widzą i nie słyszą jak mnie non stop wyzywa, z jaką pogardą traktuje i nie wiem czy ludzie są ślepi, czy tylko udają, że nie wiedzą, że ona wcale nie interesuje się Filipkiem! Powiedziałam jej, że też wiem, że i ona za plecami dupę mi obrabia i, że wszyscy twierdzą, że żadnej synowej nie lubi. Zdziwiła się, ale zaprzeczała. Kłamała w żywe oczy. Tak się przejmuje moim gadaniem? Obcej osoby? Szkoda, że nie słyszała, jak jej synowie mówią o niej, że ich teściowym to ona nie dorasta do pięt. I mówiła, że niby ja nie pozwalam im Filipka widywać! Gdy jej przypomniałam, jak zawsze wymigiwała się, żeby nie przyjeżdżać, wypierała się wszystkiego! Udawała głupią. Czemu ona nie umie przyznać się do błędu?!!! I mogłoby być jeszcze wszystko dobrze. A po co utrzymywać relacje oparte na kłamstwie, złości, nienawiści? Dlatego powiedziałam jej, że święta to jest tylko w kościele, przed księdzem a, że Boga w sercu to ona nie ma. A wtedy ona: "Ty pusty magistrze! Ty pusty magistrze! Ty pusty magistrze!" I tak w kółko. Brakło jej argumentów. Na początku przepraszała mnie, żeby chwilę potem znowu wyzywać. A na do widzenia powiedziała, że gdyby nie Romek to bym zdechła z głodu! I zaczęła odchodzić. Wtedy jeszcze zawołałam do niej, że nawet matką schorowaną nie zajmowała się to nie ma się co dziwić, że wnukami nie zajmuje się. Jeszcze miała pretensje, że przyjmuję ją na korytarzu a co chciałaby może, żeby Filip słyszał jak mnie wyzywa!!!!!
Boli ją to, że Romek mnie utrzymuje a tak przecież żyje większość rodzin. Ojciec zarabia a matka zajmuje się domem, dzieckiem. A poza tym, dobrze wie, że Romek do późnych godzin pracuje, że wiecznie go nie ma to chciałaby, żeby dziecko nie miało ani ojca, ani matki. Ale jej przecież nie chodzi o to. Ją boli to, że jej przestał dawać pieniądze. Pomógł, ile mógł: wymienił im okna, kupił nowy dach, zrobił remont w środku i jeszcze mało. Bratu podarował 40 tysięcy a on jeszcze go okradł. Dopóki Romek dawał kasę był dobry a teraz ma swoją rodzinę i swoje plany. Zastanawiam się, co by było, gdybym wzięła tę kopertę. Na pewno gadałaby na mnie "materialistka", "egoistka" albo byłoby, że nam pomaga finansowo.
Pieprzony moher! Nie chcę jej znać!