O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

piątek, 28 grudnia 2018

Gorzkie żale na koniec roku

Tegoroczne święta były dla mnie smutne. Mam dużo żalu do rodziców i do rodziny...
Ja miałam bardzo kochającą, troskliwą babcię i dobrego, ciepłego, zabawnego dziadka. Babcia i dziadek byli bardzo zaangażowani w nasz rozwój, wychowanie. Spędzali z nami bardzo dużo czasu. Interesowali się wnukami. Dbali o nas, kupowali ubrania i buty, opłacali moją szkołę. Zapraszali na obiady. Jak byłam mała, pamiętam, że przez całe wakacje u nich spałam i wcale nie chciałam wrócić do domu. Gdy urodziłam Filipka, moja babcia przelała wszystkie swe uczucia na niego. Tylko Filipek się liczył. Tylko o nim chciała rozmawiać. Zawsze, kiedy ich wspominam, łzy płyną po policzkach. Tęsknie.
Ì żal mi moich dzieci. Że oni takich cudownych uczyć, ciepła i bezgranicznej miłości dziadków nie doświadczą. Nie będą mieli takich pięknych wspomnień jak ja. Teściowie od lat nie interesują się nimi. Nie mamy żadnego kontaktu. A po własnych rodzicach tego bym się nie spodziewała. Kontakt jest, ale to chyba dla nich bardziej obowiązek niż przyjemność. Mama jest po 50., ale skupiona tylko na swoich chorobach. I wiecznie zmęczona. Odpoczywa w domu. Ma dziwne fazy. W jednym tygodniu przychodzi do dzieci prawie codziennie na godzinkę. Wypije kawę i idzie. A ludziom opowiada, że przychodzi mi pomagać, bawić! Potem moje dzieci nie widzą jej przez dwa tygodnie, albo lepiej. Na palcach można policzyć, ile razy, przez cały rok, zaprosiła moje dzieci do siebie. A potem i tak wszystko przeinacza. Na przykład: zimą, w zeszłym roku, mój tata przyszedł po Filipka trzy razy: na jej urodziny, na święta i na Dzień Babci, ale po paru miesiącach pamięć jej się zaciera i w kłótni wygaduje, że przecież całą zimę ojciec przychodził po niego. Albo dzwoni przed świętami, że tak bardzo chciałaby, żeby Filipek ubrał jej choinkę, ale wujek jest chory. Jakoś sześć lat był zdrowy i przez sześć lat nie prosiła Filipa, żeby przyszedł ubrać jej choinkę tylko sama ubierała. Mam wierzyć, że akurat teraz chciała wziąć go. Ot, takie pierdółki, ale tam mnie wk***, bo tak jest ze wszystkim! No, ale nieustannie porównuje się do teściów i dlatego ma spokojne sumienie.
I w święta dzieciaczki  były same. To znaczy z nami. Ze mną i z R. Dzieci zadowolone, bo nie nauczone i nie przyzwyzajone, że ktoś inny nimi się zajmuje. Filipek odpoczywa od szkoły i cieszy się, że ma mamę przy sobie. Dzieci dostały wymarzone prezenty od Mikołaja i są szczęśliwe. Ładnie bawią się.
Ale mi serce pęka, że moje dzieci nie doświadczą takiej cudownej więzi i relacji jaką miałam ja... Że są sami na tym świecie. Mają tylko mnie i R.

czwartek, 6 grudnia 2018

Moi kochani chłopcy mają już pierwsze kłótnie i bójki za sobą. Franiu to ma dopiero charakter. Pomimo, że ma dwaipółroku nie daje się starszemu bratu. Nie jest wcale niewiniątkiem.  Umie walczyć o swoje: krzyknie, zbije. Łatwo się nie podda. W ostateczności z płaczem przyjdzie do mnie poskarżyć. Powie "nu nu Bobo". Bracia kłócą się o zabawki i o miejsce przy biurku. Maja dwa biurka, ale te duże jest fajniejsze, bo ma wysokie krzesło na które trzeba się wdrapać i można na nim bujać się. Franiu tak śmiesznie wygląda na tym krześle. Fillipek nie pozwala malować mu swoimi kredkami, ani mazakami, bo martwi się, że Franio mu poniszczy. A ten wtedy strasznie płacze. Wtedy szepczę mu na ucho, że jak Bobo pójdzie do szkoły to mamusia Franiowi pozwoli. A on wtedy tak delikatnie i tajemniczo uśmiecha się - wie, o co chodzi. Najtrudniejsze są wieczory, oboje są już zmęczeni i nakręceni. Zaczynają wtedy wygłupiać się i biegać. Często potem kończy się to jakimś wypadkiem. Mimo wszystko, bracia są ze sobą bardzo zrzyci. Filipek troszczy się o Frania i odwrotnie. Na przykład, kiedy smażę placki Franiu już siedzi na swoim krzesełku i wychyla się za Filipkiem: "Bobo, chodź tu" woła. Na spacerze, ciągle krzyczy za nim: "Bobo, czekaj mnie!". Kiedy Franiu ma pilot w ręku pyta się Filipka, którą bajkę ma włączyć: "Bobo to?". 
Od jakiegoś czasu, Franio polubił czytać książki. Najbardziej lubi książkę o zwierzętach i "Uczymy się kolorów". Pokazuje zwierzątka i naśladuje ich odgłosy a przy tym robi śmieszne miny np. gdy pokazuje ustami, jak robi ryba albo, gdy pieje jak kogut. Kiedy oglądamy książkę o kolorach, pokazuje pojazdy i ciągle pyta: "mama, który kolor?" zamiast "jaki to kolor?". Lubi wszystkie książki o pojazdach z serii "Mały chłopiec". Doskonale układa puzzle 9-elementowe. Mamy ich chyba z 6 sztuk i każde ułoży. Bardzo lubi piosenkę w "W zielonym gaju" i gdy tylko usłyszy pierwsze takty, łapie mnie za ręce, żeby z nim tańczyć. 
U Filipka w zerówce jest nieciekawie. Wychowawczyni non stop bierze zwolnienia lekarskie. W efekcie nasze dzieciaczki nic nie robią. Bardzo są opóźnione z materiałem. Omija ich też wiele imprez i wydarzeń okolicznościowych. Jedynie raz byli w teatrze na przedstawieniu "Afryka Kazika". Pani bardzo często nie ma a gdy już jest to ciągle krzyczy na dzieci. Wcześniej kończą zajęcia, bo pani śpieszy się na autobus. Nie umie ich pilnować. Kiedy klasowy chuligan kopnął Filipka on poszedł powiedzieć jej to a pani na to, żeby nie skarżył. Rodzice już wystosowali do dyrektora pismo z prośbą o zmianę nauczyciela. Co będzie? Zobaczymy. Półrocze zmarnowane...
Od ostatniej choroby, Filipek przez tydzień był zdrowy i potem znów zachorował. Dostał antybiotyk. Podczas przyjmowannia leku nastąpila poprawa. Jednak, kiedy skończyl przyjmować antybiotyk, zaledwie po dwóch dniach, wszystko nawróciło. Ten okropny, męczący, suchy kaszel i zapchany nos, pomimo braku kataru. Zadzwoniłam do alergologa a on przez telefon poinstruował mnie, co robić, jakie leki należy podać dziecku. Leki na receptę, ale miałam je w domu, bo kiedyś przepisał, aby w razie duszności podać. W tym samym dniu kaszel minął! Oczywiście, pojechaliśmy na wizytę kontrolną i Filipek ma zmienione leki przeciwalergiczne. Od tamtej pory zdecydowanie lepiej się czuje. Przytrafiają się jakieś drobne infekcje, ale najgorsze chyba już za nami. Raz był przeziębiony i strasznie kichał, ale podałam mu Rutinoscorbin i maść rozgrzewającą Depulol na noc i przez weekend dolegliwości minęły. Innym razem miał dwa dni gorączkę, ale to też szybko minęło. Podejrzewam, że poprzednie dolegliwości to również były na tle alergicznym a chłopak męczył się ponad dwa miesiące i pewnie niepotrzebnie przyjmował antybiotyki.  
Wczoraj w nocy do moich chłopców przyszedł Mikołaj. Filpek dostał segregator i sztywną podkładkę do kartek. Nie wiem, czy wspominałam, ale Filipek ma ogromny talent plastyczny. Wszystko pięknie narysuje, przeróżne pojazdy, ilustracje z książek a także odzwierciedla rzeczywistość. Kiedyś, podczas spaceru, widzieliśmy jak wózek widłowy przesuwa kiosk ruchu. Gdy tylko przyszliśmy do domu to Filipek od razu to narysował. Albo ostatnio, kiedy dostał maskotkę-słodziaķa z Biedronki od razu wykonał piękny rysunek. Codziennie robi mi albo R. piękne laurki z wyrazami miłości, serduszkami, kwiatkami. Najpiękniejsze prace trzyma w segregatorze. Z poprzednoego już mu kartki wypadały, więc bardzo ucieszył się, że Mikołaj przyniósł mu nowy segregator. Filipek dostał także grę Kalambury, słodycze, bluzkę, dwie sztuki spodni. Natomiast Franiu mazaki, bluzkę i spodnie. Po południu Mikołaj przyszedł do nas do domu i niektóre prezenty wręczył osobiście. Gdy poszedł, Filipek mówił, że to nie był prawdziwy Mikołaj, że to pan przebrał się, bo miał maskę i takie dziwne poliki hahaha... :)
Filipek ma 6 lat, 1 miesiąc, 1 tydzień
Franek ma 2 lata, 5 miesięcy, 1 tydzień

sobota, 27 października 2018

Sześciolatek

Filipek jest bardzo zadowolony, że chodzi do szkoły. Mówi, że miałam rację, że w zerówce jest lepiej niż w przedszkolu. Ma dużo zajęć, kolegów i swoje sprawy. Zmienił się. Stał się bardziej samodzielny. Gdy wraca ze szkoły, myje rączki i idzie do swojego pokoju bawić się a ja w tym czasie podgrzewam obiad. Wcześniej było to nie do pomyślenia, bo zawsze mnie wołał. Cały czas musiałam być przy nim. Potem opowiada jak było w szkole, co robił, z kim się bawił. 
Pewnie, w szkole trochę tęskni za bratem, bo gdy wróci do domu a młodszy śpi mówi, że nie może się doczekać, aż wstanie, bo chce z nim bawić się. A gdy już bawią się, jest dla Frania taki milusi. Pozwolil mu na swoim biurku rysować, podaje kredki albo zabawki.
Natomiast Franiu szaleje, gdy brat jest w szkole. Cieszy się, bo może bawić się Filipka zabawkami, nikt niczego nie zabiera i nie krzyczy. Może otworzyć każdą szafkę, wszędzie zajrzeć. Kiedyś wszedł na łóżko, otworzył szafkę i na paluszkach pokazał mi, gdzie Filipek chowa swoje perfumy. Taki mały a już wszystkie wie. Chciał, abym też go poperfumowała. 
Pewnego wieczoru, gdy czytaliśmy z Filipkiem książkę, tam padło słowo "bohater". Filip nie wiedział, co to znaczy, więc mu wytłumaczyłam. A on aż podskoczył radosny i mówi: "Mamusiu takim bohaterem jest tatuś, bo uratował jeża u nas w ogrodzie".
Parę dni temu, Filipek obchodził 6. urodziny. Coś za bardzo nie chciał imprezy, pewnie bardzo przeżywał, bo od dawna o tym mówiłam. W nocy długo nie mógł usnąć. Zaprosiliśmy najbliższą rodzinę. Przygotowałam pyszny obiad. Posiedzieliśmy, pośmaialiśmy się. Potem był tort. Najlepsze było to, że gdy śpiewaliśmy Filipkowi "Sto lat" i potem "niech żyje nam" ja zapytałam się: "a kto?" a Franiu uprzedził każdego i krzyknął Bobo. Filipek był zadowolony z prezentów. Nie spodziewał się, że dostanie tablet. Przeżywa, jaki też fajny rower dostał. Sam jest zdziwiony, że tak łatwo i lekko się jeździ. Rower ma już większe koła i przerzutki. Będziemy wiosną jeździli na długie wycieczki rowerowe. Oj, będziemy. Cieszy się nawet z karteczki z życzeniami i każe czytać mi wierszyk od babci. Potem na dworze patrzeliśmy za nim, czy da radę pojechać na takim dużym rowerze. Chcieliśmy go podtrzymywać, żeby się nie przewrócił, ale tak szybko pojechał, że go nie dogoniliśmy. My na dworze zmarzliśmy a on całe plecy miał mokre, tak się spocił z wrażenia. 

Filipek, Bobo ma 6 lat
Franiu ma 2 lata, 4 miesiące

niedziela, 23 września 2018

Zerówka

Filip bardzo stresował się przed rozpoczęciem roku szkolnego. Miał żal, że mu o tym przypominam, bo jak mówił, teraz będzie denerwował się i myślał o tym. Mimo to, gdy pakowaliśmy plecak i całą wyprawkę to cieszył się.
Rano płakał. Nie chciał iść do szkoły. Jednak, gdy wyszliśmy z domu było już w porządku. Filipek wziął zegarek. Będzie wiedział o której godzinie przyjdę.
Gdy zaprowadziłam Filipka i przyszłam do domu Franiu powiedział: "cześć mama", "cześć Bobo" i zdziwił się, że Bobo nie ma. Po Filipka poszłam razem z Frankiem. Ucieszył się na nasz widok. Opowiadał, że był na apelu i że chciało mu się płakać, bo było tam bardzo głośno. A Filipek jest bardzo lękliwy, wszystkiego boi się, więc wyobrażam sobie, jak musiał się tam czuć. Mówił, że zapytał się jeszcze jakiegoś pana, czy dzisiaj będą ćwiczyć. Wieczorem kazał mi narysować kwiatuszka. Mówił, że będzie mu przypominał mamusię i schowa to w klasie do swojej szuflady, żeby nikt nie widział, bo nie chce, żeby chłopcy wiedzieli, że tęskni. Codziennie wieczorem, mocno przytulaliśmy i rozmawialiśmy o zerówce, żeby Filipek wiedział, jak tam będzie, żeby oswoił się. Potem budził się o 6 rano i już nie spał. Pewnie myślał o tym, co go czeka. 
Rano, znów był płacz. Myślał, że tym coś wywalczy, że nie pójdzie. Nie chciał się ubierać. Pocieszałam się tym, że codziennie wracał ze szkoły zadowolony. Mówił, że było fajnie. Myślę, że otuchy dodawał mu jego młodszy braciszek. Ponieważ razem z Franiem przychodzimy po Filipka i Filipek widział, że Franiu cieszy się z tego powodu, że jest w szkole. Franiowi pozwalam także pobawić się trochę w sali Filipka. Franiu taki mały a już wie, gdzie Filipka klasa, gdzie toaleta. W szatni dojrzy polar Filipka i łapie za rękaw i mówi: "Bobo" tzn., że to bluza Filipka i buty.
Niestety, po tygodniu chodzenia do szkoły, zaczęły się choroby. W sobotę rano Filipek dostał wysokiej gorączki, bolało go gardło i miał zapchany nos. Tradycyjnie, zaraził też Frania. Przez weekend najgorsze minęło i w poniedziałek poszedł normalnie do szkoły. Czuł się dobrze, tylko trochę kaszlał i miał zatkany nos. Nie miał kataru, ale nie mógł przez nos swobodnie oddychać. Podejrzewam, że to alergia. Cieszę się, że nie zrobiłam przerwy, gdyż początki są bardzo ważne. Dzieci się zapoznają, tworzą się grupki a jakby go nie było to potem czułby się samotny i nie miałby z kim się bawić. W ławce Filipek siedzi z ulubionym kolegą jeszcze z przedszkola! Od razu, w przedszkolu, bardzo szybko się polubili, ale Filipek potem długo nie widział kolegi, bo nie chodził. Cieszę się, że nadal się lubią.
Po raz pierwszy zrobiłam syropy dla dzieci z czarnego bzu. Nawet nie myślałam, że będą takie smaczne. Filipek dość szybko doszedł do zdrowia, bo po tygodniu. Zawsze trwało to około 3 tygodni. Może w końcu chłopak trochę uodpornił się, albo to też dzięki temu syropowi. Mam nadzieję, że jedno i drugie.
Gdy kota nie ma to myszy harcują... Gdy Filipek jest w szkole to Franio uwielbia buszować w jego pokoju. Bierze jego zabawki i grzecznie bawi się, albo wchodzi na Filipa krzesło i rysuje. Jest szczęśliwy, bo nie martwi się, że zaraz Filip ma niego pokrzyczy, że rusza jego rzeczy. I nie boi się, że mu coś zabierze.
Niedawno Filip dostał od babci samochód policyjny z dźwiękami. A to Franiu uwielbia wozy policyjne i pogotowie. Niestety, Filipek sam bawił się tym samochodem a Franiowi w ogóle nie dał. Franiu strasznie płakał a Filipka nie można było przekonać, żeby dał mu trochę. Filip bał się, że mu zepsuje i schował ten samochód przed Franiem wysoko na półkę. Kiedy Filip wyszedł do szkoły, Franiu od razu pobiegł do jego pokoju, otworzył szafkę, stanął na paluszkach i pokazywał policję. Mówił: "mama to!", żebym mu dała. Aż skakał z radości, że może się policją pobawić.
Filipek "Bobo" ma 5 lat, 10 miesięcy
Franek ma 2 lata, 2 miesiące, 4 tygodnie

niedziela, 26 sierpnia 2018

Bobo

Filipek jest dla Frania nie tylko starszym bratem, ale także autorytetem, wzorem do naśladowania, wielką gwiazdą. Franio jest zapatrzony w brata jak w obrazek. Chce być taki jak on. Robi wszystko to, co on i tak jak on. 
Dzięki niemu o wiele razy szybciej rozwija się. Franuś jest bardzo samodzielny, bystry, zwinny, sprytny i zaradny. No w końcu musi sobie jakoś radzić, kiedy pokój pełen zabawek a oni właśnie kłócą się o tą jedną. Franiu wtedy piszczy i bije Filipka a potem ucieka do mnie, bo przy mnie czuje się bezpiecznie. Lubi  wtedy pogrozić bratu palcem: "nununu". Nieraz potrafi dyskretnie zabrać coś bratu i chowa za siebie, żeby tamten nie dojrzał. 
Gdy Filipek był mały, był bardzo grzeczny i spokojny a teraz to ja czasami go nie poznaję. Nie słucha tego, co się do niego mówi tylko wygłupia się. Popisuje się przed bratem i "gwiazdorzy" a Franiu patrzy na niego z podziwem i się śmieje. To Filipa nakręca i jeszcze bardziej rozrabia a potem Franek. Kiedy Filip piszczy i skacze to zaraz i Franek. Właśnie, te piski są najgorsze! Gdy Filip się przewróci to Franek też się przewraca. Kiedy jeden bawi się traktorem lub pociągiem to drugi też chce. Albo gdy Filipek rysuje coś przy biurku to jest kłótnia o krzesło, bo Franiu zazwyczaj wtedy też ma ochotę rysować. I odwrotnie, gdy Franuś
weźmie jakiś samochód i jeździ nim przez dłuższy czas po dywanie, wtedy Filip nie potrafi znaleźć sobie zajęcia. Nieustannie mu przeszkadza i wszystko zabiera. Franek sam potrafi bawić się. Nie domaga się mojej uwagi natomiast Filip musi być w centrum. 
Franek nie miał jeszcze dwóch lat, gdy nauczył się robić siku do toalety a nauka czystości zajęła mu trzy dni. Na ogródku, kiedy Filipek biegł za krzak zrobić siku, Franiu zaraz szybko biegł za nim. I przyglądał się, co robi Filip. Potem sam trzymał swoje jajka i też sikał. Nie pozwolił sobie pomóc. 
Szybko nauczył się, wspinać po drabince na placu zabaw i zjeżdżać ze ślizgawek. Od dawna sam je posiłki. Jest samodzielny. Nie wiadomo jak i kiedy nauczył się włączać telewizor z Internetem i ustawić swoją ulubioną bajkę. Jak każdy chłopiec uwielbia tiry, traktory i koparki. Lubi też muzykę. Kiedy Franiu usłyszy piosenkę ''W zielonym gaju'' od razu biegnie do mnie, chwyta mnie za ręce i chce tańczyć. 
Na ogrodzie Filip ma ogromny traktor na który siada i jeździ a Franiu auto. Uwielbiają się ścigać. Gdy Filip reperuje traktor to wtedy i Franiu naprawia swoje auto. 
Całe lato, do południa, chodziliśmy na zakupy i do parku. Chłopcy tam jeździli swoimi rowerami a po południu przesiedzieliśmy na ogródku. Grillowaliśmy, wcinaliśmy ogórki i pomidory z naszego ogródka. Chłopcy ścigali się pojazdami, sprzątali w szopce, grali w piłkę albo bawili się w piaskownicy. Ja zrobiłam mnóstwo przetworów na zimę. Znalazłam też czas na książkę i rower. Pokonuję rowerem sto kilometrów tygodniowo. Schudłam 10 kg, co wydawało się nieprawdopodobne. Odzyskałam talię i uśmiech. 
Franiu wymyślił pseudonim dla brata. Woła na niego Bobo: "Bobo, chodź tu!", "Bobo czekaj!". A siebie nazywają ''Bracia Koala''. 
Franiu to twardy chłopczyk. Gdy biegnie za bratem i przewróci się to wstanie, otrzepie rączki i dalej biegnie. Ani łezki nie uroni a już nie raz miał zdarte kolana. 
Nauczył się mówić stanowczo ''nie''. Gdy chcę, żeby zrobił siku odpowiada: "e ma", tzn. nie ma. Twierdząco odpowiada "yhy".
Kiedy prosi się Filipka, żeby dał buziaka on podstawia główkę, żeby to jego pocałować. Sam nie lubi dawać buziaków lubi je otrzymywać. Franuś zaobserwował brata i robił podobnie. Jednak od niedawna daje buziaki z przyjemnością, tak subtelnie i delikatnie. 
Za tydzień Filipek pójdzie do zerówki. A już doskonale opanował czytanie. Teraz co chwilę woła mnie do pokoju, bo chce mi czytać książkę.  
Filip ma 5 lat, 10 miesięcy
Franek ma 2 lata, 2 miesiące

sobota, 25 sierpnia 2018

Urlop nad morzem

W czerwcu nasz Franiu obchodził 2. urodziny. Był tort i świeczki. Śmiesznie było, bo na torcie tylko dwie świeczki a my nie mogliśmy ich zapalić, bo Franiu tak szybko je dmuchał. 
Od dawna oczekiwaliśmy na nasz wakacyjny wyjazd . Filipek bardzo się cieszył. Już odliczał dni, aż nagle, na tydzień przed wyjazdem, Franiu dostał w nocy wysokiej gorączki. Rano miał całe plecy w krostkach. Poszłam z nim do naszej przychodni a pani doktor nie wiedziała, co mu jest. Najpierw twierdziła, że to alergia. Jednak Franek miał robione testy alergiczne i nie jest na nic uczulony.  W końcu lekarka zaleciła zrobić badanie krwi i niby z tego badania okazało się, że to ospa. Zatem przełożyliśmy nasz urlop. A po dwóch dniach wysypka zniknęła. Ani śladu choroby. Pojechaliśmy na konsultacje prywatnie, bo chcieliśmy wiedzieć, na co zachorował nasz syn, czy to faktycznie była ospa. Kolejna lekarka stwierdziła, że to na pewno nie była ospa. Być może to bostonka(?). Potem czytałam informacje w Internecie i powyższe diagnozy nie odpowiadają objawom i dolegliwościom mojego syna. Po paru dniach Filipek miał gorączkę i wysypkę. Podobnie jak u brata, po dwóch dniach, zniknęła. I niestety, nie wiem, jaką chorobę przeszli moi synowie...
Gdy chłopcy wyzdrowieli pojechaliśmy wczasy. Nad morzem było bardzo fajnie. Pogoda dopisała. Codziennie było około 30 stopni. Rano spacerowaliśmy po miasteczku, kupowaliśmy pamiątki i jedliśmy pyszne lody na molo. W południe szliśmy do hotelu, żeby Franek uciął sobie drzemkę i przy okazji my również. Po obiedzie chodziliśmy na plażę. Filipek pięknie pływał na materacu a Franiu raczej trzymał się z daleka od wody. Dopiero w 5.dniu nagle pobiegł do morza, zaczął chlapać się, skakać, że ledwo dawaliśmy radę go pilnować, żeby czasem nie zanurkował. Wieczorami chodziliśmy na pizzę, lody i frytki. Bałam się, że przez ten tydzień rozpusty przytyję. Jeżdżę dużo na rowerze i szkoda byłoby mojej ciężkiej pracy ;) Na szczęście, nic takiego się nie stało. Trochę także pozwiedzaliśmy. Byliśmy w parku narodowym. Byłam zaskoczona z jakim zainteresowaniem Filipek oglądał żubry i inne zwierzęta. Płynęliśmy promem a także byliśmy na latarni morskiej. Największą frajdę sprawiały Filipowi schody a było ich ponad 300. Ledwo weszłam, ponieważ  kręciło mi się w głowie od tych zakrętów. Chłopcy interesują się pociągami, więc przejażdżka musiała być. 
Na sam widok kolejki Franek podskakiwał z radości i krzyczał: "ciuch-ciuch". Franuś nauczył się mówić: "chodź tu" i gdy R. tylko na chwilę oddalił się zaraz krzyczał: "tata chodź tu!". Przez te upały, przyjechaliśmy trochę wyczerpani po tym urlopie, ale zadowoleni.

Filip ma 5 lat, 10 miesięcy
Franek ma 2 lata, 2 miesiące

środa, 6 czerwca 2018

Co nowego u nas?

U nas wszystko w porządku. Dzieci rosną zdrowo i mam nadzieję, że szczęśliwie. Ja od niedawna mam trochę czasu dla siebie. Nareszcie!
Filipek ostatnio nauczył się jeździć rowerem bez małych kółek. Od dawna tego pragnął, ponieważ widział, że koledzy potrafią a on nie. Jednak na naukę nigdy nie było czasu, bo ja zawsze spacerowałam z wózkiem i nie dałabym rady trzymać jeszcze roweru. Pewnego dnia R. wyjął rower z garażu a Filipek usiadł na nim i od razu pojechał. Staliśmy oniemiali. Bez żadnej lekcji pojechał na dwóch kółkach. Musiał być bardzo zdeterminowany. Parę dni temu zgubił dwie dolne jedynki. Ale nie jest szczerbaty, bo stałe zęby były już całkiem duże.
Franiu również codziennie nas zaskakuje. Zaczął pięknie mówić. Zdania całego nie złoży, ale powtórzy każde słowo. Na mnie mówi "Mania" zamiast Madzia a na R."tati". Od trzech dni uczymy go chodzić bez pampersa. Niestety miałam traumę z tym związaną po przejściach z Filipem i zwlekałam z nauką czystości, ale teraz jest dużo łatwiej. Co prawda, na nocnik Franiu patrzy złowrogo, ale uwielbia robić siku na stojąco w toalecie a potem spuszczać wodę. Chyba już wie o co chodzi (po 2. dniach!), ale trzeba mu często przypominać.
Pogoda dopisuje. Codziennie rano chodzimy po zakupy i do parku a po południu na ogródek. Franiu jest bardzo szybki i zwinny. Na placu zabaw w kilka sekund wspina się po linkach na samą górę a potem zjeżdża na ślizgawce. I denerwuje się, kiedy chcę mu pomóc.
Filipek ma zupełnie inny charakter niż Franiu. Jest delikatny, wrażliwy. Potrzebuje dużo naszej uwagi inaczej szybko się denerwuje. Na zewnątrz jest bardzo grzeczny, wszystkim mówi "dzień dobry". Nie wstydzi się ludzi, z każdym porozmawia. Buzia mu się nie zamyka. Natomiast Franiu nie potrzebuje naszej uwagi. Jemu wystarczy jakieś autko i już jest szczęśliwy. Nie musi mieć mnie blisko przy sobie. Zawsze jest uśmiechnięty. Chociaż nieraz do złości doprowadza go Filipek, kiedy zabiera mu jakąś zabawkę. Jednak Franio walczy o swoje. Mruczy i mruczy przy Filipku a kiedy ten nie ulegnie Franiowi to ten go bije.
A ja w marcu dostałam ma urodziny rower. Wcześniej nigdy nie jeździłam na rowerze i na początku jazda ma nim to była dla mnie okropna męka i udręka. Dopiero gdzieś po przejechaniu stu kilometrów zaczęła sprawiać mi przyjemność. Jednak za wysokie cele sobie postawiłam i kiedy najbardziej spodobała mi się jazda rowerem nabawiłam się kontuzji. Musialam zrobić sobie trzytygodniową przerwę. Chociaż skutki tej kontuzji odczuwam do dziś znów jeżdżę rowerem. W zeszłym miesiącu przejechałam 300 km. Wieczory coraz dłuższe, mam też i trochę czasu na książki :)

środa, 21 marca 2018

O dzieciaczkach

Dziś mam urodziny. Filipek od tygodnia czekał na ten dzień. Ciągle o tym mówił, przeżywał, planował... Z tej okazji narysował dla mnie piękne rysunki i schował do biurka, abym czasem nie zobaczyła ich wcześniej. Zaplanował, żeby tata dzień wcześniej kupił dla mnie kwiatki, bo on z samego rana chce mi je dać i zaśpiewać: "Sto lat". I tak właśnie było.
Filipek od grudnia nie był w przedszkolu dlatego jest zdrowy. Codziennie po śniadaniu wychodzimy na spacer. Na rynku spotykamy się z dziećmi. Filipek kocha wszystkie dzidziusie. W domu Filipek uwielbia budować klockami. Najczęściej buduje pociągi. Filipek potrafi już liczyć do tysiąca i często prosi mnie, żebym w tym zakresie napisała mu w zeszycie zadania. Oczywiście niezbyt skomplikowane- działania powyżej stu opierające się na pełnych setkach lub dziesiątkach. Filipek już czyta wyrazy dwusylabowe i trzysylabowe. Jeszcze często się myli, ale i tak jestem pod wrażeniem. Przepięknie rysuje to, co spotyka na co dzień. Dla gości zawsze wręcza niespodziankę - rysunek. Uwielbia muzykę. I pewnie już nieraz pisałam jaki jest czuły i opiekuńczy w stosunku do brata. Zawsze go popilnuje, podzieli się zabawkami. Razem się śmieją. Wygłupiają. A gdy czasami zezłoszczę się na Frania, Filipek zawsze staje w jego obronie. Nie wiem, co on by robił bez tego braciszka. Jestem taka dumna i zadowolona z Filipka, że wiedza tak łatwo przychodzi mu do głowy. Niestety, nie mam dla niego dużo czasu, żebyśmy mogli codziennie uczyć się, tak jak kiedyś, gdy był sam a mimo to, radzi sobie doskonale.
Franiu też jest bardzo mądrym i zdolnym chłopcem. Uwielbia muzykę i często nuci sobie pod nosem różne melodie. Bardzo lubi piosenki: "Tik Tak", "Szła dzieweczka", "W zielonym gaju", "Old Mcdonald", "Mama Maria". Gdy tylko usłyszy pierwsze nuty piosenki np. "Szła dzieweczka", podskakuje z nóżki na nóżkę, kołysze się i śpiewa: "aha". Poza tym Franiu robi to wszystko, co Filipek. Kiedy Filip rysuje on chce kredki i marze coś na kartce. Kiedy Filip buduje klockami on zaraz usiądzie koło niego i robi to samo. Gdy Filipek jeździ autami zaraz i Franio zaczyna bawić się tak jak on. Franiu jest  spokojnym dzieckiem. Zawsze radosny, uśmiechnięty. Czasami zdarzają się kłótnie o zabawki, ale Filipek zazwyczaj ustępuje. Filipek jest moim synkiem, Franio tatusia. Codziennie słyszę od Filipka, że bardzo mnie kocha, że pyszne obiady gotuję  i że jestem najpiękniejsza na świecie. Natomiast Franio, rano, gdy tylko otworzy oczy woła:"tata, tata". Wtedy przychodzi R. i go zabiera do Filipka pokoju a ja mogę sobie jeszcze trochę pospać. Na dworze szybko robi się widno, więc pobudki mamy ostatnio o 6 rano. Wesoło mam z tymi moimi chłopcami. 
Filipek ma 5 lat, 4 miesiące
Franek ma 1 rok, 8 miesięcy

czwartek, 1 lutego 2018

Moi chłopcy

Franuś przez trzy miesiące był chory. Brał cztery antybiotyki i dalej nie było poprawy. Nie mieliśmy innego wyjścia - przestaliśmy Filipka wysyłać do przedszkola, bo Franiu ciągle od niego zarażał się. Nie mógł wyzdrowieć. Półtora miesiąca Filipek był w domu. Chłopcy wyzdrowieli.
Na początku grudnia postanowiłam znów spróbować... bo Mikołaj, bo prezenty, tematyka świąteczna... Posłałam Filipka do przedszkola. Myślałam, że może teraz będzie lepiej. Wystarczyły cztery dni i znów zachorował. Potem Franiu a na końcu ja. Cztery dni w przedszkolu a chory był przez miesiąc! Miał wysoką gorączkę i dreszcze. Nieustannie spływał mu zielony katar z nosa. Co chwilę trzeba było wycierać nosek. A gdy uporaliśmy się z katarem jeszcze przez długi czas czuć było od niego nieprzyjemny zapach z ust. 
Natomiast Franiu chory jest do tej pory. Byliśmy u czterech specjalistów, robiliśmy badania z krwi i testy na alergię i nikt nie wie, co mu jest. Miał dwa antybiotyki a dalej męczy go kaszel. W dzień zdaje się, że jest to mokry kaszel i w miarę odkrztusza sobie. Natomiast w nocy męczy go suchy kaszel. Ma takie napady suchego kaszlu. Od trzech miesięcy nieustannie bierze leki i nie ma żadnej poprawy. Jestem już wykończona i psychicznie, i fizycznie. Tak bardzo martwię się o niego. Już nie wiem, co mam robić. Tak naprawdę jestem bezradna. Nie umiemy mu pomóc. Tak bardzo mi go szkoda. Ile ten chłopczyk musi namęczyć się i nacierpieć.
Moje dzieciaczki są bardzo grzeczne, więc dostały wymarzone prezenty od Mikołaja. Pod poduszkę, Filipek dostał ciastolinę Play Doll. Natomiast Franiu bączka. Nie były to duże prezenty, ale symboliczne, bo moje dzieci mają już wszystko. Nie myślałam, że ciastolina sprawi tyle radości Filipkowi. Nieustannie powtarzał, że jest bardzo zadowolony z prezentu. Tak bardzo się cieszy, że "aż głowa boli". Cały dzień coś lepił, wałkował, tworzył różne figury. Był bardzo podekscytowany. W przedszkolu również był Mikołaj. Dzieci dostały książkę. Po południu przyjechała babcia i dziadek. Oni także przywieźli prezenty: ubrania, grę i dekorację okienną - świecącego bałwanka. Natomiast pod choinkę Filipek dostał kolejkę drewnianą, grę grzybobranie a Franiu rowerek. Filipek od kilku lat zafascynowany jest pociągami. Miał już wiele pociągów, ale wszystkie się psuły. Natomiast ta drewniana jest bardzo solidnej jakości. Jest bardzo ciekawa, kolorowa, ma budynki, dworzec, szlabany, mosty, więc Filipek oszalał ze szczęścia. Codziennie ją układa.
Moje dzieciaczki to największy skarb jaki mnie w życiu spotkał. Każdy syn jest zupełnie inny. Filipek - ciekawy świata, uwielbia książki, muzykę, rysować. Codziennie zasypuje mnie i całą rodzinę niespodziankami. Robi nam przepiękne laurki, rysunki a nawet samodzielnie je podpisuje. Jest też nerwowy i wybuchowy, ale tak naprawdę to bardzo wrażliwy i delikatny chłopczyk. Potrzebują dużo uwagi, czułości. Łatwo go zranić. Natomiast Franiu to taki lekkoduch. Spaceruje sobie w tę i we w tę. Bawi się autkami i jak Filipek pociągiem. Niczego do szczęścia nie potrzebuje. Ciągle zadowolony, uśmiechnięty. Dwa zupełnie inne charaktery, ale wspaniale porozumiewają się ze sobą. Franiu zafascynowany jest starszym bratem. Naśladuje go we wszystkim: kiedy Filipek biega to zaraz Franiu. Tańczy tak jak brat: podnosi bluzkę i klepie się po brzuchu. Kiedy Filipek śpiewa albo krzyczy to zaraz ma naśladowcę. Kiedy bawi się pociągiem zaraz Franiu pomaga mu budować tory. Ile mają przy tym śmiechu i zabawy. Wspaniale jest ich tak razem obserwować. A Filipcio jaki jest czuły i opiekuńczy w stosunku do brata. To jest nie do opisania jak bardzo go kocha. Kiedy wieczorem idziemy spać Franiu zawsze przybiega do Filipka, macha mu na pożegnanie i mówi: "papa Filipku". Potem następuje cała masa buziaczków. 
Filipek ma 5 lat, 3 miesiące
Franiu ma 1 rok, 7 miesięcy