W sobotę byliśmy nad morzem. Pogoda była prześliczna: słońce, delikatny wiaterek. Spacerowaliśmy po plaży wpatrując się w bezkresną dal. Szum morza, szmer piasku, krzyk mew, cudowna jodowa woń. Spokój… cisza… ale cisza wewnętrzna.
Przy okazji opaliliśmy się tak mocno, że aż skóra piekła :) Ja opalam się od razu na brązowo, ponieważ mam ciemną karnację a R. jest cały buraczkowy:)))
A to widok, który podziwialiśmy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz