O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

wtorek, 24 sierpnia 2010

Niespodziewani goście i kredyt w tle

W piątek mieliśmy gości, których nigdy nie przeszło mi przez myśl, że będziemy gościli… Nie, wcale nie chodzi o moją mamę. Przyjechał do nas młodszy brat mojego męża z żoną i dzieckiem. Dwa dni wcześniej zapowiedzieli wizytę. Byliśmy z Romkiem bardzo zdziwieni. Mąż ucieszył się jednak a ja …przeraziłam.
Nasze relacje z całą rodziną męża popsuły się przez ich Najstarszego brata. Najstarszy, biedny chłopak ze wsi, pojechał do stolicy, na drugi koniec Polski od ich rodzinnego domu. Tam chciał ułożyć sobie życie. Młodsi bracia zafascynowani nowym życiem Najstarszego, miastem, chcieli pomóc mu rozwinąć skrzydła. Wzięli dla Najstarszego ogromne kredyty. Mój Romek wziął największy… A tamten zwyczajnie nie płacił rat. I tak się wszystko zaczęło… albo i skończyło. Długi przeszły na nas. Płacimy je już kilka lat i jeszcze kilka lat przed nami. Miesiąc w miesiąc 1000 zł. Kontakty przestaliśmy utrzymywać z jego rodzeństwem, z teściami znacznie ograniczyliśmy. Nikt nie potrafił wczuć się w naszą sytuację, zrozumieć tego co przeżywamy, pomóc jakoś, nie finansowo, ale po prostu wesprzeć.
Tymczasem młodszy brat, tylko dzwonił się chwalić, że to kupił i tamto, że tam i tam pojechał na wakacje, tak jakby nie wiedział o naszych problemach. Poza tym z Najstarszym utrzymywał takie kontakty, jakby nic się nie stało, bo jego żona ( tego Młodszego) to wielka katoliczka i tak nakazuje. Wzbudza ogromny podziw teściowej za to, że w każdą niedzielę do kościoła chodzi, że odwiedza jakiś dom dziecka itd. Jednak głowę nosiła wysoko w chmurach.Czuła się lepszą od innych, była niedostępna dla mnie. I teściowe do nich na ślub pojechali już kilka dni wcześniej, pomóc. Nam nie pomagali w przygotowaniach. Wszystko było na głowie moich rodziców. I jeszcze mogłabym pisać dużo o tym, ale nie chce mi się. Ja i Romek mieliśmy już tego po prostu dość!
Stąd takie a nie inne nasze kontakty z męża rodziną.
Jego młodszego brata widzieliśmy ostatni raz 3 lata temu, na ich ślubie...
Jak już pisałam, przyjechał do nas w piątek, późnym popołudniem. Moi teściowie przyjechali z nimi również. O dziwo było bardzo, bardzo miło. My mieliśmy do nich zupełnie inny stosunek i oni do nas również. Po raz pierwszy zobaczyliśmyich 1,5-rocznego synka. Fajny, żywiołowy malec. Mogliśmy z nimi normalnie porozmawiać, pośmiać się. Oni w zeszłym miesiącu mieli przeprowadzkę. Byli pod dużym wrażeniem naszego mieszkania. Wiedzą, że do tej pory spłacamy ich Najstarszego brata a mimo to, daliśmy radę tak elegancko urządzić mieszkanie.Mój mąż nie mógł oderwać się od ich synka. Teściowie zauważywszy to, dyskretnie zasugerowali, że mamy dużo miejsca, jest wolny drugi pokój, w sam raz na kołyskę. Miłe to. Moja mama jakoś nigdy tego tematu nie porusza. Aż zatęskniłam za bliższymi kontaktami…
Może to dziwne, ale pomimo tylu przeciwności losu, pomimo tylu ciosów,
których mój mąż doznał od swojej rodziny, pomimo braku kontaktu ze swoim rodzeństwem, jest on bardzo za swoimi braćmi. Jest on związany z nimi myślami, całym sercem. Widać tę więź. Ja nigdy nie byłam tak zżyta ze swoją rodziną. Jest on bardzo wrażliwym człowiekiem. Przeżywa tę sytuację i jest mu ciężko.

Dopisek:

Wątek kredytu wzbudził wiele emocji, więc postanowiłam napisać zakończenie tej historii. Znajdziecie je, drodzy Czytelnicy, tutaj:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz