Ciągle dręczy mnie to [klik].
Już trzy miesiące nie widzieli wnuka. Nie zadzwonili do męża zapytać się, co u Filipka. Jakby nie istniał. Nie przejawiają w sobie żadnych ludzkich uczuć: miłości ani troski. Doszły mnie słuchy, że... szykują jakąś niespodziankę dla Filipka na Dzień Dziecka. Nie wiem, jak się zachować, czy mam z nimi rozmawiać, czy w ogóle, jak przyjadą, mam wpuścić ich do mieszkania?! Nienawidzę tych fałszywych ludzi z całego serca!!!
Nie wiem, co mam robić, żeby nie skrzywdzić mojego, małego chłopca :(((((((
Pomóżcie :(
Ja czytam nadal, ale skończyłam z radami. Sorry.
OdpowiedzUsuńCóż Ci można napisać Magdo...
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to nie rozumiem dlaczego tak bardzo Ci zależy, żeby teściowie interesowali się wnukiem? Zdaję sobie sprawę, że sytuacja jest przykra, no ale przecież do miłości ich nie zmusisz, więc po co Ci te nerwy? Nie lepiej zaakceptować fakty i cieszyć się tymi nielicznymi próbami kontaktu z wnukiem? Skoro chcą coś dla Filipka zrobić, to dlaczego miałabyś im w tym przeszkadzać? To w końcu chcesz tego kontaktu, czy nie?
Może pozwól dziadkom samodzielnie decydować o częstotliwości kontaktu i zainteresowaniu jakie chcą mu okazać? Przecież nie wyznaczysz im grafiku, to dorośli ludzie... A za klika lat Filip sam zdecyduje, czy chce dziadków widywać, czy nie...
A jeśli słowa usłyszane od teściowej ciągle Cię bolą, możesz jej o tym powiedzieć, wrócić do rozmowy, ale nie wykorzystuj dziecka jako karty przetargowej, bo to nie w porządku, powinaś oddzielić te dwie sprawy według mnie.
Mnie już dawno przestało na nich zależeć. Wkurza mnie tylko to, że nie interesują się Filipkiem a potem, kiedy przyjadą, udają wielkich dziadków. Gadają, że niby cały czas myślą o Filipku, tęsknią. Ja nie mogę słuchać tych bzdur! Np. Jak kiedyś obiecała, że " za 2 mies. weźmie Filipka na spacer" to przyszła po 4 mies. Boję się, że skrzywdzą go. Tymczasem, ludziom teściowa opowiada, że to ja niby bronię jej kontaktu z Filipkiem.
UsuńPoza tym ich stosunek do mnie... nienawidzą mnie i mojej rodziny. Zazdroszczą wszystkiego... I mnie wcale nie szanują... Np. gdy zadzwoniłam do nich, żeby przyjechali do nas na kawę, jednocześnie poinformowałam, że przed 10., Filipek idzie spać. A oni przyjechali o 9.45. i nie rozumieją, że dziecko mi już zasypia, teściowa SIŁĄ wpycha mi się do mieszkania... Na zbyt wiele sobie pozwala. To zaledwie 2 przykłady z tysięcy innych.
Jestem przekonana, że Filipek, prędzej czy później, będzie kartą przetargową, ale w ich rękach. Tylko czekam, aż usłyszę od teściowej, że jak Filipek podrośnie to powie mu wszystko, "jaka jestem". Jednej swojej synowej gadała takie teksty.
Wydaje mi się, że chyba zawsze byłam zbyt grzeczna dla nich. Zbyt delikatnie
tłumaczyłam co i jak, zbyt często gryzłam się w język. A teraz na wszystko sobie pozwalają...