Franuś przez trzy miesiące był chory. Brał cztery antybiotyki i dalej nie było poprawy. Nie mieliśmy innego wyjścia - przestaliśmy Filipka wysyłać do przedszkola, bo Franiu ciągle od niego zarażał się. Nie mógł wyzdrowieć. Półtora miesiąca Filipek był w domu. Chłopcy wyzdrowieli.
Na początku grudnia postanowiłam znów spróbować... bo Mikołaj, bo prezenty, tematyka świąteczna... Posłałam Filipka do przedszkola. Myślałam, że może teraz będzie lepiej. Wystarczyły cztery dni i znów zachorował. Potem Franiu a na końcu ja. Cztery dni w przedszkolu a chory był przez miesiąc! Miał wysoką gorączkę i dreszcze. Nieustannie spływał mu zielony katar z nosa. Co chwilę trzeba było wycierać nosek. A gdy uporaliśmy się z katarem jeszcze przez długi czas czuć było od niego nieprzyjemny zapach z ust.
Natomiast Franiu chory jest do tej pory. Byliśmy u czterech specjalistów, robiliśmy badania z krwi i testy na alergię i nikt nie wie, co mu jest. Miał dwa antybiotyki a dalej męczy go kaszel. W dzień zdaje się, że jest to mokry kaszel i w miarę odkrztusza sobie. Natomiast w nocy męczy go suchy kaszel. Ma takie napady suchego kaszlu. Od trzech miesięcy nieustannie bierze leki i nie ma żadnej poprawy. Jestem już wykończona i psychicznie, i fizycznie. Tak bardzo martwię się o niego. Już nie wiem, co mam robić. Tak naprawdę jestem bezradna. Nie umiemy mu pomóc. Tak bardzo mi go szkoda. Ile ten chłopczyk musi namęczyć się i nacierpieć.
Moje dzieciaczki są bardzo grzeczne, więc dostały wymarzone prezenty od Mikołaja. Pod poduszkę, Filipek dostał ciastolinę Play Doll. Natomiast Franiu bączka. Nie były to duże prezenty, ale symboliczne, bo moje dzieci mają już wszystko. Nie myślałam, że ciastolina sprawi tyle radości Filipkowi. Nieustannie powtarzał, że jest bardzo zadowolony z prezentu. Tak bardzo się cieszy, że "aż głowa boli". Cały dzień coś lepił, wałkował, tworzył różne figury. Był bardzo podekscytowany. W przedszkolu również był Mikołaj. Dzieci dostały książkę. Po południu przyjechała babcia i dziadek. Oni także przywieźli prezenty: ubrania, grę i dekorację okienną - świecącego bałwanka. Natomiast pod choinkę Filipek dostał kolejkę drewnianą, grę grzybobranie a Franiu rowerek. Filipek od kilku lat zafascynowany jest pociągami. Miał już wiele pociągów, ale wszystkie się psuły. Natomiast ta drewniana jest bardzo solidnej jakości. Jest bardzo ciekawa, kolorowa, ma budynki, dworzec, szlabany, mosty, więc Filipek oszalał ze szczęścia. Codziennie ją układa.
Moje dzieciaczki to największy skarb jaki mnie w życiu spotkał. Każdy syn jest zupełnie inny. Filipek - ciekawy świata, uwielbia książki, muzykę, rysować. Codziennie zasypuje mnie i całą rodzinę niespodziankami. Robi nam przepiękne laurki, rysunki a nawet samodzielnie je podpisuje. Jest też nerwowy i wybuchowy, ale tak naprawdę to bardzo wrażliwy i delikatny chłopczyk. Potrzebują dużo uwagi, czułości. Łatwo go zranić. Natomiast Franiu to taki lekkoduch. Spaceruje sobie w tę i we w tę. Bawi się autkami i jak Filipek pociągiem. Niczego do szczęścia nie potrzebuje. Ciągle zadowolony, uśmiechnięty. Dwa zupełnie inne charaktery, ale wspaniale porozumiewają się ze sobą. Franiu zafascynowany jest starszym bratem. Naśladuje go we wszystkim: kiedy Filipek biega to zaraz Franiu. Tańczy tak jak brat: podnosi bluzkę i klepie się po brzuchu. Kiedy Filipek śpiewa albo krzyczy to zaraz ma naśladowcę. Kiedy bawi się pociągiem zaraz Franiu pomaga mu budować tory. Ile mają przy tym śmiechu i zabawy. Wspaniale jest ich tak razem obserwować. A Filipcio jaki jest czuły i opiekuńczy w stosunku do brata. To jest nie do opisania jak bardzo go kocha. Kiedy wieczorem idziemy spać Franiu zawsze przybiega do Filipka, macha mu na pożegnanie i mówi: "papa Filipku". Potem następuje cała masa buziaczków.
Filipek ma 5 lat, 3 miesiące
Franiu ma 1 rok, 7 miesięcy