O mnie

Moje zdjęcie
Trzydzistoparolatka. Żona. Mama dwóch chłopców. Dzięki nim moje życie nabrało barw. Na blogu pragnę uwiecznić naszą (nie)codzienność. Chcesz do mnie napisać? Mój email: madzia435@gmail.com

Obserwatorzy

Online

piątek, 28 grudnia 2018

Gorzkie żale na koniec roku

Tegoroczne święta były dla mnie smutne. Mam dużo żalu do rodziców i do rodziny...
Ja miałam bardzo kochającą, troskliwą babcię i dobrego, ciepłego, zabawnego dziadka. Babcia i dziadek byli bardzo zaangażowani w nasz rozwój, wychowanie. Spędzali z nami bardzo dużo czasu. Interesowali się wnukami. Dbali o nas, kupowali ubrania i buty, opłacali moją szkołę. Zapraszali na obiady. Jak byłam mała, pamiętam, że przez całe wakacje u nich spałam i wcale nie chciałam wrócić do domu. Gdy urodziłam Filipka, moja babcia przelała wszystkie swe uczucia na niego. Tylko Filipek się liczył. Tylko o nim chciała rozmawiać. Zawsze, kiedy ich wspominam, łzy płyną po policzkach. Tęsknie.
Ì żal mi moich dzieci. Że oni takich cudownych uczyć, ciepła i bezgranicznej miłości dziadków nie doświadczą. Nie będą mieli takich pięknych wspomnień jak ja. Teściowie od lat nie interesują się nimi. Nie mamy żadnego kontaktu. A po własnych rodzicach tego bym się nie spodziewała. Kontakt jest, ale to chyba dla nich bardziej obowiązek niż przyjemność. Mama jest po 50., ale skupiona tylko na swoich chorobach. I wiecznie zmęczona. Odpoczywa w domu. Ma dziwne fazy. W jednym tygodniu przychodzi do dzieci prawie codziennie na godzinkę. Wypije kawę i idzie. A ludziom opowiada, że przychodzi mi pomagać, bawić! Potem moje dzieci nie widzą jej przez dwa tygodnie, albo lepiej. Na palcach można policzyć, ile razy, przez cały rok, zaprosiła moje dzieci do siebie. A potem i tak wszystko przeinacza. Na przykład: zimą, w zeszłym roku, mój tata przyszedł po Filipka trzy razy: na jej urodziny, na święta i na Dzień Babci, ale po paru miesiącach pamięć jej się zaciera i w kłótni wygaduje, że przecież całą zimę ojciec przychodził po niego. Albo dzwoni przed świętami, że tak bardzo chciałaby, żeby Filipek ubrał jej choinkę, ale wujek jest chory. Jakoś sześć lat był zdrowy i przez sześć lat nie prosiła Filipa, żeby przyszedł ubrać jej choinkę tylko sama ubierała. Mam wierzyć, że akurat teraz chciała wziąć go. Ot, takie pierdółki, ale tam mnie wk***, bo tak jest ze wszystkim! No, ale nieustannie porównuje się do teściów i dlatego ma spokojne sumienie.
I w święta dzieciaczki  były same. To znaczy z nami. Ze mną i z R. Dzieci zadowolone, bo nie nauczone i nie przyzwyzajone, że ktoś inny nimi się zajmuje. Filipek odpoczywa od szkoły i cieszy się, że ma mamę przy sobie. Dzieci dostały wymarzone prezenty od Mikołaja i są szczęśliwe. Ładnie bawią się.
Ale mi serce pęka, że moje dzieci nie doświadczą takiej cudownej więzi i relacji jaką miałam ja... Że są sami na tym świecie. Mają tylko mnie i R.

czwartek, 6 grudnia 2018

Moi kochani chłopcy mają już pierwsze kłótnie i bójki za sobą. Franiu to ma dopiero charakter. Pomimo, że ma dwaipółroku nie daje się starszemu bratu. Nie jest wcale niewiniątkiem.  Umie walczyć o swoje: krzyknie, zbije. Łatwo się nie podda. W ostateczności z płaczem przyjdzie do mnie poskarżyć. Powie "nu nu Bobo". Bracia kłócą się o zabawki i o miejsce przy biurku. Maja dwa biurka, ale te duże jest fajniejsze, bo ma wysokie krzesło na które trzeba się wdrapać i można na nim bujać się. Franiu tak śmiesznie wygląda na tym krześle. Fillipek nie pozwala malować mu swoimi kredkami, ani mazakami, bo martwi się, że Franio mu poniszczy. A ten wtedy strasznie płacze. Wtedy szepczę mu na ucho, że jak Bobo pójdzie do szkoły to mamusia Franiowi pozwoli. A on wtedy tak delikatnie i tajemniczo uśmiecha się - wie, o co chodzi. Najtrudniejsze są wieczory, oboje są już zmęczeni i nakręceni. Zaczynają wtedy wygłupiać się i biegać. Często potem kończy się to jakimś wypadkiem. Mimo wszystko, bracia są ze sobą bardzo zrzyci. Filipek troszczy się o Frania i odwrotnie. Na przykład, kiedy smażę placki Franiu już siedzi na swoim krzesełku i wychyla się za Filipkiem: "Bobo, chodź tu" woła. Na spacerze, ciągle krzyczy za nim: "Bobo, czekaj mnie!". Kiedy Franiu ma pilot w ręku pyta się Filipka, którą bajkę ma włączyć: "Bobo to?". 
Od jakiegoś czasu, Franio polubił czytać książki. Najbardziej lubi książkę o zwierzętach i "Uczymy się kolorów". Pokazuje zwierzątka i naśladuje ich odgłosy a przy tym robi śmieszne miny np. gdy pokazuje ustami, jak robi ryba albo, gdy pieje jak kogut. Kiedy oglądamy książkę o kolorach, pokazuje pojazdy i ciągle pyta: "mama, który kolor?" zamiast "jaki to kolor?". Lubi wszystkie książki o pojazdach z serii "Mały chłopiec". Doskonale układa puzzle 9-elementowe. Mamy ich chyba z 6 sztuk i każde ułoży. Bardzo lubi piosenkę w "W zielonym gaju" i gdy tylko usłyszy pierwsze takty, łapie mnie za ręce, żeby z nim tańczyć. 
U Filipka w zerówce jest nieciekawie. Wychowawczyni non stop bierze zwolnienia lekarskie. W efekcie nasze dzieciaczki nic nie robią. Bardzo są opóźnione z materiałem. Omija ich też wiele imprez i wydarzeń okolicznościowych. Jedynie raz byli w teatrze na przedstawieniu "Afryka Kazika". Pani bardzo często nie ma a gdy już jest to ciągle krzyczy na dzieci. Wcześniej kończą zajęcia, bo pani śpieszy się na autobus. Nie umie ich pilnować. Kiedy klasowy chuligan kopnął Filipka on poszedł powiedzieć jej to a pani na to, żeby nie skarżył. Rodzice już wystosowali do dyrektora pismo z prośbą o zmianę nauczyciela. Co będzie? Zobaczymy. Półrocze zmarnowane...
Od ostatniej choroby, Filipek przez tydzień był zdrowy i potem znów zachorował. Dostał antybiotyk. Podczas przyjmowannia leku nastąpila poprawa. Jednak, kiedy skończyl przyjmować antybiotyk, zaledwie po dwóch dniach, wszystko nawróciło. Ten okropny, męczący, suchy kaszel i zapchany nos, pomimo braku kataru. Zadzwoniłam do alergologa a on przez telefon poinstruował mnie, co robić, jakie leki należy podać dziecku. Leki na receptę, ale miałam je w domu, bo kiedyś przepisał, aby w razie duszności podać. W tym samym dniu kaszel minął! Oczywiście, pojechaliśmy na wizytę kontrolną i Filipek ma zmienione leki przeciwalergiczne. Od tamtej pory zdecydowanie lepiej się czuje. Przytrafiają się jakieś drobne infekcje, ale najgorsze chyba już za nami. Raz był przeziębiony i strasznie kichał, ale podałam mu Rutinoscorbin i maść rozgrzewającą Depulol na noc i przez weekend dolegliwości minęły. Innym razem miał dwa dni gorączkę, ale to też szybko minęło. Podejrzewam, że poprzednie dolegliwości to również były na tle alergicznym a chłopak męczył się ponad dwa miesiące i pewnie niepotrzebnie przyjmował antybiotyki.  
Wczoraj w nocy do moich chłopców przyszedł Mikołaj. Filpek dostał segregator i sztywną podkładkę do kartek. Nie wiem, czy wspominałam, ale Filipek ma ogromny talent plastyczny. Wszystko pięknie narysuje, przeróżne pojazdy, ilustracje z książek a także odzwierciedla rzeczywistość. Kiedyś, podczas spaceru, widzieliśmy jak wózek widłowy przesuwa kiosk ruchu. Gdy tylko przyszliśmy do domu to Filipek od razu to narysował. Albo ostatnio, kiedy dostał maskotkę-słodziaķa z Biedronki od razu wykonał piękny rysunek. Codziennie robi mi albo R. piękne laurki z wyrazami miłości, serduszkami, kwiatkami. Najpiękniejsze prace trzyma w segregatorze. Z poprzednoego już mu kartki wypadały, więc bardzo ucieszył się, że Mikołaj przyniósł mu nowy segregator. Filipek dostał także grę Kalambury, słodycze, bluzkę, dwie sztuki spodni. Natomiast Franiu mazaki, bluzkę i spodnie. Po południu Mikołaj przyszedł do nas do domu i niektóre prezenty wręczył osobiście. Gdy poszedł, Filipek mówił, że to nie był prawdziwy Mikołaj, że to pan przebrał się, bo miał maskę i takie dziwne poliki hahaha... :)
Filipek ma 6 lat, 1 miesiąc, 1 tydzień
Franek ma 2 lata, 5 miesięcy, 1 tydzień