Rozpoczął się nowy semestr. W niedzielę oka nie zmrużyłam, kręciłam się z boku na bok, było mi bardzo gorąco, o 4. nad ranem już wstałam. Nie potrafię radzić sobie ze stresem, jak mi wejdzie coś do głowy to siedzi tam i siedzi. Nie mogę przestać o tym myśleć ani nic robić. Strach paraliżuje mnie a wtedy wpadam w panikę, że coś jeszcze muszę zrobić, że mogę nie zdążyć, albo o czymś zapomnieć. Przez cały tydzień strasznie głowa mnie bolała. Może znacie jakiś skuteczny sposób, żeby tak bardzo nie stresować się wszystkim??? R. wykazywał się dużą cierpliwością wobec mnie, zrozumieniem mojego dziwnego humoru oraz ogromnym wsparciem. Jemu serduszko biło tak mocno, jakby to on miał wrócić na uczelnię J
Byłam u wykładowców z prośbą o przepisanie ocen, żebym nie musiała znowu chodzić na zajęcia, w końcu kiedyś to już zaliczyłam. Wszyscy się zgodzili, nie było żadnego problemu. Muszę tylko chodzić na ten przedmiot z którego baba mnie usadziła. Całe szczęście w tym tygodniu nie było jej. Wkurzyła mnie koleżanka, zaczęła już mnie wykorzystywać. Zadzwoniłam do niej z pytaniem co u niej słychać, temat zeszedł nam na sprawy uczelniane. Ona nagle wyszła z propozycją, że skoro jest na miejscu ( mieszka tam, gdzie jest nasza uczelnia), więc pójdzie jutro zapytać się o możliwość przepisania oceny również dla mnie i mówi do mnie: kochana, co będziesz przyjeżdżała specjalnie na jeden przedmiot. Obiecała od razu napisać do mnie, co załatwiła. Byłam w szoku, bo na nią nigdy nie można było liczyć, a do mnie pisała i dzwoniła tylko wtedy, gdy miała jakąś prośbę. Pomyślałam, że zmieniła się, w końcu tyle czasu minęło odkąd widziałyśmy się. Jednak nie napisała. W nocy dopiero przysłała informację, że muszę iść sama, bo trochę ciężko jej było wytłumaczyć pani dr o co jej chodzi (a sobie wpis załatwiła! ). Będę więc musiała iść za tydzień i czekać na uczelni 6 godzin na ten wykład, ponieważ mam taką długą przerwę między zajęciami. Z rana dostałam następnego smsa od niej z prośbą( !) , abym ja w jej imieniu poprosiła wykładowcę o przepisanie oceny. Więc to o to chodzi: odpisała mi w nocy dlatego, bo przypomniało jej się, że będzie miała do mnie prośbę. Dzisiaj też już mnie prosiła, żebym jutro poszła do następnego wykładowcy w jej imieniu, żebym poszła do dziekanatu zapytać się o to i o tamto. Mam iść za nią, pytać się, prosić, bo ona siedzi w bufecie ?! Potem ponad 1,5 godziny czekałabym na pociąg. Ja z natury jestem osobą spokojną, naprawdę nie przeszkadzałoby mi to, że idę gdzieś w jej imieniu, ale dlaczego ona nie jest w porządku wobec mnie? Nie wiem, o co jej chodzi.
Ostatnio mało biegałam. Niestety pogoda sprawiała, że nie było możliwości: najpierw był straszny mróz, który zaczął mnie zniechęcać, bałam się, że tuż przed powrotem na studia rozchoruję się. Potem śnieg zasypał całą bieżnię, nikt nie odśnieżał, potem było błoto. Co weekend chodzę z R. do lasu, ok. 8 km, ale to dla mnie mało. Zaplanowałam, że jak będzie troszkę cieplej będę biegała częściej, nawet 2 razy dziennie i trochę dłużej. Chciałabym kiedyś pobiec w jakimś maratonie.
Wreszcie nadszedł długo oczekiwany weeeeekeeeeend… J