O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Pierwsze wakacje Filipka

To był nasz pierwszy wakacyjny wyjazd we trójkę. Nie mogłam doczekać się tego wyjazdu, przede wszystkim ze względu na Filipka. Tak bardzo chciałam, aby Filipek zobaczył morze. Przyjemnie było obserwować Filipka, jego emocje na nowe doznania, radość. Filipek był zachwycony. Cały czas śmiał się, biegał, wygłupiał się. 
Z domu wyjechaliśmy po południu, ponieważ to jest właśnie pora drzemki Filipka. Chcieliśmy, aby drogę sobie przespał w samochodzie, żeby nie męczyć go długą podróżą. Ale Filipek wcale nie zmrużył oka. Przecież na jezdni tyle ciekawych rzeczy dzieje się: jest pełno samochodów, tirów,  jak można by to przegapić? Nie można. Filipek dzielnie się trzymał. Kiedy zbliżaliśmy się do nadmorskiej miejscowości myślałam, że w końcu może zaśnie, ale wtedy dojrzał wiatraki i znów pobudził się. Całą drogę nie spał.
Gdy tylko zakwaterowaliśmy się w hotelu, poszliśmy pokazać Filipkowi morze. Strasznie byłam ciekawa jego reakcji, czy ucieszy się. Tymczasem nie było żadnej reakcji, żadnych emocji ani radości, ani smutku. Nic. Filipka zatkało. Patrzył się tylko w dal i patrzył... Był taki spokojny i zamyślony. Rozkręcił się dopiero na promenadzie. Dostrzegł tam fontanny ze szkła, po których płynie woda i każdej musiał uważnie przyjrzeć się, dotknąć. Biegał od jednej do drugiej. Był nimi oczarowany. Cały dzień mógłby zajmować się tymi fontannami. 
Do hotelu wróciliśmy wcześnie, bo baliśmy się, że Filipek padnie nam ze zmęczenia, bo cały dzień nie spał. Jednak Filipek wcale nie myślał o spaniu. Poznawał nowy pokój, nowe przedmioty: stare radio, sejf...  Zamiast spać wariował w naszym łóżku, piszczał z radości, skakał i stale nas zaczepiał. Kiedy z Romkiem udawaliśmy, że śpimy Filipek na przemian, raz do mnie a raz do Romka, nachylał mordkę do naszych twarzy z uśmiechem od ucha do ucha i marszczył nosek. Na widok jego minek nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu. A potem, kiedy już  zasypiał, ostatkiem sił podniósł główkę do góry i wydął ustka do Romka, bo chciał go pocałować. A potem nachylił się do mnie.  Ode mnie również chciał dostać całusa. I tak kilka razy, aż w końcu padł ze zmęczenia :)
W hotelu wykupiliśmy pełne wyżywienie. Jedzenie było przepyszne.  Tradycyjne domowe posiłki. Na śniadanie można było wybrać to, na co ma się ochotę. Na stolikach znajdowały się: kiełbaski, wędliny, pomidory, ogórki, jajka, sery, przeróżne sałatki, papryczki itd. Było wszystko. Można było pęknąć z przejedzenia. Obiady również były smaczne. Na pierwsze danie zawsze była zupka a na drugie ziemniaki z jakimś mięskiem. Martwiłam się o Filipka, czy on czasem nie będzie głodny, czy będzie wszystko jadł. I na początku było kiepsko. Niewiele jadł, więc musiałam robić mu kaszkę. Później było trochę lepiej, zawsze chociaż zupkę zjadł i spróbował trochę drugiego dania. Może to dlatego, że obiady były nie w porę o godz. 14.15 a on zawsze o tej porze śpi. Musieliśmy go budzić i dlatego nie był w najlepszym humorze.
Po jakimś czasie Filipek rozkręcił się też na plaży. Zdziwiony był nieco, kiedy zdjęłam mu buciki i chodził bosymi stopkami po piasku. Spokojnie siedział na kocyku, przyglądał się morzu. Bardzo ładnie bawił się, budował zamki z pisaku, robił babki. Ale momentami nie można było go uspokoić ;) Wygłupiał się, specjalnie przewracał się, robił fikołki. Do morza bał się jednak podejść. Podchodził trochę, kiedy Romek był w wodzie, bo chciał żeby Romek nalał mu wody do wiadereczka a potem uciekał. Kiedy Romek napełnił wiaderko wodą, Filipek wracał się po wiadro i zaraz znów uciekał przed morzem. 
Zazwyczaj do południa spędzaliśmy czas na plaży a popołudniami spacerowaliśmy po mieście, kupowaliśmy pamiątki, zabawki dla Filipka, klocki i książki. W miasteczku wszędzie było pełno karuzel z samochodami a że Filipek ma obsesję na punkcie samochodów to ciągle wołał: "buum". Kilka razy przejechał się autem a potem płakał, kiedy skończyła się jazda. 
Bardzo przykrym wydarzeniem było obcięcie włosków Filipka (18. czerwca, rok i 7 mies.) Filip od urodzenia nie był strzyżony. Miał piękne, długie, blond, kręcone włoski. Wyglądał jak aniołek. Loczki były jak sprężynki, kiedy biegał wywijały się we wszystkie strony. Podczas kąpieli, gdy włoski wyprostowały się, sięgały mu za ramiona. Wiele osób mówiło mi, że mam piękną córeczkę a ja odpowiadałam, że to chłopczyk. Nie wiem dlaczego, tak nagle chciałam je obciąć. Pierwsza wizyta u fryzjera była całkiem spokojna. Filipek zajął się moim telefonem i chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, co się dzieje. Nagle Filipek przeobraził się z małego dzieciaczka w prawdziwego kawalera. Bardzo spoważniał. Podobała mi się nowa fryzurka Filipka. Jednak, kiedy Romek pokazał mi loczek Filipka, który wziął na pamiątkę wybuchnęłam płaczem. Tak żal zrobiło mi się tych włosków. Zastanawiałam się, co mi odbiło. Teraz Filipek był taki inny, zupełnie do siebie nie podobny, a ja cały czas miałam przed oczami tego chłopczyka z loczkami. Pół nocy przepłakałam. Teraz podoba mi się jego fryzurka. A przede wszystkim Filipkowi jest z pewnością wygodniej, bo włoski nie lecą mu już do oczek. 

Po powrocie, Filipek chodził po domku smutny i rozdrażniony. Chodził z jednego pokoju do drugiego i szukał jakiegoś samochodu. Ciągle powtarzał: "bum-bum, bum-bum". Nie mieliśmy pojęcia jakiego samochodu szuka. Romek wziął go na ręce i obejrzał z nim wszystkie samochody, jakie ma na półkach. Filipek nie chciał żadnego, ale dalej wołał: "bum-bum". W końcu Romek wyciągnął całą skrzynię z samochodami i przeglądali wszystkie, ale nic nie znaleźli, co by Filipka zadowoliło. Filipek dalej chodził zły po mieszkaniu i tylko ciągle wołał: "bum-bum". Dopiero wieczorem olśniło mnie. Zaczęłam podejrzewać, że Filipek prawdopodobnie szuka niemieckiej policji - pamiątki po wujku Arturze - którą wzięliśmy ze sobą nad morze i... prawdopodobnie tam zostawiliśmy! Jak pakowałam zabawki Filipka, brakowało mi czegoś, ale nie mogłam sobie przypomnieć czego, bo pakowaliśmy się w pośpiechu. Rzeczywiście, w domu nie było tego samochodu. Na następny dzień, Romek zadzwonił do hotelu i pytał się o ten samochodzik. Na szczęście, po kilku dniach, przysłali nam pocztą ulubione auto Filipka.  :)) 
Rok, 7 miesięcy, 4 tygodnie i 2 dni




piątek, 6 czerwca 2014

Nasze wojaże

Kiedy jest piękna pogoda, czekamy na dworze na Romka, aż wróci z pracy. Kiedy Filipek dojrzy samochód Romka, pędzi na przód, aż ciężko go utrzymać i krzyczy: "tata, tata". Uściskom i buziakom nie ma końca. Potem Romek zapina Filipka w foteliku samochodowym i jedziemy pozwiedzać naszą okolicę. Najczęściej jeździmy nad jezioro. To ulubione miejsce Filipka. Na plaży zbieramy kamyczki a potem, na kładce, Filipek rzuca je do wody. Gdy Filipek pierwszy raz rzucał kamyki do wody, tak głośno śmiał się, że aż ze śmiechu nie miał sił, aby dorzucić kamyczka do wody, tylko rzucał je prosto pod nogi. A teraz to już ma wprawę. Kiedyś, jak przyjeżdżaliśmy, nie chciał odejść od samochodu tak bardzo był nim zafascynowany a teraz pierwszy biegnie do jeziora i wcale nie chce wracać do domu. Trzeba go zagadywać, żeby nie płakał. W drodze powrotnej zatrzymujemy się przy gospodarstwie agroturystycznym i podziwiamy zwierzątka: konika, kucyka, kozy i owieczki. Takie wycieczki robimy sobie kilka razy w tygodniu.

Tym bardziej, nie mogę doczekać się naszego wyjazdu nad morze. Jestem ciekawa miny Filipka, jak zobaczy morze. Jezioro uwielbia a co dopiero będzie, gdy zobaczy morze, ten bezkres? Na pewno zdziwi się nasz chłopczyk, że jest takie duże. I będzie szczęśliwy, że będzie miał takie duże pole do popisu ;) Jestem bardzo ciekawa jego reakcji. Jedziemy za tydzień. Będzie to nasz pierwszy wyjazd z Filipkiem. Mam tylko nadzieję, że pogoda nam dopisze.

Kiedy Filipek dojrzy prababcię na rynku bardzo głośno ją woła a potem... przytula się do niej i za rączkę prowadzi ją do sklepu z zabawkami. Pokazuje, co mu się podoba a  prababcia kupuje mu samochody a w zamian dostaje od Filipka dużego buziaka.  Już nawet pani sklepowa mówi, że Filipek jest najlepszym klientem.Potem Filipek grzecznie bawi się nową zabawkę na rynku, jakby go nie było.

Kiedy spacerowaliśmy z Filipkiem po rynku, zauważył on, że Romek jedzie samochodem z moją mamą. Potem cały czas mówił: "tata ma, baba ma, bum-bum" - nie ma taty, nie ma babci, pojechali samochodem. 

Kiedy słyszy jak bije zegar z ratusza, zamiast bim-bam woła: "bomba".

Coraz ładniej spaceruje już za rączkę. Wcześniej niemalże staliśmy w miejscu, bo Filipek wszystko musiał dotknąć, zobaczyć a  teraz ładnie już idzie. U mamy w ogrodzie bawi się zabawkami, tirami, można spokojnie wypić kawę. Lubi też biegać w parku za piłką.

A jego ulubione tematy rozmów to: wszelkie pojazdy, szczególnie "ijo-ijo". Filipek zawsze musi sprawdzić, czy zabawkowy samochód ma drzwiczki otwarte, czy zamknięte i każe gościom próbować otworzyć drzwi. Nawet przykłada rączkę do książeczki i w książce próbuje otworzyć drzwi samochodu :) Poza tym, codziennie rozmawiamy o tym, że tata jest w pracy i dziadek, że dziadek pokazał mu tira i zrobił "bac"musze, że Filipek był nad jeziorkiem i zrobił: "aaaa" - rzucał kamyki do wody. Rozmawiamy o tym, gdzie Filipek był i co widział oraz o tym, co będziemy robić. 

Nowe słówka Filipka:
* ma - nie ma
* ti - tir
* kuku - kukułka
* hu-ha - piłka :)
* bomba
* Bambo

Rok, 7 miesięcy, 1 tydzień i 6 dni