To byłoby zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe. Zawsze tak mam. To cała ja. Niestety.
Mam wszystkie wpisy w indeksie poza jednym… Od mojego promotora.
Znał moją sytuację z powtarzaniem roku. Na początku semestru był przesympatyczny, mówił mi: „ Pani Magdo, wszystko będzie w porządku, na pewno pani sobie poradzi. Zobaczy pani, będzie dobrze”. Pod podaniem do dziekana napisał mi wzorową opinię, WYRAZIŁ ZGODĘ NA PRZEPISANIE MI OCENY.
Wczoraj poszłam do niego po ten wpis, on zrobił wielkie oczy. Powiedział, że zmienił zdanie, że nie przepisze oceny. Wkurzony był, że nie chodziłam na seminarium. Ok., przyznaję się, ale dlaczego miałam chodzić na zajęcia, jeśli zapewniał mnie, że mi zaliczy, że przepisze tę ocenę. Dziewczyny, proszę napiszcie szczerze, czy Wy chodziłybyście na zajęcia w takiej sytuacji??? Wiedząc, że będziecie miały zaliczenie ??? Ja zrozumiałam to w ten sposób, że skoro mam zaliczenie, to nie muszę przychodzić, bo po co? Tak było z innymi wykładowcami. Zgodzili się przepisać ocenę, więc na ich zajęcia nie chodziłam. W końcu kiedyś zapracowałam, na te zaliczenia. Promotor mógł powiedzieć, że nie przepisze tej oceny, że powinnam jeszcze raz zapracować sobie na nią i nie było by żadnego problemu. A tak wyszło takie coś!
W regulaminie mojej uczelni wyraźnie jest napisane, że: „ student powtarzający semestr albo rok nie ma obowiązku ponownego zdawania egzaminów i uzyskiwania zaliczeń z przedmiotów, z których uzyskał pozytywne oceny” . Ja dostałam czwórkę. Ale regulaminy i prawa studenta wszyscy mają w d… To tylko student musi przestrzegać regulaminu, sam nie ma żadnych praw.Ma tylko obowiązki.
I co ja mam teraz zrobić?
Nie mam już sił. Nie wierzę w siebie, w to, że uda mi się kiedyś ukończyć studia. Do 11.lipca powinnam oddać jemu pierwszy rozdział pracy. Wiem, że nawet gdybym wysłała jemu całą pracę, cztery rozdziały, on jeśli tylko będzie chciał, może nie zaliczyć. Zawsze „coś” może się jemu nie spodobać. Wszystko zależy tylko od jego woli.
Zastanawiam się, czy pojechać do rodzinnego domu. Z Romanem od dawna planowaliśmy wyjazd w ten weekend, na dwa tygodnie. Może pojechalibyśmy chociaż na tydzień? Może chociaż na chwilkę oderwałabym się od tego, naładowałabym akumulatory i po przyjeździe wzięłabym się z zapałem do roboty. Bo teraz jestem psychicznie wykończona .
Nie wiem, ile jeszcze jestem w stanie znieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz