O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

czwartek, 1 grudnia 2016

Pasowanie na przedszkolaka

Filipek jest bardzo zadowolony z tego, że chodzi do przedszkola. Codziennie wraca uśmiechnięty, szczęśliwy. Opowiada, jak minął mu dzień, co robili. I nie może doczekać się następnego dnia. Chociaż chodzi do przedszkola dopiero trzy tygodnie ja już widzę ogromne postępy. Filipek nuci piosenki, używa nowych zwrotów po angielsku, robi przepiękne prace plastyczne. Gdy przychodzi do domu, zaraz idzie do swojego pokoju, do stoliczka. Bierze nożyczki do rączek i próbuje wycinać karteczki tak, jak w przedszkolu. 
Filipkowi od samego początku bardzo spodobało się przedszkole. Nie stwarzał żadnego problemu. Nie szukał wymówek, żeby zostać w domu. Dwa lub trzy pierwsze dni, posiedziałam z nim w przedszkolu godzinkę a po tygodniu tylko wprowadziłam go do sali i wychodziłam. Filipek był w wyjątkowo trudnej sytuacji, ponieważ dzieci już doskonale znały się. Potworzyły się liczne, małe grupki do zabaw a on nikogo nie znał. Do żadnej grupy nie przynależał. I tylko raz miał kryzys, kiedy dzieci rozrabiały i rzucały zabawkami. Filipek trochę wystraszył się, bo w domu jest on sam i rządzi a tam jest przecież zupełnie inaczej. Dlatego po tym zdarzeniu, na następny dzień, nie chciał sam zostać. Ale nie miałam wyjścia, musiałam iść do Frania i zostawiłam go zapłakanego. Ale kiedy tylko schowałam się za ścianę zauważyłam, że natychmiast uspokoił się. Przed godziną 13., pełna obaw poszłam go odebrać a ten miał do mnie pretensje, dlaczego tak szybko przyszłam. :) I tak jest codziennie. Nawet wychowawczyni twierdzi, że Filipek już zaadoptował się w przedszkolu a nawet nieco rozbrykał się. Czasami trzeba uspokoić go i kolegów, żeby nie rozrabiali. I to jest prawda. Ostatnio, kiedy przychodzę po niego, Filipek jest cały spocony. Mówi, że "szalał" z Mateuszem. 
17. listopada w przedszkolu mieli zdjęcia. Natomiast 22. listopada, Filipek został uroczyście przyjęty w poczet przedszkolaków. Na imprezkę poszłam z babcią (moją mamą) a dziadek woził Frania w wózku. Filipek cieszył się z naszej obecności i co rusz na nas spoglądał. Był ciekawy, czy obserwujemy go. Byłam mile zaskoczona, że Filipek tak łatwo odnalazł się w grupie, że tak dobrze się czuje, że nie jest skrępowany. Po chwili zaczęła się uroczystość. Muszę przyznać, że martwiłam się, że Filipek będzie odstawał od reszty, że nie będzie nic umiał, ponieważ dzieci przygotowywały się do tej uroczystości przez trzy miesiące a on zaledwie przez dwa tygodnie. Bałam się, że nie będzie chciał brać udziału i nie będzie śpiewał. Trochę w domu ćwiczyliśmy, ale nie za dużo, bo nie miałam czasu. A mój synek, po raz kolejny, mnie zadziwił. Był bardzo zaangażowany, słuchał uważnie tego, co się dzieje. Śpiewał, tańczył w kółeczku a po występie bardzo nisko ukłonił się. Potem grzecznie stał i czekał, aż pani wicedyrektor przyłoży ołówek do ramienia a na końcu dzielnie podszedł do niej po dyplom. Och! Buzia mi i babci uśmiechała się od ucha do ucha. Byłam z Filipka bardzo dumna. Obie z mamą myślałyśmy, że jak nas zobaczy to schowa się gdzieś między nami i nie wyjdzie do dzieci a tu dał taki występ. Do tego był pięknie wystrojony: w białą koszulę z muchą. Wyglądał cudnie. To była niezapomniana chwila. 
25. listopada odbył się Dzień Pluszowego Misia. Filipek nie mógł doczekać się tego dnia, ponieważ tak bardzo chciał zabrać do przedszkola swoich "przyjaciół". Ma dwa ukochane misie: Zuzie i Arka. To są jego dzidziusie. Filipek bardzo się o nie troszczy. Naśladuje mnie w wychowywaniu i pielęgnacji "dzidziusiów".  
Niestety, od wtorku 29. listopada, siedzi w domu. Pochodził tylko trzy tygodnie i strasznie rozchorował się. Już od tygodnia nie mógł spać, bo jakaś wydzielina spływała mu do gardła i dusił się. Jednak lekarka mówiła, że wszystko jest ok, że nic nie dzieje się. Ale potem było już tylko gorzej. Po trzech dniach znowu poszłam do lekarza i dostał antybiotyk, ale było już z nim naprawdę źle. Ta wydzielina strasznie wymęczyła go. Chłopak bardzo się wycierpiał. Masakra. I z tego powodu ominęły go Andrzejki. Bardzo żałuję, bo dopiero wtedy poszalałby sobie no, ale co zrobić. 
Teraz my wszyscy jesteśmy chorzy, bierzemy antybiotyki. Tylko jeszcze jakoś Franiu nam się trzyma. Jak nie zarazi się od nas to będzie to cud. 
Filipek w domu płacze... za przedszkolem. Mówi, że chce iść do przedszkola już teraz i codziennie wieczorem pyta się, czy jutro pójdzie do przedszkola a gdy mówię nie, to on znów w płacz. Cieszę się, że tak mu się tam spodobało. Mam nadzieję, że tak już zostanie. :)
Filipek ma 4 lata, 1 miesiąc i 1 tydzień

6 komentarzy:

  1. No proszę jaki dzielny mały przedszkolak :) Super! A pamiętam jak pisałam, że nie chcesz go puścić do przedszkola i że ma być z tobą w domu jak najdłużej, najlepiej aż do zerówki ;) Fajnie, że tak szybko się zaaklimatyzowal. Przedszkole to nic złego, ja widzę same korzyści. No może poza chorobami przenoszonymi od innych dzieci.. Ale to minie, uodporniło się. Zdrowia dla Niego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. Byłam sceptycznie nastawiona do przedszkola, ale Filipek podjął decyzje za mnie. Zdecydował, że chce chodzić do przedszkola. A teraz to ja zupełnie zmieniłam nastawienie i bardzo się cieszę, że tak wyszło :)

      Usuń
  2. Pisalaś miało być. I uodporni się ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No to mały przedszkolak jest super ! Najważniejsze że chce chodzić :-) A odporności nabędzie z czasem, musi przechorowac co jego niestety. Dużo zdrówka dla Was wszystkich :-)

    OdpowiedzUsuń