Prace remontowe ruszyły zdecydowanie do przodu. Na drodze napotykamy różne przeszkody, ale powoli rozwiązujemy problemy.
Klucze do naszego mieszkania zostawiliśmy fachowcowi a sami byliśmy zajęci załatwianiem tysiąca spraw. Rzadko więc chodziliśmy do tamtego mieszkania. Po tygodniu, jak poszliśmy okazało się, że poza zrobioną elektryką nic więcej nie było ruszone. Okazało się również, że nasz fachowiec spał tam z żoną, nic nam o tym nie mówiąc. Niby, że tak późno, przy świeczce, pracują a zostawali tam dlatego, żeby tam spać. Gdy mąż powiedział, że jest niezadowolony z roboty i zaczął tam przebywać, prace ruszyły natychmiast.
Udało nam się poznać nowych sąsiadów. Niestety, nie należało to do przyjemności. Są to okropni ludzie. Już na wstępie, każdy oznajmia, że on tu pilnuje porządku. Wychodzą na klatkę, patrzą co robisz, co nosisz, obserwują cię i pilnują. Dodam, że większość osób to ludzie starsi. Zauważyli, że do śmieci na dworze, ktoś wysypał gruzy. Od razu podejrzenie padło na nas. Nie pytając się nas o nic, zadzwonili do administracji, na skargę. Kiedy my niczego nie wyrzucaliśmy, wszystkie worki trzymamy w mieszkaniu. Potem szpiegowali nasze liczniki z prądem, czy aby nie bierzemy prądu z klatki. Mówili, że oni wiedzą ile to płaci się za ten prąd. Zadzwonili znowu do administracji, aby upewnić się. Następny przykład: żona naszego fachowca usłyszała dyszenie pod drzwiami, myślała, że to pies. Otworzyła drzwi a spod drzwi nagle odskoczył wystraszony sąsiad. Podsłuchiwał nas a drzwi mamy jeszcze stare. Potem w nocy przybiegł do nas administrator bloku, w którym obecnie mieszkamy, że w tamtym mieszkaniu, zalaliśmy wodą cały pion, że muszą zakręcić wszystkim wodę, że nasze drzwi będą wywarzać itd. Roman pobiegł szybko a okazało się, że sąsiadowi zrobiła się mała plamka wody na suficie. Nie miała nawet 10 cm a tyle szumu narobili! Nasz fachowiec odkręcił trochę wody w kranie a nie zrobił jeszcze hydrauliki. Mąż zdeklarował się, że pomaluje im sufit. I ciągle każdy przed każdym ostrzega, mówią że nikt nie waha się nigdy zadzwonić tam gdzie trzeba, ze skargą. Atmosfera jest więc straszna. Administracja mieszkaniowa powiedziała nam, że mnóstwo ludzi z naszej klatki było chętnych na to mieszkanie, chcieli kupić i tu nagle wielkie zdziwienie i oburzenie, że to my dostaliśmy tę szanse. Dają nam odczuć to na każdym kroku. Poza tym okazało się, że okna w naszym bloku nie mogą być brązowe, bo... nie będą komponowały się z pomalowanym blokiem!!! Jesteśmy przekonani, że nasi sąsiedzi uprzejmie donieśliby o tym, więc musieliśmy zrezygnować ze złotego dębu, ale na szczęście zaliczka przejdzie na poczet białych okien, nie będziemy więc stratni.
Najważniejsze, że idziemy do przodu, że mieszkanie przybrało już kształt mieszkania, bo było naprawdę w koszmarnym stanie.