Znowu uderzył mnie i szarpał za włosy, mój własny mąż. Bo coś nie tak powiedziałam o jego rodzinie, jak zawsze bronił ich, usprawiedliwiał, nie da nic powiedzieć na ich temat. Według niego to zawsze ja jestem wszystkiemu winna. A myślałam, że to już jest za nami!!!!!!!!!!! Czuję się tą drugą, bo na pierwszym miejscu jest jego mamusia, mimo iż ostatnio nie utrzymujemy zbytnio z nimi kontaktu. Dobrze tylko jest, jak on obraża moją rodzinę a jego słowa są zupełnie bezpodstawne, dlatego to jeszcze bardziej boli. Oni by dla niego serce oddali w przeciwieństwie do jego rodziny. Od nich, od samego początku czułam niechęć, chłód, bo dobrze wiedzieli jaka jest kolej rzeczy, że niedługo stracą największe źródło swoich dochodów-mojego męża!!!! A mój mąż do dzisiaj i jeszcze kilka lat będzie spłacał ich zachcianki! A mi nie wolno nic powiedzieć na ich temat, nie wolno mieć pretensji, żalu!!!!!!! Nienawidzę ich. Może nie tyle oni są powodem tego, tylko mój mąż i jego reakcja, jeśli nie daj Boże, powiem swoje zdanie na ich temat. Jestem zupełnie sama, w tej kwestii nawet na męża nie mogę liczyć.
A moja rodzina??? R. planował w przyszłym tygodniu wziąć piątek wolny, żeby pojechać do nich na weekend. Dałam im to do zrozumienia, nie wprost, a od nich żadnej reakcji nie było. Nie zadzwonią, jak do nich napiszę, to mają to gdzieś, albo odpowiedzą, albo nie. I tak zastanawiam się dlaczego ja za nimi tak bardzo tęsknię i po co miałabym tam jechać??? Z mamą przecież nie lubię rozmawiać, bo zaraz wszyscy wszystko o mnie wiedzą, z siostrą żadnej więzi nie mam a mój brat...hmmm . Dzisiaj skasowałam mój numer GG, Skype, żeby ciągle nie oczekiwać na rozmowę z nimi. Nie rozumiem siebie, z jednej strony chcę z nimi rozmawiać i przykro mi jest jak nie dzwonią a z drugiej strony nie lubię z nimi gadać, bo mama potem wszystko innym gada, dosłownie wszystko. Poza tym nie czuję od niej żadnej empatii, zrozumienia, współodczuwania tego co ja czuję. Powiecie, że to ze mną jest coś nie tak, bo to nie możliwe żeby wszyscy byli nie fair w stosunku do mnie, żeby wszyscy mylili się a tylko ja miałabym rację, że wina jest we mnie, że w taki a nie inny sposób patrzę na innych ludzi. Być może tak jest, być może ze mną jest coś nie tak. Nigdy nie sądziłam, że nie będę miała do kogo się zwrócić o radę, o zwykłą rozmowę, o wsparcie, o zrozumienie.
Moje dni pochłania cisza...
Moje myśli ogarnia płacz...
Moje słowa są bezdźwięczne...
Moje ciało czuje Twej obecności brak...
Moje życie przeszywa dreszcz...
Dreszcz, który spływa po mnie, aż do stóp...
Serce bije coraz wolniej...
Tracąc magię swoich nut...
Wszystko straciło sens, straciło barwę swą...
Zanikło w oddali gdzieś...
Gubiąc się bezpowrotnie...
Brak Ciebie, Twoich słów..