Przed świętami poczułam się trochę lepiej. Pochłonięta byłam przygotowaniami do świąt, sprzątaniem, gotowaniem, pieczeniem i zapomniałam o wszystkich problemach.
Wigilię spędziliśmy z Romkiem sami. Trochę smutno mi było, choinkę ubraliśmy a w domu było tak pusto. Bez tupania małych stópek, śmiechu dzieci… W pierwszy dzień świąt przyjechali moi rodzice z bratem, chociaż nie do końca było pewne, czy przyjadą, przez te straszne warunki na drogach. Ale dojechali szczęśliwie i fajnie spędziliśmy czas. Rodzice byli zaskoczeni tym, że tyle potraw przygotowałam, chyba do tej pory myśleli, że nie potrafię gotować. A tak naprawdę dopiero teraz mam warunki, żeby gotować: dużą kuchnię, kuchenkę. Brat był bardzo zadowolony z prezentu, zielonego sweterka. Wariował z naszym Dzióbkiem a ten znowu popisywał się sztuczkami.
Stwierdziłam, że święta bez rodziny nie są żadnymi świętami.
Teściowie nie przyjechali i nawet ucieszyłam się. Odkąd jestem z Romkiem, a będzie to zaraz 8 lat, tylko dwa razy zaprosili nas do siebie.
Potem wrócił smutek…
Dziękuję Wam za wsparcie i za życzenia świąteczne. Bardzo miłe to, że o mnie pamiętacie.