Filipek jest dla Frania nie tylko starszym bratem, ale także autorytetem, wzorem do naśladowania, wielką gwiazdą. Franio jest zapatrzony w brata jak w obrazek. Chce być taki jak on. Robi wszystko to, co on i tak jak on.
Dzięki niemu o wiele razy szybciej rozwija się. Franuś jest bardzo samodzielny, bystry, zwinny, sprytny i zaradny. No w końcu musi sobie jakoś radzić, kiedy pokój pełen zabawek a oni właśnie kłócą się o tą jedną. Franiu wtedy piszczy i bije Filipka a potem ucieka do mnie, bo przy mnie czuje się bezpiecznie. Lubi wtedy pogrozić bratu palcem: "nununu". Nieraz potrafi dyskretnie zabrać coś bratu i chowa za siebie, żeby tamten nie dojrzał.
Gdy Filipek był mały, był bardzo grzeczny i spokojny a teraz to ja czasami go nie poznaję. Nie słucha tego, co się do niego mówi tylko wygłupia się. Popisuje się przed bratem i "gwiazdorzy" a Franiu patrzy na niego z podziwem i się śmieje. To Filipa nakręca i jeszcze bardziej rozrabia a potem Franek. Kiedy Filip piszczy i skacze to zaraz i Franek. Właśnie, te piski są najgorsze! Gdy Filip się przewróci to Franek też się przewraca. Kiedy jeden bawi się traktorem lub pociągiem to drugi też chce. Albo gdy Filipek rysuje coś przy biurku to jest kłótnia o krzesło, bo Franiu zazwyczaj wtedy też ma ochotę rysować. I odwrotnie, gdy Franuś
weźmie jakiś samochód i jeździ nim przez dłuższy czas po dywanie, wtedy Filip nie potrafi znaleźć sobie zajęcia. Nieustannie mu przeszkadza i wszystko zabiera. Franek sam potrafi bawić się. Nie domaga się mojej uwagi natomiast Filip musi być w centrum.
Franek nie miał jeszcze dwóch lat, gdy nauczył się robić siku do toalety a nauka czystości zajęła mu trzy dni. Na ogródku, kiedy Filipek biegł za krzak zrobić siku, Franiu zaraz szybko biegł za nim. I przyglądał się, co robi Filip. Potem sam trzymał swoje jajka i też sikał. Nie pozwolił sobie pomóc.
Szybko nauczył się, wspinać po drabince na placu zabaw i zjeżdżać ze ślizgawek. Od dawna sam je posiłki. Jest samodzielny. Nie wiadomo jak i kiedy nauczył się włączać telewizor z Internetem i ustawić swoją ulubioną bajkę. Jak każdy chłopiec uwielbia tiry, traktory i koparki. Lubi też muzykę. Kiedy Franiu usłyszy piosenkę ''W zielonym gaju'' od razu biegnie do mnie, chwyta mnie za ręce i chce tańczyć.
Na ogrodzie Filip ma ogromny traktor na który siada i jeździ a Franiu auto. Uwielbiają się ścigać. Gdy Filip reperuje traktor to wtedy i Franiu naprawia swoje auto.
Całe lato, do południa, chodziliśmy na zakupy i do parku. Chłopcy tam jeździli swoimi rowerami a po południu przesiedzieliśmy na ogródku. Grillowaliśmy, wcinaliśmy ogórki i pomidory z naszego ogródka. Chłopcy ścigali się pojazdami, sprzątali w szopce, grali w piłkę albo bawili się w piaskownicy. Ja zrobiłam mnóstwo przetworów na zimę. Znalazłam też czas na książkę i rower. Pokonuję rowerem sto kilometrów tygodniowo. Schudłam 10 kg, co wydawało się nieprawdopodobne. Odzyskałam talię i uśmiech.
Franiu wymyślił pseudonim dla brata. Woła na niego Bobo: "Bobo, chodź tu!", "Bobo czekaj!". A siebie nazywają ''Bracia Koala''.
Franiu to twardy chłopczyk. Gdy biegnie za bratem i przewróci się to wstanie, otrzepie rączki i dalej biegnie. Ani łezki nie uroni a już nie raz miał zdarte kolana.
Nauczył się mówić stanowczo ''nie''. Gdy chcę, żeby zrobił siku odpowiada: "e ma", tzn. nie ma. Twierdząco odpowiada "yhy".
Kiedy prosi się Filipka, żeby dał buziaka on podstawia główkę, żeby to jego pocałować. Sam nie lubi dawać buziaków lubi je otrzymywać. Franuś zaobserwował brata i robił podobnie. Jednak od niedawna daje buziaki z przyjemnością, tak subtelnie i delikatnie.
Za tydzień Filipek pójdzie do zerówki. A już doskonale opanował czytanie. Teraz co chwilę woła mnie do pokoju, bo chce mi czytać książkę.
Filip ma 5 lat, 10 miesięcy
Franek ma 2 lata, 2 miesiące
O mnie
- Magda
- Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com
Obserwatorzy
Online
niedziela, 26 sierpnia 2018
sobota, 25 sierpnia 2018
Urlop nad morzem
W czerwcu nasz Franiu obchodził 2. urodziny. Był tort i świeczki. Śmiesznie było, bo na torcie tylko dwie świeczki a my nie mogliśmy ich zapalić, bo Franiu tak szybko je dmuchał.
Od dawna oczekiwaliśmy na nasz wakacyjny wyjazd . Filipek bardzo się cieszył. Już odliczał dni, aż nagle, na tydzień przed wyjazdem, Franiu dostał w nocy wysokiej gorączki. Rano miał całe plecy w krostkach. Poszłam z nim do naszej przychodni a pani doktor nie wiedziała, co mu jest. Najpierw twierdziła, że to alergia. Jednak Franek miał robione testy alergiczne i nie jest na nic uczulony. W końcu lekarka zaleciła zrobić badanie krwi i niby z tego badania okazało się, że to ospa. Zatem przełożyliśmy nasz urlop. A po dwóch dniach wysypka zniknęła. Ani śladu choroby. Pojechaliśmy na konsultacje prywatnie, bo chcieliśmy wiedzieć, na co zachorował nasz syn, czy to faktycznie była ospa. Kolejna lekarka stwierdziła, że to na pewno nie była ospa. Być może to bostonka(?). Potem czytałam informacje w Internecie i powyższe diagnozy nie odpowiadają objawom i dolegliwościom mojego syna. Po paru dniach Filipek miał gorączkę i wysypkę. Podobnie jak u brata, po dwóch dniach, zniknęła. I niestety, nie wiem, jaką chorobę przeszli moi synowie...
Gdy chłopcy wyzdrowieli pojechaliśmy wczasy. Nad morzem było bardzo fajnie. Pogoda dopisała. Codziennie było około 30 stopni. Rano spacerowaliśmy po miasteczku, kupowaliśmy pamiątki i jedliśmy pyszne lody na molo. W południe szliśmy do hotelu, żeby Franek uciął sobie drzemkę i przy okazji my również. Po obiedzie chodziliśmy na plażę. Filipek pięknie pływał na materacu a Franiu raczej trzymał się z daleka od wody. Dopiero w 5.dniu nagle pobiegł do morza, zaczął chlapać się, skakać, że ledwo dawaliśmy radę go pilnować, żeby czasem nie zanurkował. Wieczorami chodziliśmy na pizzę, lody i frytki. Bałam się, że przez ten tydzień rozpusty przytyję. Jeżdżę dużo na rowerze i szkoda byłoby mojej ciężkiej pracy ;) Na szczęście, nic takiego się nie stało. Trochę także pozwiedzaliśmy. Byliśmy w parku narodowym. Byłam zaskoczona z jakim zainteresowaniem Filipek oglądał żubry i inne zwierzęta. Płynęliśmy promem a także byliśmy na latarni morskiej. Największą frajdę sprawiały Filipowi schody a było ich ponad 300. Ledwo weszłam, ponieważ kręciło mi się w głowie od tych zakrętów. Chłopcy interesują się pociągami, więc przejażdżka musiała być.
Na sam widok kolejki Franek podskakiwał z radości i krzyczał: "ciuch-ciuch". Franuś nauczył się mówić: "chodź tu" i gdy R. tylko na chwilę oddalił się zaraz krzyczał: "tata chodź tu!". Przez te upały, przyjechaliśmy trochę wyczerpani po tym urlopie, ale zadowoleni.
Filip ma 5 lat, 10 miesięcy
Franek ma 2 lata, 2 miesiące
Od dawna oczekiwaliśmy na nasz wakacyjny wyjazd . Filipek bardzo się cieszył. Już odliczał dni, aż nagle, na tydzień przed wyjazdem, Franiu dostał w nocy wysokiej gorączki. Rano miał całe plecy w krostkach. Poszłam z nim do naszej przychodni a pani doktor nie wiedziała, co mu jest. Najpierw twierdziła, że to alergia. Jednak Franek miał robione testy alergiczne i nie jest na nic uczulony. W końcu lekarka zaleciła zrobić badanie krwi i niby z tego badania okazało się, że to ospa. Zatem przełożyliśmy nasz urlop. A po dwóch dniach wysypka zniknęła. Ani śladu choroby. Pojechaliśmy na konsultacje prywatnie, bo chcieliśmy wiedzieć, na co zachorował nasz syn, czy to faktycznie była ospa. Kolejna lekarka stwierdziła, że to na pewno nie była ospa. Być może to bostonka(?). Potem czytałam informacje w Internecie i powyższe diagnozy nie odpowiadają objawom i dolegliwościom mojego syna. Po paru dniach Filipek miał gorączkę i wysypkę. Podobnie jak u brata, po dwóch dniach, zniknęła. I niestety, nie wiem, jaką chorobę przeszli moi synowie...
Gdy chłopcy wyzdrowieli pojechaliśmy wczasy. Nad morzem było bardzo fajnie. Pogoda dopisała. Codziennie było około 30 stopni. Rano spacerowaliśmy po miasteczku, kupowaliśmy pamiątki i jedliśmy pyszne lody na molo. W południe szliśmy do hotelu, żeby Franek uciął sobie drzemkę i przy okazji my również. Po obiedzie chodziliśmy na plażę. Filipek pięknie pływał na materacu a Franiu raczej trzymał się z daleka od wody. Dopiero w 5.dniu nagle pobiegł do morza, zaczął chlapać się, skakać, że ledwo dawaliśmy radę go pilnować, żeby czasem nie zanurkował. Wieczorami chodziliśmy na pizzę, lody i frytki. Bałam się, że przez ten tydzień rozpusty przytyję. Jeżdżę dużo na rowerze i szkoda byłoby mojej ciężkiej pracy ;) Na szczęście, nic takiego się nie stało. Trochę także pozwiedzaliśmy. Byliśmy w parku narodowym. Byłam zaskoczona z jakim zainteresowaniem Filipek oglądał żubry i inne zwierzęta. Płynęliśmy promem a także byliśmy na latarni morskiej. Największą frajdę sprawiały Filipowi schody a było ich ponad 300. Ledwo weszłam, ponieważ kręciło mi się w głowie od tych zakrętów. Chłopcy interesują się pociągami, więc przejażdżka musiała być.
Na sam widok kolejki Franek podskakiwał z radości i krzyczał: "ciuch-ciuch". Franuś nauczył się mówić: "chodź tu" i gdy R. tylko na chwilę oddalił się zaraz krzyczał: "tata chodź tu!". Przez te upały, przyjechaliśmy trochę wyczerpani po tym urlopie, ale zadowoleni.
Filip ma 5 lat, 10 miesięcy
Franek ma 2 lata, 2 miesiące
Subskrybuj:
Posty (Atom)