Mam nadzieję, że kto chciał, to znalazł do mnie drogę. Stwierdziłam, że nadszedł czas na małą zmianę mojego bloga, bo od kiedy założyłam bloga, moje życie zmieniło się o 360 stopni, więc niektóre treści były już dawno nieaktualne.
Ostatnie dni czasu wolnego mijają bardzo szybko. Czas ten spędzam bardzo przyjemnie i aktywnie. Z Dzióbkiem obowiązków mi nie brakuje. Codzienne czesanie i pielęgnacja, częste spacery, mnóstwo przytulania i głaskania, bo cały czas domaga się miłości i do tego trzeba go pilnować jak małe dziecko. Można powiedzieć, że jest szalony, jak to szczeniak, dużo biega, wygłupia się, trzeba uważać, żeby sobie krzywdy nie zrobił. Cały czas domaga się siedzenia na kolanach lub szczeka, żeby tylko dostać się do naszej pościeli. Mamy więc z nim bardzo wesoło.
I właśnie po części z tego powodu, nie miałam czasu na zakupy, a przecież trzeba powoli szykować się na uczelnię. Garderoby jesiennej i zimowej w ogóle nie mam, bo oddałam wszystkie ubrania, ponieważ były na mnie za duże. Kupiłam więc sobie na allegro piękną skórzaną kurtkę, buty skórzane i jedną apaszkę w panterkę. Mam na oku jeszcze kilka innych apaszek, ale muszę się jeszcze powstrzymać. Zaopatrzyłam się też w siedem sweterków, na razie przysłali mi dwa, są bardzo eleganckie. Cieszę się, że już niedługo skończy się laba, przecież trzeba być wśród ludzi i zająć się czymś konkretnym, ale też trochę martwię się o Dzióbka, bo całe dni będzie musiał być sam a on jest jeszcze taki malutki.
Poza tym passa do sportu powróciła. Co prawda, biegamy z mężem dopiero od kilku dni, ale motywację mamy ogromną. Latem miałam wyrzuty sumienia, zupełnie niepotrzebnie, że odpuściłam bieganie, ale przecież było tak gorąco i zwyczajnie nie chciało się a teraz to jest prawdziwa przyjemność. Pod wieczór chodzimy na stadion, mnóstwo ludzi jest o tej porze, też biegają, więc w większym gronie raźniej się biega. Głupio po kilku okrążeniach poddać się, więc trzeba dalej biec ;) Biegam ok. 4 km. W zeszłym roku, 13. października, zaczynałam od marszu, trwało to kilka tygodni, nawet jednego okrążenia stadionu nie byłam w stanie zrobić. Co ja piszę?! Nawet pół okrążenia nie mogłam przebiec! Wtedy też przywiozłam do domu moje ulubione, stare spodnie, które miałam na sobie zaledwie kilka razy, ale przytyłam, więc leżały przez kilka lat w szafie. Na początku moim celem było schudnąć tak, abym włożyła te spodnie, nawet przez biodra nie mogłam ich wcisnąć. Myślałam sobie, że jak będę w stanie je kiedyś założyć, to już nie będę chciała więcej schudnąć, że ten rozmiar mi wystarczy. Dziś i te spodnie mi zjeżdżają z tyłka a ja chcę jeszcze schudnąć, ok. 8-10 kg. Wierzę, że się uda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz