W czwartek będzie sądny dzień dla mnie... spotkanie z profesorem. Zdążyłam poskarżyć się, że nie odpisuje mi na maila, a jednak przed północą napisał. Trochę jest mi wstyd, że tak dużo uwag miał do mojej pracy:(
Nie chce mi się już ciągle tego poprawiać i czytać w kółko to samo ( już mam mdłości na widok tej pracy), ale na szczęście została mi końcówka.
Profesor raz jest miły, uprzejmy, zapewnia, że wszystko będzie w porządku, że da zaliczenie a na następnym spotkaniu jest zupełnie odwrotnie. Mówi zupełnie co innego, jest złośliwy, straszy. Raz mówi, że wystarczy oddać mu jeden rozdział na zaliczenie semestru, innym razem, że trzeba oddać dwa rozdziały a to przecież jest ogromna różnica. Kiedy w mailu pytałam się o mój drugi rozdział, nie chciał mi nic napisać na ten temat. Powiedział tylko tyle, że porozmawiamy o tym na konsultacjach. Ciekawe jakie teraz będzie miał nastawienie, czy wystarczy mu jeden rozdział, czy będzie wymagał drugiego. Od niego zależy, co będzie dalej...
oni juz tak maja. Moj promotor co chwile kazal nam cos zmieniac, kiedy bylam juz w polowie pracy mgr, musialam pisac ja od nowa, kolezance wykreslal punkty, ktore wczesniej sam jej kazal napisac... oni juz tak maja, pomarudza, pomarudza, a pozniej zalicza :) nie martw sie
OdpowiedzUsuńWalcz, na tym cała ta zabawa polega ;) Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńZobaczysz, po tym wszystkim obrona to będzie mały pryszcz :)Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńNo muszę przyznać, że promotor jest połową sukcesu naszej pracy.Jak jest sympatyczny i pomocny to aż chce się nam pracować i chodzić na spotkania z nim. Bo na ludzi lepiej działa metoda marchewki niż kija.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i po Twojej myśli. Powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńJestem:) zabieram sie za czytanie, bo mam zaległości
OdpowiedzUsuńlena