O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

piątek, 25 stycznia 2013

Od miłości do nienawiści jeden krok

Odkąd urodził się nasz synek nie układa nam się. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale nie ma dnia bez spięć, bez kłótni. Gdy coś jest nie tak, mój mąż natychmiast wybucha, eksploduje. Nie widać po nim jakiegoś stopniowego zdenerwowania, napięcia, dlatego trudno jest przewidzieć moment, kiedy to nastąpi. Zdarza się, że kiedy pochylam się nad synkiem, szarpie mnie za włosy, uderzy w twarz. Nie wspomnę nawet o znęcaniu psychicznym: wyzywa mnie, mówi, że nic nie robię, wypomina, że nie pracuję, wmawia, że moja rodzina ma mnie dość. Też nie jestem bez winy, ale po co zaraz ta agresja?! Jak Boga kocham, gdybym była niezależna finansowo, nie pozwoliłabym tak się poniżać. Dawno spakowałabym walizki, wzięła synka i pieska i uciekła w siną dal. Owszem, dużo mi w domu pomagał i pomaga, ale odczułam ulgę, gdy skończył mu się urlop i wrócił do pracy. Jestem zmęczona i wycięczona tą atmosferą, która panuje w domu. A najbardziej żal mi synka. Bo czemu on jest winien?!! Czemu ma przenikać tą atmosferą?!! Dlaczego ma słuchać krzyków i wyzwisk?!! Boję się tego, co będzie za pół roku, za rok, kiedy to Filipek będzie już rozumiał o co chodzi, gdy będzie świadomy tego, co się dzieje. On ma być wzorem i autorytetem dla Filipka, tymczasem taki przykład mu daje?!! Patologia!!!

niedziela, 20 stycznia 2013

Szczepienie

Już dzień przed wizytą u lekarza nie spałam, denerwowałam się, jak mój syneczek zniesie szczepienie - aż trzy ukłucia: w jedne i drugie bioderko oraz w rączkę. Przypominałam sobie poprzednią wizytę, moment kłucia i łzy stawały mi w oczach. Pytałam sama siebie, dlaczego tak musi być? Dlaczego tyle razy trzeba go kłuć i sprawiać mu ból? Dlaczego mój synek, musi cierpieć? Bardziej to przeżywałam niż on. 
Rano, Filipek obudził się, jak zawsze uśmiechnięty, nieświadomy tego, co go czeka. Radośnie wymachiwał rączkami, coś tam sobie gruchał pod noskiem i obserwował mamę, kręcącą się po pokoju. Dałam Misiowi cyca, zmieniłam pieluszkę, ubrałam cieplutko i poszliśmy. Romek wziął wolne w pracy, aby móc być z nami, w tym trudnym dniu.
W poczekalni byliśmy pierwsi. Rozebrałam Filipka i położyłam na miejsce dla niemowląt. Nie spał, tylko z zaciekawieniem obserwował, co się dzieje dookoła. Po jakimś czasie, na szczepienie, przyszli rodzice z trzy- czy czterolatkiem. Chłopiec był rozhisteryzowany, głośno krzyczał, płakał, bo tak bał się szczepienia. Filipek słysząc jego lament, przestraszył się. Wyczuł, że coś jest nie tak i szybko na jego ustach pojawia się podkówka i cichutko zaczął płakać. Wtedy też, w jego oczkach, pojawiła się, pierwsza w życiu łza! Oboje z mężem, dawaliśmy mu otuchy, mówiliśmy cały czas do niego, głaskaliśmy po czółku. Filipek szybko się uspokoił. W szoku byłam, że moje dziecko, tak szybko się rozwija. Miesiąc temu, spał sobie smacznie w poczekalni, zupełnie niczego nieświadomy a teraz doskonale wiedział, że coś jest nie tak i przez inne dziecko, najadł się strachu. Taki malutki a już pojmuje co się dzieje, rozumie i czuje!
Pani doktor zbadała Filipka, zmierzyła i zważyła. Nasza Niunia waży już 6,5 kg! Potem pielęgniarka szykowała szczepionki a on ciągle jeszcze, radośnie machał rączkami, aż poczuł ukłucie. Na buźce zrobił się cały czerwony, zamknął oczka i tak przeraźliwie zaczął płakać, aż się krztusił. Serce mi pękało, ale musiałam być silna dla synka. Niebawem nastąpiło drugie ukłucie i trzecie. Potem wzięłam synka na ręce, tuliłam i tuliłam a on nie przestawał krzyczeć. Był cały mokry od tego płaczu. Okropne przeżycie!
Wróciliśmy szybko do domu. Od razu przytuliłam Filipka do piersi a on usnął. Spał prawie cały dzień. Budził się tylko na karmienie. Na jego twarzyczce, widać było cierpienie. Brwi miał dziwnie zmarszczone, pojękiwał. Kiedy wieczorem, wzięłam go na ręce, był gorący, jak piekarnik. Miał gorączkę - 38,2. Wtedy, daliśmy mu syrop. Według ulotki, ileś dziesiątych mililitrów, musieliśmy pomnożyć przez jego wagę i dać mu taką dawkę, ile wyszło. Tak też zrobiliśmy. Jednak okazało się, że to było i tak za dużo, jak na jedno połknięcie i Filipek zaczął się dusić. Jeszcze, ten syrop był taki gęsty!  Przerażony, zaczął krzyczeć i płakać a ja najadłam się mnóstwo strachu. Byłam zła na siebie, że nie domyśliłam się, że to za dużo, jak na jeden łyk. I w ogóle, w aptece, takie gówna sprzedają, zamiast dać jakieś czopki. Na szczęście, już temperatura synkowi spadła i po Filipku, nie widać ani śladu tych strasznych wydarzeń.

wtorek, 8 stycznia 2013

Rzeczywiście, mój synek, nie odróżniał dnia od nocy. Zarówno w dzień jak i w nocy panowała u nas absolutna cisza. Gdy mały spał, po mieszkaniu, chodziliśmy na palcach. Oprócz tego, włączaliśmy tylko lampki, więc w mieszkaniu, panował zmrok. I w efekcie synek budził się o 3-4 nad ranem i był już zrelaksowany i wypoczęty. I nie pozwalał spać swoim rodzicom. Przez około dwie godziny, trzeba było  kręcić się  koło niego, żeby podać mu smoczka, bo on ciągle go wypluwał a za moment szukał. Na widok Romka, jego twarzyczka ożywiała się i pojawiał się na niej ogromy uśmiech. Teraz, w dzień, włączam światło i telewizor, ale i tak maluszek ma problemy, żeby usnąć a jak już uśnie to nie śpi spokojnie, często się przebudza. I właśnie z tego powodu nie odsypiam nieprzespanych nocek, bo co chwilę trzeba doglądać Filipka a gdy się już przyśnie i za moment trzeba wstać do niego, to to jest podwójnie męczące. Jestem wtedy taka rozbita. Jednak powoli obserwujemy zmiany w nocy. Ostatnio, Filipek budzi się tylko na karmienie, potem go odkładamy na miejsce i on śpi dalej. Czasami, zdarza się, że przesypia w nocy sześć godzin, ale to nie oznacza, że jestem mniej zmęczona.
Święta, minęły nam, jak każdy typowy dzień. Kręciły się wokół Filipka: karmienie, przewijanie, lulanie, usypianie, kąpanie. I tak w kółko. Ale lubię to. Dzięki Filipkowi, te święta nie były takie puste i ciche. On nadał nowy sens naszemu życiu. W pierwszy dzień świąt, przyjechali do nas moi rodzice. Filipek najpierw uśmiechał się do babci i uśmiechał, ale gdy babcia zaczęła głośno gadać, Filipek zrobił podkówkę i zaczął płakać. Jednak, po chwili, dał się ponosić babie i dziadzi. Dostał od baby piękny sweterek, robiony ręcznie na drutach.
W Sylwestra, Filipek niewiele spał. Ledwie usnął i co chwilę wystrzały petard go budziły. Chłopak przez cały dzień się męczył a my razem z nim. Natomiast, o północy, już nie reagował na żadne wystrzały, spał.
Zrobiliśmy ogromne zakupy dla Filipka. Kupiliśmy mu nowego, futrzanego pajacyka, na dwór, w kolorze brązowym. Filipek wygląda w nim jak niedźwiadek. Kupiliśmy także mnóstwo body, pajacyków, kaftaników, bluzeczek i spodni. Bo z ubrankami, to od samego początku, mieliśmy same problemy. Na początku, kupowaliśmy mu ciut większe ciuszki, bo wszyscy mówili, że dzieci bardzo szybko rosną, więc Filipek nie miał ubranek odpowiednich właśnie " na teraz". Połowa ciuszków, które wtedy kupiliśmy, okazała się niepraktyczna. Ubranka były zakładane przez głowę, co przy małym dzieciątku jest dość trudne, miały dziwne zapięcia, niepraktyczny krój. Po prostu, wcześniej nie wiedzieliśmy, na co mamy zwracać uwagę.W efekcie, połowy ubranek, Filipek nie miał na sobie ani razu, część pozostałych ubranek, miał na sobie tylko raz, czy dwa razy. Jeśli, jakieś ciuszek, miał na sobie w jednym tygodniu to często, nawet już w drugim tygodniu, okazywał się ciasny, krępował ruchy maluszka. Teraz dopiero to nam zakupy udały się. Boję się tylko, czy Filipek zdąży to wszystko ponosić.
Nasza Niunia, bardzo szybko się tez rozwija. Z dnia na dzień, widać jakieś zmiany i postępy. Już leżenie na pleckach, wcale nie jest jego ulubionym zajęciem. Uwielbia obserwować otoczenie z wysokości  ramienia. Jego główka rozgląda się dookoła, oczka wodzą po całym pokoju. Każdy przedmiot skupia jego uwagę. Gdy, choć na chwilkę, położy się go, on nagle wybucha głośnym płaczem. Już wie, jak to działa. Wie, że kiedy tylko zapłacze, mama albo tatuś, zaraz będą przy nim i to wykorzystuje. Tylko kręgosłup już nam powoli wysiada. Barwa głosu też zdecydowanie mu się zmieniła. Głos ma już zdecydowanie mocniejszy, donośniejszy. Pamiętam, jak go urodziłam i usłyszałam jego pierwszy krzyk, byłam zdziwiona, że tak cichutko płacze. Natomiast teraz to hoho...pewnie w całym bloku go słychać ;)