O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

niedziela, 15 stycznia 2017

Pierwsze problemy w przedszkolu

Jestem strasznie zdenerwowania. Nie mogę spać a w dzień nie potrafię zająć się niczym konkretnym. Cały czas myślami jestem w przedszkolu, przy moim Filipku. Do tej pory a właściwie do poniedziałku był bardzo szczęśliwy, że chodzi do przedszkola. W ogóle w przedszkolu ma opinię tego chłopca, który nie płacze. Płakał tylko w domu, kiedy wypadał dzień wolny, bo tak bardzo chciał iść do przedszkola. Tęsknił za panią A. i za dziećmi. A w poniedziałek, gdy wrócił z przedszkola nie był już taki zadowolony. Stale opowiadał o jakimś chłopczyku, który źle się zachowuje, że nawet pani mówiła, że: "zachowuje się on jak małpa w cyrku". Wiedziałam, że Filipek na pewno tego nie wymyślił, bo u nas w domu nie używamy takich słów. Jednak byłam przekonana, że Filipek trochę wyolbrzymia sprawę, że przesadza, ale pochłonięta obowiązkami zaraz o tym zapomniałam. Wieczorem Filipek mnie obudził i smutnym głosem mówił, że nie chce iść do przedszkola, bo dzieci go biją, popychają i nie chcą z nim bawić się. A ja znów mu nie uwierzyłam, bo przecież odprowadzałam go do sali i widziałam jak kolega wyglądał za nim a on szczęśliwy pobiegł do niego i razem ładnie bawili się. Jednak Filipek twierdził co innego. 
Rano budził się zły, nie chciał ubrać się. Ciuchy, które przygotowałam gniótł i rzucał do szafy. Następnego dnia zauważyłam, że Filipek podszedł do kolegów, usiadł koło nich, ale był smutny. Wtedy porozmawiałam z wychowawczynią o moich wątpliwościach a ona uspakajała mnie, że nie ma żadnego problemu, że wszystko jest w porządku, że wczoraj akurat wszystkie dzieci miały gorszy dzień i to chyba przez pogodę. Trochę zbyła temat. Wyjątkowo wcześniej poszłam odebrać go z przedszkola. Dzieci właśnie kończyły jeść obiad. Filipek niczego nie tknął. Był wyraźnie przygnębiony. Jak nigdy dotąd. W domu cały czas smutny przytulał się do mnie, pytał się, czy go jeszcze kocham! Pół dnia miał kiepski humor. Dopiero po południu poprawił mu się nastrój gdy włączyłam jego ulubioną muzykę.
Kiedy nie było z nami Frania każdego wieczoru przytulaliśmy się z Filipkiem, opowiadaliśmy sobie jak minął nam dzień. Rozmawialiśmy o wszystkim. Bo za dnia nie było czasu na poważne rozmowy. Byliśmy pochłonięci obowiązkami, albo wspólną zabawą i rozmawialiśmy o pierdołach. Dopiero wieczorami poruszaliśmy ważne, życiowe tematy. Natomiast od kiedy pojawił się Franiu tego czasu na wieczorne rozmowy nam zabrakło. Filipek leży sam i zasypia a ja siedzę obok i trzymam przy piersi Frania a potem go lulam, żeby usnął. I tak zdałam sobie sprawę, że czasami powinnam dać Franka Romkowi, żeby on go uspał a my z Filipkiem, chociaż od czasu do czasu, powinniśmy mieć ten czas wyłącznie dla siebie. I tego wieczoru dałam Frania R. A my z Filipciem przytulaliśmy się jak za dawnych czasów. I znów powrócił temat przedszkola, że on nie chce tam chodzić, że pewien chłopiec go szturcha i bije, że dzieci nie chcą się z nim bawić. Zapewniłam Filipka, że jutro porozmawiam z panią A., że wszystko się ułoży, że będzie dobrze. 
I znów rozmawiałam z wychowawczynią. Była ona trochę zdziwiona, bo nie zauważyła żadnego problemu i że Filipek tak dokładnie powtórzył jej słowa na temat tego chłopca. Przyznała, że jest on ruchliwy, niesforny i obiecała, że będzie obserwować. Rozumiem, że dzieci są tylko dziećmi, że jednego dnia ktoś może uderzyć Filipa a drugiego Filip kogoś - tak bywa. Natomiast niepokoi mnie, gdy stale ten sam chłopiec mu dokucza, bije. Gdy ciągle przejawia się to samo imię. Wkurzyłam się że nauczycielka nie mówi mi o takich rzeczach, że nie jest ze mną szczera a winę zrzuca na pogodę. Zamiata wszystko pod dywan a ja muszę wszystkiego dowiadywać się od syna. Uważam, że powinnam wiedzieć o takich sprawach, ponieważ wtedy będę wiedziała o czym i jak mam rozmawiać z Filipkiem i co mam wytłumaczyć. 
Kolejną kwestią naszej rozmowy były obiady w przedszkolu. Często z panią A. rozmawiam na ten temat. Pytałam się, czy Filipek je obiady. Wychowawczyni zawsze twierdziła, że nie ma żadnego problemu, że Filipek wszystko zjada, żebym nie martwiła się, bo on na pewno nie będzie głodny. A gdy przyszłam niespodziewanie zobaczyłam, że już sprzątają talerze a Filip niczego nie tknął. Pani nawet na to nie zwróciła uwagi, ale gdy mnie zobaczyła zmieszała się i zaczęła tłumaczyć. Mówiła, że Filipek nie mógł nagadać się z kolegami i dlatego nie zjadł. Kłamała w żywe oczy. Nie widziała, że ja jakiś czas stałam za drzwiami i obserwowałam grupę. Filipek z nikim nie rozmawiał, tylko siedział grzecznie. Był smutny, zamyślony. Nie oczekuję, że nauczycielka będzie go karmiła, ale chociaż raz mogłaby go zachęcić. Przecież nie musi zjeść wszystkiego, ale niech tylko spróbuje. A mi powinna mówić prawdę a nie oczy mi mydlić. Dużo wcześniej zauważyłam, że jest jakiś problem. Dziwne wydawało mi się to, że Filipek wraca z przedszkola i zaraz chce znowu jeść i zjada mój obiad ze smakiem a za chwilę prosi o dokładkę. Sądziłam, że w domu je już trzeci obiad, bo w przedszkolu ma obiad z dwóch dań. Po raz kolejny zaufałam nauczycielce a tu okazuje się, że dziecko pół dnia było głodne. Okazuje się, że nie można wychowawczyni do końca ufać! Muszę bardziej ufać sobie i mojej intuicji a nie liczyć na kogoś, że ktoś dopilnuje. 
Filipek ma 4 lata, 2 miesiące, 3 tygodnie

1 komentarz:

  1. Grupa dzieci to pewnie liczy ponad 20 osób. Naprawdę trudno jest upilnować taką żywą gromadkę.

    Może poobserwuj sytuację i pomyśl co możesz z tym zrobić dalej.

    OdpowiedzUsuń